Mówiąc o męstwie i męskości wchodzimy dziś na śliski grunt. To, co dziś uchodzi za odwagę, często jest zwykłym popisem, a nie ważną cnotą moralną
Patrząc na mężczyzn w sytuacjach kryzysowych czy ekstremalnych, bez trudu można rozróżnić dzisiejszych Świętych Józefów, którzy bez słowa zajmują się tym, czym powinni i czego się od nich oczekuje, od Piotrusiów Panów, którzy przy akompaniamencie licznych słów biadolenia zajmują się wyłącznie sobą.
Od jakiegoś czasu noszę się z zamiarem, aby na poważnie zmierzyć się z Litanią do Świętego Józefa, to znaczy poświęcić cykl artykułów poszczególnym wezwaniom tej litanii. Piszę o tym celowo, aby zamiar ten został ujawniony i bym nie miał już żadnej wymówki. Zanim jednak się za to zabiorę, dzisiaj — świeżo po pieszej pielgrzymce na Jasną Górę i związanych z nią obserwacjach — chciałbym zatrzymać się na bodaj najważniejszej cnocie jaką charakteryzuje się Święty Józef, a mianowicie męstwie. Albo męskości. Józefie najmężniejszy — módl się za nami — modlimy się w litanii.
Trzeba od razu zaznaczyć, że mówiąc o męstwie i męskości, albo podkreślając kobiecość z drugiej strony, wchodzimy dzisiaj na śliski grunt. Możemy zostać posądzeni o męski szowinizm albo o seksizm. Powiedzieć o mężczyźnie, że jest bardzo męski, może okazać się obrazą dla mniej męskich osobników płci rzekomo mocniejszej, a dostrzeżenie kobiecości w dziewczynie może wywołać pełną złości reakcję feministek, które absolutnie nie chcą być doceniane za to, jak wyglądają i się zachowują, ale za swoje wewnętrzne walory, w tym intelektualne, choć Bóg świadkiem, czasami naprawdę mają je mocno ukryte, a przede wszystkim za swoją równość, a właściwe wyższość wobec mężczyzn we wszystkim. Swoją drogą to charakterystyczne, że panie, które tak bardzo odrzucają docenianie w nich kobiecości, kiedy już założyły swoją partię, tak, tak, była, a może i nawet ciągle istnieje Partia Kobiet (no bo Polska jest kobietą i demokracja też) to na plakacie wyborczym zaprezentowały się wszystkie tak, jak je Pan Bóg stworzył. I choć w naszym kraju jest więcej kobiet niż mężczyzn, to jednak tak prezentującej się Partii Kobiet nie udało się zdobyć reprezentatywnej ilości głosów. Okazało się, że znakomita większość kobiet nie chciała być przez nie reprezentowana. Ale wróćmy do tematu, czyli męstwa i męskości. Przymiotów, czy też cnót, które Święty Józef może wyprosić dzisiejszemu światu tak bardzo dotkniętemu niedojrzałością i nieodpowiedzialnością mężczyzn. Co z kolei owocuje koniecznością przejęcia przez kobiety nie swoich ról (ku uciesze feministek).
Jak wspomniałem jestem świeżo po pielgrzymce pieszej i pierwsza obserwacja jest następująca: pielgrzymuje znacznie więcej kobiet niż mężczyzn. Pominę w tym miejscu różne istotne przyczyny, związane choćby z trudnością w uzyskaniu urlopu, czy też z niemożliwością zostawienia gospodarki i inwentarza choćby na jeden dzień bez opieki, to jednak niepokoi fakt, że tego typu formę rekolekcji w drodze związanych z niewygodami i trudami preferują kobiety i że mało jest mężczyzn. Św. Jan Paweł II zalecał narzeczonym, aby się wybrali na spływ kajakowy, ja natomiast gorąco polecam pielgrzymkę. Tam właśnie najlepiej odkryć, czy mężczyzna ma coś w sobie ze Świętego Józefa, czy raczej coś z Piotrusia Pana. Dzisiaj mówi się coraz częściej o tak zwanym syndromie Piotrusia Pana, czyli niezdolności mężczyzn do konsekwentnego wejścia w dorosłość, wzięcia odpowiedzialności za siebie oraz innych. I na pielgrzymce widać to od razu, kto jest dużym dzieckiem, które dorosnąć nie chce albo nie potrafi (bo naznaczone trudnym dzieciństwem, rozbitą rodziną, albo rozzuchwalone bogactwem), albo jedno i drugie. Jak to wygląda kiedy kobiety dźwigają ciężkie bagaże, rozstawiają namioty, a mężczyzna zbiera polne kwiatki na ołtarz polowy? Albo po dojściu na nocleg, podobnie zresztą jak przez całą trasę, nie potrafi w żaden sposób być użyteczny dla kogokolwiek, bo jest całkowicie pochłonięty sobą, swoimi odciskami, bólem i potrzebami? Pamiętam, jak lata temu podczas pielgrzymki do Santiago staliśmy w kilkudziesięcioosobowej kolejce do jednego prysznica z bojlerem (czyli ograniczoną ilością ciepłej wody). Jako pierwszy dostał się tam pewien pielgrzym z Włoch i przez piętnaście minut słyszeliśmy szum wody i jego śpiew, podczas gdy przez otwory w drzwiach buchała gorąca para. Po 15 minutach kiedy gorąca woda, a z nią i para się skończyła, Włoch wynurzył się z łazienki i widząc nasze ponure miny powiedział: „Sorry, ale naprawdę tego potrzebowałem”. Oczywiście, on potrzebował, a my nie. Klasyczny przykład Piotrusia Pana.
Co zatem proponuje św. Józef jako antidotum na syndrom Piotrusia Pana? U św. Józefa dostrzegamy dwie postawy, dwie cnoty, które choć wydają się być sprzeczne, tak naprawdę obie uzupełniając się świadczą o jego męstwie. Jest w nim odwaga, która pozwala przekroczyć własne lęki i ograniczenia, a jednocześnie pokora, dzięki której jest on w stanie przyznać się do swojej ludzkiej ułomności. U Świętego Józefa jest to o tyle ważne, że jest on głową rodziny, za którą jest odpowiedzialny, którą musi w pewnym sensie zarządzać i liczyć na jej posłuszeństwo, z drugiej nie może zapomnieć, że chodzi tutaj o Syna Bożego, Tego, który jego — Józefa - stworzył, i Jego ziemską Matkę. Warto może w tym miejscu poświecić trochę czasu refleksji nad odwagą.Profesor Kazimierz Korab opierając się na Arystotelesie podkreśla, że nie należy widzieć rzeczywistości przez dualizmy: dobro — zło, ponieważ zło jest na innym poziomie, a dobro na innym. „Złem zatem będą przeciwstawne skrajności: z jednej strony chojractwo (to jest ten żołnierz spartański, który chciałbym wybiec przed szereg i rzucić się na wroga), a z drugiej strony tchórzostwo (ten sam żołnierz, gdyby rzucił się do ucieczki). Zło ma tutaj zawsze dwa przeciwstawne oblicza. I teraz to, co chcę podkreślić z całą mocą: dobro nie jest w środku między nimi, dobro nie składa się częściowo z tchórzostwa, a częściowo z chojractwa. Dobro i odwaga nie znajdują się w środku, ale zupełnie gdzie indziej. Tam, gdzie mamy pewne napięcie, myślenie połączone z zaangażowaniem. Zło nie wymaga odwagi, jest odruchowe, bezrefleksyjne, reakcyjne (jest tylko reakcją na coś, na bodziec), a przez to łatwe, prostackie i nudne. Jednym z największych kłamstw w dziejach ludzkości jest powiedzenie, że dobro jest nudne. Chyba tylko dla tych, którzy je porzucili. Brak odwagi, jak każde zło, przejawia się w skrajnościach chojractwa lub tchórzostwa. Odwaga, jak każde dobro, nie leży w środku pomiędzy nimi, ale na innym moralnym poziomie. Wymaga zaangażowania, rozumu, rozwagi, jest twórcza, przewidująca, zakładająca inne cnoty”.
Z powyższej wypowiedzi i obserwacji codzienności widać, jak ciężko dzisiaj o taką postawę. Sam profesor stwierdza, że dzisiaj odwagę zastępuje popis. Z powodu medializacji odwagi nastąpiło „ucięcie” jej głowy, pozbawiono ją rozsądku, myślenia i celowości. Odwagą nazywa się popisy dla sławy i pieniędzy, utożsamia się ją z przygodą bez zobowiązań. Dzisiaj „odważny” film to taki, który epatuje nagością i szarga świętości, a portale internetowe pełne są tytułów: „Odważna sesja zdjęciowa” tej czy tamtej modelki bądź aktorki i wszyscy wiemy, o jaką odwagę tam chodzi. To nie jest prawdziwa odwaga, ale jej zaprzeczenie. Oddajmy jeszcze raz głos profesorowi Korabowi: „Odwaga sama w sobie jest ślepa, bo łatwo przeradza się w bezmyślny popis. Potrzebuje rozwagi, która otworzy jej oczy na cel, na strategię, na wartości moralne, na dobro innych. Odwaga funkcjonuje w porządku serca a rozwaga w porządku rozumu. Dlatego dobrze mogą działać tylko łącznie. Odwaga jest tym piękniejsza, im piękniejszym celom służy, choćby dla ich realizacji trzeba było płynąć pod prąd. I tak też zdefiniowałbym prawdziwą odwagę dzisiaj, jako zdolność płynięcia pod prąd. Tym bardziej jesteśmy człowiekiem (ojcem, mężem) im bardziej jesteśmy zdolni płynąć pod prąd. Najszlachetniejszym i najpilniejszym celem jest dzisiaj ratowanie rodziny. Bycie mądrym, czyli odważnym i rozważnym (ojcem), to najpiękniejszy ideał mężczyzny wszech czasów”.
Święty Józef, który służył najpiękniejszej misji wszech czasów, misji Wcielenia Syna Bożego i zbawienia świata, niewątpliwie był człowiekiem odważnym w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Nie robił niczego dla sławy, nie popisywał się, słuchał Boga i był zawsze otwarty na dobro innych, zwłaszcza tych, którzy byli mu powierzeni. A Piotruś Pan, to człowiek, który nie jest w stanie przekroczyć granicy, za którą to on ma się kimś zająć, zamiast szukać opieki u innych. Taki człowiek nigdy szczęścia nie znajdzie, wręcz przeciwnie, stanie się ciężarem dla swoich bliskich. Paradoksalnie właśnie Święty Józef może pomóc najbardziej, bo on też był przekonany, że misja, do której Bóg go wybrał jest ponad jego siły. Że jest absolutnie niemożliwa do wykonania. A przecież ufając bez reszty Bogu, dał radę.
I w tym jest on wręcz wzorem, dla wszystkich którzy mylnie szukają oparcia w mamie, komforcie, pieniądzach, pozycji, sławie, popularności i... nigdy nie dorastają. Trzeba się oprzeć na Panu Bogu i Jemu zaufać. I zacznie się dojrzewanie. Pojawi się poczucie odpowiedzialności. Odwaga i szczęście.
opr. mg/mg