Fragment książki o modlitwie monastycznej - wydawnictwo Esprit 2008
Wstąpiłem do klasztoru czterdzieści sześć lat temu. Pamiętam dobrze spotkanie z ojcem Paulem, mistrzem nowicjatu. Ten wspaniały człowiek zanim przywdział habit zakonny był profesorem uniwersytetu w Amherst. Miał on głębokie spojrzenie oczu, które zdawały się płonąć i błyszczeć. W jego troskliwej miłości częstym elementem była wesołość. Zdawał się przenikać nasze niepewności związane z pobytem w nowicjacie i ukazywać pewność, że wszystko będzie dobrze.
Gdy badał mnie pewnego dnia — a potem w kolejnych tygodniach i miesiącach — łagodnie, lecz dociekliwie starał sprawdzić, czy prawdziwie poszukuję Boga, czy mój zapał w pokorze (czekała mnie długa droga — i nadal wiele przede mną do przejścia), posłuszeństwie i bożym dziele jest coraz większy. Takie są właśnie zalecenia św. Benedykta dla mistrza nowicjatu.
Prawdziwie poszukiwać Boga: oto sama istota monastycznego życia, co więcej wszelkiego chrześcijańskiego i żydowskiego życia zgodnie z przykazaniami oraz wszelkiego ludzkiego życia zgodnie z prawdziwą potrzebą natury: „Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą”*). To pierwsza rzecz. Monastyczne życie oznacza, że to przykazanie staje się sednem życia. Dla mnicha Pan jest miłością jego życia. Oto dlaczego musimy żyć w celibacie — abyśmy mogli żyć w całkowitym skupieniu swej istoty i i dzielili z Nim jego troskliwą miłość wobec każdego z Jego dzieci, naszych braci i sióstr.
Dla synów i córek świętego Benedykta owo „wszystko dla Boga” wyraża się konkretnie w trzech wzajemnie związanych sprawach. Musimy być pokorni, odkładając na bok swoje własne ambicje, byśmy mogli być całkowitym „tak” wobec Boga. Musimy być posłuszni, tak aby cała nasza istota była w pełni zintegrowana z Boskim planem. Pasją naszego życia musi być to, aby Boże opus, Jego cudowne stworzenie, Jego arcydzieło, mogło osiągnąć swój ostateczny sens: prawdziwie wychwalać swego szczodrego i najbardziej umiłowanego Stwórcę.
Przez Opus Dei często rozumie się święte oficjum, liturgię uwielbienia, jaką mnisi i mniszki sprawują w chórze. W tym znaczeniu używa tego terminu święty Benedykt i ono było dla niego zapewne podstawowe. Lecz te oficja mają sens tylko dlatego, że są kulminacyjnymi momentami, gdy mnisi lub mniszki odkładają na bok inne czynności, aby wypełnić najbardziej solennie swoją rolę najwyższego kapłana stworzenia i w imieniu całej reszty stworzonego świata chwalą Stwórcę. To chwila, gdy Boże opus chce być najwierniejszym odbiciem chwały Stwórcy. To w oficjum, w liturgii, stworzenie osiąga swój szczyt, swój punkt centralny.
Oczywiście, nie tylko zakonnicy są do takiego dzieła Bożego. Każdy chrześcijanin — każdy, kto został ochrzczony w Chrystusie — ma swój udział w kapłaństwie Najwyższego Kapłana wszelkiego stworzenia. Każdy chrześcijanin jest wezwany, by w najwyższym stopniu wyrazić miłość i udzielić reszcie stworzenia przebóstwionego umysłu i serca dla chwalenia Stwórcy. Musimy pozwolić wszelkiemu pięknu, całej stworzonej rzeczywistości przeniknąć do naszego serca i ogarnąć je naszą miłością, aby mogły dzięki nam wznieść się do Stwórcy. Opus Dei, święte oficjum, pragnie udzielić głosu tej pieśni pochwalnej, wyrazić się w niej i przez nas. Godziny w chórze są najważniejszym punktem dnia mnicha, lecz są one — albo powinny być i będą — najważniejszymi punktami tylko, jeśli są one wyrazem jego fundamentalnej postawy i działania przez cały dzień i całe życie. Gdy jego całe jestestwo jest na „Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu”.
Wiele lat temu pośród teologów rozgorzał spór na temat wyższości liturgii nad kontemplacją — lub kontemplacji nad liturgią. Na szczęście kontrowersja wygasła, a wybitne umysły, które uczestniczyły w tym sporze po obu stronach, zaczęły poświęcać swój czas i talenty lepszym celom. W istocie zarówno liturgia, jak i kontemplacja są wyrazem tej samej fundamentalnej postawy i poruszeń Ducha.
„Kontemplacja” to interesujące słowo. Wywodzi się z łaciny. Prefiks „con-” lub ”com-” oznacza „bycie z”: konfraternia — to bycie z fratres, czyli braćmi; komunia — communia — bycie w unii, w jedności. Sufiks „-tio” implikuje stały stan „bycia z”. Bycie z czym? Templa: Gdy kapłani starożytnego Rzymu chcieli znać wolę bogów spoglądali w niebo; w szczególności analizowali lot ptaków przez poszczególne fragmenty nieba, znane jako templa. Z czasem templa z nieba zeszły na ziemię, by stać się templum, świątynią, gdzie ludzie przybywali, aby poznać wolę bogów, aby wejść z nimi w komunię. „Kontemplacja” jest stanem przebywania z wolą Boga, Bożym poruszeniem, byciem z samym Bogiem.
Liturgia jest szkołą, gdzie poprzez znak i symbol, słowo i muzykę, nasze umysły i serca formują się, aby być w unii z Bożym poruszeniem, z samym Bogiem.
Dzień jest podstawową jednostką liturgii. W tradycji żydowskiej zaczyna się on wieczorem. Bardzo wcześnie chrześcijańskie wspólnoty wydzieliły z wieczornej modlitwy nieszporów, czyli liturgii dziękczynnej, inne oficjum, które nazwały kompletą, liturgią na zakończenie dnia. Jest ona znakiem końca: „Teraz, o Panie, pozwól odejść twemu słudze w pokoju”. Umierania: „Noc spokojną i śmierć szczęśliwą niech nam da Pan”. To umieranie, abyśmy mogli zmartwychwstać. Schodzimy do grobu, abyśmy mogli pełniej uczestniczyć w Zmartwychwstaniu Chrystusa jako Syna powstającego ze słońcem. Zstąpienie do wód chrztu i powstanie z nich z Chrystusem odnawia się, gdy opat spryskuje każdego mnicha wodą święconą i odsyła do celi. Mnich umrze dla tego świata, gdy zaśnie. Może w jeszcze radykalniejszy sposób umrzeć dla tego świata, gdy czuwa w nocy i jest odarty z wszelkiej pociechy poza nadzieją nadejścia Zmartwychwstałego Chrystusa o brzasku. (Rozwijam to zagadnienie w jednym z wcześniejszych rozdziałów tej książki).
Po II Soborze Watykańskim liturgiści zdecydowali o likwidacji komplety jako „późniejszej” innowacji i dodatku do nieszporów. Uznali, że dwa wieczorne oficja nie są konieczne. Z początku mnisi posłusznie przyjęli to postanowienie, lecz w krótkim czasie w niemal wszystkich klasztorach kompleta powróciła. Głębszy instynkt zwyciężył. Podstawowym elementem chrześcijańskiej liturgii jest codzienne umieranie i zmartwychwstawanie z Chrystusem; potrzebujemy liturgii kończącej dzień.
Oto podstawowe oficja: nieszpory-kompleta i jutrznia, powstanie z Chrystusem, wejście Zmartwychwstałego Pana w nasz dzień, w nasze życie. „Błogosławiony Pan, Bóg Izraela, bo nawiedził lud swój i odkupił... dzięki litości serdecznej Boga naszego. Przez nią nawiedzi nas Słońce Wschodzące z wysoka, by zajaśnieć tym, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają, aby nasze kroki zwrócić na drogę pokoju”*). Czuwanie — wigilie — jest ważne dla mnicha; lecz niełatwo jest je w życiu praktykować. Inne godziny liturgiczne łatwiej jest praktykować.
Możecie, oczywiście, odmawiać oficja z zatwierdzonej Liturgii Godzin. Mogą wydawać się długie i skomplikowane. Jeśli nie możecie wszystkich godzin liturgicznych, wystarczy modlić się tyle, ile zdołacie. Możecie pójść drogą cysterską. Cystersi nie mają małych brewiarzy, tylko wielkie księgi, jakich używają w chórze. Gdy zatem podróżują, tworzą własne oficjum, korzystając z Biblii. Każda godzina liturgiczna składa się zwykle z hymnu, psalmu (lub psalmów), czytania i modlitwy, która może być dość spontaniczna, płynąca z refleksji nad lekturą.
Krótkie dziękczynienie możecie połączyć z wieczornym posiłkiem (przed lub po). W prosty sposób może się stać rodzinnym zwyczajem. Kompleta przed snem może być najintymniejszą chwilą modlitwy odmawianej wspólnie za umiłowane osoby. Zapalcie świece przed obrazem naszego Pana i pozwólcie, aby osobliwy nastrój spokoju u końca dnia udzielił się wam. Niewiele trzeba mówić: wystarczy odmówić któryś z psalmów (lubię Psalmy 129/130 i 90/91). Słowo Pisma Świętego („Ty jednak jesteś wśród nas, Panie, a imię Twoje zostało wezwane nad nami. Nie opuszczaj nas!”*)) i Ojcze Nasz lub modlitwa spontaniczna, a potem, jeśli chcecie, modlitwa ku czci Maryi, troskliwej Matki: Witaj, Królowo.
Poranna modlitwa może być bardziej osobista: oddanie się Panu, kilka natchnionych słów, czas milczącej medytacji. Jeden z moich przyjaciół pod prysznicem i przy goleniu słucha hymnów i psalmów z magnetofonu, aby przygotować się do uważnej lektury, która ma później nastąpić. Kaplicą, w której odmawiacie jutrznię i nieszpory, może stać się wasz samochód w drodze do i z pracy. Jogging to inna sprzyjająca okoliczność. Niektórzy słuchają nagranych w kaplicy oficjów. Każdy znajdzie swój własny sposób celebrowania zmartwychwstania i rozpoczęcia nowego dnia ze Zmartwychwstałym Panem.
Oprócz podstawowego rytmu dnia, jest też rytm tygodnia i roku. O rytmie tygodniowym opowiem przy omawianiu twórczego trudu i szabatowego odpoczynku, gdy będę mówił o pracy.
opr. mg/mg