Święty brat Albert

Wstęp i spis treści

Święty brat Albert

Michał Józef Rożek

ŚWIĘTY BRAT ALBERT

ISBN: 83-7318-552-6
© Wydawnictwo WAM, 2005


SPIS TREŚCI
Wstęp7
Młodość16
Artysta23
Przemiana35
Dobry jak chleb56
Kres życia76
W oczach współczesnych83
Posłowie 98
Kalendarium112
Wybrana literatura przedmiotu115

Wstęp

Już przed wiekami mówiono o Krakowie „najsławniejsze miasto w dawnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów” i takim pozostał po dzień dzisiejszy. Stało się tak dzięki niezwykłemu bogactwu historii narodowej, w tym religijnej, która tak pięknie wpisała się w losy stolicy Piastów i Jagiellonów — kolebki polskiej kultury chrześcijańskiej. Kardynał Stefan Wyszyński — prymas Tysiąclecia — wiedział, że: „Kraków umie budzić potężne wrażenia. On [Kraków] te świeże listki odrodzonego ducha rodzimego czyni potężnymi konarami drzew, przypominając, że tak, jak Wawel wrósł w ziemię nadwiślańską, tak też wrasta w duszę Narodu”.

To miasto świętych i błogosławionych, kultu cudownych obrazów i figur, niezliczonych świątyń, ongiś — z tego też powodu nazywane było drugim Rzymem — Altera Roma. Kulturę religijną Krakowa tworzyły miejsca święte, związane z osobami świętymi, z tymi wielkimi duchem, którzy od stuleci gościli w murach podwawelskiego grodu. Wielokrotnie mówił o tym Ojciec Święty Jan Paweł II. Podczas pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny — w czerwcu 1979 — tymi słowy charakteryzował podwawelski gród:

„Kraków od najmłodszych lat mojego życia, od lat dziecięcych jeszcze, był dla mnie szczególną syntezą wszystkiego, co polskie i co chrześcijańskie”.

Natomiast w sierpniu roku 1991 w czasie uroczystości beatyfikacyjnych Anieli Salawy powiedział:

„...zatrzymuję się wśród swoich rodaków w Krakowie. Ileż tutaj ludzkich dzieł i ludzkich serc świadczy przez pokolenia o tym Bożym, Chrystusowym dziedzictwie! Ileż sam temu świadectwu zawdzięczam. (...) Świątynie Krakowa! Ileż one mówiły o Bogu — o tym samym Bogu, który sobą pragnie obdarować człowieka (...)”.

Raz jeszcze w czerwcu roku 1997 papież podniósł problem dzieł miłosierdzia:

„Dawne annały i współczesne kroniki (...) wiele mówią o wielkich dziełach miłosierdzia, jakie mieszkańcy Krakowa podejmowali pozwani kaznodziejskim zapałem księdza Piotra Skargi, pokornym przykładem świętego Brata Alberta (...). Kiedy dziś patrzymy na wizerunki świętego Brata Alberta i błogosławionej siostry Faustyny, wiemy że niejako reprezentują one (...) w jakiś sposób przypowieść o Dobrym Pasterzu”.

Kultura religijna miasta sprzyjała licznym powołaniom kapłańskim i świątobliwości życia, czynom godnym naśladowania, przede wszystkim w czynieniu miłosierdzia. Tutaj zrodziło się miłosierne dzieło księdza Piotra Skargi (1536-1612). To on w imię słów Chrystusa „Coście uczynili jednemu z moich najmniejszych, Mnieście uczynili” założył w roku 1584 Bractwo Miłosierdzia, przekształcone potem w Arcybractwo Miłosierdzia. Erygowane przy kościele św. Barbary przetrwało próbę czasu i istnieje do dzisiaj. Celem księdza Skargi było: „przyjście z pomocą materialną tym, którzy pod własnym dachem cierpią nędzę i ucisk, trapieni przez różne choroby, a wstydząc się żebrać nie mają znikąd pomocy”. Ten światły Jezuita stworzył w roku 1591 pierwszy na świecie szpital dla chorych na raka. I nie było to hospicjum dla chorych paliatywnie, lecz autentyczny szpital, co udokumentowała historia medycyny.

Jednakże największym dziełem Skargi stało się Arcybractwo Miłosierdzia. Ustawy bractwa nakazywały jego członkom nie tylko wspomagać ubogich, lecz także wzbudzać, w całej społeczności miejskiej odruch miłosierdzia wobec każdego człowieka. Powstał słynny Bank Pobożny, udzielający bezprocentowo pożyczek potrzebującym. Zajęto się porzuconymi dziećmi. Zrodziła się słynna Skrzynka św. Mikołaja — „skarb wiekuisty dla tych osobliwie panienek, które będąc uczciwie wychowane, z ubóstwa i niedostatków posagów przychodzą w niebezpieczeństwo utracenia cnoty i czystości swojej” — 6 grudnia — w dzień św. Mikołaja — wypłacano posagi ubogim dziewczynom. Ksiądz Skarga pisał: „zapobiegać temu i bronić czystości i od grzechu pieniędzmi, opatrzeniem, jałmużną — jeśliby rzecz potrzebna — za którą wielka odpłata, większa niźli żebraki karmić”. Nie dziwi nikogo, że ksiądz Piotr Skarga od stuleci był w Krakowie wzorem autentycznej pracy społecznej i zaangażowania w działalność na rzecz drugiego człowieka, w pełni bezinteresowną. Gdy w roku 1612 ksiądz Skarga zszedł z tego świata, mowę pogrzebową wygłosił słynny w owym czasie kaznodzieja, ksiądz Fabian Birkowski, żegnając go tymi słowy: „(...) oto idzie pod ziemię ozdoba jedyna zakonu tego [jezuitów] i Ojczyzny”.

A dzieło miłosierne Piotra Skargi przetrwało wieki, tak jak i jego umiłowanie Ojczyzny, i ułożona przezeń modlitwa za Ojczyznę:

„Boże, Rządco i Panie narodów,

z ręki i karności Twojej racz nas nie wypuszczać,

a za przyczyną Najświętszej Maryi Panny,

Królowej naszej, błogosław Ojczyźnie naszej,

By — Tobie zawsze wierna — chwałę przynosiła

Imieniu Twojemu, a syny swe wiodła ku szczęśliwości.

Wszechmogący, wieczny Boże, spuść nam

szeroką i głęboką miłość ku braciom i najmilszej Matce,

Ojczyźnie naszej, byśmy Jej i ludowi Twemu,

swoich pożytków zapomniawszy,

mogli służyć uczciwie.

Ześlij Ducha Świętego na sługi Twoje, rządy

naszego kraju sprawujące, by wedle woli

Twojej ludem sobie powierzonym mądrze

I sprawiedliwie zdołali kierować.

Przez Chrystusa Pana naszego. Amen”.

W XVIII stuleciu za księdzem Piotrem Skargą w czynieniu miłosierdzia podążył infułat Jacek Łopacki (1690-1761), proboszcz kościoła Mariackiego.

Wsławił się on niespotykaną w Rzeczypospolitej Obojga Narodów działalnością dobroczynną. Dla ubogich ufundował szpital, działał w Arcybractwie Miłosierdzia, pomnażając znacznie jego fundusze. Swoje pieniądze przeznaczał na obronę ubogich, sierot i więźniów. Trudno zamknąć listę filantropijnych przedsięwzięć Łopackiego. Pomnik na cześć jego charytatywnych działań wystawił Hugo Kołłątaj, który u schyłku XVIII wieku o tym znakomitym archiprezbiterze mariackim pisał: „Ksiądz Łopacki, kanonik krakowski i prałat kościoła farnego P. Maryi w Rynku, był człowiek, jakich bardzo rzadko daje Opatrzność na przykład i pociechę ludziom. (...) Wziął się do nauki lekarskiej, i w niej tak wielki zrobił postępek, że za swym powrotem wyszedł na najlepszego i najszczęśliwszego praktyka. Tym sposobem zyskał dla siebie powszechną wziętość; za tę — jak zwyczaj — poszły promocyje w stanie duchownym, tak dalece, iż mógł wyjść na użytecznego dobroczyńcę miasta Krakowa przez wiele chwalebnych funduszów i zostać żywicielem nędznej ludzkości przez hojne jałmużny. Tak bogaty prałat nie potrzebował żadnej nagrody za swe rady i starania około chorych. Wyznaczył on w każdym dniu godziny, w których gromadzili się do niego ubodzy, odbierali rady i recepty z rąk jego, a w aptekach, do których się udawali z receptami, ręką Łopackiego podpisanymi, dawano im darmo lekarstwa, które on na końcu każdego miesiąca opłacał; takich zaś chorych, którzy do jego domu przyjść nie mogli, a w parafii jego znajdowali się, sam odwiedzał, nie tylko zdrowie ratując, ale potrzeby, które mógł postrzec, wspierając i opatrując. (...) Zrobił fundacyję, z której dochód idzie na zakupienie lekarstw dla chorych nie mających sposobu opłacenia aptecznych regestrów. Szpital w swej parafii dla starych mieszczan, zupełnie w murach i funduszach upadły, na nowo wymurował i dochodem opatrzył. Dla dzieci, które by lepiej umiały naukę wiary i miały świadectwo dobrej w szkole farnej aplikacji oraz zalecenie z jakiego czynu wdzięczności lub miłosierdzia, premie ufundował, które się im publicznie w kościele P. Maryi corocznie rozdają. Dla neofitów jałmużny, a dla wychowania i ćwiczenia ich dzieci fundusz postanowił. Bractwo Miłosierdzia niegdyś przez Skargę ufundowane (...) na nowo podniósł, urządził, nowymi dochodami zasilił i do dawnej użyteczności powrócił. (...) Wszyscy go wspominają jako wzór do naśladowania: ci, których zwaśnienia i kłótnie pogodził, których zdrowie uratował, których nędzę osłodził, których łzy w smutku lub ucisku otarł, którym dał wychowanie lub sposób do życia, którzy z wielorakich jego korzystają dotąd fundacji. Wszyscy go wystawiają za wzór, jeden drugiemu przypomina, podają z ust do ust jego odpowiedzi, jego dobroczynności, jego rady”. Infułat Łopacki był także znakomitym mecenasem sztuki.

* * *

Niebagatelne znaczenie dla rozwoju kultury religijnej Krakowa miała druga połowa XIX stulecia. Z grona osób, które w wywarły niezaprzeczalne piętno na kulturze religijnej miasta wyróżnia się Adam Chmielowski, bohater naszych rozważań, znany powszechnie raczej jako Brat Albert — człowiek bez reszty oddany służbie najuboższym i najbardziej potrzebującym. Wzorem dlań był św. Franciszek z Asyżu, który upodobał sobie nędzę człowieczą z bliskością losu upadłych i odrzuconych przez bliźnich.

Adam Chmielowski do pewnego czasu żył jak prawdziwy artysta, z fantazją. Gość salonów, przyjaciel malarzy, aktorów, postaci wielkich i niebagatelnych. Na swój sposób obywatel całej Europy. Znakomity malarz, porównywany z Corotem. Bodaj jeden z najlepszych naszych mistrzów pędzla dziewiętnastego stulecia. To on, dążąc do artystycznej doskonałości warsztatu odkrywa inną doskonałość: służbę najuboższym. Posłuchajmy o tym niezwykłym człowieku, którego czyny dnia codziennego zawiodły na ołtarze. Wsłuchajmy się w ten niezwykły żywot.

Pewnego dnia usłyszał z głębi swej duszy słowa samego Mistrza z Nazaretu: „pójdź za Mną”. Niewątpliwie biografia Adama Chmielowskiego może być żywym przykładem słów Wieszcza: Gustavus obiit, natus est Conradus.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama