Świadek miłości Chrystusa

W 30. rocznicę śmierci Pawła VI

Przed trzydziestu laty, 6 sierpnia 1978 r. wieczorem, w święto Przemienienia Pańskiego, w upalnym i opustoszałym Castel Gandolfo powoli dobiegało kresu życie prawie 81-letniego Pawła VI. Już od dłuższego czasu papież Montini niedomagał, lecz śmierć — do której przygotowywał się od lat — nadeszła tak, jak tego pragnął, niemal niespodziewanie, a więc nie poprzedziła jej długa choroba, która uniemożliwiłaby czy spowolniła wypełnianie codziennych, koniecznych obowiązków związanych z jego posługą Kościołowi i światu. Tak oto w czasie letniej kanikuły uwagę przyciągnął na chwilę ten słaby i leciwy człowiek, obdarzony wewnętrzną siłą, przebijającą z szarych oczu o intensywnym spojrzeniu, uderzającym jak jego głos, który z upływem lat stawał się coraz bardziej chrapliwy, niekiedy dramatyczny.

Tak kończył się pontyfikat trudny, ale decydujący — dla życia Kościoła i jego obecności w dzisiejszym świecie. Przypomniał o tym Benedykt XVI, stwierdzając — w kilku słowach, lecz tym bardziej znaczących, że Papież Ratzinger unika emfazy — iż zasługi Pawła VI w prowadzeniu Soboru Watykańskiego II i Kościoła w późniejszej «burzliwej fazie», jawią się «coraz większe, powiedziałbym niemal nadludzkie». Tę wielkość i te zasługi uznali od razu jego dwaj bezpośredni następcy (obydwaj, jak zresztą i obecny Papież, przez niego wyniesieni do godności kardynalskiej), którzy przyjęli jego imię wraz z imieniem jego poprzednika, podkreślając w ten sposób oczywistą realną ciągłość, która została jednak zakwestionowana już w połowie lat sześćdziesiątych, co powtarzało się później w instrumentalnych praktykach dziennikarskich i historiograficznych, nie ograniczających się do wyliczania oczywistych różnic, lecz przeciwstawiających jednego papieża drugiemu.

Tę oczywistość i instrumentalność Montini dostrzegł i odnotował w zapisie z owego czasu, w którym zapewnił o «zasadniczej wierności linii» poprzednika i stwierdził, że «przypisywanie papieżowi Janowi obcych mu myśli i postaw obraża, i to bardzo jego pamięć». Odpowiadają natomiast rzeczywistości interpretacje jego ostatnich następców. W pierwszą rocznicę śmierci Pawła VI Jan Paweł II wyraźnie uznał jego charyzmat przemiany i wrażliwość na ducha epoki. Obecnie Benedykt XVI — zgodnie z kryterium owej «hermeneutyki reformy», którą w 40. rocznicę Soboru Watykańskiego II określił jasno jako przeciwieństwo «hermeneutyki nieciągłości», podważającej tradycję, która ze swej natury jest dynamiczna i otwarta na przyszłość — uważa wybór kard. Montiniego za opatrznościowy, był to bowiem «najbardziej delikatny moment Soboru», gdyż pojawiło się wręcz niebezpieczeństwo, że zamysł Jana XXIII «nie zostanie urzeczywistniony».

Giovanni Battista Montini — wierny zasadom całego swego życia, jak wskazują m.in. jego pisma, które cechuje zadziwiająca ciągłość, również stylistyczna — został Biskupem Rzymu w wyjątkowo trudnej chwili, mając jasną świadomość własnej odpowiedzialności. Poprowadził i zakończył Sobór, wznowiony po przerwie, z determinacją i zgodnie z linią odnowy, która mogła uzyskać największy możliwy konsensus. Linią, która była później cierpliwie i ze stanowczością kontynuowana, zgodnie ze stanowiskiem opisanym w pierwszej Encyklice Ecclesiam suam, która w całości wyszła spod jego pióra: Kościół «uwzględniając szczególną specyfikę dzisiejszych czasów śmiało kroczy porzez trudności, jakby mówił do ludzi: w moich rękach jest to, czego szukacie, czego wam trzeba» (n. 95). Potwierdziły to później wszystkie symboliczne gesty i zarządzenia, które zaprzeczają wahaniom i rzekomym zmianom stanowiska papieża, który m.in. jako pierwszy odbył dziewięć podróży zagranicznych, odwiedzając wszystkie kontynenty.

Pomimo uporczywych sprzeciwów i poważnych różnic zdań w Kościele, pomimo ataków, również osobistych, a także bezlitosnych krytyk (mnożących się przede wszystkim po ogłoszeniu Wyznania wiary ludu Bożego i Humanae vitae, jego ostatniej encykliki) Paweł VI nigdy nie odstąpił od swego magisterium «w służbie prawdy i w jej obronie», a więc w obronie życia ludzkiego — jak powiedział w homilii podsumowującej pontyfikat. Z miłości do Boga i z miłości do człowieka bowiem — jak napisał we wspomnianym zapisie — «być może naszego życia nic nie cechuje wyraźniej niż wyrażanie miłości do naszych czasów, do naszego świata, do dusz, do których mogliśmy się zbliżyć i do których się zbliżymy — ale lojalnie i w przekonaniu, że Chrystus jest potrzebny i prawdziwy».

Giovanni Maria Vian

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama