Jesteśmy stróżami życia

Rozmowa z ks. prof. Januszem Nagórnym na temat bioetyki i uwarunkowań moralnych ochrony życia

Ogłoszony niedawno przez brytyjski sąd wyrok zezwalający na odłączenie aparatury podtrzymującej życie sparaliżowanej kobiety wywołał na nowo temat legalizacji eutanazji. Równocześnie często można usłyszeć opinie, że życie ludzkie jest najwyższą wartością. Czy jest to pogląd zgodny z nauczaniem Kościoła katolickiego?

Kościół zawsze mówi, że życie jest wartością podstawową, to znaczy taką, która umożliwia osiągnięcie wszystkich innych wartości. Uczy również, że życie jest prawem, jednym z najbardziej podstawowych praw człowieka, bo realizacja wszystkich innych praw człowieka jest możliwa tylko wtedy, gdy człowiek żyje. Kościół nigdy nie głosił, że życie jest wartością najwyższą, bo gdyby tak było, życia nie można by ofiarować ani Bogu, ani dla obrony innych wartości, np. za wiarę albo za ojczyznę i rodzinę. Dlatego ludzie, którzy twierdzą, że życie jest dla nich wartością najwyższą, chcą tylko podkreślić, być może w sposób raczej popularny, niezbyt ścisły, szczególną wartość życia.

Kościół traktuje szczególną wartość życia jako dar Boży. Jako wyznawcy Chrystusa patrzymy na życie doczesne z perspektywy życia wiecznego. Nie znaczy to wcale, że lekceważymy wartość życia doczesnego, niemniej jest ono wartością względną w perspektywie życia wiecznego. Dlatego Kościół wzywa nas, byśmy żadnych wartości doczesnych nie absolutyzowali, lecz umieli się nimi posługiwać w naszym pielgrzymowaniu przez życie.

Skoro życie nie jest najwyższą wartością, jak wobec tego należy rozumieć piąte przykazanie Dekalogu?

Piąte przykazanie Dekalogu — podobnie jak inne — jest w służbie największego przykazania miłości Boga i bliźniego. Jeśli miłujesz Boga, który jest Dawcą i Miłośnikiem życia, to będziesz chronił każde życie. Nie będziesz zabijał również ze względu na miłość do bliźniego. Jakikolwiek zamach na życie ludzkie jest naruszeniem obydwu tych przykazań. Trzeba też pamiętać, że każde życie jest darem miłości Boga. Czy taki dar można odrzucić?

Przykazanie „nie zabijaj” ma nie tylko wymiar negatywny, nie tylko czegoś zakazuje. Mówi ono również: troszcz się o życie, bo Bóg jest jego dawcą. On kiedyś będzie cię sądził i zapyta: „co zrobiłeś ze swoim życiem i co zrobiłeś z życiem bliźniego?”. Jan Paweł II w encyklice „Evangelium vitae” mówi o tzw. paradygmacie Kaina, który na pytanie Boga: „Cóżeś uczynił z bratem swoim?” odpowiada: „A któż mnie uczynił stróżem mego brata?”. Papież stwierdza, że Bóg uczynił nas „stróżami” naszych sióstr i braci. Stąd wynika nasza odpowiedzialność — także za życie bliźnich.

Czy katolik ma prawo unikać cierpienia?

Katolik ma obowiązek, dopóki to jest możliwe, usuwać cierpienie z życia swojego i z życia drugiego człowieka. Formuła mówiąca, że „cierpienie uszlachetnia” i dlatego trzeba je przyjąć, jest wielkim uproszczeniem. Jan Paweł II w liście apostolskim „Salvifici doloris” mówi, że cierpienie jest wezwaniem do ujawnienia moralnej wielkości człowieka, jego duchowej dojrzałości. Chodzi o takie sytuacje, w których nie można cierpienia odrzucić, gdyż byłoby to równocześnie odrzuceniem miłości, pojętej jako ofiara, jako poświęcenie. Jeśli człowiek przyjmuje cierpienie, to nie tyle ono samo automatycznie go uszlachetnia, co przeżywanie go w duchu miłości, bo to miłość objawia moralną wielkość człowieka. Człowiek jest wielki z racji tego, że kocha, a nie dlatego, że cierpi. W krzyżu Chrystusa widzimy ogrom cierpienia, ale to cierpienie jest tym większe, że Jezus nas do końca umiłował.

Czy lekarz ma zawsze obowiązek ratować ludzkie życie za wszelka cenę i wszelkimi metodami?

Lekarz sam powinien zdawać sobie sprawę, że jego możliwości są ograniczone. Tymczasem w postawie wielu lekarzy pojawił się swoisty duch prometeizmu, polegający na próbie wyręczania i zastępowania Pana Boga zarówno przy powoływaniu do życia, jak i przy decydowaniu o tym, jak długo człowiek ma żyć. Ten prometeizm wkradł się do medycyny wtedy, kiedy człowiek zapomniał, że każdy człowiek, także lekarz, jest tylko w służbie Boga, który jest Dawcą życia. Księga Syracha (38,1—15) mówi, że trzeba szanować lekarza, bo w jego ręku jest uzdrowienie, ale uzdrowienie, które mu dał Pan: „Jest czas, kiedy w ich rękach jest wyjście z choroby: oni sami będą błagać Pana, aby dał im moc przyniesienia ulgi i uleczenia, celem zachowania życia” (ww. 12—14) Lekarz od Boga otrzymuje dar leczenia człowieka, wspierania jego zdrowia.

Lekarz ma więc obowiązek leczyć, wykorzystując wszystkie dostępne możliwości, ale zarówno lekarz, jak i pacjent musi zrozumieć, że te możliwości są ograniczone, bo człowiek nie jest „wszechmogący”.

Czy akcentowanie, że życie nie jest najwyższą wartością, nie otworzy drogi do akceptacji eutanazji?

Trzeba najpierw przypomnieć prawo człowieka do godziwej śmierci. Co prawda, prawo to może być nadużyte przez zwolenników eutanazji, ale nie można o nim nie mówić. Otóż w encyklice „Evangelium vitae” Jan Paweł II mówi o tzw. rezygnacji z „uporczywej terapii”. To prawo odnosi się przede wszystkim do człowieka chorego, który ma prawo powiedzieć: „Nie chcę, aby stosowano wobec mnie nadzwyczajne środki podtrzymywania życia”. Chory ma prawo żądać, by pozostawiono chorobę naturalnemu biegowi, poddając się w ten sposób woli Bożej. Może stosować środki znieczulające (medycyna paliatywna), które być może przyczynią się nawet do skrócenia życia, ale to nie jest wprost zamierzone. Rezygnując z uporczywej terapii, człowiek wie, że Bóg „zaplanował” dla niego moment śmierci, wie, że ta decyzja jest w rękach Bożych, oddaje siebie Bogu pełen zaufania, wierzy w dar życia wiecznego i dlatego rezygnuje z nadzwyczajnych środków podtrzymywania życia. Jan Paweł II bardzo precyzyjnie wyjaśnia, ze różnica między rezygnacją z uporczywej terapii a eutanazją polega na tym, iż w pierwszym przypadku rezygnuje się tylko z nadzwyczajnych środków, natomiast przy eutanazji (nazywanej pasywną) rezygnuje się z wszelkich środków podtrzymujących życie ludzkie albo (przy eutanazji aktywnej) wprost stosuje się środki skracające życie.

Kto decyduje o tym, które środki są nadzwyczajne?

Już Pius XII stwierdził, że decyzja, które środki trzeba uznać za nadzwyczajne, zależy od miejsca, czasu i kultury. Kościół nie może dzisiaj powiedzieć, że podłączenie do jakiejś konkretnej aparatury, dla podtrzymania życia, jest środkiem nadzwyczajnym, a zastosowanie innej metody leczenia nie jest. Postęp w medycynie następuje tak szybko, że to, co kilkanaście lat temu było środkiem nadzwyczajnym, dzisiaj może być środkiem zwyczajnym. Kościół zostawia to do rozstrzygnięcia lekarzom oraz pacjentom. Pacjent ma prawo powiedzieć: „Nie chcę podłączenia do aparatury podtrzymującej w sposób sztuczny bicie mojego serca, niech ono przestanie bić w sposób naturalny”. Trzeba jednak mocno podkreślić, że jeśli są jakiekolwiek szanse, że podtrzymywanie życia przywróci człowieka przynajmniej do takiego stanu zdrowia, który umożliwi mu przyjęcie odpowiedzialności za siebie, na przykład podjęcie decyzji pojednania się z Bogiem i ludźmi, załatwienia pewnych spraw itp., w takich sytuacjach nie wolno rezygnować z leczenia. Rezygnacja z uporczywej terapii dotyczy więc sytuacji, w której proces choroby jest nieodwracalny; choroba osiągnęła stadium, w którym życie podtrzymywane jest na siłę (dotyczy to na przykład tzw. stanu wegetatywnego).

Jaki wobec tego powinien być stosunek katolika do życia?

Wiara w Boga Dawcę i Miłośnika życia oraz wiara w Chrystusa zmartwychwstałego sprawia, że my, chrześcijanie, jesteśmy ludem życia i chcemy temu życiu służyć. Ale wiemy też, że nie mamy tutaj stałego miejsca, że pielgrzymujemy przez ziemię do naszej niebieskiej Ojczyzny. Kochamy nasze życie doczesne, ale traktujemy je jako „nowicjat wieczności”, bo przecież — jak mówi św. Paweł — „i w życiu, i w śmierci należymy do Pana”.

Rozmawiał ks. Artur Stopka

Ks. prof. dr hab. Janusz Nagórny — kapłan diecezji zamojsko-lubaczowskiej, ur. w 1950 r., święcenia kapłańskie przyjął w 1973 r. Jest dyrektorem Instytutu Teologii Moralnej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Autor licznych publikacji z dziedziny teologii moralnej. Wśród wielu kierunków jego badań naukowych znajduje się teologia życia i zdrowia (bioetyka).

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama