Czy w Kościele pierwotnym udzielano "dyspensy" osobom rozwiedzionym, zawierającym nowe związki małżeńskie?

Analiza starożytnej praktyki kościelnej odnośnie możliwości zawarcia powtórnego małżeństwa przez osoby rozwiedzione

W Kościele pierwszych wieków nie kwestionowano zasady nierozerwalności małżeństwa. Liczne świadectwa potwierdzają naukę jasno przedstawioną w Ewangelii św. Marka: «Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo» (Mk 10, 11-12). Należy jednak zapytać: czy Kościół nie dopuszczał w niektórych przypadkach wyjątków od tej reguły? Przykład na to znajdujemy już w Nowym Testamencie, kiedy to wydaje się, że ewangelista Mateusz dopuszcza możliwość ponownego zawarcia związku małżeńskiego przez mężczyznę, który oddalił cudzołożną żonę (por. Mt 5, 32). Egzegeci, od wieków dyskutujący nad interpretacją tego tekstu, nie znajdują jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie! Dzisiaj problem ten ma charakter bardziej ogólny. Rozważa się raczej sposób postępowania Kościoła wobec osób rozwiedzionych, wstępujących ponownie w związki małżeńskie, niezależnie od przyczyn rozwodu. Można założyć, że przed «faktem dokonanym» pasterze przypominali małżonkom słowa św. Pawła z listu do Koryntian: «Tym zaś, którzy trwają w związkach małżeńskich, nakazuję nie ja, lecz Pan: żona niech nie odchodzi od swego męża. Gdyby zaś odeszła, niech pozostanie samotną albo niech się pojedna ze swym mężem. Mąż również niech nie oddala żony» (1 Kor 7, 10-11). Czy wobec «faktu dokonanego» pasterze zawsze byli niezłomni? Czy obok «rygorystycznej tradycji» lub pomimo jej istnienia w praktyce udzielano «dyspensy»? Bardzo nieliczne dowody potwierdzają taki sposób postępowania. Większość z nich, bezpośrednio lub nie, odnosi się do Mateuszowej wersji logionu Jezusa. Nie dziwi jednak, że interpretacja tych przypadków dostarcza takich samych trudności. Nic nie wskazuje na to, że starożytni autorzy chcieli na tej podstawie osłabić wartość samej zasady i wprowadzić pewną elastyczność w jej stosowaniu. Chcieli jedynie, aby ich postępowanie pozostawało w możliwie najściślejszym związku z tym, co znajdowali w Ewangeliach.

Niektóre teksty cytowane są częściej niż inne, jak np.: pisma Hermasa i Tertuliana pochodzące z II w.; tekst Orygenesa z początków III w. odnoszący się do grupy biskupów wschodnich; niektóre kanony soborowe, zwłaszcza z Arles (314) i z Nicei (325); nieco późniejsze świadectwo św. Bazylego z Kapadocji. Były one szeroko dyskutowane już w epoce Reformacji i na Soborze Trydenckim. Po Soborze Watykańskim II współczesna krytyka zaczęła traktować je jako «skarby erudycji». Można by zatem sądzić, iż wszystko zostało już powiedziane i że teraz można to jedynie powtarzać. Pomimo wszystko, do tego problemu wciąż się wraca, niekiedy tak, jakby nie istniały poprzednie studia albo jakby bez końca należało zaczynać je od początku. Czy wysiłek ten jest jeszcze użyteczny?

W rzeczywistości, w przeciwieństwie do tego, co się mówi, posiadana przez nas dokumentacja nie pozwala zlekceważyć ogromnej ilości świadectw, które potwierdzają zdecydowaną postawę Kościoła pierwszych wieków wobec kwestii nierozerwalności małżeństwa. Nie można zatem twierdzić, że w historii Kościoła istniała jakaś «praktyka», mniej surowa i rygorystyczna niż ta, którą wobec osób rozwiedzionych żyjących w nowych związkach stosuje się dzisiaj.

Nie będziemy tu mówić o praktykach stosowanych w odłączonych od Rzymu Kościołach Wschodu: ta kwestia pojawiła się już po podziale Kościoła, a zatem wiele lat po zakończeniu epoki nazywanej «starożytną».

Przypomnijmy najpierw kilka zasad ogólnych:

1. Aby mówić o «tradycji» albo o «praktyce» Kościoła, nie wystarczy podać pewnej liczby przypadków, które wystąpiły na przestrzeni 4 lub 5 wieków. Należałoby wykazać na tyle, na ile jest to możliwe, że przypadki te odpowiadają praktyce zaakceptowanej przez Kościół tamtej epoki. W przeciwnym razie będziemy mieli do czynienia wyłącznie z opinią jakiegoś teologa (może nawet słynnego) albo z danymi dotyczącymi tradycji lokalnej w pewnym okresie historycznym — co w sposób oczywisty nie ma takiej samej wagi.

2. Nie byłoby dobrą metodą proponowanie hipotezy, jeśli zaraz potem zapomina się, że jest ona tylko hipotezą, zwłaszcza jeśli ogromna ilość dokumentów jej nie potwierdza.

3. Z ogromną ostrożnością należy stosować argumenty ex silentio (przykład: «autor nie mówi tej czy innej rzeczy, ale istnieją powody, aby przyjąć, że tak myśli»; «milczenie dokumentów oznacza, iż dana rzecz w sposób oczywisty wynikała ze sposobu myślenia, z praw i zwyczajów [pogańskich] danej epoki» itp.). Może przerodzić się to w sposób na wyciąganie z tekstów tego, co się chce.

4. Nie należy pochopnie wyciągać wniosku, że autor zaprzecza temu, co mówi gdzie indziej.

5. Zawsze trzeba dokładnie przeanalizować kontekst. Wiele starych dokumentów na pierwszy rzut oka dopuszcza zerwanie więzi małżeńskiej. Tertulian stwierdza, iż oddalenie «zrywa małżeństwo tak samo jak śmierć», ale czyni to w jednym z traktatów pochodzących z czasów, gdy był montanistą i odrzuca w nim ponowne małżeństwo w jakiejkolwiek formie 1. Asteriusz mówi, że małżeństwo zostaje zerwane na skutek śmierci i cudzołóstwa, ale w jednej ze swoich homilii wyklucza ponowny związek wdowców 2. Chryzostom twierdzi, że «kobieta cudzołożna nie jest już niczyją żoną», ale w tym samym tekście powtarza nieustannie, że żona, czegokolwiek by się nie dopuściła, pozostaje związana ze swoim mężem przez całe jego życie 3. W innym miejscu mówi także, że los kobiety cudzołożnej jest trudniejszy niż sytuacja niewolnika, ponieważ niewolnik może zmienić pana, podczas gdy żona pozostaje związana ze swoim mężem przez całe życie. W rzeczywistości tego typu wypowiedzi w Kościele pierwszych wieków nie oznaczały dokładnie tego samego, czym dzisiaj byłyby dla kanonistów. Każdy przypadek należy badać indywidualnie.

6. Należy unikać przyjmowania ze pewne założeń, które nie zostały udowodnione (a których nie da się wręcz udowodnić!) Na przykład: «Chrześcijanie nie mogli dopuszczać się tego, czego nie akceptowało prawo cywilne»; «w pierwszych wiekach nie istniała chrześcijańska legislacja (w jakim sensie?) małżeństwa»; «oddalenie dawało prawo do powtórnego zawarcia związku małżeńskiego» itd.

7. Należy pamiętać, że Kościół pierwszych wieków niezwykle surowo traktował niektóre grzechy ciężkie — postawa taka dzisiaj bez wątpienia wydawałaby się przesadą, jak na przykład w przypadku dyscypliny sakramentu spowiedzi, która niekiedy zobowiązywała małżonków do całkowitej i długotrwałej wstrzemięźliwości.

Później pojawiła się teoria, że osobom rozwiedzionym, które wstąpiły w ponowny związek, Kościół udzielał rozgrzeszenia, uznając jednocześnie, że ich drugi związek jest cudzołożny. Anachronizmem byłoby szukanie w pierwszych wiekach jakiegoś ordo canonicus we współczesnym znaczeniu tego terminu. Ale czy wolno sądzić, że czasami (lub nawet często!) ci, którzy żyli w związkach uznanych przez Kościół za nielegalne, byli uznawani za małżonków na podstawie samego faktu dokonanego (jeśli tylko odbyli pokutę)? Wspomina się czasem o postawie biskupów wobec tego problemu, o której tak pisał Orygenes: «Przeciwnie do tego, co mówi Pismo, niektórzy przywódcy Kościoła zezwolili kobietom, których mężowie żyli, na zawarcie ponownego małżeństwa. (...) Musieli mieć jednak jakiś powód, aby tak postąpić. Być może zaakceptowali tę słabość w obawie przed większym złem, sprzeciwiając się prawu Kościoła pierwotnego zawartemu w Piśmie» 4. Po pierwsze zwróćmy uwagę, iż mówi się tu o grupie biskupów, którzy na pewnym obszarze postąpili w sposób «wyjątkowy» — nie zaś o «powszechnej» praktyce epoki. Z drugiej strony, chociaż «pozwolenie» udzielone przez tych biskupów musiało mieć jakąś przyczynę, chcieli bowiem uniknąć «większego zła», Orygenes trzykrotnie podkreśla, że było ono sprzeczne z Pismem: «Tak jak kobieta jest cudzołożna, jeśli wstępuje w ponowny związek małżeński za życia jej pierwszego męża i ten związek pozostaje jedynie zewnętrzny, tak samo i mężczyzna, który zewnętrznie łączy się z kobietą oddaloną, nie wstępuje w związek małżeński, ale — jak powiedział Pan — po prostu popełnia cudzołóstwo» 5. Orygenes, nie będąc kanonistą, dostrzega różnicę pomiędzy małżeństwem fikcyjnym («związkiem») a małżeństwem rzeczywistym. Podobnego przykładu dostarcza nam św. Bazyli. Także on rozróżnia dwa przypadki: «Porneia nie jest związkiem małżeńskim, nie jest nawet jego początkiem» 6. Prawdą jest też, że w innym swoim tekście wspomina zwyczaje panujące w Kapadocji, według których «żona, która porzuca swojego męża i żyje z innym — cudzołoży. Za to mąż porzucony przez swoją żonę jest usprawiedliwiony i żyjąca z nim kobieta nie jest potępiona» 7. Tekst ten, wokół którego od wieków toczą się dyskusje, nie jest tak prosty, jak się wydaje na pierwszy rzut oka. Unikając «pośpiesznej» analizy, należy wziąć pod uwagę kontekst penitencjarny, zgodność wszystkich zastosowanych kanonów dyscyplinarnych oraz to, co ten sam Bazyli — tak surowo odnoszący się do kwestii powtórnego małżeństwa wdowców — deklaruje w innym miejscu: «Temu, kto oddalił swoją żonę, nie pozwala się poślubić innej; ani też tej kobiecie, która została oddalona przez swego męża, wyjść powtórnie za mąż» 8.

Zaskakujący w swej treści jest kanon 10 Synodu w Arles (314 r.): «Co się tyczy tych, którzy oddalili swoje żony z powodu ich cudzołóstwa — dotyczy to młodych chrześcijan, którym zabrania się powtórnie zawrzeć małżeństwo — zdecydowano, że należy im doradzić, aby w miarę możliwości za życia swoich żon nie wiązali się z innymi kobietami, chociaż owe żony były cudzołożne». Pierwsza część tekstu wydaje się przeczyć drugiej części: skoro zabrania się młodym chrześcijanom powtórnego małżeństwa, to jak Synod mógł ograniczyć się do udzielania im «rady», aby nie łączyli się z innymi kobietami? Historyk staje tu wobec alternatywy: 1) może wprowadzić poprawkę do zapisu rękopiśmiennego poprzez dodanie do pierwszej części przeczenia («nie zabrania się zawrzeć»): jest to operacja arbitralna, po którą można sięgnąć wyłącznie w ostateczności; 2) może poszukiwać zadowalającej interpretacji łacińskiej formuły consilium eis detur. Jak można się domyślić, zastosowano obydwie metody. Jednak analiza manuskryptów potwierdza oryginalność cytowanej formy tekstu (bez przeczenia), toteż należy wybrać drugą metodę, z zachowaniem lectio difficilior.

Wielką dyskusję wywołał kanon 8 Soboru Nicejskiego, który mówi o potrzebie «dostosowania się do nauki Kościoła katolickiego i apostolskiego i zachowania jedności z tymi, którzy zawarli nowe związki małżeńskie (digamiści)». Kim są ci digamiści? Rozwiedzionymi, którzy zawarli nowe związki? Tę myśl Soboru można wyjaśnić jedynie opierając się na innych tekstach, w tym szczególnie na pewnej sentencji Epifaniusza, której sens również był wielokrotnie dyskutowany. Na podstawie analizy tekstu można jednak powiedzieć, iż wiele przesłanek wydaje się wskazywać, że Epifaniusz mówił o wdowcach, którzy ponownie zawarli związek małżeński.

W ramach tego artykułu, który z konieczności musi być krótki, nie możemy zagłębić się w szczegóły dyskusji. Pytanie brzmi: czy w odniesieniu do trudnego (i bardzo bolesnego) problemu osób rozwiedzionych żyjących w nowych związkach Kościół pierwszych wieków był bardziej «liberalny» (!) od obecnego Magisterium. Możemy stwierdzić, że taka hipoteza (na szczęście — lub na nieszczęście, jak się czasami uważa!) opiera się na bardzo «niepewnych» fundamentach. Jeśli istnieją argumenty, które byłyby w stanie zmienić aktualną praktykę, to należy szukać ich gdzie indziej!

Gilles Pelland SJ
Były rektor Papieskiego Instytutu Studiów Wschodnich w Rzymie


Przypisy:

1. Tertulian, De Monog., 9, 1-8.

2. Asteriusz, Hom. 5 in Mt 19.

3. Chryzostom, De lib. Repudii, 3.

4. Orygenes, Co. In Mt. 14, 23.

5. Orygenes, Co. In Mt. 14, 24.

6. Bazyli, List 199, kan. 26.

7. Bazyli, List 188, kan. 9.

8. Bazyli, Moralia, Reg. 73, 2.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama