Spór o ludobójstwo u progu listopadowej modlitwy za zmarłych

W jaki sposób mówić o bolesnej przeszłości dotyczącej konfliktów narodowościowych?

Boże, Mścicielu, Panie, Boże, Mścicielu, ukaż się!
Powstań Ty, który sądzisz ziemię, daj pysznym odpłatę!
Jak długo występni, o Panie, jak długo będą się chełpić występni,
będą pleść i gadać bezczelnie, i chwalić się będą wszyscy złoczyńcy?
Lud Twój, o Panie, depczą i uciskają Twoje dziedzictwo,
mordują wdowę i przychodnia i zabijają sieroty.
(Ps 94,1-6)

Pod koniec października, czyli tuż przed uroczystością Wszystkich Świętych i wspomnieniem Wszystkich Wiernych Zmarłych (Dniem Zadusznym), media nagłaśniły negatywną reakcję greckokatolickiego metropolity przemysko-warszawskiego, abpa Jana Martyniaka na książkę ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, którą opublikował on pod tytułem: „Przemilczane ludobójstwo na kresach”. Sam jej autor stwierdza, iż „sporą jej część zajmują wspomnienia osób, które przeżyły rzeź we wsi Korościatyn w powiecie buczackim. Prawo, a nawet moralny obowiązek, aby zająć się problematyką wspomnianego ludobójstwa, mam dlatego, że w rodzinnej wsi mojego śp. Ojca i śp. moich Dziadków, w Korościatynie k. Monasterzysk w powiecie buczackim na Tarnopolszczyźnie bandy UPA w bestialski sposób wymordowały prawie 170 osób, głównie kobiet, dzieci i starców, w tym kilku moich krewnych, a akcją ludobójczą kierował m.in. jeden z księży greckokatolickich wraz ze swoją córką oraz z synem innego duchownego”.

Sam temat tej książki zdaje się wskazywać, iż zagadnienie w niej poruszone jest tuszowane i niewygodne, również dla hierarchii kościelnej. Z drugiej strony powszechnie wiadomo, że temat ludobójstwa na Wołyniu jest poruszany nieustannie w różnorakich publikacjach, tak naukowych, jak i popularno-naukowych, czy w czasopismach. Ponadto ks. Isakowicz-Zaleski w swoim wywodzenie używa terminu „bandy UPA”, tak jak to czyniła propaganda komunistyczna. A przecież UPA to Ukraińska Powstańcza Armia, a nie banda. O żołnierzach SS ani o Armii Czerwonej też nikt nie mówi, że to banda. Czyżbyśmy się bali w tej sytuacji reakcji Niemiec i Rosji, podczas gdy reakcji Ukraińców się nie boimy?

Co więcej, czy przeciętny Polak zdaje sobie sprawę z tego, że tym czym dla Polaka w historii jest Ukraińska Powstańcza Armia, tym dla Ukraińca z zachodnich regionów Ukrainy jest Armia Krajowa? Innymi słowy, tym, czym dla Polaków jest AK, tym dla Ukraińców jest UPA. Historycy nie ukrywają, że od stycznia 1944 roku polscy żołnierze AK, a konkretnie 27. Wołyńska Dywizja, dokonywała akcji odwetowej na ludności ukraińskiej. W wyniku tej akcji według źródeł ukraińskich mogło zginąć nawet 20 tysięcy Ukraińców. Później 27. Wołyńska Dywizja współpracowała też z Armią Czerwoną. W tym kontekście polska strona usprawiedliwia się w ten sposób: gdyby UPA nie dokonała zbrodni ludobójstwa na Polakach, to 27. Wołyńska Dywizja AK w ogóle by nie powstała. Na to Ukraińcy odpowiedzą: UPA była reakcją na dyskryminowanie ludności ukraińskiej w II Rzeczypospolitej, co objawiało się m.in. w burzeniu cerkwi, tak prawosławnych, jak i greckokatolickich.

I to odbijanie piłeczki i usprawiedliwianie się może trwać w nieskończoność. Z kolei duchowni, tak polscy, jak i ukraińscy, może raczej powinni szukać konkretnych sposobów dotyczących unormowania stosunków polsko-ukraińskich? Jeśli będziemy koncentrować się na odwecie i zemście, daleko nie zajdziemy. Będziemy niczym mantrę powtarzać wówczas słowa psalmisty: „Boże, Mścicielu, Panie, Boże, Mścicielu, ukaż się!” (Ps 94,1). A z postawy zemsty będziemy starali się wręcz uczynić cnotę chrześcijańską!

W ramach listopadowej zadumy nad tajemnicą przemijania i śmierci, może warto sobie uświadomić, że nie tylko ofiary z tamtych czasów bolesnych czasów, ale i znaczna większość naocznych świadków, a także siepaczy, odeszli już z tego świata. I są oni w rękach Boga. Ci siepacze już tu na ziemi nikomu nic złego nie uczynią. Ale w ich miejsce mogą pojawić się nowi, „młodzi-gniewni”, którzy w imię dochodzenia do prawdy będą starali się tragiczne dzieje obydwu narodów przedstawić jednostronnie. A nie jest przecież prawdą, że tylko jedna strona tego konfliktu jest niewinna, a druga jest zbrodniarzem.

W odniesieniu do stosunków polsko-ukraińskich warto się zastanowić, jak Polacy w praktyce traktują Ukraińców? Czy aby nie z góry, z pewną nawet pogardą? Tak jak Niemcy czy Rosjanie nieraz patrzą na Polaków? Oczywiście, nie można tych postaw i relacji uogólniać, aby też nie potwierdzać i tak istniejących już stereotypów. Jednak w każdym stereotypie jest coś na rzeczy. Warto też zastanowić się, skąd bierze się nacjonalizm jako taki? Czy aby nie stąd, że sąsiedzi patrzą na nas z góry i trzeba nam samych siebie docenić, chowając nasze kompleksy?

Dobrze byłoby, aby na początku listopada pomodlić się za zmarłych, tak Polaków, jak i Ukraińców, najlepiej razem, w polsko-ukraińskich wspólnotach modlitewnych, w kościele, cerkwi, na cmentarzu. A gdyby komuś było trudno to uczynić, to warto przypomnieć sobie słowa Jezusa:

„Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5,43-48).

W naszych modlitwach za wszystkich wiernych zmarłych może nieraz nieświadomie modlimy się za naszych wrogów: politycznych, narodowych, osobistych, wyznaniowych, religijnych i innych. A może to właśnie modlitwa żywego wroga za zmarłego wroga jest tym bardziej miła Bogu, bo wymaga od człowieka choćby najmniejszych oznak przebaczenia i miłosierdzia? A przebaczenie i miłosierdzie tym bardziej podkreśla, że pamiętamy o przeszłości związanej z naszym wrogiem, nie udajemy, że wszystko było ładnie i pięknie. W żadnym razie nie chodzi zatem o tuszowanie czy fałszowanie historii. Bo jej tragiczne i grzeszne karty mogą w przyszłości obrócić się ku dobru, dzięki Bożej pomocy, w myśl słów św. Pawła: „gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5,20).

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama