O duchowości komunii - czyli wspólnotowej
Duch ludzki dla swego prawidłowego rozwoju potrzebuje odniesień w dwu kierunkach: pionowym i poziomym. Wymiar pionowy odnosi się do Boga, wymiar zaś poziomy ma na uwadze człowieka. Te kierunki przecinają się, tworząc znak krzyża, w którego centrum stoi postać Jezusa.
Jezus Chrystus - Syn Boży prowadzi nas do Ojca drogami Ewangelii. Jej słowa, napisane pod natchnieniem Ducha Świętego, zawierają wszystko to, czego człowiek potrzebuje na swej duchowej drodze. Ową duchową drogę człowieka możemy nazwać duchowością. Wyrażając zawsze ewangeliczne przesłanie, duchowość podkreśla jeden aspekt, uwypukla w danej epoce charakterystyczny dla niej nurt.
W czasach pierwszych chrześcijan duchowość kształtowana była przez mocne poczucie wspólnoty. Na pierwszy plan wysuwała się rzeczywistość wyrażona w Dziejach Apostolskich: „Trzymali się wszyscy razem w krużganku Salomona” (5,12) - a stwierdzenie to wskazuje na fakt wyjątkowej mądrości. Mądrą bowiem rzeczą jest być razem. Razem, które staje się wspólnotą o „jednym duchu i jednym sercu”. Dlatego nikt „nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne” (por. Dz 4,32). W ich wspólnocie mocno brzmiało jeszcze echo nauk Jezusa i Apostołów. Następstwem jedności pierwszych wyznawców Chrystusa była wielka siła, z jaką „świadczyli o zmartwychwstaniu Pana Jezusa” (por. Dz 4,33), oraz znaki i cuda, jakie działy się przez ich ręce (por. Dz 5,12).
Kolejne wieki przesunęły duchowy akcent gdzie indziej: na wyraźnie odczuwalną Bożą obecność we własnym sercu. Radykalni chrześcijanie uciekali więc na pustynię, by tam ukryć się przed zgiełkiem świata i by „usłyszeć w sobie” Boga; potrzebowali z jednej strony szczególnego milczenia, długich modlitw i adoracji, a z drugiej - wielkiego osobistego umartwienia, ascezy i zapierania się samych siebie. Wszystkie te wysiłki podejmowali po to, by Jezus gościł odczuwalnie w ich sercu, i by nic nie mogło zakłócić Jego obecności. Tak narodził się wielki ruch ojców pustyni, którzy szli za słowami św. Pawła: „Teraz już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20). Były one dla nich jednocześnie zadaniem i celem.
Kiedy pojawiły się pierwsze zakony, ich członkowie poświęcali się przede wszystkim modlitwie, ale też prowadzili życie braterskie. Jednak przeżywanie wspólnoty, komunii między wierzącymi, było przez wieki zarezerwowane jedynie dla osób konsekrowanych.
Mijały pokolenia. Z czasem chrześcijanie zaczęli coraz bardziej odkrywać obecność Jezusa w drugim człowieku - szczególnie biednym i zaniedbanym. Pragnienie niesienia mu pomocy było ważnym motywem wstępowania do zgromadzeń zakonnych, których charyzmatem była opieka nad ubogimi, chorymi, zagubionymi, zaniedbanymi, co świadczyło, że chyba nigdy wcześniej na tak szeroką skalę nie usłyszano słów Jezusa: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40). Zrozumiano, że miłość bliźniego jest bezwzględnym obowiązkiem. Miłość ta miała charakter „samarytański” i kierowała się ku bliźniemu w formie często heroicznej, ale nie powracała w postaci takiej samej miłości świadczonej przez obdarowanego. Jednym słowem była niejako jednostronną. Tak więc zarówno duchowość pustelniczą, jak i tę, której motorem była miłość bliźniego, należy nazwać duchowością indywidualną, gdyż odnalezienie obecności Jezusa we własnym sercu i w sercu brata jest możliwe w pojedynkę. Tego typu duchowość utrzymywała się aż do naszych czasów.
Sobór Watykański II zaakcentował inną obecność Jezusa - tę, która jest możliwa jedynie dzięki wspólnocie. Zapowiadają tę obecność Jego słowa: „Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię Moje, tam Ja jestem pośród nich” (Mt 18,20). Jeśli Jezus jest we mnie i jeśli Jezus jest w drugim człowieku, to dlaczego nie może być pomiędzy nami? Tak, On jest zawsze tam, gdzie dwaj albo trzej - nie jeden! - zgromadzeni są w Jego imię. Wspólnota życia, wspólnota eucharystyczna, wspólnota modlitwy, wspólnota małżeństwa, wspólnota braterstwa... To tutaj dopiero zaczyna się tak zwana „duchowość komunii”.
Historia zatacza, jak się wydaje, znamienne koło. Miłość łącząca członków pierwszych wspólnot chrześcijańskich, jakby zapomniana na przestrzeni wieków, podtrzymywana jedynie przez „ogniska”, jakimi były wspólnoty życia konsekrowanego, odżywa w świadomości Kościoła. Wierni, niezależnie od stanu, narodowości, wieku, płci czy sytuacji życiowej, w głębokiej komunii między sobą mogą odnaleźć i odnajdują nowy impuls dla życia wiarą na co dzień i dla budowy królestwa Bożego.
Duchowość wspólnotowa zaczyna kształtować klimat duchowy Kościoła na początku trzeciego tysiąclecia. Mówi o niej Jan Paweł II, postrzegając ją jako odpowiadającą najgłębszym oczekiwaniom człowieka. Jeśli zatem chcemy dotrzymać kroku współczesnemu Kościołowi, który ma być „szkołą i domem komunii” (Novo millennio ineunte, 43) - to trzeba zrozumieć, czym jest komunia i w jaki sposób można w niej i nią żyć.
W adhortacji Vita consecrata Ojciec Święty wskazuje, że duchowość komunii powinna zmieniać „sposób myślenia, mówienia i działania” (nr 46). Jednym słowem - wymagana jest nowa duchowa mentalność. Papież zachęcając nas do krzewienia duchowości komunii, wyraźnie opisuje, na czym ona polega, i jakie w związku z tym jawią się dla Kościoła zadania. Tak więc duchowość komunii - to „przede wszystkim spojrzenie utkwione w tajemnicy Trójcy Świętej, która zamieszkuje w nas i której blask należy dostrzegać także w obliczach braci żyjących wokół nas. Duchowość komunii to także zdolność odczuwania więzi z bratem w wierze dzięki głębokiej jedności mistycznego Ciała, a zatem postrzegania go jako »kogoś bliskiego«, co pozwala dzielić jego radości i cierpienia, odgadywać jego pragnienia i zaspokajać jego potrzeby, ofiarować mu prawdziwą i głęboką przyjaźń.
Duchowość komunii to także zdolność dostrzegania w drugim człowieku przede wszystkim tego, co jest w nim pozytywne, a co należy przyjąć i cenić jako dar Boży, dar nie tylko dla brata, który bezpośrednio go otrzymał, ale także »dar dla mnie«. Duchowość komunii to wreszcie umiejętność »czynienia miejsca« bratu, wzajemnego »noszenia brzemion« (por. Ga 6,2) i odrzucania pokus egoizmu, które nieustannie nam zagrażają...” (Novo millennio ineunte, 43). Każdy z powyższych elementów godzien byłby osobnego omówienia. Jest i zapewne będzie coraz bardziej ważny w rzeczywistości Kościoła trzeciego tysiąclecia.
Na koniec należy zapytać o wzór duchowości komunii. Czy jest takowy? Tak - na pewno ten niebiański - Trójca Święta. Oczyma duszy powinniśmy wpatrywać się, zgodnie z zachętą Papieża, w dynamikę miłości wzajemnej pomiędzy Osobami Boskimi po to, by urzeczywistniła się prośba: „Ojcze, bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi”. Stworzenie nas bowiem na obraz i wierne podobieństwo Boga prawdziwego sprawia, że Trójcę Świętą - Wspólnotę Osób Boskich - dane nam jest, o dziwo, łatwiej naśladować, niż zrozumieć. Naśladować poprzez miłość wzajemną, otwarcie się na siebie nawzajem oraz szanowanie odrębności drugiego i ubogacanie się darami, jakie ja otrzymuję dla brata, a brat dla mnie.
opr. mg/mg