Spowiedź za pokwitowaniem

Na temat sensu spowiedzi "na kartkę" - obecnie i w historii Kościoła w Polsce

 

Nie każda, nie w każdej polskiej diecezji jednakowo, ale bywa. Najczęściej ta przedślubna. Z otrzymanej w parafialnej kancelarii karteczki narzeczeni dowiadują się, że do konfesjonału mają się wybrać dwukrotnie: "zaraz po daniu na zapowiedzi", a potem "w dniu lub w przeddzień ślubu". Przeczytawszy to oraz pomnąc, że podpisany przez spowiednika karteluszek mają oddać księdzu przed ślubem, młodzi ludzie raczej nie utwierdzą się przez to w przekonaniu, że Kościół, matka nasza, darzy ich wielkim zaufaniem i spodziewa się ich długiego wytrwania w łasce Boskiej. Obawa, iż zaaobsorbowani przygotowaniami do wesela nupturienci pominą spowiedź, jest bowiem większa niż niepokój, że część przynaglanych w taki sposób do sakramentu przystąpi doń bardziej dla uzyskania żądanego pokwitowania niż w celu, dla jakiego został on ustanowiony. Świadomi potrzeby spowiedzi przedślubnej przystąpiliby do niej i bez kontroli. Dołączyłby do nich i niejeden opieszały, poczuwszy się dowartościowany zaufaniem okazanym jego sumieniu, do którego kapłan apeluje, powstrzymując się przed wścibskim sprawdzaniem spowiedzi przy pomocy papierka. Tym zaś, do których nie trafi duszpasterska perswazja, kartka też bardziej zaszkodzi, niż pomoże, bo raczej skłoni ich do udawania niźli do nawrócenia. Biurokratyczna satysfakcja kompletowania ślubnego dossier stanowi jedyny bezdyskusyjny walor spowiedziowych kwitów.

Dostają je do ręki nie tylko zakochani. Otrzymują je od pewnego czasu również rodzice dziecka i chrzestni, by i ich stan łaski uświęcającej miał urzędowe potwierdzenie. Niejeden katecheta, rozdawszy dzieciom obrazki zapewniające na odwrocie miejsce na dziewięć podpisów, jest w stanie sprawdzać w ten sposób pierwsze piątki. Spowiedzi podczas pielgrzymek, pogrzebów, adwentowa i wiele innych nie zostały jeszcze objęte procedurą pokwitowań. Jej zwolennicy zapewne nie omieszkają wkrótce naprawić i tego niedopatrzenia.

W kilku diecezjach (krakowska do nich nie należy) utrzymuje się ciągle najstarsza, czyli wielkanocna praktyka spowiedzi na kartki. Obowiązek spowiadania się przynajmniej raz w roku przed własnym duszpasterzem i przyjęcia komunii w okresie wielkanocnym ustanowił w 1215 roku IV Sobór Laterański. Ta lokalizacja sakramentu pokuty miała naturalnie ułatwić kontrolowanie spełniania powinności. Prawo zostało wkrótce wsparte sankcjami. Biskup krakowski Jan Grot w 1331, a włocławski biskup Piotr z Bnina w roku 1487 polecali, by odmawiać pogrzebu chrześcijańskiego tym, którzy zaniedbali przystąpienia do spowiedzi i komunii wielkanocnej. Biskup krakowski Piotr Wysz za tę opieszałość groził w 1396 roku ekskomuniką.

Sobór Trydencki zarządził, by doroczna spowiedź odbywała się w Wielkim Poście, nie wspominając jednak o przymusie parafialnym. W Polsce utrzymano przecież nakaz spowiadania się u własnego kapłana. Wzrost liczebności spowiedzi i komunii poza okresem wielkanocnym w XVII-XVIII wieku świadczy wprawdzie, że część wiernych przystępowała do sakramentów nie tylko wskutek grożących im sankcji, niemniej straszenie nimi w okresie wielkanocnym świadczy, że takie naciski były potrzebne wobec jakiejś części katolików.

Podstawowa instrukcja duszpasterska polskich księży w XVII-XVIII wieku, czyli dołączana do akt synodalnych tzw. Pastoralna prymasa Bernarda Maciejowskiego z 1607 roku pouczała kapłanów wprost, że do wielkanocnego minimum spowiedziowego mają wiernych, gdy trzeba, także przymuszać (compellant). Zaniedbujących ten obowiązek należy spisać i donieść o nich biskupowi. Gdy nie pomogą upomnienia, opieszałym trzeba zabronić wstępu do kościoła, a po śmierci odmówić im kościelnego pochówku. Przy okazji przypomniano, by ksiądz nie udzielał zbiorowego rozgrzeszenia nawet dzieciom. Nie był to zakaz wyłącznie profilaktyczny. Krakowski synod biskupa Marcina Szyszkowskiego z 1621 roku stwierdza wprost: niektórzy kapłani, nie mogąc nadążyć z indywidualną spowiedzią, odmawiają z penitentami spowiedź powszechną, po czym udzielają zbiorowej absolucji, co jest zakazanym nadużyciem. Spowiadać się należy przed własnym proboszczem lub, za jego zezwoleniem, u innego kapłana, przynosząc od niego poświadczenie. Pozwolenia na spowiedź poza własną parafią wydawał też czasem biskup, zarówno szlachcie, jak chłopom. Dochodziło do tego w przypadku, gdy pleban robił trudności z wydaniem takiej zgody.

Okres spowiedzi i komunii wielkanocnej trwał zwykle od Niedzieli Palmowej do Białej (zależało to od decyzji biskupa). Synod Szyszkowskiego zalecił, by po kościołach wynajmować ludzi, którzy utrzymywać będą porządek wśród cisnących się grzeszników, by jeden nie słyszał, jak drugi się spowiada. Masowa spowiedź w tłoku nie sprzyjała przecież głębszemu przeżyciu tego sakramentu.

Przed rozpoczęciem okresu wielkanocnego ktoś ze służby kościelnej, zwykle organista, obchodził domy, robiąc spis wszystkich parafian zobowiązanych do wielkanocnej spowiedzi i rozdawał kartki z imionami i nazwiskami. Penitenci oddawali je przy konfesjonale. Porządek, ale i nadzór, ułatwiało także wyznaczanie osobnych dni spowiedzi dla poszczególnych miejscowości należących do parafii. W dekanacie Nowa Góra w połowie XVIII wieku dziekan wizytujący parafie chwalił tych plebanów, którzy wszystkich wiernych zobowiązanych do spowiedzi wielkanocnej doprowadzili do konfesjonału choćby groźbą. Jeden z proboszczów tego okręgu pisał wprost o tych, "co się zwykli tylko raz w rok na Wielkanoc spowiadać, i to z musu, aby ich potem nie turbowano". Do środków "turbacji" należało nie tylko budowanie konformizmu zbiorowego i nacisku opinii przy pomocy ambony, ale i odwoływanie się w razie potrzeby do dworu, by ten na swój sposób oddziałał na opornego. Zalecenie sięgania po taką pomoc spotkać można w niektórych wskazaniach powizytacyjnych.

Ułomny system kartkowy zapadał i na dodatkowe choroby. W 1753 roku biskup krakowski Andrzej Stanisław Załuski stwierdził, że część księży domaga się w zamian za kartki datków lub pracy, co jest symonią. Ważą się nawet odmawiać spowiedzi lub ją odkładać swoim albo czyimś dłużnikom na prośbę wierzyciela. Chciwość duchownych osłabia ich autorytet, a wiernych odpycha od sakramentów. Udzielanie ich chorym i ubogim z domaganiem się zapłaty jest najbardziej godne potępienia. Dobrowolne datki za kartki do spowiedzi wielkanocnej niech pozostaną wedle zwyczaju. Ale domaganie się czegokolwiek w zamian za spowiedź zakazane jest pod karą zawieszenia w czynnościach (suspensa). Rok później sankcję tę rozciągnął biskup (stwierdziwszy, że nie całkiem ustały zakazane praktyki) także na przyjmowanie nawet spontanicznych datków przy zaopatrywaniu chorych oraz na kartki do spowiedzi wielkanocnej.

Pocieszanie się, że gdzieś czy kiedyś było gorzej, jest zajęciem dość smętnym i zgoła niezdrowym.

 

KS. JAN KRACIK, ur. 1941, profesor historii Kościoła PAT. Autor kilku książek, systematycznie publikuje recenzje i szkice w "Tygodniku Powszechnym", "Znaku" oraz czasopismach historycznych. Ostatnio wydał Święty Kościół grzesznych ludzi (1998).

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama