Kolejna część praktycznych wskazówek dla dobrej modlitwy
„Spraw, abym ujrzał Twoją chwałę” — prosił Mojżesz Boga. I odpowiedział mu Pan: „Oto miejsce obok Mnie, stań przy skale. Gdy przechodzić będzie moja chwała, postawię cię w rozpadlinie skały i położę rękę moją na tobie, aż przejdę. A gdy cofnę rękę, ujrzysz Mnie z tyłu, lecz oblicza mojego tobie nie ukażę”. Dlaczego? „... gdyż żaden człowiek nie może oglądać mojego oblicza i pozostać przy życiu” (por. Wj 33,18—23).
Zobaczyć Boga. To pragnienie, zakorzenione w ludzkiej naturze, równie piękne, co niebezpieczne, rodzi świętych i grzeszników — jego źródłem bowiem może być zarówno wielka miłość, jak i wielka pycha.
Bóg chroni wzrok Mojżesza, osłania jego oczy, kładąc na nim rękę, bo wie, że nikt, nawet Mojżesz, któremu dane było rozmawiać z Bogiem jak z przyjacielem, nie zniesie widoku tej jasności, wobec której — jak pisała św. Teresa — jasność naszego słońca wydaje się ciemnością.
Bóg chroni także nas i osłania nasze oczy człowieczeństwem swojego Syna. „Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca” (J 14,9) — mówi Jezus do Filipa i do nas. Śmierć nie zagraża już tym, którzy pragną wpatrywać się w Boże oblicze. Możemy to czynić bez lęku. Czy jednak wystarczająco mocno tego pragniemy? Czy nasza modlitwa przepojona jest tęsknotą za oglądaniem Boga? Ku czemu kierujemy wzrok i czym karmią się nasze oczy?
Rzeczywistość wokół nas krzyczy obrazami. Są wszędzie i ciągle — wielkie, kolorowe, piękne — jak z bajki, w której od razu chciałoby się żyć. Lecz najbardziej fascynujące w tej bajce są ludzkie twarze — młode, uśmiechnięte, szczęśliwe, zadowolone z życia i z siebie. Tymczasem, kiedy zaczynamy się modlić, staje przed nami Pan, oczekując, że choć na chwilę zatrzymamy wzrok na jakże innej twarzy — na obliczu Tego, który „nie miał wdzięku, ani też blasku, aby na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał (...) wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic” (Iz 53,2—3); oczekując, że będziemy patrzeć na Tego, którego przebili.
Oto obraz, na którym ma się oprzeć nasza modlitwa. Obraz trudny dla naszych oczu także dlatego, że tak bardzo nieruchomy. Jakże mu daleko do świata filmu i reklamy, w których obrazy zmieniają się tak prędko, że wzrok już za nimi nie nadąża, ale jest za to syty (choć często i zmęczony) ciągłą nowością. Tymczasem Chrystus ukrzyżowany trwa niezmienny — absolutna asceza obrazu; post dla naszych oczu. Wytrwać na modlitwie przed Ukrzyżowanym to rzecz niesłychanie trudna i niesłychanie ważna. „W zwyczajnym porządku rzeczy myśl potrzebuje czegoś, na czym by się oprzeć mogła. Gdy nastanie czas oschłości — wtedy czuje się, jak dobrym przyjacielem jest Chrystus. Widzimy Go jako człowieka wśród słabości i cierpień, i On dotrzymuje nam towarzystwa. Kto raz do tego przywyknie, łatwo Go znajdzie przy sobie. Niezmiernie wiele na tym zależy, byśmy, póki żyjemy w tym ludzkim ciele, mieli przed oczyma Chrystusa Pana w ludzkiej postaci Jego. Boski ten Pan nasz pozostawał pozbawiony wszelkiej pociechy, opuścili Go i samego pozostawili najbliżsi w cierpieniach Jego; my Go nie opuszczajmy” (św. Teresa).
Dostałam od przyjaciela niezwykły prezent — album z fotografiami starych krucyfiksów, fotografiami, których nieprzesłodzone, surowe piękno nie przysłoniło ani nawet nie złagodziło dramatu Chrystusowej męki. Ten album nie trafił na półkę z podobnymi wydawnictwami. Stał się nieodłącznym elementem mojej modlitwy. Modlitwy uspokojonego spojrzenia. Modlitwy uzdrawiającej, choć tak zwyczajnej i prostej w swej formie. Cóż bowiem prostszego od patrzenia...
Niegdyś Mojżesz umieścił na wysokim palu miedzianego węża jako ratunek przed śmiercionośnym jadem węży na pustyni. „I... jeśli kogo wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża miedzianego, zostawał przy życiu” (Lb 21,9). Dla nas ratunkiem i źródłem życia może być pełne ufności i miłości spojrzenie na Jezusa wywyższonego na krzyżu.
Do Ciebie wznoszę me oczy, który mieszkasz w niebie. Oto jak oczy sług są zwrócone na ręce ich panów i jak oczy służebnicy na ręce jej pani, tak oczy nasze ku Panu, Bogu naszemu, dopóki się nie zmiłuje nad nami. (Ps 123,—2).
opr. mg/mg