W samym sercu chrześcijaństwa

O miłości Bożej i ludzkiej

Nie ma słowa bardziej wieloznacznego niż „miłość”. Miłości człowiek potrzebuje najbardziej, dlatego wymyślono tak wiele jej imitacji i namiastek. Fałszując miłość, fałszuje się także jej symbol — serce. Czy jednak serce to tylko symbol?

Warto przypomnieć sobie czasy, gdy miało się ...naście (i więcej) lat. Na widok albo na dźwięk głosu kogoś jednego, ukochanego, serce zaczynało bić mocniej, szybciej. Zdawało się, że zaraz wyskoczy lub pęknie z przejęcia i radości. Dziwne są powiązania miłości i serca, uczuć i biologicznych reakcji, najwznioślejszych przeżyć i zwykłego kołatania pod żebrami. Ale taki właśnie jest człowiek: jest plątaniną tego, co cielesne i co duchowe, tego, co wzniosłe i co przyziemne, tego, co przemijające i co trwałe. Takimi nas stworzył Bóg.

Serce i miłość... Słowo „miłość” bywa podejrzane. Dlatego w mówieniu o niej trzeba odwagi. Miał ją apostoł Paweł, gdy o miłości pisał do mieszkańców Koryntu, miasta płatnej miłości (por. 1 Kor 13). Św. Jan jeszcze śmielej napisał: „Bóg jest miłością” (1 J 4,8). Ale co to znaczy? To krótkie stwierdzenie Apostoła wydaje się mgliste, oderwane od ludzkiej doli, nieomal złudne... Może kochając, tęskniąc, cierpiąc z miłości, trzeba zapytać: Boże, czy Ty kochasz mnie tak samo, jak ja mego ukochanego (męża, syna, brata...)? Czy tak samo na mnie czekasz, jak ja czekam na moją ukochaną (żonę, córkę, siostrę...)? Czy tak samo Ty tęsknisz za mną, jak ja potrafię tęsknić za człowiekiem? Czy dlatego moja miłość, moje czekanie, moja tęsknota są tak wielkie, tak piękne zarazem, tak nieodparte, że zostały we mnie stworzone na obraz Twojej miłości do mnie?

W samym sercu chrześcijańskiej wiary zapisana jest prawda, że Syn Boży stał się człowiekiem i umarł na krzyżu dla naszego zbawienia. Dlaczego? Po co? „Czyż nie lepiej, nie lepiej było siedzieć w niebie? Wszak Twój Tatuś kochany, kochany nie wyganiał Ciebie?”. Genialne jest to ludowo-kolędowe przekomarzanie się z Synem Bożym. Ale widocznie nie było mu „lepiej siedzieć w niebie”. Widocznie miłość jest tak niepojętą siłą, że nawet Bogiem pokieruje. Ale nie jest to siła z zewnątrz — On Sam jest miłością. On Sam musi... To „sam musi” zrozumie tylko ten, kogo miłość zmuszała do rzeczy wielkich, ale bywało, że śmiesznych i niedorzecznych. Dla tych, którzy nie wiedzą, że Bóg jest miłością, tajemnica narodzin Syna Bożego i tajemnica Jego krzyża wydają się niedorzecznością. Zauważył to już św. Paweł: „Nauka krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia” (1 Kor 1,18).

W samym sercu chrześcijaństwa zapisana jest mądrość krzyża. Na krzyżu zwycięża Syn Boży, którego Serce zostało zranione, przebite, starte, napełnione zelżywością i bólem... Zauważyłeś? To przecież słowa Litanii do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Dla nas „głupstwo krzyża” jest największą mądrością. A Jezus, gdy w roku 1675 objawił się św. Małgorzacie Marii Alacoque, powiedział: „Oto Serce, które tak bardzo umiłowało ludzi...”. Kult Najświętszego Serca Jezusowego mozolnie przenikał do pobożności Kościoła. Dlaczego? Czyżby mówienie o miłości Syna Bożego do ludzi było czymś nowym i niezwykłym? Czyżby symbol miłości — serce — zdawał się tu niestosowny? Przecież już zwięzła relacja Ewangelisty wskazuje na Boskie Serce: „Jeden z żołnierzy włócznią przebił Jezusowi bok i natychmiast wypłynęła krew i woda” (J 19,34). Przecież Ewangelia zawiera szereg scen, w których widzimy dobre, kochające, czułe, wrażliwe, przyjazne serce Jezusa. Tak, to prawda. Ale chcielibyśmy miłość Bożą widzieć raczej na wysokościach nieba, a tymczasem słowo „serce” kojarzy się z plątaniną duchowego z cielesnym. Jakbyśmy nie do końca wierzyli, że skoro Syn Boży stał się człowiekiem, to uświęcił wszystko, co ludzkie. Także ludzką miłość, ludzką życzliwość, ludzką tkliwość, ludzką przyjaźń, ludzkie współczucie... Jednym słowem wszystko, co zwykliśmy nazywać sercem.

„Kult Najświętszego Serca Jezusowego nie zjawił się w Kościele nagle ani też nie zrodził się na skutek prywatnych objawień, lecz stanowi spontaniczny wykwit żywej wiary i gorącej pobożności, którą ludzie obdarzeni nadprzyrodzonymi darami żywili względem Zbawiciela i Jego chwalebnych ran... Chrystus Pan, ukazując w tych objawieniach Serce Najświętsze, chciał w niezwykły sposób zwrócić umysły ludzkie ku kontemplacji i czci tajemnicy miłości, którą miłosierny Bóg okazał względem rodzaju ludzkiego” — pisał papież Pius XII w encyklice Haurietis aquas (1956 r.).

W tradycji naszej pobożności czerwiec jest miesiącem Bożego Serca. W czerwcu (16. dnia) przypada rocznica objawień św. Małgorzacie. W czerwcu, w piątek, po oktawie Bożego Ciała, obchodzimy uroczystość Najświętszego Serca Jezusowego. W czerwcu w wielu parafiach odprawiane są codzienne nabożeństwa dla uczczenia Jezusowego Serca — czyli Bożej miłości okazanej ludziom po ludzku. Po prostu próbujemy po ludzku odpowiedzieć na Bożą miłość, której pojąć nie jesteśmy w stanie. Tak bardzo przerasta wszystkie nasze miłości.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama