Pontyfikat naszego pokolenia

O pontyfikacie papieża Janie Pawle II - przede wszystkim w relacji do Soboru Watykańskiego II


PONTYFIKAT NASZEGO POKOLENIA

Kard. Józef Glemp

Aby powiedzieć coś sensownego o dwudziestoleciu pontyfikatu Jana Pawła II, trzeba wybrać jakieś zagadnienie i uważać, żeby ono było osadzone w realiach historycznych XX w. Takim zawężeniem tematu — jak sądzę — będzie zwrócenie uwagi na wielkie wydarzenie myślowe, ważne nie tylko dla Kościoła, jakim był Sobór Watykański II. Chciałbym zwrócić uwagę na sposób, z jakim różne formacje duchowe przyjmowały pouczenia Soboru. Kościół w Polsce przyjął naukę Soboru poważnie i konsekwentnie, ale bez pośpiechu. Często spotykał się z tego powodu z krytyką, że jakoby nie chce przyjmować odnowy z racji tradycyjnych nawyków i upodobania do konserwatyzmu. Były to oskarżenia przeważnie niesłuszne.

Wiadomo, że reformatorskim naukom Soborów towarzyszą sprzeciwy, często systematycznie organizowane. Wprowadzenie nauki Soboru Trydenckiego było zależne od tzw. «recepcji», czyli od decyzji władz świeckich danego państwa, które włączały kanony soborowe do swojego systemu prawa lub nie. Przyjęciu decyzji Soboru Watykańskiego I towarzyszył sprzeciw «starokatolików» i ruchy rozłamowe. Po Soborze Watykańskim II pojawiło się zjawisko wręcz odwrotne. Sugerowano: wprowadzajmy naukę Soboru zaraz według naszego rozumienia, bo każde przyspieszenie będzie znakiem postępu. Dostosujmy się do znaków czasu, a one wskazują na świeckość życia! Rozluźnijmy do ostatecznych granic dyscyplinę Kościoła. Prawo kanoniczne trzeba zastąpić miłością!

Naturalnie, takie hasła znajdowały czasem łatwy posłuch. Zależało to od formacji duchowej pokolenia danego kraju. Chciałbym wskazać na niektóre okoliczności, które leżą u podstaw formacji duchowej tego pokolenia duchowieństwa polskiego, któremu przyszło wprowadzać w praktykę duszpasterską postanowienia ostatniego Soboru.

Ośmielę się powiedzieć, że w osobie Karola Wojtyły w sposób dobitny skupiły się cechy charakterystyczne dla soborowego pokolenia kapłanów i biskupów polskich. Sam zaliczam się do tego pokolenia. Do tego pokolenia trzeba włączyć duchownych trochę starszych od Papieża i młodszych. Wspólną cechą tego pokolenia jest zakosztowanie niepodległości Ojczyzny, jeśli nie bezpośrednio to przynajmniej w tradycji rodzinnej: dalej dzieciństwo lub młodość przeżyte w czasie II wojny światowej i gorycz okupacji; wreszcie trudy, wahania i rozdarcia pokolenia wtłaczanego w komunizm, czy — jak kto woli — w socjalizm Polski Ludowej.

«Niepodległość» to czas scalania Polski w duchu patriotyzmu, przypadający na lata 1920-1939. To wspomnienia Legionów, «cudu nad Wisłą» i Powstania Wielkopolskiego, to perspektywa tworzenia Ojczyzny na fundamencie zasad wiary katolickiej. Był to czas ożywienia religijnego przez Akcję Katolicką, Kongresy Eucharystyczne, listy pasterskie kardynała Hlonda i jego «ratowanie dusz» na emigracji. Karol Wojtyła wzrastał od początku razem z Polską niepodległą. Okupacja niemiecka dotykała nasze pokolenia na różne sposoby. Przede wszystkim wysiedlenia, partyzantka, a dla wielu niewolnicza praca. Dla moich rówieśników z Warthegau okupacja oznaczała zupełne pozbawienie szkoły i możliwości uczenia się. Czas powojenny to najpierw okres entuzjazmu odbudowy Polski z gruzów i zniszczeń. Potem jednak stopniowo odsłaniało się oblicze nowego systemu, którego niewinnym wyrazem była przyjaźń ze Związkiem Radzieckim, aż wreszcie brutalny kult Stalina. Pokolenie Papieża musiało zdobyć się na czujność i krytycyzm, aby nie ulec naciskom ze strony systemu zakłamania za cenę kariery, czyli za cenę wejścia w szeregi partii, choćby tylko dla «przeczekania», albo też w złudnym mniemaniu, że przecież w tej partii można zrobić coś sensownego.

Niewiele zostało miejsca na bycie wolnym. Słuchano «Wolnej Europy», która mówiła, że poza obszarem realnego socjalizmu istnieje inny świat. Ten wolny świat był obecny w Polsce przez Kościół i dlatego właśnie Kościół był najsurowiej zwalczany.

Sobór Watykański II zbiegł się w Polsce z powszechną katechizacją w formie tzw. Wielkiej Nowenny, przygotowującej Kościół w narodzie na jubileusz Tysiąclecia Chrztu Polski. Celebracja Soboru od r. 1962 otworzyła przed Kościołem w Polsce możliwości kontaktu z wolnym światem. Udział biskupów często bywał administracyjnie ograniczany, ale już tej prawdziwej odnowy nie dało się zatrzymać. Biskupi polscy mogli się włączyć w prace Soboru. Szczególnie wyróżnił się biskup pomocniczy z Krakowa Karol Wojtyła. Był młody, energiczny, dobrze wykształcony, a przede wszystkim kochający Kościół tą miłością, jakiej uczyło się w trudnych warunkach całe jego pokolenie. Kardynał Wojtyła przez Sobór nauczył się służyć Kościołowi w archidiecezji krakowskiej, w Episkopacie Polskim i wreszcie na Stolicy Piotrowej.

Na dwudziestoletni pontyfikat Jana Pawła II pod koniec XX stulecia patrzę przede wszystkim jako na wielkie dzieło Opatrzności Bożej. Składam hołd świętej Opatrzności. Opatrzność Boża działa poprzez ludzi i wydarzenia. W opatrznościowym Janie Pawle II można i trzeba widzieć te czynniki ludzkie, w których odbijają się Boże zamysły tak czytelne w pokoleniu ludzi Karola Wojtyły. On jako Jan Paweł II jest dalszym ciągiem Soboru Watykańskiego II. Zapał Papieża w odbudowywaniu i budowaniu systemu wartości to jakby duch tej niepodległości jego lat młodzieńczych, który nie lęka się trudności. Serdeczny stosunek do każdego człowieka, ciągłe szukanie uścisku dłoni i spojrzenia w oczy — mimo nagonek na Kościół i zamachu na placu św. Piotra — to jakby owoc doświadczeń trudnych lat wojennych. A czyż nie należy odczytać programów pastoralnych, kreślonych w encyklikach, a zwłaszcza w liście apostolskim Tertio millenio adveniente, jako wytrwałego ukazywania prawdy, jako przestrzegania przed zwichnięciami, na jakie narażona jest ludzkość ustawiana do patrzenia na kolorowe omamy?

Doświadczamy pontyfikatu biblijnego, ekumenicznego, pastoralnego, odważnego w miłości i napełniającego wiarą tak prostą i rzetelną, jak katechizm.

Kard. Józef Glemp
Prymas Polski

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama