Duchowe DNA: jedno wspólne chrześcijańskie powołanie i nasze konkretne życiowe powołania

Powołanie w rozumieniu chrześcijańskim to nie tylko powołanie do kapłaństwa czy życia konsekrowanego. Każdy z nas jest powołany — i to na wielu poziomach. Przede wszystkim jesteśmy powołani do świętości, ale także do konkretnego sposobu jej realizacji w naszym życiu.

W mowie potocznej tak się już od lat przyjęło, że mówiąc powołanie, najpierw myślimy: ksiądz, siostra zakonna, misjonarze, mniszki... Potem być może dodajemy: lekarz, nauczyciel, adwokat, pielęgniarka, podkreślając raczej zawody o służebnej konotacji. Czasami uczestniczymy może w jakichś modlitwach o „nowe, święte i liczne powołania”. I nierzadko tu właśnie kończy się nasze myślenie o powołaniu. A jak jest naprawdę?

Powołani są wszyscy

Tymczasem dobra nowina jest taka, że nie ma ludzi bez powołania, że ono dotyczy każdego z nas, każdego człowieka! Myślenie o powołaniu zmienił w sposób bardzo konkretny Sobór Watykański II. Faktycznie przed soborem powołani byli tylko niektórzy i szczególnie wybrani. Sobór przypomniał wszystkim, że pierwszym powołaniem każdego człowieka jest to do świętości: „Wszyscy w Kościele [...] są powołani do świętości” (LG 39), czyli do pełni miłości, bo tym jest świętość.

Biblia mówi nam, że jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga (Rdz 1,27), Boga, który jest miłością (1J 4,16) i wspólnotą miłujących się osób (Łk 10,21). Jest więc jedno powołanie, czyli miłość, lecz wiele dróg, sposobów na jej przeżywanie i wyrażanie. My nie potrafimy kochać, nie jesteśmy też źródłami miłości, lecz naczyniami na miłość, którą czerpiemy ze źródła, czyli od samego Boga. Kolejna fundamentalna sprawa to ta, że powołania się nie „ma”. To nie jest jakaś umiejętność, której można się wyuczyć, którą można zdobyć czy ewentualnie zgubić... Powołanym się „jest”! To kwestia tożsamości, a nie roli społecznej.

Istota rzeczy

Czym więc jest powołanie? Może warto zacząć od samego źródłosłowu: po-wołanie, czyli coś, co wydarza się po „wołaniu”, a to oznacza słuchanie, wezwanie, spotkanie, dialog, więź... W Biblii Bóg woła konkretne osoby po imieniu. Nie są one przypadkowe, nie są kimkolwiek, kimś z tłumu. Są przez Niego znane, wybrane, obdarzone zaufaniem i misją. Powołanie nie jest więc działaniem dla działania, ale stawaniem-się-w-relacji, dojrzewaniem w coraz głębszej więzi z Bogiem, który zaprasza do wspaniałej przygody, którą jest życie z Nim. Widzimy to od powołania Abrahama aż po powołania apostołów i uczniów w Nowym Testamencie.

Pierwszy etap, który dotyczy każdego z nas, to powołanie do życia. Przyjęcie siebie samego jako osoby jedynej i niepowtarzalnej, zgoda na siebie. W sposób szczególny powołanie do życia jest przypieczętowane przez Boga w sakramencie chrztu świętego. Chrzest święty oczyszcza nas ze zmazy grzechu pierworodnego i uzdalnia, poprzez dar łaski, do życia duchowego, do budowania osobistej więzi z Bogiem. We chrzcie świętym Bóg wchodzi z nami w przymierze miłości. Będzie odtąd szedł z nami przez życie, aż doprowadzi nas do swego domu w wieczności. Od nas zależy, na ile będziemy temu przymierzu wierni. Chrzest święty w sposób szczegóły ukazuje nam miłość Ojca ku nam, który podobnie jak w Jezusie rozpoznaje w nas swoich umiłowanych synów i córki (Mk 1,11).

Kolejny ważny etap rozwoju to powołanie do wiary. Realizuje się ono poprzez budowanie coraz bardziej świadomej więzi z Jezusem poprzez Eucharystię. Wiara to nie wiedza, że Bóg istnieje. Wiara to doświadczenie bliskości i miłości Boga, który nie waha się oddać życia za mnie, bo tak bardzo mnie kocha (Ga 2,20). Ta więź pogłębia się w każdej Eucharystii, w każdej komunii świętej, podczas każdej spowiedzi świętej. Możemy wciąż na nowo uczyć się przyjmować miłość i przebaczenie i w ten sposób uczyć się kochać prawdziwie. Bóg nie kocha nas za naszą doskonałość, perfekcyjność, bezbłędność czy bezgrzeszność. On nas kocha, bo jesteśmy Jego dziećmi. On nigdy nie wycofuje swojej miłości, wciąż pragnie nam przebaczać i leczyć rany zadane przez grzech.

Im bardziej nasycamy się miłością, tym bardziej dojrzewamy do tego, by sami ją dawać. I tu otwiera się przed nami kolejny etap — powołanie do miłości, czyli do stawania się darem dla innych. Pomaga nam w tym sakrament bierzmowania, który poprzez kolejne wylanie Ducha Świętego w naszym życiu uzdalnia nas do stawania się świadkami Chrystusa poprzez konkretne postawy, wybory, decyzje i czyny.

Odkrywanie powołania do życia, wiary i miłości wiąże się z sakramentami inicjacji chrześcijańskiej, pełnią Bożego obdarowania i konkretnym zaproszeniem do przeżywania naszego życia w pełni, czyli w świętości. A świętość to odwaga bycia sobą — czyli takim, jakim Bóg mnie stworzył. To odwaga porzucenia wszelkich etykietek nałożonych przez innych i masek, które sami sobie nakładamy, by odkryć siebie w oczach Boga. A do tego potrzeba zasłuchać się w Słowo Boże. Tylko wiedząc, kim jesteśmy, będziemy zdolni podejmować decyzje z pełni, a nie decyzje z braku. Te ostatnie podejmujemy, kiedy siebie nie znamy, nie wiemy, kim jesteśmy, kiedy kieruje nami lęk, przymus czy poczucie straty.

Spotkać miłość

Kiedy spotykamy miłość Bożą i chcemy na nią odpowiedzieć, nadchodzi czas decyzji powołaniowej. I podobnie jak nosimy w sobie biologiczne DNA naszych rodziców, tak nosimy w sobie nasze duchowe DNA, czyli predyspozycję do przeżywania i wyrażania miłości. Dlatego niektórzy z nas odkrywają, że miłość małżeńska i rodzicielska jest ich sposobem wyrażania miłości. Inni odkryją tę miłość w powołaniu kapłańskim, konsekrowanym, misyjnym, mniszym czy pustelniczym albo w konsekracji świeckiej.

Są osoby, które pytają: „czy istnieje powołanie do samotności?”. Ten zwrot istnieje tylko w Kościele w Polsce. I w pewnym sensie jest błędny. Nie ma czegoś takiego, jak powołanie do samotności! Można być powołanym do bezżenności czy „niezamężności”, ale nie do samotności, w Kościele zawsze jesteśmy w komunii, we wspólnocie! Komunii z Bogiem, który — jak już mówiliśmy — jest wspólnotą miłujących się Osób, w komunii z siostrami i braćmi w wierze. Także osoby powołane do pustelniczego życia nie wybierają samotności, lecz jeszcze głębszą komunię z Bogiem już tu, na ziemi, poprzez ograniczenie kontaktów międzyosobowych. Miłość bowiem nigdy nie izoluje, nie wyklucza, nie opuszcza, lecz jednoczy na coraz głębszych poziomach naszego jestestwa.

Inną sprawą jest to, że aby trwać w głębokiej komunii z Bogiem, samym sobą i innymi ludźmi, niezbędne jest dojrzałe przeżywanie samotności. Tylko ten, kto dobrze potrafi być sam, będzie dobrze z innymi i dla innych. Dobrze przeżywana samotność jest wyznacznikiem naszej ludzkiej dojrzałości i integralności. Samotność bowiem nie jest izolacją, poczuciem opuszczenia czy odrzucenia, brakiem akceptacji czy negowaniem siebie. Samotność to błogostan trwania przy sobie, to odkrywanie obecności w przestrzeni ciszy. Oprócz tego pogodnego, kojącego oblicza samotności istnieje również to bolesne. Samotność wypływająca ze straty czy braku osób, sytuacji czy możliwości, czyli różne formy żałoby. Tej również potrzebujemy się uczyć, by nie była dla nas destrukcyjna.

Dojrzałe człowieczeństwo to harmonia pomiędzy samotnością a wspólnotą i każdy z nas przeżywa i jednoczy te dwa aspekty według powołania, które wybiera.

Powołanie do...

Podstawowe powołanie w Kościele to powołanie do życia małżeńskiego. Dwoje ludzi wybiera siebie nawzajem, by obdarzać się miłością, czerpiąc ją nie od siebie wzajemnie, ale z Boga — to jest bowiem istota sakramentalnego małżeństwa. Małżonkowie chrześcijańscy razem, w miłości wyłącznej i wiernej, idą ku Bogu i idą z Bogiem przez życie. Natomiast wybór Boga jako miłości wyłącznej to istota powołania do kapłaństwa i konsekracji.

Prezbiter w przymierzu miłości z Chrystusem Najwyższym Kapłanem przewodzi wspólnocie wiernych, wyrażając miłość, którą czerpie od Chrystusa poprzez posługę głoszenia słowa Bożego, posługę sakramentalną, działania jednoczące wspólnotę.

Osoby konsekrowane natomiast nie przyjmują żadnego sakramentu, gdyż ich wybór stylu życia Jezusa już sam w sobie jest „znakiem” dla Kościoła i dla świata. Poprzez życie coraz bardziej czyste, ubogie i posłuszne osoby konsekrowane uobecniają wcieloną miłość Chrystusa. Mamy różne formy konsekracji. Zakony kontemplacyjne — klauzurowe: żyjący w nich mnisi i mniszki oddają się kontemplacji, modlitwie i pokucie, wypraszając potrzebne łaski dla każdego z nas. Wzrusza mnie myśl, że o każdej porze dnia i nocy gdzieś na świeckie ktoś w ukryciu, bezinteresownie modli się za nas, czuwa przed Jezusem też w naszym imieniu. Zakony apostolskie — czynne: poprzez różne dzieła charytatywne, edukacyjne, ewangelizacyjne pragną docierać do wszystkich z twórczą miłością samego Boga. Świeccy konsekrowani to osoby żyjące radami ewangelicznymi w świecie. Prowadzą życie zawodowe, profesjonalne, świadcząc w swoich środowiskach o miłości. Bardzo często nawet najbliższa rodzina nie wie o ich oddaniu życia Bogu.

Każde życie ludzkie i całe życie człowieka to powołanie. Każdy jest darem Boga dla świata!

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama