Biografia Stanisława Papczyńskiego, założyciela zgromadzenia Marianów (1631-1701)
Stanisław od Jezusa i Maryi (imię chrzcielne Jan) Papczyński – ksiądz i założyciel pierwszego męskiego zakonu w Rzeczypospolitej Obojga Narodów – jest twórczym reprezentantem polskiej szkoły duchowości, zwłaszcza jej rysu pasyjnego i maryjnego, oraz twórcą mariańskiej szkoły duchowości2. Wyróżniał się szczególną wrażliwością na niesprawiedliwość społeczną.
„Dwie są ozdoby, którymi bardzo jaśnieją święte instytuty zakonne: cnota i wykształcenie” – tak u schyłku życia (1690) zapisał o. Papczyński w jednym ze swoich listów, charakteryzując tym samym także i swoje życie. Urodził się w Podegrodziu w wielodzietnej rodzinie, niedaleko Starego Sącza, dnia 18 maja 1631 r., w czasach, kiedy Rzeczpospolita, jedno z największych wówczas państw w Europie – z obszarem prawie miliona kilometrów kwadratowych, z dumą cieszyła się swoją potęgą i świetnością, i nie zwracano jeszcze większej uwagi na wydarzenia, które dziś oceniamy jako znaki zwiastujące narodowe tragedie i których smutnych skutków, w niedługim czasie, przyszło już doświadczać i o. Stanisławowi. Był to zarazem jeszcze czas wcielania w życie postanowień Soboru Trydenckiego i związanych z tym działań reformy katolickiej.
Ojciec Jana, Tomasz, był chłopem i cenionym kowalem, przez kilka lat był sołtysem oraz opiekował się kościołem w Podegrodziu. Matka, z domu Tacikowska, była kobietą pobożną i zaradną. Rodzicie, stosunkowo zamożni jak na swoją pozycję społeczną, nie szczędzili sił i środków na solidne wychowanie i wykształcenie syna, który nie bez sporych trudności uczył się w kolegiach pijarskich i jezuickich, wielokrotnie przerywając studia, początkowo z powodu nieradzenia sobie w nauce, później na skutek wojen i epidemii przetaczających się przez kraj i miejsca, gdzie zdobywał edukację. Przerwy w nauce wypełniał pracą fizyczną i pasieniem owiec, co wiązało się z okresami samotności. Pogłębiało to jego wiarę i poczucie obecności Boga. Po latach wyznał w napisanych dla kierownika duchowego Secreta conscientiae (1565): „Dziękuję przeto Bogu, że to z Jego woli byłem wtedy zobowiązany przez moich Rodziców do pasienia trzody, ponieważ (ośmielam się to ze spokojnym sumieniem oznajmić) przebywając na pastwiskach pośród trzody, zachowałem sumienie czyste i święte! Mój Panie! O co Cię pokornie błagam, to aby tego rodzaju opatrzność Twego Majestatu – czego spodziewam się na przyszłość i w co wierzę – prowadziła mnie aż do końca mego życia, abyś Ty był uwielbiony we wszystkich moich czynach, myślach i słowach”.
Jan zdobywał wykształcenie, napotykając liczne przeszkody i z konieczności zmieniając kolegia. Naukę pobierał w kilku ośrodkach, poczynając od szkoły parafialnej w Podegrodziu, przez Nowy Sącz, Jarosław, Podoliniec, Lwów, Rawę Mazowiecką. Zmiany szkół nierzadko podyktowane były ówczesną sytuacją kraju, i tak m.in. w 1648 r. na skutek grasującej epidemii we Lwowie, zapadł na ciężką chorobę, z której – dzięki pomocy obcych ludzi, wręcz cudownie został uratowany; w 1650 r. przerwał naukę w Podolińcu, ponieważ zbliżająca się od strony Węgier epidemia zmusiła władze do zamknięcia kolegium pijarskiego; z kolei w 1651 r. musiał wraz z innymi uczniami kolegium jezuickiego uciekać ze Lwowa do Rawy Mazowieckiej, ponieważ po klęsce wojsk królewskich pod Batohem do miasta zbliżały się wojska kozackie; podobnie musiał przerwać studia teologiczne w Warszawie, kiedy to w maju 1656 r. na skutek wojny ze Szwecją rozgorzała bitwa o miasto. Trudności w zdobywaniu wykształcenia, choroby oraz osobista troska o wierność Bogu i własnym przekonaniom domagały się wielkoduszności i ogromnego hartu ducha. Zaowocowały tym, że Jan cenił naukę i wykształcenie, był dobrym nauczycielem i wychowawcą młodzieży.
Po ukończeniu retoryki i dwuletniego kursu filozofii w jezuickim kolegium w Rawie Mazowieckiej, w wieku 23 lat Jan wstąpił do Zakonu Szkół Pobożnych (pijarzy), wbrew usilnym zabiegom matki i rodziny, aby go ożenić. Pijarów, którzy w Rzeczypospolitej rozpoczęli swoją działalność w 1642 r. i zdążyli już zdobyć sobie spore uznanie, poznał wcześniej, kiedy w latach 1649-50 uczył się w ich kolegium w Podolińcu; tam też był ich nowicjat. Decyzja była przemyślana i płynąca z wiary. Niewykluczone, że także wzmocniona z powodu konieczności sprzeciwu wobec najbliższych, którzy inaczej widzieli jego przyszłość. Po latach wyznał w Fundatio Domus recollectionis (1675): „Bardzo trudno wyrazić, jak wielce ceniłem moje powołanie, przez samego tylko Boga wzniecone”. Na możliwość wstąpienia czekał kilka lat, ponieważ pijarzy w 1646 r. zostali uznani za stowarzyszenie bez prawa składania ślubów, i taki stan trwał do 1656. Jako zakon maryjny świetnie wpisywali się także w umiłowanie Maryi przez o. Stanisława, w czym był wychowany od dzieciństwa. Pewien wpływ na podjęcie przez niego decyzji miała również postawa pijarów spotkanych podczas studiów w Podolińcu, zwłaszcza zaś o. Opatowskiego, o czym wspomina sam o. Stanisław w Apologia pro egressu e Scholis Piis (1671). Nadto ich oddanie kształceniu młodzieży zaniedbanej i biednej, w tym pochodzenia chłopskiego, oraz zawarta w duchowości idea „najwyższego ubóstwa”, spowodowała, że Jan odnajdywał się całkowicie w tej wspólnocie i przylgnął do niej sercem. Nazywał swój zakon „Zgromadzeniem najświętszym”, „droższym nad życie”, „najmilszym”.
W nowicjacie otrzymał imię zakonne Stanisław od Jezusa i Maryi. W pierwszym roku nowicjatu poczynił takie postępy w życiu zakonnym, iż z początkiem drugiego został skierowany na studia teologiczne do Warszawy, gdzie 22 lipca 1656 r. złożył trzy śluby proste – czystości, ubóstwa i posłuszeństwa oraz przysięgę wytrwania w zakonie do końca życia. Przyjąwszy kilka dni później święcenia niższe i subdiakonat, musiał opuścić klasztor razem z innymi pijarami, ponieważ pod murami Warszawy rozpętała się bitwa z wojskami szwedzkimi. Zakonnicy udali się do Rzeszowa, jednak wkrótce musieli także uchodzić i z tego miasta, ponieważ ze strony Siedmiogrodu zbliżały się wojska Rakoczego, który jako sojusznik Szwecji uderzył na Rzeczpospolitą od południa. Ostatecznie schronili się w Podolińcu, gdzie też z początkiem 1658 r. bratu Stanisławowi zostało zlecone nauczanie retoryki w miejscowym kolegium. Przeniesiony po dwu latach do Rzeszowa, otrzymał to samo zadanie w nowo otwartym kolegium. Dnia 12 marca 1661 r. przyjął święcenia kapłańskie z rąk biskupa przemyskiego Stanisława Sarnowskiego, w jego rezydencji w Brzozowie. Po trzech latach pracy jako profesor retoryki w Rzeszowie, został przeniesiony do Warszawy.
Po przyjęciu święceń Stanisław od Jezusa i Maryi z całą gorliwością i właściwą jego charakterowi pasją angażuje się w duszpasterstwo. Równocześnie nieustannie poszukuje źródeł ewangelicznej doskonałości i świętości właściwej zakonowi pijarów. Retoryki zaczął nauczać już przed święceniami. Z czasem, dla potrzeb uczniów, opracował i wydał drukiem Prodromus reginae artium (1663), podręcznik retoryki wznawiany później 3 razy. Nauczanie, które daje mu kontakt z młodzieżą, traktuje zarazem jako doskonały sposób formowania nowego pokolenia obywateli Rzeczypospolitej. Stara się ukazywać nie tylko sposób „wygłaszania pięknych mów”, ale wskazówki „do dobrego i szlachetnego życia”, aby wychowankowie „z upływem lat, nabywaniem mądrości i cnót wszelakich stali się kiedyś prawdziwą ozdobą swojej rodziny, prawdziwą ozdobą Rzeczypospolitej”. Ma świadomość tragicznej sytuacji państwa: bezustannych i wyczerpujących wojen ogarniających cały kraj, pogłębiania się nędzy społecznej, pustki w kasie królewskiej, zaniedbania w dziedzinie wiary i moralności, nieposkromionych przywilejów szlachty, walk stronnictw, niedowładu sejmu. Do swojego nauczania włącza więc elementy krytyki nierówności i wynaturzeń społecznych i publikuje swoje poglądy w trzech wydaniach podręcznika, gdzie m.in. pisze: „Któż powie, że wolnością jest to, iż żyjemy w sposób bardziej rozpasany niż barbarzyńcy? Prawdziwa wolność polega na przestrzeganiu praw, i to bardziej praw boskich niż ludzkich. Ale wobec tego, czy znajdę w Polsce kogoś – i ilu tam takich będzie – kto z tego tytułu, że jest wolny, nie czułby się skrępowany jakimikolwiek prawami? Jestem – odpowie niejeden – urodzony w rodzinie szlacheckiej i cieszę się wolnością. Któż może narzucić mi jakieś hamulce? Kto może pociągnąć mnie przed sąd? Kto skarze mnie jako winnego? Kto zdoła poskromić buntownika? Jestem wolny, nie uznaję żadnego pana nad sobą, chyba że sam go sobie wybiorę w wolnych wyborach, i to takiego, który pod przysięgą zobowiąże się, że nie będzie mnie karać, choćby widział mą zuchwałość, bo uważam, że z tego powodu, iż jestem wolny, wszystko mi wolno. Co za wspaniała wolność, by nie rzec wprost – samowola”. Krytycznie odnosząc się do liberum veto, z bólem i niejako profetycznie, zauważa: „Któż uwierzy, że właściwe polskiej wolności jest to, że gdy Rzeczpospolita uważa się za najbardziej wolną, wtedy popada w największą niewolę”. Te fragmenty jednak w kolejnym wydaniu zostają usunięte na skutek silnej reakcji szlachty, o czym sam autor wspomina w następnym wydaniu podręcznika.
Dziś patrząc z perspektywy historii, wydaje się, że jego poglądy pozostały bez większego wpływu na bieg wydarzeń. Z pewnością także i o. Stanisław musiał mieć to samo wrażenie, ponieważ przyjmując z uległością ocenzurowanie książki, wraz z upływem czasu bardziej zwraca się ku sprawom duchowym, a modlitwą i ofiarą próbuje u Boga wybłagać to, o co wcześniej zabiegał działalnością pisarską. Podejmuje postanowienie, że wszystkie trudności i cierpienia, „i samą nawet śmierć, jeśliby się zdarzyła”, ofiarowuje Bogu za swoje grzechy i „jedynie z miłości ku Niemu” oraz „dla odwrócenia klęsk od mojej Ojczyzny” (Protestatio Romam abeuntis, 1667). Publicznie jeszcze raz, z nadzieją na poprawę losów Rzeczypospolitej, zabrał głos w 1669 r. po wyborze na króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego, w którym – jako monarsze „Piaście”, a nie obcym kandydatem – pokładano w kraju spore nadzieje. W imieniu pijarów napisał wówczas na jego cześć panegiryk (Panegyricus Augustissimo Principi Michaeli Korybuth), wydany drukiem w 1669 r.
Już od 1663 r. stał się sławny w Warszawie nie tylko jako profesor retoryki i wychowawca studentów, lecz także jako mistrz życia duchowego: kaznodzieja oraz spowiednik. Niektóre kazania wydał drukiem, m.in. Doctor Angelicus (1664), poświęcone św. Tomaszowi z Akwinu, Orator crucifixus (1670) w formie rozważań ostatnich siedmiu słów Chrystusa. Do jego penitentów należał m.in. nuncjusz apostolski Antoni Pignatelli, późniejszy papież Innocenty XII, oraz, zdaniem wielu historyków, senator Jan Sobieski, późniejszy król. Ojciec Stanisław był również niestrudzonym krzewicielem kultu Najświętszej Maryi Panny, przyczyniając się do rozszerzenia w Warszawie w kościele pijarów bractwa ku Jej czci.
Pomimo licznych i odpowiedzialnych zajęć związanych z nauczaniem i duszpasterstwem był bardzo oddany życiu zakonnemu swego instytutu. Jego szczere dążenie do ewangelicznej świętości, poglądy, wierność modlitwie, asceza i sposób postępowania spotkały się z uznaniem znacznej części współbraci. W zakonie powierzano mu zadania: prefekta kolegium, troskę o zbieranie listów postulacyjnych w sprawie beatyfikacji Józefa Kalasantego, został wybrany jako delegat na kapitułę prowincjalną. Równocześnie jednak narastały kontrowersje. Ojciec Stanisław przejęty duchem założyciela, gorliwie bronił pierwotnej obserwancji Zakonu Szkół Pobożnych oraz prawa wyboru przełożonych prowincjalnych w prowincji. Razem z niektórymi współbraćmi dążącymi do tego samego celu, stanowczo i nieustępliwie występował przeciwko osobom, które skłaniały się do laksyzmu. Jednak ze strony innych współbraci zaczęły pojawiać się oskarżenia o wichrzycielstwo i bunt. Ten okres o. Papczyński nazywa „długotrwałym męczeństwem” (Testament II, 1701). Siły i oparcia szuka w krzyżu Chrystusa. Z tych doświadczeń zrodziła się książka Christus patiens (wydana w 1690), rozważania o męce Pańskiej na podstawie odpowiednich fragmentów Ewangelii. W końcu powodowany prawdziwą miłością, pragnąc przywrócenia spokoju w prowincji podzielonej z powodu powstałych kontrowersji, poprosił w 1669 r. o pozwolenie na odejście z Zakonu Szkół Pobożnych, i otrzymał je dnia 11 grudnia 1670 r. na podstawie breve apostolskiego Cum felicis recordationis. Rok później, w celu wyjaśnienia powstałych nieporozumień i kontrowersji spowodowanych opuszczeniem pijarów, pisze Apologia pro egressu e Scholis Piis.
W trakcie przyjmowania indultu odejścia, w rezydencji pijarskiej w Kazimierzu pod Krakowem, o. Stanisław niespodziewanie wobec wszystkich zgromadzonych osób odczytał Oblatio, to jest przygotowany wcześniej akt całkowitego oddania się Trójjedynemu Bogu i Bogarodzicy Maryi Niepokalanej oraz ogłosił zamiar założenia „Towarzystwa Księży Marianów Niepokalanego Poczęcia”. Jednocześnie wyznał wiarę w Niepokalane Poczęcie i złożył tzw. „ślub krwi”, tj. gotowość obrony tej prawdy aż do oddania życia. W planach Opatrzności Bożej zakon pijarów był dla o. Stanisława szkołą życia zakonnego, miejscem przygotowania do wejścia w nowe powołanie. Później wyznał, że akt Oblatio uczynił z natchnienia Bożego i że „Boską wizję” nowego zakonu „wyrytą w [jego] duszy (...) ukształtował Duch Boski” (Fundatio Domus Recollectionis, 1675). Zaraz też po opuszczeniu pijarów rozpoczął poszukiwania sposobów realizacji tych zamierzeń, i z tego powodu nie przyjął zaproszeń kilku zakonów, które chciały go przyjąć do swoich wspólnot, oraz odrzucił proponowane mu przez niektórych biskupów beneficja. Przy wsparciu biskupa poznańskiego, Stefana Wierzbowskiego, zamieszkał na terenie jego diecezji w posiadłości Karskich, w Luboczy na Mazowszu, i w 1671 r. przywdział tam biały habit ku czci Niepokalanego Poczęcia. Dla przyszłego zgromadzenia przygotowywał też nową regułę i nazwał ją Norma vitae. Aby dać początek swojemu instytutowi, udał się do małej pustelni wspólnoty eremitów w Puszczy Korabiewskiej (dziś Puszcza Mariańska) i zaproponował im swoją wizję życia zakonnego. „Eremici marianie” otrzymali aprobatę kościelną 24 października 1673 r. na mocy dekretu bp. Stanisława Święcickiego podczas wizytacji archidiakonatu warszawskiego w diecezji poznańskiej. Natomiast ze strony władz świeckich marianie uzyskali akceptację prawną na mocy dokumentu jednej z sesji sejmu Rzeczypospolitej, wystawionego 24 kwietnia 1677 r. Tego samego roku bp Stefan Wierzbowski podarował marianom kościół Wieczerzy Pańskiej w Nowej Jerozolimie (dziś Góra Kalwaria), przy którym powstał drugi klasztor, a 21 kwietnia 1679 r. kanonicznie erygował Zakon Marianów na terenie swojej diecezji. I chociaż początkowy kształt Zakonu nie był taki, jakim go o. Stanisław zamierzył, to jednak stale szukał on sposobów jego ugruntowania, zabezpieczenia bytu i przyszłego rozwoju; zarazem nie ustawał w nadaniu mu formy nie pustelniczej, w jakiej powstał pierwszy klasztor, ale apostolskiej, na wzór pijarów, których znał i bardzo cenił.
Zanim Stanisław Papczyński powołał do istnienia Zgromadzenie Marianów, którego pierwszym celem, zawartym już w Oblatio, było szerzenie kultu Niepokalanego Poczęcia NMP, całe półwiecze XVII stulecia nasycane było duchowością maryjną połączoną z różnorodnymi i dość oryginalnymi jej formami, spośród których najbardziej znaczące było niewolnictwo maryjne. Opracowane teologicznie, dość popularne wśród społeczeństwa i propagowane przez jezuitów, miało z pewnością wpływ na śluby Jana Kazimierza i oddanie Rzeczypospolitej w niewolę Maryi. I jakkolwiek duchowość Zgromadzenia Marianów w jakimś stopniu odzwierciedla duchowość i mentalność polskiego Kościoła, to zarazem zauważalne jest, że Zakonodawca marianów nie chciał być prostym kontynuatorem tych idei maryjnych. Swoją uwagę koncentruje bardziej na misterium Niepokalanego Poczęcia, w jakimś sensie odnajdując tam serce chrześcijaństwa: wysłużony przez Chrystusa, darmo dany dar bezmiernej miłości Boga ku człowiekowi, przyjęty przez Maryję jako pierwszą spośród wierzących, w całkowitej miłości i uległości Bogu, przez całe Jej życie. Dlatego też w tym misterium pokładał wielką nadzieję na osiągnięcie dóbr niebieskich, często wołając: Immaculata Virginis Conceptio sit nobis salus et protectio, czyli: „Niepokalane Poczęcie Maryi niech będzie nam zbawieniem i obroną”. Podstawową formę kultu Niepokalanego Poczęcia upatrywał w naśladowaniu ewangelicznego życia Maryi.
Jego wrażliwość na działanie Ducha Świętego i znaki czasu, w szczególności na los najuboższych dzieci Kościoła, spowodowały, że w 1676 r. do pierwotnego celu zakonu dołączył jeszcze modlitwę za zmarłych przebywających w czyśćcu, zwłaszcza poległych żołnierzy, ofiary zarazy i klęsk żywiołowych. Biografowie o. Stanisława opisują wiele mistycznych doznań związanych z czyśćcem, podczas których miał doświadczać cierpień dusz poddanych oczyszczeniu i po których nie tylko sam więcej się modlił i podejmował różne akty pokutne w intencji zmarłych, ale także zachęcał do tego swoich współbraci. Działania te były całkowicie uzasadnione i wręcz konieczne, ponieważ XVII w., a szczególnie druga jego połowa, to okres, w którym z powodu wojen, nędzy, szerzących się epidemii, w niektórych regionach umierało nawet do 60% ludności. O ile bowiem przed wojnami w Rzeczypospolitej było ok. 10 mln mieszkańców, to po wojnach liczba ta zmniejszyła się do ok. 7. Ludzie umierali często nieprzygotowani na śmierć. Pierwsi biografowie o. Stanisława podają także, że on sam bywał na polach bitew, opatrywał rannych żołnierzy, zmarłych grzebał i modlił się za nich. Znamienne są tu opisy jego posługi w czasie walk z Turkami na terenach Ukrainy w latach 1675-76.
Założyciel Zakonu Marianów pragnął pomagać proboszczom w pracy duszpasterskiej i gorliwie oddawał się tej działalności apostolskiej. Powszechnie odczuwalny kryzys Rzeczypospolitej owego czasu dotknął także Kościół i ujawnił się nie tyko w zaniedbaniach religijnych, zwłaszcza wśród niższych warstw społecznych, ale również w braku kapłanów; dla przykładu: w Polsce centralnej, w jednej tylko diecezji płockiej, na ogólną liczbę 320 parafii, 70 było opuszczonych i pozbawionych duszpasterzy. Po złagodzeniu w 1677 r. przez bp. Wierzbowskiego rygoru klauzury w drugim klasztorze w Górze Kalwarii, marianie rozpoczęli z większym zaangażowaniem pracę duszpasterską, zwłaszcza wśród ludu prostego i ubogiego. Z czasem Zakonodawca marianów będzie zabiegał również o zakładanie bractw przy mariańskich klasztorach, aby troską duszpasterską objąć także tych, którzy na sposób właściwy czasom, w którym przyszło im żyć, szukali sposobów większego zaangażowania w dzieła Kościoła i pogłębioną duchowość. W trosce o ich uświęcenie napisał i wydał drukiem w 1675 r. w Krakowie książkę pt. Templum Dei mysticum, gdzie przedstawił model dążenia do świętości wiernych świeckich na podstawie słów św. Pawła, że chrześcijanin jest „świątynią Boga” (1 Kor 3,16).
Ojciec Stanisław oddawał się również gorliwie dziełom miłosierdzia, zarówno o charakterze duchowym, jak materialnym. Osoby przychodzące do niego uwalniał od różnych dolegliwości i pomagał im – jak głosi tradycja – także w cudowny sposób. Z tych powodów już za życia uchodził za świętego i nazywany był „ojcem ubogich”, „apostołem Mazowsza”. Widząc zaś, że jedną z konsekwencji nędzy moralnej i materialnej tego czasu stało się pijaństwo, traktowane jako sposób uśmierzenia rozpaczy z powodu nieustannych klęsk i nieszczęść czy to publicznych, czy osobistych oraz na skutek propinacji, czyli nakładanego przez szlachtę na chłopów obowiązku wykupu alkoholu jako sposobu wyjścia z kryzysu ekonomicznego, wiernych zachęcał do życia w trzeźwości, a marianom zakazał używania „gorzałki”. Gorliwie zabiegał, aby swoich współbraci słowem i przykładem prowadzić na szczyty ewangelicznej doskonałości, i upatrywał ją w „czystej, nadprzyrodzonej miłości Boga i bliźniego”. Wizję takiego życia zawarł w poprawianej wiele razy Norma vitae, przedstawionej do aprobaty Świętej Kongregacji Biskupów i Zakonników i „poprawionej” przez kard. Colloreda w 1694 r. oraz w Inspectio cordis, medytacjach skoncentrowanych wokół Eucharystii, opartych na fragmentach Ewangelii na niedziele, święta i poszczególne dni tygodnia.
Po kanonicznym zatwierdzeniu Zgromadzenia w diecezji poznańskiej w 1679 r., jeszcze tego samego roku o. Stanisław Papczyński uzyskał dla swojego zakonu uznanie i przyjęcie pod opiekę ze strony króla Jana III Sobieskiego. Taki status nie dawał jednakże wystarczającego zabezpieczenia przyszłości Zgromadzenia. Z jednej strony bowiem składane przez marianów śluby proste, przez wielu nie były uważane za wiążące, co prowadziło do odejść zakonników, z drugiej zaś nie brakowało przeciwników, którzy nie widzieli potrzeby istnienia kolejnego zakonu. Potwierdzenie swoich przekonań znalazł o. Stanisław z chwilą śmierci bp. Wierzbowskiego, ponieważ jego następca, bp Jan Witwicki, początkowo był przeciwny nowemu zgromadzeniu i zamierzał nawet rozwiązać Zakon Marianów. W 1690 r. o. Papczyński w towarzystwie o. Joachima Kozłowskiego udał się do Rzymu, aby uzyskać papieskie zatwierdzenie Zakonu na podstawie samej Norma vitae, opracowanej jako reguła-konstytucje, ale niefortunnie trafił na śmierć papieża Aleksandra VII. Kiedy doszedł do wniosku, że nie uda mu się tego osiągnąć i że w myśl Soboru Laterańskiego IV będzie musiał przyjąć jedną z wcześniej uznanych reguł, wybrał regułę Mniszek Niepokalanego Poczęcia, wspólnoty zakonnej założonej w 1484 r. w Toledo przez św. Beatrycze de Silva. Niestety, okazało się, że reguła ta nie jest dostosowana do zakonów męskich. W czasie oczekiwania na wybór nowego papieża o. Stanisław rozchorował się i musiał wracać do kraju. Zdołał jedynie uzyskać zgodę franciszkanów obserwantów na agregację i opiekę nad Zakonem Marianów, o którą poprosił w 1691 r., zabiegając o bezpieczny i stabilny rozwój swojej wspólnoty. Po powrocie do kraju, w przekonaniu o zbliżającej się śmierci, napisał Testament I. Wrócił jednak do zdrowia i dalej kierował rozwijającym się Zgromadzeniem. Na wiosnę 1698 r., ponieważ sam nie czuł się na siłach, wysłał do Rzymu prokuratora generalnego, o. Kozłowskiego, z zadaniem uzyskania papieskiej aprobaty, a jesienią tego roku przyjął kolejną fundację w Goźlinie, na Mazowszu. Zatwierdzenie papieskie dla marianów Kozłowski uzyskał w 1699 r., po przyjęciu Regula decem beneplacitorum, napisanej przez bł. Gilberta Nicolasa (†1532) pod bezpośrednim kierownictwem św. Joanny de Valois, i używanej wówczas przez założony przez nią Zakon Dziewicy Maryi (OVM), potocznie zwany anuncjatkami. Dnia 24 listopada 1699 r. Innocenty XII prawnie zatwierdził Zakon Marianów jako historycznie ostatni w Kościele zakon kleru regularnego i polecił nuncjuszowi w Warszawie przyjęcie od marianów uroczystych ślubów zakonnych. Dnia 6 czerwca 1701 r. o. Papczyński złożył uroczyste śluby zakonne na ręce nuncjusza apostolskiego w Warszawie, kard. Franciszka Pignatellego, a miesiąc później, w Wieczerniku, sam Założyciel przyjął profesję zakonną od swoich duchowych synów.
Ojciec Stanisław Papczyński był przełożonym generalnym aż do śmierci. Mając świadomość wypełnienia swej misji, często powtarzał słowa starca Symeona (Łk 2,29): „Teraz, o Panie, pozwól odejść słudze Twemu, według Twojego słowa”. Do ostatnich chwil zachował przytomność umysłu, przewidywał też trudności nowej wspólnoty, stąd usilnie zachęcał wszystkich do „miłości Boga i bliźniego, gorliwości w wierze katolickiej, czci, szacunku i posłuszeństwa wobec najświętszej Stolicy Apostolskiej, przestrzegania ślubów, pokory, cierpliwości, wspomagania zmarłych i pokoju ze wszystkimi” (Testament II, 1701). Zmarł 17 września 1701 r. w klasztorze w Górze Kalwarii, ze słowami na ustach: „W ręce Twoje, Panie, oddaję ducha mego”. Przedtem pobłogosławił swoich towarzyszy, zachęcił ich do zachowania reguły i konstytucji oraz wyraził gorące pragnienie zjednoczenia z Chrystusem.
Założone przez niego zgromadzenie rozwijało się nie bez sporych trudności. W krótkim czasie po śmierci Zakonodawcy przyszedł kryzys, który omal nie doprowadził do przerwania istnienia zakonu. Po przezwyciężeniu trudności wspólnota wyszła z nich umocniona i rozpoczął się jej dynamiczny rozwój na terenach Rzeczypospolitej, w Portugalii i Rzymie. Wiek XIX przyniósł czas ciężkich prześladowań ze strony władz świeckich i związane z tym kasaty klasztorów we wszystkich krajach, gdzie Zakon Marianów istniał. Na początku XX w. pozostał tylko jeden marianin – w Mariampolu na Litwie. Bóg ocalił jednak swoje dzieło, posłużywszy się osobą bł. Jerzego Matulaitisa-Matulewicza, który za zgodą Stolicy Apostolskiej i we współpracy z przełożonym generalnym, wstąpił potajemnie do Zgromadzenia i w ukryciu przed władzami świeckimi przeprowadził jego reformę. Następujący po niej dość szybki rozwój zakonu spowodował, że podejmowano kolejne dzieła w nowych krajach.
Ojciec Stanisław Papczyński zmarł w opinii świętości, obecnej i żywej jeszcze podczas jego ziemskiego życia. Jednak na skutek trudności, jakie po jego śmierci przechodził Zakon Marianów, nie podjęto starań o beatyfikację Założyciela. Intensywne działania rozpoczął dopiero Sługa Boży Kazimierz Wyszyński, marianin, w połowie XVIII w. Proces informacyjny rozpoczęty w diecezji poznańskiej, trwał od 1767 do 1769 r. Potem akta procesu przesłano do Stolicy Apostolskiej wraz z listami postulacyjnymi, spośród których warto zauważyć uchwałę Sejmu Koronacyjnego Rzeczypospolitej z 1764 r., zatytułowaną „Wniesienie się ad Curiam Romanam o kanonizację i beatyfikację Stanisława Papczyńskiego”. Dnia 22 lipca 1775 r. Kongregacja Obrzędów wydała dekret super scriptis, stwierdzający, że w pismach o. Papczyńskiego nie ma niczego niezgodnego z wiarą i moralnością. Jednak tego samego roku pomyślnie rozpoczęty proces został wstrzymany, ponieważ nie zdołano wyjaśnić zarzutów stawianych przez promotora wiary. Niestety, zbliżające się wydarzenia wojenne, wpływające na konieczność opuszczenia przez marianów Prokuratury Generalnej przy kościele św. Wita w Rzymie (1798), klęski polityczne Rzeczypospolitej skutkujące rozbiorami i związane z nimi kasaty mariańskich klasztorów doprowadziły do przerwania procesu. Nie zanikła jednak pamięć o świętości o. Stanisława. W Górze Kalwarii, u jego grobu, ciągle obchodzono w sposób uroczysty rocznicę urodzin o. Papczyńskiego (18 maja) i śmierci (17 września), wielu pisarzy przypominało jego postać, wskazując na jego autorytet religijny i moralny, wierni doświadczali jego cudownego wstawiennictwa.
Na początku XX w., bezpośrednio po odrodzeniu się Zgromadzenia Marianów, podczas kapituły generalnej odbywającej się pod kierownictwem ówczesnego przełożonego generalnego, bł. Jerzego Matulewicza, zdecydowano podjąć starania o wszczęcie procesu beatyfikacyjnego (1923). Formalnie jednak został on wszczęty dopiero w 1953 r. Natomiast w 1992 r. Kongregacja Spraw Świętych wydała dekret o heroiczności cnót, a 16 grudnia 2006 dekret uznający cud dokonany za przyczyną o. Stanisława Papczyńskiego.
Może się wydawać, że okoliczności życia Stanisława Papczyńskiego, żyjącego ponad 300 lat temu, niewiele mówią współczesnemu człowiekowi. Jednak wolą Bożej Opatrzności, której on całe życie bezgranicznie i wytrwale ufał, jest zwrócenie oczu dzisiejszego człowieka na postać zakonnika, który zabiegał o jedno: by człowiek, odkupiony krwią Chrystusa, przyjął w pełni prawdę Ewangelii i łaskę Boga, i na nią odpowiedział całym swoim życiem. Dla takich celów o. Papczyński założył zakon, taką rzeczywistość przybliżał ludziom. A inspirację dla swoich przekonań czerpał z misterium Niepokalanego Poczęcia, w którym dostrzegał to, jak bardzo Bóg kocha człowieka od początku jego istnienia i bez żadnej jego zasługi. Niestrudzenie zabiegał także, aby człowiek spotkał tę nieogarnioną Bożą miłość, jeśli nawet nie w tym życiu, to po śmierci, w wieczności. To przesłanie jest szczególnie aktualne w czasach, które – jak zauważył Jan Paweł II – w wielu miejscach naznaczone są „formą autentycznej »kultury śmierci«” (EV, 12). Postać Stanisława Papczyńskiego przywołuje potrzebę pamięci o człowieku w potrzebie przed obliczem Boga, źródła życia i miłości. Względem żyjących pamięć ta wyraża się w głoszeniu im Ewangelii życia i wiekuistej miłości oraz ukazywaniu Niepokalanego Poczęcia, „dowodu i owocu” tej miłości. Natomiast względem tych, co ukończyli już „ziemską pielgrzymkę”, ta sama pamięć przeradza się w modlitwę i ofiarę w ich intencji tak, aby człowiek przez całą wieczność mógł cieszyć się pełnią Bożego życia i Bożej miłości.
Przypisy:
1 Niniejsza biografia jest wyjęta z książki pt. Mąż Boży. Szkice teologiczno-duszpasterskie o ojcu Stanisławie Papczyńskim, red A. Pakuła MIC, Warszawa 2007, s. 15-25. Skrócona wersja tego artykułu znajduje się w: L’Osservatore Romano, 6(294)2007, s. 53-55.
2 Por. J. Misiurek, Mariańska szkoła duchowości oraz tenże: Polska szkoła duchowości, w: Leksykon duchowości katolickiej, Lublin-Kraków 2002, s. 488, 671.
opr. mg/mg