Biblista o zdrowym i chorym poczuciu winy
W różny sposób Biblia opowiada prawdę o Bogu, który nigdy nie neguje swej relacji ze stworzeniem, nawet wówczas, gdy człowiek odwraca się od Niego. W takiej sytuacji, tym bardziej lituje się nad nim, szuka go, zaprasza do nawrócenia i pokuty, obiecując przebaczenie winy i możliwość nowego życia. O skorzystaniu z Bożego przebaczenia decyduje jednak ludzkie poczucie winy i żal za grzechy. Co więc robić, by nie popaść w szatańską pokusę samozbawienia, życia poza Bogiem i Jego wolą, a równocześnie poddawać się dynamice nieustannego procesu odnawiania swej osobowej i żywej relacji z Bogiem? Z wielu biblijnych odpowiedzi na to pytanie wybieramy przykład Dawida i Judasza, ponieważ ich doświadczenie w wyjątkowy sposób, na zasadzie przeciwieństwa, ukazuje zdrowe i chore poczucie winy, które ocala albo prowadzi do śmierci. Warto odnaleźć się w świecie sprzeczności i napięć tych postaci, by lepiej poznać siebie i uświadomić sobie, że zawsze mogę wszystko odbudować na fundamencie miłości Boga, który mnie kocha i ocala swą przemieniającą i stwórczą miłością.
Chcąc mówić o ludzkim poczuciu winy, warto na wstępie zauważyć, że wyrasta ono ze świadomości popełnionego grzechu. A ponieważ istotą grzechu zawsze jest kłamstwo i zaprzeczenie, z przyznaniem się do winy nie jest tak łatwo i prosto. Każda wina pozostaje więc tajemnicą, spowija ją często gęsty mrok i swego rodzaju znieczulenie. Trudności z nią ma nie tylko rozum, ale przede wszystkim ludzkie serce, które nie umie się z nią obchodzić.
Prawda ta w całej pełni odsłania się w grzechu Dawida, który zaciążył na całym jego późniejszym życiu. Ma on swoje niepowtarzalne okoliczności, dramaturgię i ciężar gatunkowy, co w mistrzowski sposób ukazuje fragment Drugiej Księgi Samuela (por. 2 Sm 11, 1-27). Do grzechu dochodzi w sytuacji, kiedy Dawid pozostawił wojsko na froncie i, korzystając z wygód pałacowego życia, dał się uwieść swej zmysłowości. Gwałt na Batszebie, żonie Uriasza, jednego z najwierniejszych sług, doprowadził go do spowodowania jego śmierci. Kiedy król nie mógł ukryć swego grzechu, ponieważ Batszeba poczęła, cudzymi rękami zabił Uriasza. Dawid ratując siebie, swoją reputację, autorytet i powagę króla, stał się niewolnikiem grzechu. Koncentracja na sobie zamknęła go na Boga i Jego prawa, których jako król miał strzec i bronić. Z wybrańca Bożego Dawid stał się cynicznym przestępcą, gwałcicielem i zabójcą. Zaślepienie własnym grzechem i pozornie udanymi próbami jego ukrycia spowodowały, że Dawid całkowicie zapomniał o Bogu i nie odczuwał żadnych oznak żalu czy skruchy.
Kiedy wydawałoby się, że wszystko potoczyło się pomyślnie, zgodnie z życzeniem króla, narracja o jego grzechu kończy się słowami: Postępek jednak, jakiego dopuścił się Dawid, nie podobał się Panu (2 Sm 11, 27). Ponieważ król nie zdawał sobie z tego sprawy, Bóg wychodzi mu naprzeciw, posyłając do niego proroka Natana, by otworzył mu oczy na jego grzech. Prorok czyni to, odwołując się najpierw do ogólnoludzkiego poczucia sprawiedliwości, by następnie wskazać na króla jako tego, który pierwszy jej nie zachowuje. Równocześnie prorok pomaga Dawidowi rozpoznać swój grzech, ukazując mu, że jego istotą jest niewdzięczność wobec Boga i zlekceważenie Jego słowa. Dopiero wówczas w sercu króla rodzi się zdrowe poczucie winy, które przybiera formę wyznania: Zgrzeszyłem wobec Pana (2 Sm 12, 13a).
W tym momencie Dawid czyni pierwszy krok do nawrócenia i ocalenia swego życia. Ratuje go ufny zwrot ku Bogu, by w modlitwie pełnej żalu i skruchy Jemu pierwszemu wyznać swój grzech i popełnione nieprawości. Ożywione Bożym słowem poczucie winy nie prowadzi go do rozpaczy, ale do uznania własnego grzechu, by w nim całkowicie powierzyć się Bogu, wierząc w Jego przebaczającą miłość. Pod wpływem słów proroka Dawid otwarcie uznaje swój grzech i wyznaje go Bogu. Tym samym przełamuje krąg milczenia, które śmiertelnie zamykało go w sobie. W ten sposób wychodzi z ciemności grzechu, by zwrócić się ku Bogu w nadziei na oczyszczenie i nowe życie.
Łaskawość Boga wobec tak wielkiego grzesznika, jakim okazał się Dawid, jest czymś zdumiewającym. Przecież za cudzołóstwo i morderstwo nie było ofiary ekspiacyjnej, lecz jedynie śmierć. Wprawdzie zgodnie z zapowiedzą proroka dotknie ona dziecko, jakie urodzi Dawidowi żona Uriasza, ale on sam ocaleje. Skoro Bóg nie chce jego śmierci, zdrowe poczucie winy podpowiada mu, że odtąd ekspiacją dla niego będzie ofiara wewnętrzna, skrucha serca połączona z pokorną służbą Panu. Dawid zrozumiał, że najlepszym sposobem poskramiania swej pychy i wzrastania w pokorze będzie przyjmowanie wszystkich konsekwencji i skutków swego grzechu, o jakich ogólnie uświadomił go prorok Natan. Dojście do takiej świadomości dzięki łasce wewnętrznej przemiany pomoże Dawidowi pokornie przyjąć tragiczny los i wszystkie nieszczęścia, jakie dotkną jego dom. Paradoksalnie to one przyczynią się do jego świętości i wzrostu duchowego do tego stopnia, że na zło nie będzie odpowiadał złem, ale przebaczeniem i miłosierdziem, którego sam doświadczył od Boga.
W porównaniu z grzechem Dawida grzech Judasza jest o wiele bardziej złożony i tajemniczy. Jego historia zaczyna się już w momencie wyboru Judasza przez Jezusa do grona Dwunastu. Dlatego w ich ewangelicznych katalogach poza przydomkiem Iskariota — „człowiek z Keriot” — jedynie z nim wiąże się negatywna wzmianka: który Go wydał (por. Mk 3, 19; Mt 10, 4; Łk 6, 16). Wprawdzie jest ona refleksją popaschalną, ale na tle pozytywnej odpowiedzi wszystkich jako Dwunastu od początku staje się potwierdzeniem negatywnej odpowiedzi dawanej przez jednego z nich.
W czym tkwi źródło negatywnej odpowiedzi Judasza, jednoznacznie wyjaśnia Janowy opis uczty w Betanii, podczas której Maria namaściła nogi Jezusa bardzo kosztownym olejkiem nardowym. Judasz, komentując jej gest, pyta: Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim? (J 12, 5). Wysunięta przez niego argumentacja miłości była jedynie parawanem, za którym chciał ukryć ciemną stronę swej osoby. Drastycznie odsłania ją komentarz Ewangelisty: Powiedział zaś to nie dlatego, że dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem i mając trzos, wykradał to, co składano (J 12, 6). Zachowanie Judasza podyktowane było więc chciwością na pieniądze. To ona popychała go do częstych kradzieży środków, jakie były własnością Jezusa i Jego uczniów. Judasz, wykorzystując wielkoduszny czyn Marii, chciał jedynie ukryć swoją słabość, brnąc w jeszcze większą ciemność. Jego hipokryzja, wyrachowanie i egoizm zamknęły go na Jezusowe objawienie, z którego praktycznie nie korzystał.
Jedynym motywem pozostawania Judasza przy Jezusie była chęć odniesienia osobistej korzyści. Kiedy więc spostrzegł, że po ludzku nie zrobi przy Nim żadnej kariery, udał się do arcykapłanów, proponując im transakcję handlową. W tym momencie nastąpiło zerwanie jego uczniowskiej więzi z Jezusem. Przystał bowiem do wrogów Jezusa, szukając stosownej dla siebie chwili, by Go im wydać i dostać obiecane trzydzieści srebrników. To jedyny motyw zdrady, jaki podają Ewangeliści. Wprawdzie św. Łukasz dodatkowo notuje, że za czynem Judasza stał szatan (por. Łk 22, 3; J 13, 2. 27), ale tak samo i on podkreśla jego chciwość, która przeważyła nad rozsądkiem i zagłuszyła w nim wszelkie wyrzuty sumienia (por. Łk 22, 4-6).
Na ostatnim etapie bycia Judasza przy Jezusie, ale już po dokonanej zdradzie, kiedy tylko szukał okazji, by Go wydać, Nauczyciel do końca próbował ratować swego ucznia. Odpowiednim czasem ku temu była Ostatnia Wieczerza, podczas której wszystkie zewnętrzne gesty winny wyrażać wewnętrzną więź i zażyłą wspólnotę. Tymczasem Jezus zapowiada, że jeden z uczniów Go zdradzi i w ten sposób wypełni się wola Boża, co nie zwalnia jednak zdrajcy od odpowiedzialności. Jednak zaskakujące, prorocze słowo Jezusa nie wpłynęło na przemianę Judasza, który wraz ze wszystkimi, a następnie indywidualnie pyta: Czy nie ja, Rabbi? (por. Mt 26, 22. 25a). Użycie tytułu „Rabbi”, a nie jak wszyscy uczniowie „Pan”, świadczy, że traktuje on Jezusa jako jednego z żydowskich uczonych w Piśmie. Tym samym zdradza się, że nie rozumie Jezusa, a swoim pytaniem okazuje jedynie fałszywą pewność siebie i poczucie bezpieczeństwa. Do nawrócenia mogła go pobudzić odpowiedź Jezusa: Tyś powiedział (por. Mt 26, 25b), z której mógł uświadomić sobie, że Nauczyciel wie o jego zdradzie. Taki sam cel miały też słowa Jezusa: Co masz uczynić, czyń prędzej! (J 13, 27). Jednak Judasz nie wycofał się ze swych zobowiązań i pocałunkiem dopełnił zdrady w ogrodzie Getsemani podczas sceny pojmania. Nie zreflektowały go nawet ostatnie słowa, jakie usłyszał wówczas z ust Jezusa: Przyjacielu, po to przyszedłeś? (por. Mt 26, 50a).
Do przebudzenia Judasza dochodzi dopiero w momencie, kiedy na drugi dzień w jakiś sposób dowiedział się, że Sanhedryn rankiem skazał Jezusa na śmierć (por. Mt 27, 1-3a). Przemianę zdrajcy św. Mateusz nie określił jednak za pomocą czasowników metanoeô czy epistrefô wyrażających pokutę i nawrócenie, ale użył słowa metamelomai, by wskazać jedynie na uczucie żalu z powodu tego, co się stało. Pod jego wpływem Judasz zrobił jednak kolejny krok ku nawróceniu: zwrócił arcykapłanom i starszym zapłatę za wydanie Jezusa i oświadczył wobec nich, że zgrzeszył, wydawszy krew niewinną (por. Mt 27, 3b-4a). Poprzez takie zachowanie Judasz chciał odwrócić bieg wydarzeń, licząc na zrozumienie ze strony arcykapłanów. Tymczasem oni okazali mu całkowitą obojętność, wyrzekli się jakiejkolwiek odpowiedzialności i pozostawili go samego. Ich słowa: To twoja sprawa (Mt 27, 4b) spowodowały, że wyznany grzech wrócił do winowajcy z jeszcze większą siłą.
W tym momencie, kiedy przekonał się, że wspólnicy mu nie pomogą, wystarczyło zwrócić się do Boga, odnaleźć Jezusa, by wyznać swój grzech i przyjąć darmowe przebaczenie. Jednak pycha Judasza zraniona ludzką słabością nie pozwoliła mu prosić Boga o miłosierdzie. W ten sposób chore poczucie winy, przy braku wiary w Jezusa, doprowadziło go do rozpaczy i samobójczej śmierci (por. Mt 27, 5). Judasz zaślepiony pychą gotów jest zginąć, by ukarać się za swój grzech, niż ukorzyć się przed Bogiem i z pokorą wrócić do życia w nadziei na spotkanie z Jezusem w tajemnicy Jego krzyża i zmartwychwstania.
Po odkryciu istoty zdrowego i chorego poczucia winy na przykładzie Dawida i Judasza warto, byśmy w ich świetle spojrzeli na siebie, ucząc się właściwego podejścia do grzechu i swoich słabości. Jak zauważyliśmy to w przypadku Dawida i Judasza, tak i w nas budzi się chęć ukrycia swych słabości i grzechów, rodzi się pokusa zrzucania odpowiedzialności na innych, paraliżuje nas lęk o siebie, wstyd przed sądem innych. W naszym rozwoju duchowym czymś podstawowym jest więc fakt uznania swego grzechu, przyznania się do swej nędzy i słabości. Ukrywanie swego grzesznego stanu pogrąża nas jedynie w jeszcze większą ciemność. Zaślepienie grzechem i brak krytycyzmu względem siebie zamyka w nas proces uleczenia tego, co jest złe w naszym życiu i postępowaniu. Jeśli dodatkowo oskarżamy innych, a usprawiedliwiamy siebie, tym bardziej pokazujemy, że sami nie jesteśmy w stanie wyjść z kręgu osaczającego nas zła.
Równolegle do mrocznej strony ludzkiego grzechu działa tajemnica zbawczej obecności Boga, który nikogo nie zostawia samego. Jego łaska towarzyszy każdemu do końca życia, by wypełnić względem nas swój tajemniczy zamysł Bożego miłosierdzia. Ważną rolę w tym dziele pełni słowo Boże. To ono skierowane do Dawida przez proroka Natana pozwoliło mu zobaczyć siebie w prawdzie i uznać potrzebę nawrócenia. Również Jezus swoim słowem skierowanym do Judasza próbował sprowadzić go na drogę nawrócenia. Nawet jeśli to słowo nie ma dostępu do ludzkiego serca, które — jak w przypadku Judasza — nie wierzy w Jezusa, Bóg działa poprzez grę wielu okoliczności. W nich On sam pomaga każdemu z nas rozpoznać grzech, odnaleźć to, co w nas najlepsze: umiłowanie prawdy, sprawiedliwości i wierności. Efektem działania łaski Bożej w sercu grzesznika staje się ostatecznie uznanie swego grzechu, wyjście z ciemności, przerwanie kręgu milczenia. Potwierdzeniem tego, tak jak w przypadku króla Dawida i Judasza, jest zwyczajne oświadczenie: „Zgrzeszyłem”.
Samo wyznanie grzechu, będące przejawem odzywającego się w nas sumienia i poczucia winy, nie rozwiązuje jednak sytuacji, w jakiej znajdujemy się po grzechu. Chcąc oderwać się od grzesznej przeszłości, do której odnoszą się wyrzuty sumienia, tak jak Dawid winniśmy zwrócić się ku Bogu, prosząc o Jego miłosierdzie. W zaufaniu do Boga z pokorą musimy być gotowi przyjąć też wszystkie konsekwencje i skutki swych błędów, by wynagradzać zło i doskonalić się w miłości. Wielką przegraną dla każdego grzesznika jest natomiast naśladowanie Judasza w jego koncentracji na grzechu. Ponieważ chciał go naprawiać po swojemu, szukając pomocy u ludzi, którzy nie mogli i nie chcieli mu pomóc, stał się ofiarą swej pychy i rozpaczy. Co z tego, że przyznał się do winy, od której nikt poza Chrystusem nie mógł go uwolnić? Judasz nie dał sobie jednak szansy spotkania z Nim. Przez swoją śmierć na zawsze uwiecznił więc swoją zdradę. Życiem zapłacił za własną pychę. Nie pozwoliła mu ona odwołać się do Bożego miłosierdzia, które przywróciłoby go życiu.
Choć nigdy nie dowiemy się, jak Bóg przyjął desperacki gest Judasza, jego chore poczucie winy zawsze będzie dla każdego z nas przestrogą, byśmy w doświadczeniu swego grzechu nigdy nie rezygnowali z dobroci Bożego miłosierdzia.
Ks. Stanisław Haręzga (ur. 1949), biblista, wykładowca na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i moderator Dzieła Biblijnego im. Jana Pawła II w Archidiecezji Przemyskiej. Ostatnio opublikował: W biblijnej szkole życia. Materiały do lectio divina.
opr. aw/aw