Krew męczenników domaga się, byśmy żyli razem w pokoju

Artykuł na temat męczenników hiszpańskich z okresu 1934-37


Jesús-Graciliano González

Krew męczenników domaga się, byśmy żyli razem w pokoju

W niedzielę 28 października Benedykt XVI wyniósł do chwały ołtarzy 498 męczenników, ofiar prześladowań Kościoła w Hiszpanii w latach 1934-1937: 2 biskupów, 24 księży diecezjalnych, 462 zakonników i zakonnic, diakona, subdiakona, seminarzystę i 7 świeckich. Najmłodsi mieli zaledwie po 16 lat, najstarszy — 78. Liturgiczne wspomnienie męczenników hiszpańskich zostało wyznaczone na 6 listopada. Uroczystościom na placu św. Piotra przewodniczył w imieniu Ojca Świętego prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych kard. José Saraiva Martins. W Mszy św., którą koncelebrowało ponad 70 hiszpańskich biskupów, uczestniczyło bardzo wiele osób. Z samej Hiszpanii przyjechało ponad 40 tys. pielgrzymów. W uroczystościach wzięła też udział hiszpańska delegacja rządowa, z ministrem spraw zagranicznych Miguelem Angelem Moratinosem na czele. Beatyfikację poprzedziły 23 długie i żmudne procesy kanoniczne, których celem było ustalenie, czy męczennicy rzeczywiście zostali zabici z nienawiści do wiary, a nie z motywów czysto politycznych. Kontrowersjom związanym z beatyfikacją ofiar hiszpańskiej wojny domowej poświęcony jest zamieszczony tutaj artykuł.

«Nadejdzie godzina, w której każdy, kto was zabije, będzie sądził, że oddaje cześć Bogu». Być może warto przypomnieć te słowa z Ewangelii św. Jana (16, 2), podejmując próbę wyjaśnienia sprawy męczenników hiszpańskich lat 1931-1939, z których 498 zostało wyniesionych na ołtarze 28 października 2007 r. Chcemy ukazać postaci męczenników i spróbować zrozumieć tych, którzy byli ich oprawcami. Ten, kto zajmuje się tematyką związaną z tymi męczennikami, musi odpowiedzieć przede wszystkim na dwa ważne pytania: dlaczego tak wielu chrześcijan zostało zamordowanych w tak krótkim okresie i jaki jest prawdziwy powód ich śmierci? Hugh Thomas, historyk, daje niejako odpowiedź na te pytania, pisząc: «w żadnym innym momencie historii Europy, a może i świata nie zrodziła się tak gwałtowna nienawiść do religii i wszystkiego, co się z nią wiąże». Nienawiść do religii jest, zdaniem jego i wielu innych, kluczem do zrozumienia tego ogromnego męczeństwa. Nienawiść do religii, która jak wszystko pochłaniający pożar rozprzestrzeniła się na całym terytorium hiszpańskim w tamtych mrocznych latach, począwszy od upadku monarchii aż do końca wojny domowej, i niestety także później (ów następny okres nie należy jednak do epoki męczenników, którą teraz wspominamy). A zatem nienawiść do religii; ale skąd się brała tak wielka nienawiść? Można powiedzieć, że owa nienawiść miała daleką przeszłość, choć niekiedy kryła się za pięknymi ideałami postępu i wolności. Od wieków Kościół miał wrogów, zwłaszcza wśród intelektualistów i demagogów o liberalnej orientacji, którzy uważali, że to on jest odpowiedzialny za wielowiekowe zacofanie Hiszpanii. Tradycyjna kultura chrześcijańska — zdaniem tych intelektualistów obskurancka i hermetyczna — której strzegł Kościół, stała w sprzeczności z zasadami rozumu, nauki i niezależności świata i człowieka. Do tego należy dodać, że owi intelektualiści uważali duchowieństwo za szczególnego sprzymierzeńca władzy politycznej i gospodarczej oraz za głównego strażnika nienaruszalności władzy ustanowionej. To burżuazyjne wolnomyślicielstwo zrodziło z czasem kontrkulturę, która wprowadzała podział między masami zamieszkującymi miasta i Kościołem katolickim, posługując się hasłem: trzeba obalić władzę duchowieństwa. Wyraził to bardzo jasno popularny pisarz Vicente Blasco Ibáńez, kiedy pisał o konieczności uwolnienia Hiszpanii od «klerykalnej konspiracji, skierowanej przeciwko postępowi moralnemu». Ważni i wpływowi przedstawiciele owej laicystycznej kultury zaczęli atakować Kościół i duchowieństwo. Łatwo natrafić na wypowiedzi typu: «walka z zagrożeniem katolickim jest przede wszystkim walką o rozwój cywilizacji» albo «rewolucję społeczną należy rozumieć jako całkowite zburzenie starego porządku, który w najwyższym stopniu reprezentuje Kościół». Pablo Iglesias, ojciec i ideolog hiszpańskiego socjalizmu, mawiał: «Klerykalizm robi wstyd Hiszpanii przed innymi cywilizowanymi narodami i uniemożliwia jej postęp». W okresie II Republiki tego typu idee były ideologicznymi przesłankami przywódców partii lewicowych. Manuel Azańa, który był premierem rządu i prezydentem II Republiki, zabierając głos przeciwko nauczaniu religii, powiedział, że przekazuje ono «wszystko to, co jest sprzeczne z zasadami, na których opiera się nowoczesne państwo». Takie stwierdzenia — mało wyważone, a więc z racjonalnego punktu widzenia mało poważne — zrodziły i podsycały antyklerykalizm, który z łatwością przekształcił się w nienawiść, bowiem abstrakcyjne idee trafiły do osób gotowych zastosować je w praktyce, czyli do rewolucyjnych ekstremistów, którzy użyli ich jako broni przeciwko kapłanom, braciom zakonnym i ludziom Kościoła. Można było przewidzieć, że w momencie, gdy zaistnieją sprzyjające warunki, znajdą wyraz w gwałtownych i systematycznych prześladowaniach Kościoła i jego przedstawicieli. Owe warunki zaistniały już wcześniej w różnych momentach hiszpańskiej historii — wystarczy przypomnieć «tragiczny tydzień w Barcelonie» w 1909 r. — a potem wielokrotnie w latach trzydziestych: najpierw po upadku monarchii w 1931 r., potem w czasie rewolucji w Asturii w 1934 r. i w końcu po przewrocie wojskowym w 1936 r. Jednakże grunt został przygotowany wiele lat wcześniej. Według badań Jordiego Albertí, o masakrze księży zaczęto myśleć w 1922 r., kiedy powstało anarchistyczne ugrupowanie «Solidarios», z którego w 1927 r. powstała Federación Anarquista Ibérica (FAI), która w 1933 r. kontrolowała związek zawodowy Cofederación Nacional del Trabajo (CNT). W tym samym roku został założony «Legión Roja», grupa operacyjna, gotowa wykorzystać «spontaniczne bądź wywołane zrywy ludu i kierować nim nie po to, by doprowadzić do powstania republiki demokratycznej, lecz do rewolucji».

«Trzygłowa hydra»

Teoretycy tego ugrupowania mieli jasną wizję wroga rewolucji, którym była, zgodnie z określeniem Juana Garcii Olivera, «trzygłowa hydra», czyli kapitał, wojsko i Kościół. Byli też przekonani, że najsłabszą z owych trzech głów, a zatem pierwszą i najłatwiejszą do zaatakowania, jest Kościół; bowiem nietrudno było szkalować, a potem zabijać bezbronne osoby, łatwe do zidentyfikowania i obecne w całym kraju, odnosząc przy tym korzyść w postaci sprzyjającego rewolucyjnym interesom oddziaływania na lud. Każdy spalony kościół i każdy zamordowanym ksiądz oznaczał, że zaczęła się nowa epoka i powstała nowa moralność, a więc rewolucja jest już w toku. Ugrupowania anarchistyczne i komórki komunistyczne otrzymały od swoich przywódców jasne wytyczne, jak i kiedy działać przeciwko religii i Kościołowi. Upadek monarchii i ogłoszenie II Republiki dostarczyły pierwszej sposobności do zrealizowania w praktyce tych planów, czemu dały początek «pożary klasztorów» w maju 1933 r. W międzyczasie rząd II Republiki — która zresztą spotkała się z przychylnym przyjęciem ze strony Kościoła (większość biskupów skierowała listy pasterskie do wiernych, w których wzywali do zaakceptowania nowych władz republikańskich i do współpracy z nimi) — podjął pospieszne kroki w kierunku całkowitej laicyzacji państwa.

Przed wojną

Hiszpania miała przestać być katolicka, tak jak przestała być monarchią. I tak w 1932 r. doszło do wypędzenia ponad trzech tysięcy jezuitów, a w 1933 r. została przegłosowana «ustawa o wyznaniach i kongregacjach», która zabraniała pracy w szkolnictwie i w handlu zakonnikom, a ich dobra mogły ulec nacjonalizacji. Wprowadzenie takich i im podobnych środków spowodowało, że władze kościelne zaczęły głośno mówić o prześladowaniach religijnych i przeciwko nim protestować. Pius XI napisał Encyklikę Dilectissima nobis, w której przestrzegał przed niebezpieczeństwem zagrażającym religii w Hiszpanii. W tym napiętym klimacie, który zapanował w stosunkach między rządem i hierarchią kościelną, w 1934 r. doszło do próby zbrojnej rewolucji. Był to kolejny moment sprzyjający rozpoczęciu rewolucji, do której nawoływały ugrupowania radykalne. Rewolucja nie powiodła się nigdzie z wyjątkiem Asturii, gdzie zamordowano 33 kapłanów i zakonników. Pośród nich było dziewięciu braci szkolnych i pasjonista, którzy stali się pierwszymi męczennikami okresu prześladowań w Hiszpanii i zostali kanonizowani w 1999 r. Do ich męczeństwa doszło dwa lata przed rozpoczęciem wojny domowej. Sytuacja pogorszyła się, kiedy tzw. Front Ludowy, utworzony przez socjalistów, komunistów i ugrupowania radykalne, zwyciężył w wyborach przeprowadzonych w lutym 1936 r. Euforia, jaką wywołało to zwycięstwo, zrodziła falę antyklerykalizmu, który przejawiał się na różne sposoby, m.in. w postaci zabójstw księży i zakonników. Najbardziej tragicznym okresem były jednak niewątpliwie trzy pierwsze miesiące po powstaniu frankistowskim przeciwko Republice, które wybuchło 18 lipca 1936 r. W owych pierwszych miesiącach ugrupowania rewolucyjne, pod wpływem głębokiej indoktrynacji i na polecenie swoich przywódców, wszędzie zaczęły szerzyć terror. Rozkazy były jasne. «Solidaridad Obrera», gazeta anarchistyczno-syndykalistyczna, tak zwracała się do swoich zwolenników: «Trzeba wyplenić te osoby. Kościół musi zostać wyrwany z korzeniami z naszej ziemi». Ten rozkaz został dobrze zrozumiany przez antyklerykałów, a w niektórych przypadkach potraktowany dosłownie, jak w Morze D'Ebre, gdzie tłum zaatakował kościół parafialny i uznawszy ogień za środek niewystarczający, zamiast go podpalić, co było wówczas powszechną praktyką, łopatami i kilofami zrównał go z ziemią aż do fundamentów, a zajmowane przezeń terytorium przeznaczył na plac targowy. Miało to znaczenie prawdziwie symboliczne. Prześladowania religijne były tak skuteczne, że Andreu Nin, szef Partito Obrero de Unificación Marxista (POUM), w przemówieniu wygłoszonym 8 sierpnia 1936 r. stwierdził: «W Hiszpanii było wiele problemów. Problem Kościoła rozwiązaliśmy całkowicie, sięgając jego korzeni; zlikwidowaliśmy księży, kościoły i kult». O tym samym mówił minister Manuel di Irujo w sprawozdaniu przedstawionym rządowi, w którym czytamy m.in.: «a. wszystkie ołtarze, wizerunki i przedmioty kultu, poza nielicznymi wyjątkami, zostały zniszczone; b. wszystkie kościoły zostały zamknięte i nie wolno w nich sprawować kultu, który jest zawieszony w sposób całkowity i absolutny (...); e. kościoły zostały przekształcone we wszelkiego rodzaju magazyny, miejsca targowe, garaże, stajnie, schowki i inne tego typu pomieszczenia (...); g. tysiące księży i zakonników przebywa w aresztach, w więzieniach, jest rozstrzeliwanych bez sądu (...) tylko dlatego, że są księżmi lub zakonnikami». Są to słowa republikańskiego ministra rządu, który pozwolił na te okrucieństwa.

Oto tragiczny bilans zbrodni, do których doprowadziła nienawiść do wiary w okresie od 1931 r. do 18 września 1936 r.

Maj 1931 r. — napady, rabunki i pożary w prawie 100 kościołach i budynkach kościelnych w Madrycie, Walencji, Alicante, Murcii, Sewilli i Kadyksie przy całkowitym braku reakcji ze strony służb porządkowych i straży pożarnej.

1932 r. — wydalenie z kraju jezuitów (ponad 3000); bezkarne podpalenia i napady na budynki kościelne w Saragossie, Kordowie, Kadyksie (w styczniu), w Sewilli (w kwietniu), w Granadzie (w lipcu) i znowu w Kadyksie, Sewilli i Granadzie (w październiku).

1934 r. — rewolucja w Asturii, 33 kapłanów i zakonników zabitych w Mieres, Turón i Oviedo.

1936 r. — przed 18 lipca, dniem przewrotu wojskowego, 17 zamordowanych kapłanów i zakonników.

Od 18 lipca do 1 sierpnia zamordowanych 861 duchownych.

Sierpień 1936 r. — 2077 morderstw (ponad 70 dziennie), wśród zabitych 10 biskupów.

Morderstwa do 18 września: 3400 kapłanów i zakonników (nie licząc świeckich) w ciągu niecałych dwóch miesięcy.

Pozostali męczennicy zginęli w późniejszych latach wojny. Trzeba dodać, że w owych latach powstało wiele wydawnictw specjalizujących się w publikacji i rozpowszechnianiu książek, których treść była wymierzona przeciwko Bogu i Kościołowi, i według danych zgromadzonych przez historyka Vicente Carcela Ortí, w 1936 r. istniało w Hiszpanii 146 gazet antyreligijnych, pośród których było kilka szczególnie zjadliwych; «El Socialista», «El Pueblo» i «El Crisol» w 1931 r. poparły podpalanie klasztorów i domagały się jeszcze ostrzejszej walki z Kościołem. Biorąc pod uwagę wszystkie te fakty, można stwierdzić ponad wszelką wątpliwość, że w Hiszpanii wystąpiły prześladowania religijne i że były one wyjątkowo krwawe. Dlatego błędem jest mówienie, że męczeństwo kapłanów, zakonników i innych członków Kościoła było następstwem wojny domowej. Nie, masakra była zaplanowana długo przed wojną i już przed wojną dochodziło do morderstw i napadów na Kościół i jego przedstawicieli. Prawdą jest, że przewrót frankistowski stał się niebywałą okazją do zintensyfikowania działań od dawna zaplanowanych. Jednakże również w przypadku licznych męczeństw, do których doszło podczas wojny, zwłaszcza w pierwszych trzech jej miesiącach, żadne z nich nie miało związku z działaniami wojennymi. Ofiary były osobami o nastawieniu pokojowym, nie mieszały się do polityki, nie podejmowały działalności antypaństwowej, wręcz przeciwnie, szanowały prawa republikańskie. Jedyna ich «zbrodnia» polegała na tym, że byli to chrześcijanie i ludzie Kościoła. Nienawiść do Kościoła była jedynym motywem pozbawienia ich życia. Wielu innych chrześcijan, kapłanów, zakonników czy świeckich, umarło podczas wojny bądź z jej powodu, ale nie zostaną beatyfikowani, należą bowiem do niezliczonej rzeszy Hiszpanów, którzy zginęli w takim czy innym miejscu podczas owej równie absurdalnej, co okrutnej i godnej potępienia wojny domowej.

Ponieśli śmierć za wiarę

Taki był przebieg wydarzeń, ale gwoli prawdy konieczne są pewne uściślenia.

1. Jedną z obiekcji najczęściej wysuwanych pod adresem męczenników hiszpańskich rodzi porównywanie ich z zabitymi «po drugiej stronie», gdzie także występowały nienawiść, fanatyzm, żądza odwetu i wielki heroizm niewinnych osób, które poniosły śmierć dochowując wierności swoim zasadom. Trzeba uczciwie przyznać, że wszystko to jest prawdą. Dlaczego zatem Kościół ich nie beatyfikuje? Po prostu dlatego, że nie są męczennikami Chrystusa. Są bohaterami, można ich nawet nazwać «męczennikami» własnych ideałów, i z tego względu zasługują na podziw i cześć (wielu z nich postawiono już pomniki, nazwano ich imionami ulice, parki, organizacje itp.), ale nie są oni męczennikami, czyli świadkami, Chrystusa, co stanowi podstawowy warunek wyniesienia na ołtarze. Kościół zawsze i wszędzie beatyfikuje i kanonizuje jako męczenników tylko tych, którzy spełniają następujące warunki: musi być rzeczą pewną, że śmierć nastąpiła w sposób gwałtowny, z przyczyn niezależnych i nie związanych z samą osobą; ofiara życia musi być złożona z powodu nienawiści do wiary, Chrystusa i Kościoła, bowiem to właśnie dowiedzione i niewątpliwe odium fidei jest podstawowym i niezbywalnym elementem zaistnienia męczeństwa, niezależnie od celów, jakie mógł mieć napastnik, który zabił z nienawiści do wiary. Z drugiej strony, jest rzeczą oczywistą, że kompetencje Kościoła obejmują wyłącznie jego wiernych i choć uznaje on i docenia zasługi, a nawet męczeństwo wyznawców innych religii i członków innych Kościołów, nie może ich beatyfikować. Wystarczy przypomnieć znaczący przypadek męczenników ugandyjskich: podczas prześladowań za panowania króla Mwangi wielu chrześcijan, katolików i anglikanów, poniosło męczeństwo z nienawiści do wiary chrześcijańskiej. Kościół katolicki kanonizował tylko męczenników katolickich, ale w homilii wygłoszonej podczas uroczystości kanonizacyjnej Paweł VI wspomniał również o anglikanach: «Nie chcemy zapominać o innych osobach, wyznających wiarę anglikańską, które także poniosły śmierć w imię Chrystusa». Nie mógł uczynić więcej, bo anglikanie by mu na to nie pozwolili. Dlatego Kościół katolicki beatyfikuje tylko katolickich męczenników hiszpańskich, choć uznaje i podziwia heroizm wielu innych osób, które poniosły ofiarę w taki sam bądź podobny sposób ze względu na swoją wiarę. Nie może ich jednak beatyfikować..., a zresztą by mu na to nie pozwolono.

2. Z tego samego powodu, dla którego nie należy łączyć prześladowań z wojną domową, nie należy też łączyć prześladowań religijnych z hiszpańską II Republiką. Prawdą jest, że panująca wówczas w Europie sytuacja polityczna i ideologiczna nie sprzyjała wprowadzaniu owych radykalnych zmian, których chciała Republika w tamtych trudnych i burzliwych latach. Radykalizm niezdyscyplinowanych ugrupowań ekstremistycznych, niedojrzałość mas ludowych do demokracji, granicząca niekiedy z naiwnością pochopność rządu i sztywność mentalności znacznej części ówczesnej hierarchii katolickiej doprowadziły do powstania napiętego klimatu, który stał się podatnym gruntem zarówno dla urzeczywistniania planów przygotowanych wcześniej przez rewolucjonistów i ugrupowania antyklerykalne, często wymykających się spod kontroli rządu i nie respektujących jego porządku, jak i dla dokonania bezzasadnego przewrotu wojskowego. Zabrakło równowagi i odpowiedzialności za państwo po jednej i po drugiej stronie.

3. Przebaczenie należy do podstawowych założeń wiary, w której imię męczennicy oddali życie. Wiadomo, że wielu z nich umierając wypowiedziało słowa przebaczenia, a w każdym razie przebaczyli wszyscy, przynajmniej milcząco. Dlatego ich krew, tak jak krew Chrystusa, wielkim głosem domaga się przebaczenia. Nie bylibyśmy dobrymi chrześcijanami i nie okazalibyśmy szacunku naszym męczennikom, gdybyśmy ich kultu nie wykorzystali do pojednania. Myślę, że również krew osób niesłusznie zabitych za to, że broniły swoich ideałów, a zatem «męczenników» swojej sprawy, o wszystko może prosić tylko nie o zemstę i nienawiść. Wystarczy chociażby świadectwo Blanki Brissac, jednej z «Trzynastu Róż» zabitych w Madrycie. W liście, który napisała do syna na krótko przed śmiercią, mówi: «Proszę cię tylko o jedno: bądź dobry, bądź zawsze bardzo dobry. Kochaj wszystkich i nie żyw urazy do tych, którzy zabiją twoich rodziców, nigdy. Dobrzy ludzie nie żywią urazy, a ty musisz być człowiekiem dobrym, pracowitym». Dyskutujmy i polemizujmy na temat tego, jak bardzo to jest ważne, ale nie róbmy z krwi naszych męczenników po jednej czy po drugiej stronie sztandaru, by nikogo nie wykluczyć i nie wprowadzać podziałów między Hiszpanami. Oni polegli za swoją wiarę, poszli na śmierć przebaczając, ofiarowali swoje życie, aby z ich śmierci mógł się zrodzić świat lepszy, bardziej na miarę człowieka, szanujący innych i tolerancyjny, w istocie bardziej chrześcijański. Nie byliby męczennikami czy bohaterami, gdyby nie umierali przebaczając, a my nie oddalibyśmy im należytej czci, gdybyśmy w ich imię nie przebaczyli i nie prosili o przebaczenie. Tak, krew naszych męczenników, po jednej i po drugiej stronie, wielkim głosem domaga się od nas, byśmy sobie wzajemnie przebaczyli, byśmy zaakceptowali tych, którzy się od nas różnią bądź inaczej myślą, wyznają inną wiarę lub mają inne ideały polityczne. Ta krew domaga się pokojowego współżycia, bowiem tylko w warunkach pokojowego współżycia możemy bronić naszych ideałów, wyrażać w praktyce naszą wiarę i zrealizować się w życiu. Ci, których zabiły nienawiść i fanatyzm, proszą nas, byśmy żyli w miłości i tolerancji.

Jesús-Graciliano González
Historyk

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama