Chrześcijanie i antysemityzm (fragmenty)

Fragmenty książki: Brat Johanan, "Chrześcijanie i antysemityzm. Między bolesną przeszłością a nadzieją jutra", przedmowa ks. Michał Czajkowski


Ks. Michał Czajkowski

Przedmowa do wydania polskiego

Przed oczy Twoje, Panie...

W sierpniu roku 1999, w ramach urlopu, pracowałem w paryskiej parafii Trójcy Przenajświętszej. Któregoś dnia zadzwonił do mnie ktoś, kto mi się przedstawił jako Brat Johanan: przyjechał z Izraela do siostry mieszkającej 50 km od Paryża i chciałby się ze mną spotkać. Umówiliśmy się na niedzielne popołudnie. To dziwne ni to imię, ni to nazwisko coś mi mówiło, od kilku lat miałem u siebie w Warszawie na półce książkę wtedy jeszcze nie przeczytaną, na wolniejszy czas odkładaną — Frère Yohanan: Juifs et chrétiens d'hier ŕ demain, Paris 1990 (Cerf). To dziełko, przełożone na podstawie nowego, poprawionego wydania z roku 1997, ofiarowuje nam teraz, pod zmienionym polskim tytułem, Wydawnictwo Znak.

Wspomniałem o paryskiej rozmowie z autorem, bo ma ona związek nie tylko z tą książką. Jean Leroy, czyli Johanan Elihai, przedstawił mi się jako ksiądz katolicki, mały brat Jezusa, Izraelczyk pochodzenia francuskiego (nie żydowskiego), od 43 lat mieszkający w Izraelu. 41 lat temu Brat Johanan odprawił pierwszą Mszę św. po hebrajsku i odtąd należy do wspólnoty katolickiej języka hebrajskiego, pracując (jako ksiądz-robotnik w jerozolimskiej drukarni) i modląc się wśród Palestyńczyków i Żydów (jest autorem m.in. wielkiego słownika hebrajsko-arabskiego, specjalistą od języka arabskiego używanego przez Palestyńczyków). Oddany sprawie pojednania palestyńsko-izraelskiego i chrześcijańsko-żydowskiego, świadom wielkich grzechów chrześcijan wobec Żydów, pragnął uczulić na nie Jana Pawła II. Napisał do Rzymu z prośbą o audiencję, jakiś urzędnik odpisał mu odmownie. Latem roku 1984 wybrał się do Rzymu, zdobył zaproszenie na audiencję w Castel Gandolfo dla pielgrzymki francuskiej, ale nie mógł z niego skorzystać, bo obiecał Mszę św. siostrom zakonnym. Udało mu się „wkręcić” następnego dnia w szeregi pielgrzymów włoskich, stanął na końcu, żeby móc zatrzymać Papieża na chwilę rozmowy. Kiedy zaczął mówić o tym, co mu leżało na sercu, Papież zaprosił go na kolację. Kolacja była nader skromna, ale przeciągnęła się do nocy, gdyż Brat Johanan długo opowiadał o zbrodniach dokonywanych w ciągu dziejów przez chrześcijan na Żydach, a Jan Paweł II słuchał. Gdy mówił o paleniu dwóch tysięcy żydowskich mężczyzn i kobiet, dzieci i starców w Strasburgu i o zakonnikach, którzy przed oczyma palonych wznosili krzyż, Jan Paweł przestał jeść, chwycił się obu rękoma stołu i pytał: Gdzie?... Jak to?... I krzyż wobec nich?... W Polsce także?...

Fakty opowiedziane Janowi Pawłowi II znalazły miejsce w pierwszej części tej książki. Nie mam wątpliwości, że znalazły miejsce również w sercu i pamięci Papieża i że także one inspirowały jego akty skruchy dokonywane w imieniu naszego Kościoła (i chrześcijaństwa?). Te akty dotyczą oczywiście nie tylko Żydów i czynił je Biskup Rzymu — urodzony, wychowany i pracujący w pobliżu Oświęcimia — na wiele lat przed rozmową z Bratem Johananem. Kiedy soborowa deklaracja stwierdzała: „Kościół (...) opłakuje (...) akty nienawiści, prześladowania, przejawy antysemityzmu, które kiedykolwiek i przez kogokolwiek kierowane były przeciw Żydom” („Ecclesia deplorat”), to Jan Paweł II deklaruje: „Kościół (...) potępia...” („Ecclesia condamnat”). I takich bardzo mocnych papieskich wypowiedzi nazbierało się już mnóstwo. Papieskie akty skruchy podejmowane były przez episkopaty wielu krajów, także Episkopat Polski. W roku 1998 Stolica Apostolska wydała ważny dokument Pamiętamy: Refleksje nad Szoa (poprzedzony papieskim listem, a przedtem sympozjum watykańskim na temat korzeni antyjudaizmu w chrześcijaństwie, z ważnym przemówieniem Jana Pawła II). Ale w  Roku Jubileuszowym 2000 te akty pokutne zabrzmiały szczególnie mocno. 7 marca Międzynarodowa Komisja Teologiczna wydała dokument Pamięć i pojednanie. Kościół i winy przeszłości, w którym czytamy: „Jednym z obszarów, który domaga się szczególnego rachunku sumienia, jest relacja między chrześcijanami i Żydami. (...) Wrogość i nieufność wielu chrześcijan w stosunku do Żydów w ciągu historii jest bolesnym faktem historycznym i powodem do głębokich wyrzutów sumienia”.

Dokument ten miał nas przygotować na wielki akt skruchy, którego Jan Paweł II dokonał 12 marca, w I niedzielę Wielkiego Postu, w Bazylice św. Piotra na Watykanie. Przypomnijmy papieskie „wyznanie win popełnionych w stosunku do Izraela” (jedno z siedmiu wyznań): „Boże naszych ojców! Ty wybrałeś Abrahama i jego potomstwo, aby Imię Twoje zostało poniesione do narodów; głęboko bolejemy nad postępowaniem tych, którzy w ciągu dziejów powodowali cierpienia tych Twoich dzieci. A prosząc Cię o przebaczenie, pragniemy tworzyć trwałą więź prawdziwego braterstwa z ludem Przymierza”. Tekst tej modlitwy włożył Papież w III niedzielę Wielkiego Postu (jako swoją „fituch”) w załomek Muru Zachodniego Jerozolimy, tej ściany wielowiekowego płaczu Żydów. A trzy dni przedtem, 23 marca, w Jad wa-Szem oświadczył: „Jako biskup Rzymu i następca apostoła Piotra zapewniam naród żydowski, że Kościół katolicki (...) głęboko ubolewa z powodu nienawiści, prześladowań i przejawów antysemityzmu, jakie kiedykolwiek i gdziekolwiek spotkały Żydów ze strony chrześcijan”. Godzinę przedtem w rezydencji naczelnych rabinów Izraela oświadczył: „Kościół zdecydowanie potępia antysemityzm i wszelkie formy rasizmu jako całkowicie sprzeczne z zasadami chrześcijaństwa”.

Papieskie gesty i słowa znalazły oddźwięk w deklaracjach pokutnych różnych Kościołów lokalnych katolickich (Litwa!) i niekatolickich (w Polsce: Kościoły ewangelickie), a nawet niektórych państw. Ale nie we wszystkich katolickich umysłach i sercach to, co mówi i czyni Papież, przyjmowane jest ze zrozumieniem. Jakże bardzo świadomość moralna, religijna i historyczna przeciętnego polskiego katolika (także duchownego!) odbiega od orędzia gestów i tekstów papieskich. Jakże często słyszę: za co mamy ich przepraszać? przecież to Żydzi muszą nas przepraszać! Mówią tak nie tylko antysemici, ale także ludzie dobrej woli, lecz kiepskiej wiedzy historycznej. Stąd waga książek takich jak ta, którą trzymamy w ręku. Ale autor nie tylko pokazuje nam naszą winę, jak prorok Natan grzesznikowi Dawidowi: „Ty jesteś tym człowiekiem” (2 Sm 12, 7). W drugiej, pozytywnej części swej książki prowadzi nas do uznania miejsca, jakie w historii zbawienia nadal zajmuje lud żydowski. Kościół nie wszedł na jego miejsce (pseudoteologia substytucji). Tutaj warto wspomnieć rozmowę Jana Pawła II z innym Izraelczykiem. Napomyka o niej Johanan, nie podając nazwiska rozmówcy Papieża. A chodziło o Daniela Rufeisena, zmarłego niedawno polskiego Żyda — karmelitę, przyjaciela Karola Wojtyły jeszcze z Polski. Kiedy Papież użył w rozmowie z nim terminu „nowy Izrael”, Brat Daniel, powołując się na List św. Pawła do Rzymian, zauważył, że Kościół nie jest nowym, lecz poszerzonym Izraelem. Po kolejnym kwadransie rozmowy Jan Paweł II wrócił do tamtej kwestii: „Popełniłem błąd i chcę go naprawić: wydaje mi się, że istotnie nie jest słuszną rzeczą nazywać Kościół nowym Izraelem, lecz trzeba by raczej mówić o Izraelu poszerzonym”.

Karol Wojtyła umie słuchać i uczyć się, przez całe życie, także jako papież. Od małego brata Johanana uczy się historii, od karmelity Rufeisena — teologii. My nie musimy uczyć się, my wiemy, „jacy ci Żydzi są”. My nie musimy przepraszać, jako katolicy i jako Polacy nie mamy sobie nic do zarzucenia. Oby książeczka Brata Johanana (czyli Jana), cenna w obu swych partiach, pokutnej i teologicznej (z równie cennymi aneksami autora i wydawnictwa), zburzyła choć trochę ten nieświęty spokój naszych sumień i otwarła nasze głowy i serca na przedziwne misterium ludu na zawsze przez Boga wybranego. Autor przybrał sobie imię z grupy hebrajskich imion teoforycznych (ze skrótem imienia JHWH), które znaczy: Bóg jest łaskawy, Bóg okazuje łaskę, miłosierdzie. Książeczka Brata Johanana każe nam uciekać się do Bożego miłosierdzia. „Przed oczy Twoje, Panie, winy nasze składamy...”.


Część I: Antysemityzm chrześcijański a Szoa

FRAGMENTY

Antysemityzm chrześcijański?

Kiedy chrześcijanie mówią o antysemityzmie albo o Szoa (eksterminacji przez nazistów sześciu milionów Żydów — w tym miliona dzieci), na ogół myślą o pewnej ideologii i o dramacie, które potępiają i które ich nie dotyczą. „Antysemityzm jest antychrześcijański” — to stwierdzenie, które powinno być prawdziwe i w zasadzie jest słuszne, jako że prawdziwe zrozumienie przesłania Jezusa powinno sprawiać, by dla chrześcijanina antysemityzm był czymś niemożliwym. Na nieszczęście tradycja szesnastu wieków chrześcijańskiego antysemityzmu (początkowo antyjudaizmu, do czego jeszcze powrócimy) swą praktyką przeczy temu spokojnemu twierdzeniu.

W przedmowie do swojej książki, L'angoisse des Juifs, ojciec Edward Flannery opowiada, w jaki sposób odkrył tę rzeczywistość: „Pewnego wieczoru parę lat temu przechadzałem się po Park Avenue w Nowym Jorku w towarzystwie młodej pary żydowskiej. Z tyłu za nami rysował się wielki oświetlony krzyż, który co roku w Boże Narodzenie wznosi się nad Grand Central Building. Odwracając się nagle, młoda kobieta, skądinąd bynajmniej nie nastawiona wrogo do chrześcijan, powiedziała: «Ten krzyż wprawia mnie w drżenie, wywołuje we mnie wrażenie jakiejś złowieszczej obecności». Ta uwaga głęboko mnie zaniepokoiła. Jak to możliwe, żeby krzyż, ten symbol powszechnej miłości, dla tej młodej Żydówki mógł stać się symbolem lęku i przekleństwa? Błyskawicznie pojąłem, że taka reakcja przerażenia wypływa z tego, co ona wie — a czego ja nie wiem — o ogromnych cierpieniach doznawanych przez jej naród od chrześcijan, i to w ciągu dwudziestu wieków. Tak wyglądało moje pierwsze zetknięcie z problemem antysemityzmu. W wyniku tego incydentu odbyłem mnóstwo dyskusji z przyjaciółmi zarówno żydowskimi, jak i chrześcijańskimi, i to odsłoniło mi drugi aspekt problemu: w historii żydowskiej antysemityzm zajmuje takie miejsce, że Żydzi nie mogą nie znać go bardzo dobrze, podczas gdy nawet najbardziej wykształceni chrześcijanie w sprawie antysemityzmu toną w głębokiej ignorancji (może z wyjątkiem doby obecnej). I jakże mogłoby być inaczej? Ich książki historyczne nie wspominają o nim. Jeszcze dziś jest mnóstwo dzieł dotyczących średniowiecza, a nawet wypraw krzyżowych, w których słowo Żyd zgoła się nie pojawia, oraz wiele katolickich słowników i encyklopedii systematycznie pomijających słowo «antysemityzm». Możemy stąd wyciągnąć tylko jeden wniosek: karty, o których pamiętają Żydzi, zostały wydarte z ksiąg o historii chrześcijaństwa”.

Te stronice, których nie znamy, w istocie nigdy nie zostały zapisane w naszych książkach, ponieważ dotyczą cierpień Żydów doznanych z rąk chrześcijan i nie bardzo nas interesują: człowiek nie lubi poznawać haniebnych faktów swojej historii i ma tendencję do ich minimalizowania.

Pewien dostojnik kościelny, z którym rozmawiałem na ten temat, odpowiedział z pewnością siebie: „Och, oczywiście, niektórzy źli chrześcijanie... ale Kościół? On zawsze bronił słabych i uciśnionych!”. Istnieje skłonność do apologetyki, chęć zachowania idealnego wizerunku Kościoła, co w rzeczywistości wywołuje wręcz odwrotny skutek.

Uznanie minionych win stanowi wymóg prawdy w obliczu Boga, wobec siebie samego i innych, co więcej, na ogół częściej wywołuje sympatię i przebaczenie niż postawa samousprawiedliwienia. Mówiąc o tej ostatniej skłonności, papież Leon XIII powiedział, nie bez poczucia humoru, do kardynała Gasquet: „Gdyby Ewangelię pisano dzisiaj, to usprawiedliwiono by zaparcie się św. Piotra, a zdradę Judasza pominięto by milczeniem, żeby nie urazić godności kolegium apostołów”.

Mamy nadzieję, że lektura tych stronic pomoże chrześcijanom uświadomić sobie, jak dramatyczna była przeszłość Żydów w chrześcijańskiej Europie, i spowoduje, że ci, którzy nic o tych sprawach nie wiedzą, zrozumieją trochę lepiej niektóre aspekty wrażliwości żydowskiej. Moim celem jest także pomóc odkryć, w jaki sposób chrześcijańskie nauczanie na temat Żydów, „nauczanie pogardy”, jak je nazwał historyk Jules Isaac, pociągało za sobą i usprawiedliwiało w ciągu dziejów gwałty dokonywane na tym narodzie, a w końcu przygotowało sposobny grunt i uczyniło możliwą nazistowską eksterminację w XX stuleciu. Jest to fakt dość powszechnie uznawany przez historyków specjalizujących się w tym przedmiocie, ale nieznany ogółowi chrześcijan.

Rozdziałowi temu przyświeca dwojaka intencja:

— sprawienia, by chrześcijanie uświadomili sobie tę przeszłość, której konsekwencje odczuwalne są jeszcze dziś, i żeby zrozumieli posunięcia hierarchii Kościoła katolickiego, kiedy prosi ona o przebaczenie ciężkich win popełnionych wobec narodu żydowskiego przez jej członków i duchowieństwo;

— dopomożenia chrześcijanom w zrozumieniu, czym był Szoa w obrębie chrześcijańskiej Europy i jak łączy się on w umysłach ich braci Żydów z antysemityzmem chrześcijańskim wieków ubiegłych. Powinno to pobudzić nas do delikatniejszej i pokorniejszej postawy wobec nich i takiegoż sposobu rozmawiania na ten temat.

Przytoczone poniżej fakty nie są pełnym historycznym zestawieniem, ale raczej podaniem w skrócie nieznanych nam niechlubnych faktów z dziejów stosunków między chrześcijanami a Żydami. Pośród tych ciemności pojawiały się także światełka, o czym tu i ówdzie wspomnimy. Chrześcijanie jednak mają skłonność do przeceniania tego, co było pozytywne, i wiary, że to właśnie odzwierciedla całą rzeczywistość. Na przykład jeśli chodzi o Szoa, słyszymy: „... tyleśmy zrobili, żeby ich ratować!”. Ale Żydzi nie mogą zapomnieć bierności, a tym bardziej aktywnej współpracy z nazistami, obelg i pogardy. Gdybym pisał dla nich — co mam w planie — to mógłbym sporządzić rejestr przypominający wiele pozytywnych rzeczy. Nie mogą one wszakże wymazać tego, co negatywne i co na nieszczęście o wiele bardziej zaciążyło na naszych stosunkach z naszymi braćmi Żydami.

[...]

Co było dobre?

Oprócz dokonania rachunku sumienia i ustalenia zła, które trzeba naprawić, należy podkreślić, że byli także sprawiedliwi chrześcijanie. Ale kiedy budowla wali się, ponieważ większość użytego materiału była złej jakości, to nie ma co chwalić się, że przynajmniej jedna trzecia kamieni i belek była doskonała. I jeśli obok księży mówiących z ambony, że trzeba wydawać Żydów, byli księża zachęcający do pomagania im, to trzeba przyznać, że ta druga postawa powinna była stanowić normę: „Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać” (Łk 17, 10).

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama