Dobrze rozumiana modlitwa wstawiennicza to wyraz dojrzałej wiary, a nie braku zaufania w Opatrzność Bożą
Zagadnieniem poniższego rozważania będzie modlitwa wstawiennicza jako postawa w życiu osoby, której wewnętrzna dyspozycja pozwala na akt absolutnej ufności w miłosierdzie Boga. Modlitwa ta przekracza nie tyle zakres, co ofiarność i zwykłe jej rozumienie. Jest to modlitwa pozostająca w sferze rzeczy upragnionych przez Boga (ordo volitorum), ale jednocześnie stanowi wezwanie do zdobywania wyżyn duchowości.
Modlitwa praktykowana jest od najdawniejszych czasów1. Jest widoczna i nieodzowna w życiu pierwotnego Kościoła (Dz 1, 14; 2, 42) do czasów obecnych. Podane i zapisane w Biblii przykłady mają nam pokazać konkretne praktyki jakie winny występować w życiu uczniów Jezusa. Jego sposób życia konkretyzuje wszystkie pragnienia Boga wpisane w człowieka. On właśnie wprowadził znaczącą modernizację i poszerzył zakres modlitwy, kiedy polecił modlić się nawet za nieprzyjaciół (Mt 5, 44). Indykatyw ten stał się jednym z fenomenów chrześcijaństwa co w praktyce przekracza czysto ludzkie nastawienie do wrogów. Jest wydarzeniem przełomowym w rozumieniu istoty modlitwy, która przede wszystkim ma przemieniać serce modlącego się. Wskazanie na konieczność modlitwy za wrogów daje do rozumienia, że może on wpływać na ich zmianę. Modlitwa nie tylko uzdrawia nas, ale ma moc wpływać na życie ludzi. Taki jest podstawowy sens modlitwy, w tym modlitw wstawienniczej. Skoro więc dla uczniów Jezusa źródłem radości jest Jego ofiara paschalna i zmartwychwstanie, to jednoznacznie powinna towarzyszyć temu wiara w jej moc odkupieńczą. Jest to ofiara zastępcza, za nas po to, abyśmy doświadczając wcielonej miłości Boga, podążali drogą nawrócenia. W tym kontekście wybrzmią profetyczne słowa Jezusa „a Ja gdy nad ziemię zostanę wywyższony, pociągnę wszystkich do siebie” (J 12,32). Jedyność zbawcza Kościoła, o której przypomina deklaracja Dominus Iesus prawdę tę tylko potwierdza. Pełnia i pewność tego fenomenu osiągalna jest tylko w Kościele powszechnym. Modlimy się za ludzi ponieważ wierzymy w ich nawrócenie i uzdrowienie. Cechy charakteru oraz osobowość konkretnych osób w różny sposób podchodzą do tej tajemnicy. Pomimo różnych ograniczeń nie możemy nie troszczyć się o innych – to wyklucza nas z kręgu naśladowców Chrystusa, który uposaża nas w moc Ducha Świętego – Dawcę darów mnogich. Właściwe rozumienie Kościoła jako wspólnoty powinno stać się źródłem wzajemnej modlitwy. O takich wskazaniach czytamy w opisach pierwszych gmin (zob. Jk 5). Dojrzałość wiary popycha nie tylko w roztropną relację do Boga i człowieka, ale niekiedy w heroiczną postawę względem ludzi. W ten sposób świat staje się miejscem, w którym dokonują się zmiany prowadzące do rozpowszechniania się Królestwa Bożego pośród nas.
Z przykładem modlitwy za kogoś spotykamy się już na początkowych kartach Biblii. Pierwszym, o którym wspomina Pismo św. modlącym się za innych jest Abraham. Fakt ten jest o tyle ważny, ponieważ ukazuje orędownictwo za ludzi obiektywnie winnych, którymi są mieszkańcy Sodomy i Gomory (Rdz 18, 22-32). Z samym faktem modlitwy spotykamy się oczywiście wcześniej (por. Rdz 8, 20; 12, 8), ale jest to na ogół modlitwa dziękczynna albo ofiarnicza. Postawa Patriarchy przekracza ten stereotyp, ponieważ zawiera w sobie element wstawiennictwa, prośby za innych. Jest jakby całkowicie pozbawiona własnych korzyści. Fakt, że oba miasta zostały zniszczone z powodu braku <sprawiedliwych> nie umniejsza prawdy, że Abraham jest protoplastą modlitwy wstawienniczej, która mogła przyczynić się do ocalenia wielu ludzi. Już na jej przykładzie widać, że „sama natura ludzka przynagla nas do współczucia”2.
Kolejnym przykładem tej praktyki jest modlitwa Mojżesza. Odwołuje się on do Abrahama, na którego powołuje się w rozmowie z Bogiem. Mojżesz podobnie jak „Ojciec narodów” zanosi modlitwę prośby za ludzi, którzy ewidentnie podlegali karze. Sprzeniewierzenie się kultowi Jedynego Boga było wtedy najcięższym przewinieniem (por. Wj 20, 5). Prośba Mojżesza jest orędownictwem za tych, którzy zostali już przeznaczeni na ukaranie „zaniechaj zła, które chcesz zesłać na Twój Lud” (Wj 32, 12). W tej modlitwie prośba nie jest usprawiedliwianiem grzechu ludu, ale odwołaniem się do miłosierdzia Boga.
Postawa Prawodawcy izraelitów, posuwa się o szczyt ofiary. Jest nią pragnienie ofiarowania siebie za innych. Słowa: „Jednak przebacz im ten grzech! A jeśli nie to wymaż mnie natychmiast z Twej Księgi, którą napisałeś” (Wj 32, 32), świadczą o wielkości tej ofiary. Dostrzec tu można przeogromną ufność i odpowiedzialność za ludzi, ale także potęgę modlitwy, która w swojej żarliwości posuwa się aż do takich aktów. Nie polega on tu na własnych siłach, choć nie zapomina o własnej osobie. Siebie stawia jako typ ofiary zastępczej. Prezentuje tutaj postawę, która opiera się na przekonaniu godności osoby leżącej w „jego istocie, a nie w żadnym wydarzeniu z jego życia” 3. Należy pamiętać o tym, że zgodnie z teologią biblijną zbawienie osiągnie tylko ten, „kto się okaże zapisany w księdze” (Dn 12, 1; Ps 69,29; Ap 3, 5). Rezygnacja z tego jest równoznaczna z nieosiągnięciem zbawienia4. Jak komentuje ten fragment ks. prof. Hryniewicz: „rdzeniem wstawienniczej motywacji Mojżesza jest przekonanie, iż chodzi o ostateczny los ludzi5, co pozwoliło zapomnieć na ten czas o sobie. Taka postawa nie jest jedynie chwilowym zrywem ducha, ale jest wynikiem wielkiej ufności w możliwość zastąpienia i zmiany wyroku.
W dziejach Izraela było to tak pamiętne wydarzenie, że przetrwało setki lat w tradycji żydowskiej (por. Ps 106, 23). Wywarło to także wpływ na postępowanie późniejszych proroków, którzy niejednokrotnie wstawiali się za innymi (por. Jr 18, 20; Dn 9, 4-19). Świadectwem Pisma św. i potwierdzeniem tego, że Bogu jest miłe to postępowanie, są słowa zawodu wypowiedziane do proroka Ezechiela „i szukałem wśród nich męża, który by wystawił mur i stanął w wyłomie przede Mną (...) a nie znalazłem takiego” (Ez 22, 30).
Szczytem takiego postępowania jest postawa Jezusa Chrystusa, który nie tylko poleca modlitwę za innych, ale nadto rozszerza ją na nieprzyjaciół. Sam jest jej przykładem i w Nim ona się konkretyzuje: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią” (Łk 23, 34). Nie jest to tylko przebaczenie winy przez Jezusa, ale orędownictwo. Jezus modli się za tych, którzy swym czynem zasługują na najwyższą karę. Kościół, który jest Mistycznym Ciałem Chrystusa kontynuuje tę praktykę. Podejmowali ją Apostołowie i Ojcowie Kościoła i trwa ona do dnia dzisiejszego. Wyraz temu dają treści Litanii, niejednokrotnie liturgia, a w ostatnich czasach praktykowanie Koronki do Miłosierdzia Bożego. Modlitwa za innych ludzi, często pojmowana jako miłość wspomagająca, czyli miłosierdzie nigdy nie jest bezowocną praktyką. Jeżeli z zamysłu Bożego nie oddziałowuje na omadlanego, to zwraca się ku modlącemu i czyniącemu miłosierdzie. Również taki sens mają słowa Chrystusa: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt 5, 7). To miłosierdzie, nakazywane przez piąte błogosławieństwo to przede wszystkim „przebaczenie wszystkich krzywd wszystkim ludziom bez wyjątku”6. Święty Paweł jest wprost pewien działania takiej modlitwy i naśladując Mojżesza pisze: „wolałbym sam być pod klątwą <odłączonym> od Chrystusa dla <zbawienia> braci moich, którzy według ciała są moimi rodakami” (Rz 9, 3).
To przekonanie uwidacznia się w prośbach za ludzi w treści jego listów (por. Kol 4, 2-3; 1Tes 5, 17; 1Tm 2, 1). Modlitwa za ludzi, a tym bardziej za tych, którzy w naszym mniemaniu nie osiągnęli jeszcze nieba, jest właściwa ludziom, „którzy dali się przeobrazić Duchowi Chrystusa”7. On to właśnie powoduje w człowieku pragnienie miłości i modlitwy za innych.
Otwarcie się na człowieka, a w tym przypadku na kogoś kto budzi uzasadnioną niechęć spowodowaną niewłaściwym postępowaniem, tym bardziej pokazuje kogo jesteśmy uczniami. Miłość jest wyznacznikiem przynależności do Chrystusa. On ją nakazuje (J 15, 12), jednocześnie pokazując jak ją realizować. Modlitwa wstawiennicza jest wyrazem miłości do Boga, a przez to i do człowieka. Nie można przecież jednego kochać a drugiego nienawidzić (por. 1J 4, 20). Jakimś komentarzem może być tutaj wypowiedź żydowskiego myśliciela M. Bubera, który mówi: „Kto chce mówić z ludźmi nie mówiąc o Bogu, tego słowo się nie spełni. Ale kto chce rozmawiać z Bogiem, nie rozmawiając z człowiekiem, tego słowo błądzi”8. Dotykamy tutaj jednego z najbardziej fascynujących przejawów wiary. Jest nią opinia o możliwości zbawienia innych, przez swoje zbawienie.
To wpływanie na losy kogoś zwane „zbawieniem zastępczym”, jest uwarunkowaniem człowieka od człowieka. Od wiary jednego, w dużym stopniu zależy zbawienie drugiego. Tym samym „zbawiając siebie, zbawiamy innych”9. Brak współczucia, postawa wyłącznie jurydyczna, w kontekście miłości świadczy o poważnym zranieniu, a przecież modlitwa służy przemienianiu wszystkich. Myśl o możliwości uratowania wszystkich może żyć w „sferze nadziei, modlitwy i duchowego zmagania o uzdrowienie”10.
W całej historii istnienia Kościoła wielu świętych i mistyków podejmowało osobną modlitwę za grzeszników11. Kościół podczas każdej liturgii modli się za zmarłych, orędując w ten sposób za nimi. Nie są to przypadki odosobnione, ale wprost tożsame z pojęciem religijności. Zarówno wiara jak i liturgia są nacechowane elementami wstawiennictwa za żyjących i za zmarłych bez wyjątku.
Postacie biblijne ukazują nam istotna różnicę pomiędzy autentyczną modlitwą za kogoś, a odmawianiem modlitw. Ta pierwsza może przybrać formę walki, sporu i swoistego natręctwa (por. Łk 11,8). Na szali kładzie się wtedy nie tylko argumenty i względy, ale wiara może prowadzić do samoofiarowania. Jak wielką ufność w Boże miłosierdzie i sprawiedliwość musiał mieć Mojżesz i Paweł skoro byli zdecydowani siebie pozbawić wieczności.
Do modlitwy wstawienniczej o jakiej tutaj mówimy prowadzi bardzo intensywny proces rozwoju duchowego. Na ile bowiem trzeba być przemienionym wewnętrznie, aby nie tylko w bliźnim ujrzeć prawdziwego człowieka, ale to samo dostrzec we wrogu. Nie chodzi tu tylko o jakiegoś odległego przeciwnika, bliżej nieznanego. Raczej idzie o kogoś ze swojego środowiska, z którym relacje są niemal codzienne i tym bardziej zranienia mogą być dotkliwsze. Wiara w Boga, który wszystko skupia wobec miłości prowadzi nas na takie wyżyny. Zawalczyć o kogoś kto wyrządził mi krzywdę, kto mnie znieważa, ignoruje i często stoi po przeciwnej stronie to jest powołanie, jakie nam ukazuje Ewangelia.
Modlić się to znaczy wejść w relację terapeutyczną z Boskim Lekarzem-Przyjacielem, który wie o mnie obiektywnie wszystko. Autentycznie ofiarować swój czas za kogoś, to zaowocować przez Ducha Świętego. Tylko osoba stojąca w prawdzie o sobie, a więc weryfikująca się w obliczu Ducha Prawdy (zob. J 14, 16-17) jest w stanie dać się prowadzić i przemieniać. Konsekwentnie tak rodzi się nowy człowiek kaine antropos (Ef 2,15; 4,24), żyjący według Ducha. W myśli Pawła jest to początek funkcjonowania w szerokich horyzontach, otwartości ogarniającej całość stworzenia. Duch dany człowiekowi jest Nauczycielem nowego widzenia świata, w którym sprawdza się mądrość biblijna (zob. Syr 18,13). Miłość musi owocować miłosierdziem. Mistrz duchowości z IV wieku Makary Egipski tak nauczał: „Bóg, który kocha ludzi i troszczy się o swoje stworzenia, wzbudza święte siły i je utwierdza, poddając serce, duszę, ciało i wszystkie rzeczy oraz wszystkie moce pod działanie Parakleta, czyli Pocieszyciela”12.
Można modlić się bez wiary. Czy taka modlitwa przynosi jakiekolwiek owoce – nie wiemy. Według Jezusa wszystko opiera się na wierze (Łk 15,28, Mk 5, 34; 10,52). Nie czytamy w Ewangeliach o żadnym cudzie, który nie ukazywałby wiary. Przeciwnie, jej brak jest często powodem wyrzutów (Łk 14,31; Mk 16,14; Mt 13,58). W odniesieniu do Boga wiara stanowi fundamentalną płaszczyznę, która pozwala na dialog. On natomiast jest właśnie modlitwą.
Poprawny rozwój duchowy idzie w parze z doświadczeniem modlitewnych praktyk. Wiara zakłada modlitwę, a ta przepojona ufnością całkowicie szuka woli Bożej. Człowiek, który osiągnął pewien poziom duchowości nie szuka sposobów „załatwienia sprawy”, ale chce wszystko zawierzyć Bogu. Słowa „bądź wola Twoja” nie są rezygnacją z własnych sił, ale całkowitym oddaniem się Bogu. Modlitwa wstawiennicza oparta jest na niezachwianym przekonaniu, że Bóg jest źródłem dobra i nie chce krzywdy człowieka. Dlatego zdarza się, iż modlitwa skutkuje wbrew logice. Pamiętajmy jednak o tym, że to co logiczne nie zawsze jest jedynie słuszne. Żyć według logiki Bożej oznacza przyjąć postawę Abrahama, który „uwierzył wbrew nadziei” (Rdz 15,6; Ga 3,6). Podobnie dla nas trwanie przy pewnych prawdach, przeciwstawianie się promowanemu przez sporą część społeczeństwa liberalnemu sposobowi życia jest drogą logiki właściwej Bożemu objawieniu. Przykład Maksymiliana Kolbe, który ofiarował siebie za więźnia niech będzie niezaprzeczalnym argumentem i świadectwem mocy jaką daje autentyczna modlitwa.
Przypisy:
1 Ślady tego zjawiska spotykamy w różnych zapisach religijno-historycznych. Biblia właściwie od początkowych swoich rozdziałów mówi o modlitwie. Modlitwa w niej przybiera różne formy: prośby, dziekczynienia, błagalne, ofiarnicze, uwielbiające. Towarzyszy ona historii patriarchów, proroków i władzców Izraela. Zob. M. Gołębiewski, Modlitwa w Starym Testamencie, Warszawa 1996, s. 69-88. Życie Jezusa Chrystusa jest nieustanną modlitwą, a Jego serce „jest miejscem modlitwy” J. LaPlace, Modlitwa od pragnienia do spotkania, Warszawa 1989, s. 38.
2 W. Hryniewicz, Dramat nadziei zbawienia. Refleksje eschatologiczne, w: Nadzieja - możliwość czy pewność powszechnego zbawienia? Lublin 1982, s. 41.
3 H. P. Flores Mojżesz - poza pustynię, Kraków 1994, s. 39. Nie należy jednak zapominać, że nasze zbawienie jest wartością i celem nadrzędnym. Jak podaje moralne ujęcie ofiary: „nie można zrezygnować ze swego zbawienia, aby zapewnić zbawienie bliźniemu. Nie godzi się grzeszyć, aby przez to wyrwać kogoś z grzechu lub przed nim ustrzec. Jesteśmy przede wszystkim dla osiągniecia własnego zbawienia” S. Olejnik, Teologia moralna VI, Kraków 1990, s. 188.
4 Wydaje się, że ten prorok przeszedł ponad czynniki ziemskie. Jego widzenie życia wykroczyło poza dobra współczesne. Stał się jakby antytypem bogatego młodzieńca z epizodu ewangelicznego (por. Mt 19, 16-22).
5 W. Hryniewicz, Dramat nadziei zbawienia. dz.cyt, s. 30; H. P.Flores opisując całą historię exodusu i rolę Mojżesza pisze, że w takich sytuacjach „nie należy skupiać się na trudnościach, ale na tym co się osiągnie” tenże, Mojżesz - poza pustynię, dz.cyt. s. 101.
6 J. Drozd, Błogosławieństwa Ewangelijne, Katowice 1990, s. 231.
7 W. Hryniewicz, Nadzieja zbawienia dla wszystkich, s. 130.
8 R. E. Rogowski, Ogień i Słowo, Katowice 2005, s. 326.
9 R. E. Rogowski, Ewangelia na co dzień, s. 288.
10 W. Hryniewicz, Nadzieja powszechnego zbawienia. Rozważania nad tradycją wschodnią, w: „Więź” 21:1978, s. 42.
11 Należeli do nich: Klemens Aleksandryjski, Izaak Syryjczyk, Symeon Nowy Teolog, Bazyli Wielki, Teresa z Avila, Katarzyna ze Sieny, Małgorzata Alacoque.
12 R. E. Rogowski, Ogień i Słowo, dz. cyt., s. 409.
opr. aw/aw