Jednym ze sposobów walki z Kościołem w PRL były odmowy wydania paszportów - zwłaszcza, gdy biskup czy ksiądz miał uczestniczyć w ważnym wydarzeniu za granicą
Dokładnie 45 lat temu władze Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej po raz kolejny odmówiły wydania paszportu prymasowi Stefanowi Wyszyńskiemu. Złośliwości komunistycznych aparatczyków nie były jednak w stanie przeszkodzić narodowi w religijnym przeżywaniu Milenium Chrztu Polski.
Odmowa z dnia 9 stycznia 1966 r. wydania paszportu obywatelowi polskiemu, jakim był przecież prymas Polski kard. Stefan Wyszyński, choć była gestem opresyjnym aparatu władzy komunistycznej, zapewne nie zdziwiła kardynała. Już bowiem w poprzednich latach hierarcha nie otrzymywał zgody na otrzymanie paszportu, na przykład na wyjazd do Rzymu w celu odebrania kapelusza kardynalskiego. Także podczas kolejnych sesji Soboru Watykańskiego II Służba Bezpieczeństwa i władze PRL starały się antagonizować polskich biskupów, prowadząc przewrotną politykę paszportową. W swej płytkości polegała ona przede wszystkim na wydawaniu paszportu na wyjazd do Rzymu jednemu biskupowi z danej diecezji, podczas gdy innemu tego „przywileju” odmawiano. Według naiwnych machinacji SB miało to służyć skłóceniu biskupów pomiędzy sobą. Szczęśliwie intrygi te nie odnosiły zamierzonego skutku.
Ekspresyjne plotki
Służba Bezpieczeństwa w wewnętrznych instrukcjach nie ukrywała makiawelicznych metod, jakie należy stosować przy „rozpracowywaniu kleru”, a wręcz nakazywała posiłkowanie się najbardziej nawet niemoralnymi praktykami. Departament IV Ministerstwa Spraw Wewnętrznych PRL, zajmujący się przede wszystkim sabotowaniem pracy Kościoła, wydał szczególne zalecenia, w których postulowano „poszerzenie sieci tajnych współpracowników infiltrujących środowiska kościelne”. Głównym zadaniem tajnych współpracowników miało być też aktywne rozbijanie wspólnot parafialnych i skłócanie wiernych z kapłanami. Temu celowi służyć miało m.in.: „preparowanie i kolportowanie plotki, przekazanej z odpowiednią ekspresją osobie o predyspozycjach i zdolnościach plotkarskich”, gdyż plotka według tego dokumentu „daje wielkie możliwości zniechęcania, oskarżania, podrywania autorytetu, wprowadzania insynuacji”.
Skąd takie nastawienie SB? Nie dziwi ono, jeśli przytoczymy oficjalne stanowisko Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Już lipcu 1958 r.
Komitet Centralny PZPR w okólniku skierowanym do wszystkich komórek partyjnych napisał: „Program obchodów tysiąclecia Polski (sic!) obliczony na 9 lat i drobiazgowo rozpracowany — to próba zaszczepienia całemu społeczeństwu ducha fanatyzmu religijnego, rugowania laickości, mobilizowania wierzących do walki z «zakusami szatana» (...) Cały plan kościelnych obchodów tysiąclecia wskazuje na to, że kościół chciałby wyjść daleko poza granice swoich funkcji religijnych i stać się niebezpiecznym ośrodkiem wpływającym w sposób decydujący na politykę naszego państwa”.
Na te i podobne zarzuty polscy biskupi odpowiadali cierpliwie, jak choćby w Memoriale skierowanym do rządu PRL z kwietnia 1959 r.: „Wystarczy tylko bliżej zaznajomić się z charakterem pracy duszpasterskiej Kościoła w Polsce, aby się przekonać, jak bezpodstawne są obawy, jakoby działalność duszpasterska zmierzała do celów politycznych. Praca Kościoła przygotowująca katolików na Tysiąclecie Chrześcijaństwa Polski ma charakter wybitnie religijno-moralny i duszpasterski, a nie polityczny. (...) W oparciu o zasadę wolności sumienia i wyznania Kościół ma prawo prowadzić pracę przygotowawczą własnymi religijnymi środkami”.
Władze PRL nie dawały się jednak uspokoić i szykowały się do walki z przygotowywanymi przez episkopat pod przewodnictwem prymasa Wyszyńskiego uroczystościami milenijnymi.
Idea tego przedsięwzięcia, upamiętniającego chrzest Polski, zrodziła się w sercu prymasa Stefana Wyszyńskiego podczas jego pobytu w komunistycznym odosobnieniu. Jest więc pewnym paradoksem, że chcąc odizolować prymasa od społeczeństwa i wiernych, komuniści przyczynili się do stworzenia właśnie podczas owego internowania zrębów wielkiej akcji religijnej, która nie mogła cieszyć komunistycznych ateistów. Już trzy miesiące po uwięzieniu, prymas przebywający w Stoczku Warmińskim ułożył 8 grudnia 1953 r. Akt osobistego oddania się Matce Najświętszej. Czytamy w nim m.in.: „Stajemy przed Tobą pełni skruchy, w poczuciu winy, że dotąd nie wykonaliśmy ślubów i przyrzeczeń ojców naszych. Spojrzyj na nas, Pani Łaskawa, okiem Miłosierdzia Twego i wysłuchaj potężnych głosów, które zgodnym chórem rwą się ku Tobie z głębi serc wielomilionowych zastępów oddanego Ci Ludu Bożego. Królowo Polski! Odnawiamy dziś śluby przodków naszych i Ciebie za Patronkę naszą i za Królową Narodu polskiego uznajemy”.
Początkiem Wielkiej Nowenny było odnowienie Ślubów Jasnogórskich we wszystkich polskich parafiach 3 maja 1957 r. Wtedy też rozpoczęła się pierwsza peregrynacja kopii cudownego Obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Podczas dziewięcioletniej nowenny władze komunistyczne, które początkowo, przez krótki czas po 1956 r. starały się czynić wrażenie tolerancji wobec Kościoła, z coraz większym niepokojem obserwowały udział Polaków w przygotowaniach do Milenium. Szczególnie niebezpieczne było, według władz, zauważalne już w pierwszych latach Wielkiej Nowenny gromadzenie się wielkich mas ludności wokół osoby prymasa Wyszyńskiego.
Nienawiść komunistyczna wybuchała w różnych momentach. W lipcu 1958 r. w szczególnie brutalny sposób dopuszczono się rewizji w Prymasowskim Instytucie Ślubów Narodu na Jasnej Górze. Wyłamano bramę instytutu, przeszukano pomieszczenia, z których następnie wyniesiono znaczny zbiór dokumentów. Przyjmując z coraz większymi obawami udział Polaków w religijnych obchodach Wielkiej Nowenny, władze rozpoczęły zmasowaną kampanię antykościelną, polegającą na stosowaniu rozmaitych utrudnień administracyjnych i porządkowych, zakłócających przebieg przygotowań do Milenium. Obiektem ataku stały się seminaria duchowne, szkoły katolickie, biblioteki kościelne, stowarzyszenia katolickie. Przez blokowanie możliwości obsadzania stanowisk kościelnych władze komunistyczne, a szczególnie Służba Bezpieczeństwa, starały się rozbić jedność Kościoła katolickiego w Polsce. Na porządku dziennym było też uniemożliwianie wiernym pielgrzymek na Jasną Górę. Uczestnicy tych wyjazdów byli nierzadko przez wiele godzin przesłuchiwani i karani grzywnami.
Gdy od wiosny 1966 r. rozpoczęły się kościelne uroczystości Milenium Chrztu Polski, władze komunistyczne czyniły wszystko, aby je zakłócić. Ponieważ nie odnosiło to zamierzonych skutków, a komunistom nie udawało się odciągnąć milionowych rzesz od wizerunku Maryi, dochodziło do incydentów i politycznych awantur wszczynanych przez przywódców partii. Przebywający na jednej z „konkurencyjnych” imprez partyjno-państwowych I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka dopuścił się niezwykle prymitywnego ataku na prymasa Stefana Wyszyńskiego, krzycząc z trybuny: „Jakże ograniczony i wyzbyty narodowego poczucia państwowości musi być umysł przewodniczącego episkopatu polskiego, który z tych tragedii, jakie spotkały Polskę, wyciąga taki tylko wniosek, że naród polski «mógł często być i bez króla (...) i bez ministrów, i bez premierów, ale naród ten nigdy nie żył bez pasterza». Ten wojujący z naszym państwem ludowym nieodpowiedzialny pasterz pasterzy (...) stawia swoje urojone pretensje do duchowego zwierzchnictwa nad narodem polskim wyżej niż niepodległość”. Prymas Wyszyński i polscy biskupi konsekwentnie ignorowali podobne ataki.
3 maja 1966 r. odbyło się Nabożeństwo Tysiąclecia — główna uroczystość obchodów milenijnych. Przy ołtarzu głównym na Jasnej Górze wymownie ustawiono fotel, na którym znalazła się wiązanka czerwonych róż. W ten sposób symbolicznie złożono hołd papieżowi Pawłowi VI, któremu władze PRL nie wydały zgody na przyjazd do Polski, mimo że sam Ojciec Święty taką szczerą chęć kilkakrotnie wyrażał. W tej sprawie już wiele miesięcy wcześniej prymas Wyszyński pisał do przewodniczącego Rady Państwa PRL Edwarda Ochaba, argumentując, że „obecność papieża w Polsce wpłynęłaby dodatnio na społeczeństwo, które jest pełne oczekiwania, a nieobecnością papieża byłoby poważnie zaniepokojone”. Edward Ochab odpowiedział prymasowi, że „sprawa ta należy do kompetencji rządu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, zatem jej kierowanie pod adresem przewodniczącego Rady Państwa jest niewłaściwe i stanowi afront wobec prezesa Rady Ministrów”. W ten prymitywnie opryskliwy sposób władze PRL „mściły się” na episkopacie i na polskich katolikach. Już za kilka lat ta polityka zemściła się jednak na nich samych.
Z woli abp. Józefa Kowalczyka, metropolity gnieźnieńskiego i prymasa Polski, rok 2011 w archidiecezji gnieźnieńskiej będzie Rokiem Prymasa Stefana Wyszyńskiego. W 2011 r. przypada bowiem 110. rocznica urodzin, 65. rocznica konsekracji biskupiej i 30. rocznica śmierci kardynała.
opr. mg/mg