Hasło ze "Słownika duchowości ignacjańskiej"
„Fratres, nie popadajcie w skrajności!” Napomnienie obcojęzycznego duchownego jezuickiego względem jego młodszych współbraci nie było wprawdzie wyrażone w idealnej niemczyźnie, ale dobrze po ignacjańsku: Ignacy ma niedobre mniemanie o skrajnościach. Jest on człowiekiem miary. Dokładniej mówiąc: Ignacy stał się człowiekiem miary i środka. Uczył się na swoich błędach.
Jego nieokiełznana, namiętna żywotność musiała przejść przez wiele bolesnych doświadczeń, zanim nie przyjęła postaci miłości. Sam siebie doprowadził przez swoją przesadę na skraj załamania, nim innym mógł radzić umiarkowanie. Tak na przykład księciu Franciszkowi Borgiaszowi, który potem miał się stać trzecim generałem Towarzystwa Jezusowego. Kiedy ten osłabił się bardzo przez posty, nocne czuwania i długie modlitwy, Ignacy napomniał go, że „początkujący musiałby uczyć się pohamowywać i prowadzić, aby nie zniszczył się sam, podczas gdy przecież chce pomóc innym. Ponieważ «jest zły dla siebie, czyż będzie dobry dla innych?» (Syr 14, 5)... A więc by utrzymać złoty środek między letniością i zbytnią gorączką, proszę omawiać swoje sprawy z kierownikiem duchowym..."(19)
Ignacy mógł pomóc innym, ponieważ nauczył się ze swoich własnych „pobożnych głupstw”:
Ponieważ wiem, że święci zużytkowali te i inne pobożne głupstwa ku swemu postępowi i że rzeczy takie mają znaczenie dla przezwyciężania samego siebie i do wzrostu w łasce, szczególnie na początku. Dla tego jednak, kto już więcej panuje nad miłością własną, uważam to, co właśnie napisałem, za lepsze, mianowicie że człowiek powinien się trzymać złotego środka mądrego opanowania (GB, 155).
Słowo o „złotym środku” jest dawnym słowem ludzkiej sztuki życia. Od antyku począwszy, cnota ludzka, czyli dzielność życiowa, była spostrzegana jako środek między dwoma skrajnościami. Dzielność na przykład leży między tchórzostwem i straceńczą śmiałością, cnota umiarkowania między przesadą w jedną i drugą stronę. Cnota jednoczy to, co w skrajnościach, w niecnotach, jest dobrego: tak dzielność jednoczy w sobie ostrożność z tchórzostwem i odwagę ze straceńczą śmiałością. Cnota ma zawsze dwa bieguny i w ten sposób użycza życiu swojego napięcia.
Podobny pogląd leży u podstaw scholastycznego kryterium osądzania wypowiedzi filozoficzno-teologicznych: „peccat per excessum, peccat per defectum”, tzn. ktoś „grzeszy” w myślach albo przez nadmiar, albo przez niedomiar. Dzieje się tak na przykład, kiedy w teologii absolutyzowany jest człowiek i jego autonomia, albo odwrotnie, dostrzegane jest tylko działanie łaski Bożej a już nie ludzka współpraca z Bogiem.
Kryterium przesady (nadmiaru) lub pominięcia (niedomiaru) pomaga w odróżnieniu prawdy od ideologii. Sprawdza, czy myślenie absolutyzuje jakiś aspekt rzeczywistości, czy go całkiem pomija i przez to staje się nieprawdziwe. „Prawda jest wszystkim” (G.W.F. Hegel).
W tym sensie cnota umiarkowania jest czymś „typowo katolickim" - katolicki oznacza „odpowiadający całości”. Indywidualizm, kolektywizm, konsumpcjonizm, faszyzm, rasizm - wszystko to są absolutyzacje półprawdy. Działają one - jak każda krańcowość - niszcząco.
Ludzkie nieumiarkowanie jako samoniszcząca dynamika objawia się przede wszystkim w pytaniu o przeżycie, tak jak wynika ono z ekologii. Człowiek nie działa już „stosownie", kiedy sam siebie czyni „miarą wszelkich rzeczy” i nie zauważa więcej, jak niszczy podstawy swojej egzystencji.
Żądza i nałóg są źródłami i formami pojawiania się nieumiarkowania. Są one wyrazem tego, że istnieje w człowieku dążenie do „zawsze więcej”, wręcz do nieskończoności, która nie chce się pogodzić z ograniczeniami własnej egzystencji. W nieumiarkowaniu człowiek staje się nieludzki, przestaje być człowiekiem.
Zachowuje to ważność także w wyraźnie religijnych postawach człowieka. Człowiek staje się człowiekiem w przyjęciu siebie jako istoty stworzonej, tzn. także ze swoimi ograniczeniami. Nie istnieje słowo, które bardziej sygnalizowałoby ludzkie przekraczania granic niż małe słowo „za”: za dużo, za mało, za gruby, za chudy, za daleki, za wąski, za gorący, za zimny, za słodki, za gorzki, za szybki, za wolny, za... - wszystko jako wyraz tego, że ktoś nie znalazł swojej miary i reaguje niestosownie. Dlatego także św. Paweł napomina, aby każdy żył według swojego daru łaski i wszedł w całość wspólnoty.
Na pewno także umiarkowanie może ukrywać swoje niebezpieczeństwa. „Przeciętność” i „przeciętny” są słowami, które widzą środek jako samą przeciętność. Ta z kolei może być porównana z tą „letniością”, o której Pismo Święte mówi: „Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust" (Ap 3, 15-16). Środek jest tylko wtedy różny od przeciętności, jeśli jest „środkiem radykalnym”, który zamyka w sobie przeciwieństwa i zdecydowany jest na to, co istotne. Widzi się w nim napięcie między biegunami, w których żyje: łagodność, która nie jest słabością; siła, która nie jest twarda; kobiecość, która integruje męskość; męskość, która nie broni się przed kobiecością... Być może w naszym życiu odczuwamy środek tylko przez mgnienie oka - wtedy, kiedy przekraczamy tę „linię środka" w naszym sercu.
Być może ta trzeźwość, którą słusznie przypisuje się ignacjańskiej duchowości, działa przez to swoje „umiarkowanie”. Interesujące, że pisarka Luise Rinser mówi w odniesieniu do Ignacego o „świętym umiarkowaniu”, o zadaniu życiowym, aby „utrzymać równowagę na pozbawionej poręczy kładce nad przepaścią", a także o pijaństwie i trzeźwości. Ojcowie Kościoła mówili o „trzeźwym pijaństwie", które jest darem Ducha Świętego. W tym sensie Ignacy, człowiek umiarkowania, był napełniony duchem, „uduchowionym" człowiekiem.
Przypis:
19. W podobnym duchu Ignacy pisze do Franciszka Borgiasza w liście z
20 IX 1548 r. Por. Św. Ignacy Loyola, Do Franciszka Borgiasza, księcia
Gandii, przeł. Stefan Filipowicz SJ, w: tenże, Pisma wybrane, t. 1, s.
565-569, Wydawnictwo Apostolstwa Modlitwy, Kraków 1969 (przyp. red.).
opr. mg/mg