Takiego Ojca, Pasterza i Prymasa Bóg daje raz na 1000 lat - głosił jeden z transparentów na pogrzebie kard. Stefana Wyszyńskiego
„Takiego Ojca, Pasterza i Prymasa Bóg daje raz na 1000 lat” - głosił jeden z transparentów na pogrzebie kard. Stefana Wyszyńskiego. W przededniu oczekiwanej w tym roku beatyfikacji Prymasa Tysiąclecia, warto raz jeszcze przyjrzeć się jego sylwetce i powrócić do jego nauczania.
Podjęcie zagadnień związanych z nauczaniem i dziełem postaci tak wielowymiarowej i wybitnej jak on, sprawia wrażenie zadania doprawdy karkołomnego. Już z racji samego swego stanowiska i piastowanego urzędu Prymas znajduje się w centrum uwagi i świadomości zarówno sobie współczesnych, jak i potomnych. Przejmuje na swoje barki wielowiekowe dziedzictwo wiary, chrześcijańskiej i narodowej tradycji i kultury, aby kontynuować je i odpowiedzialnie przekazać następnym pokoleniom. Staje się świadkiem i współtwórcą historycznej epoki, w której żyje i realizuje swoje duchowe posłannictwo, ale też określona epoka dziejów staje się świadkiem i zwierciadłem jego własnej aktywności i posługiwania.
Trudno w tym miejscu uniknąć wzniosłych i patetycznych słów, zwłaszcza gdy ma się do czynienia z postacią i osobowością tej miary, co wielki Prymas Tysiąclecia. Odcisnął on swe wyjątkowe piętno i wyróżnił się w elitarnym przecież z natury rzeczy gronie pasterzy i przywódców Narodu. Między innymi dlatego, że osobistą świętość i heroiczną prawość życia potrafił łączyć z godnością urzędu, który sprawował, a ponadto pasterskie powinności biskupa, pierwszego zgodnie z tradycją w Ojczyźnie, umiał zespolić z trafnie rozeznanymi obowiązkami, które podyktowała mu narodowa racja stanu. W okresie komunistycznej dyktatury i braku państwowej suwerenności wszedł w rolę męża stanu i duchowego przywódcy wyrażającego własną postawą tożsamość i prawdziwe dążenia Polaków. Na przyczyny tego opatrznościowego fenomenu złożyły się nie tylko charakter urzędu Prymasa, który ze swej istoty zdaje się domagać przewodzenia innym, żywa w Polsce tradycja interrexa, czy też historyczne warunki narzucone Polsce po drugiej wojnie światowej. O powodzeniu misji Prymasa jako w najlepszym znaczeniu polityka i reprezentanta ducha narodu przesądziły też osobiste cechy Stefana Wyszyńskiego, jego niezłomność, wytrwałość, rozwaga, a także upór i konsekwencja w realizacji programu i wyznaczonych sobie zadań.
Każda postać o historycznym znaczeniu, zajmująca tak eksponowane miejsce jak Prymas, a Stefan Wyszyński w szczególności, wywiera na bliższe i dalsze otoczenie swój oczywisty wpływ i pozostawia po sobie rozległy ślad. Ten ślad to najpierw własne dokonania i twórczość bohatera, powstająca i rozwijana w ciągu całego jego aktywnego i świadomego życia. Twórczość publicystyczna Stefana Wyszyńskiego datuje się od roku 1925, a publiczna działalność, w trakcie której formułowane są różne jego wypowiedzi trwa właściwie do samej śmierci, w maju 1981 roku. Po drugie, do śladów po wybitnej osobistości należy też wszystko to, co na jej temat powiedziano i napisano zarówno za jej życia, jak też po śmierci. W tym sensie dziedzictwo Stefana Wyszyńskiego nieustannie rozrasta się i powiększa. Nie słabnie zainteresowanie jego postacią i aktywnością, wciąż powstają nowe publikacje, książki, artykuły, przyczynki, wydawane są dokumenty i materiały źródłowe. A dodać trzeba, że przecież musiał on stać się obiektem różnorakich opinii, relacji, analiz i przedstawień już odkąd jako osoba publiczna znalazł się w polu widzenia innych, obserwatorów i świadków, którzy w jakikolwiek sposób poświęcając mu uwagę dokumentowali jego życie. Tak więc każdy, kto chce dziś zmierzyć się z myślą i znaczeniem Prymasa Tysiąclecia, podejmuje olbrzymie wyzwanie, choćby tylko z racji ogromu materiału, z jakim powinien się zapoznać.
Dla zrozumienia i przyswojenia dorobku tego wielkiego Polaka i kapłana Kościoła istotne jest sięgnięcie do samych źródeł, z których wyrastała i czerpała żywotność jego pasterska posługa, do wewnętrznego świata, w którym nieustannie przebywał, do jego duchowości. Niewątpliwie kształtowała się ona pod wpływem głębokiej i prostej pobożności rodzinnego domu. Dom Wyszyńskich był na wskroś katolicki, to znaczy, że wiara mieszkańców skupiała się codziennie wokół krzyża i przesycona była ugruntowanym mocno kultem Matki Bożej. Od zarania życia Stefan wpatrywał się w umieszczone na ścianach wizerunki Bogurodzicy, zarówno ̶Tej, co w Ostrej Świeci Bramie”, jak i „Tej, co Jasnej broni Częstochowy”. Rodzice stale pielgrzymowali do narodowych sanktuariów maryjnych, a potem w obecności syna toczyli serdeczne spory na temat znaczenia świętych miejsc, które odwiedzali. Siła wiary i przywiązania do jej treści przekładała się na codzienną modlitwę, pacierz i odmawiany wspólnie Różaniec. Wychowany w takiej atmosferze i wyposażony na drogę życia w przygotowany w domu duchowy ekwipunek Stefan Wyszyński mógł stawić czoło wyzwaniom swoich czasów i odpowiednio realizować swoją najwyższą odpowiedzialność pasterza. 16 czerwca 1983 roku, podczas Mszy odprawionej u grobu Prymasa Jan Paweł II charakteryzował go jako świadka wiary, który głosił Chrystusa ukrzyżowanego. Wymieniał cechy posłannictwa zmarłego dwa lata wcześniej kardynała: „Był mocny służbą — i tą swoją prymasowską służbą czynił mocnym Kościół i Naród pośród dziejowych prób i doświadczeń. Był mocny swoją wiarą w Boga, który jest Panem stworzenia i Panem dziejów. Był mocny swoją wiarą w Chrystusa - ów kamień węgielny zbawienia człowieka, ludzkości, Narodu”. I wreszcie, „pod krzyżem Chrystusa stawał zawsze razem z Maryją”. W bezwzględnym oddaniu Matce Bożej, w powierzeniu się Jej w „niewolę miłości”, odnajdował swoją duchową wolność i tej wolności uczył innych, cały naród i ludzi swoich czasów.
W ten sposób wrośnięcie i głębokie zakorzenienie się Stefana Wyszyńskiego w Bogu i w Jego miłości, w posłuszeństwie Jego woli na wzór Maryi przełożyło się też na jego zaangażowanie społeczne i nadało jego publicznej działalności silny wydźwięk patriotyczny. Prymas był społecznikiem z wykształcenia i zamiłowania. Był socjologiem, naukowcem i dydaktykiem w dziedzinie katolickiej nauki społecznej. Był też szczerym i gorącym patriotą, który „kochał Naród jak własne serce” i za największą swą miłość po Bogu uznał Matkę — Ojczyznę. Być może trudno, aby inaczej stało się w Polsce, w której wiara katolicka stanowiła o duszy narodu, w której dzieje narodu zespoliły się z ciągłą obecnością Kościoła w jedną organiczną całość. Ale znów trzeba tu odwołać się do rodzinnego domu Prymasa przesyconego intensywnym, gotowym do czynu patriotyzmem. W rodzinie Wyszyńskich czciło się i kultywowało pamięć o narodowych bohaterach (na ścianach wisiały portrety Kościuszki i księcia Józefa Poniatowskiego), czytało kanon polskiej literatury a ćwiczeniem się w czynnej miłości Ojczyzny była opieka nad zaniedbanymi grobami powstańców z 1863 roku.
Klimat rodzinnego domu z silnie wyeksponowanym w nim kultem Matki Bożej oraz specyfika polskiej tradycji sprawiły, że Prymas Wyszyński z niezwykłą atencją odnosił się do kobiet. Stale podkreślał nadzwyczajną godność i rolę kobiety, której powołanie spełnia się w szczególny sposób w macierzyństwie i służbie ludzkiemu życiu. Obronie kobiety i jej posłannictwa poświęcił jeden z istotnych wątków Wielkiej Nowenny, a zapowiedź tej programowej troski zawarł w tekście Jasnogórskich Ślubów Narodu z 26 sierpnia 1956 roku: „Przyrzekamy Matko stać na straży nierozerwalności małżeństwa, bronić godności kobiety, czuwać na progu ogniska domowego, aby przy nim życie Polaków było bezpieczne”. Według Prymasa każda kobieta przypominała tę Jedną, Matkę Zbawiciela: „Zapamiętaj sobie: ilekroć wchodzi do twego pokoju kobieta, zawsze wstań, chociaż byłbyś najbardziej zajęty. Wstań bez względu na to, czy wejdzie matka przełożona czy siostra Kleofasa, która pali w piecu. Pamiętaj, że przypomina ci ona zawsze Służebnicę Pańską, na której imię Kościół wstaje”.
Patriota, społecznik, mąż stanu, duchowy ojciec i wychowawca dzieci Kościoła i właściwie całego narodu. Z upodobaniem podkreślał swoje ojcostwo w listach pasterskich, homiliach i niezliczonych wypowiedziach publicznych. Zaczynał je od zwrotu: „Umiłowane dzieci Boże”. Do swoich diecezjan w dniu ingresu do katedry lubelskiej przemówił: „Dzieci moje!”, tłumacząc, że przychodzi do nich jako, z woli Boga i w porządku łaski nadprzyrodzonej, ojciec. Ojcostwa uczył się od swego mentora ks. Władysława Korniłowicza, słynnego kapelana zakładu w Laskach. Pisał o nim: „Ojcostwo ks. Korniłowicza miało cechy wybitnie nadprzyrodzone. Rodził ludzi dla Boga, a gdy raz ich pozyskał, już nie był obojętny na wszystkie, nieraz najdrobniejsze sprawy swych duchowych dzieci”. Ks. Wyszyński starał się go naśladować.
Powołany do zaszczytnych zadań o najwyższej skali odpowiedzialności Prymas Wyszyński nie mógł uniknąć decydującego starcia z ofensywą komunizmu jako ideologii i systemu politycznego, którego ambicją była planowa ateizacja społeczeństwa i wyrugowanie zeń zarówno obecności i wpływów wiary, jak i tradycyjnej polskości. Apogeum zmagań o duszę i tożsamość narodu przypadło na Millenium Chrztu Polski. Prymas odwołując się do niesłusznie krytykowanej tu i ówdzie ludowej pobożności wygrał tę batalię z władcami PRL. Uczynił to nie tylko w trakcie jubileuszowych uroczystości, ale też dzięki precyzyjnie i z rozmachem zaplanowanym narodowym rekolekcjom, czyli Wielkiej Nowennie, Nawiedzeniu Obrazu Jasnogórskiego i Społecznej Krucjacie Miłości. Zwyciężył zachowując przy tym klasę i pozostając, jak sam to określił ”dżentelmenem”.
Polskie doświadczenie wiary, potwierdzone przez Millenium sprawiło, że Kardynał nie zachłysnął się lansowanymi samowolnie w wielu krajach po soborze nowinkami i z ogromną rozwagą realizował soborową reformę liturgiczną. Mądrość tych posunięć dostrzec można i docenić po latach. Na osobną rozprawę naukową zasługują relacje Ks. Prymasa z kolejnymi papieżami i jego pozycja w Kościele powszechnym. Aluzję do tych kwestii kard. Wyszyński zawarł w swojej homilii po śmierci Pawła VI: ”Byłem bardzo bliskim świadkiem przez tych trzydzieści moich lat służby Kościołowi Świętemu w Polsce tych przedziwnych zmagań, które toczyły się na Watykanie, i które wyczuwałem w rozmowach z Piusem XII, z Janem XXIII i Pawłem VI. Zdawałoby się, że są sytuacje nie do rozwiązania, że któraś ze stron albo ustąpi, albo też musi upaść. Może inaczej wyglądały moje wstępne rozmowy z Piusem XII na tle tych dostrzegalnych przemian, może jeszcze inaczej z Janem XXIII, ale o wiele inaczej z Pawłem VI”. Prymas wspominał przy innej okazji, że wspólny język najłatwiej znalazł z Janem XXIII.
Tymi i wieloma innymi sprawami warto zająć się w proponowanym tu cyklu, wydobywszy je z dziedzictwa wielkiego Hierarchy. On sam tak mówił o swoich dokonaniach w podsumowaniu dzieła życia: ”Kościołowi w Polsce służyłem według najlepszego mojego zrozumienia Jego sytuacji i potrzeb. Chciałem obronić Kościół przed zaprogramowaną ateizacją, przed nienawiścią społeczną, przed rozwiązłością. Uważam sobie za łaskę, że mogłem z pomocą Episkopatu Polski - przygotować Naród przez Wielką Nowennę, Śluby Jasnogórskie, Akt Oddania Bogurodzicy w macierzyńską niewolę miłości i Społeczną Krucjatę Miłości — na nowe Millenium. Gorąco pragnę, by Naród Polski pozostał wierny tym zobowiązaniom”.
opr. mg/mg