Jan Nepomucen

Wstęp do książkowej biografii Świętego

Jan Nepomucen

Andrzej Babuchowski

JAN NEPOMUCEN

ISBN: 978-83-7318-747-4

wyd.: WAM 2007



Spis treści
Wstęp. Święty prosto z mostu5
Złote czasy Karola IV 13
Z Pomuku (Nepomuku) w świat22
Roztropność notariusza30
Na probostwie u świętego Gawła3 6
Na studiach w Padwie43
Arcybiskup Jan z Jenśtejna - świadek epoki50
„Jak pies ze swoim pasterzem”58
Zapowiedź męczeństwa65
Śmierć w nurtach Wełtawy72
Fatalne skutki kronikarskiej gafy81
Jak otwarta księga90
Literatura99

Wstęp Święty prosto z mostu

Jego posąg, dzieło barokowego rzeźbiarza Ferdynanda Maksymiliana Brokofa, zajmuje poczesne miejsce w galerii rzeźb zdobiących słynny Most Karola w Pradze. Bardziej jednak niż sama figura świętego uwagę przykuwa wmurowana w kamienny postument metalowa płyta z wyrytą na niej sceną zrzucania Jana Nepomucena przez królewskich żołdaków do Wełtawy. Codziennie tysiące turystów polerują ten pamiątkowy refiief swoimi palcami, dzięki czemu błyszczy nieustannie, jakby dopiero co wyszedł z pracowni artysty. Dziś, niestety, większość przechodniów nie bardzo orientuje się, o co w tej całej historii chodzi. A przecież bywały okresy, gdy każdego roku, 16 maja, w święto patronalne czeskiego męczennika, ściągały na Most Karola nieprzebrane tłumy pielgrzymów z Czech, Moraw, Śląska, Słowacji, Niemiec i Węgier.

Od miejscowości, w której przyszedł na świat i której nazwa brzmiała pierwotnie Pomuk, a później Nepomuk, nazywany był -na przemian -raz Janem z Pomuku, raz Janem z Nepomuku, wreszcie Janem Nepomucenem, dopóki ten ostatni termin nie utrwalił się na dobre. Przez całe swoje kapłańskie życie związany z Pragą, doszedł do godności wikariusza generalnego. Zginął, podobnie jak nasz ksiądz Popiełuszko, w odmętach rzeki, utopiony przez oprawców - z nakazu władzy państwowej. Zanim wrzucono go do Wełtawy, sam król Wacław IV własnoręcznie przypalał mu boki. A działo się to... no właśnie - datę śmierci świętego Jana - 20 marca 1393 (!), datę dawno zweryfikowaną i absolutnie niepodważalną, należałoby chyba wypisać na billboardach, ponieważ jeszcze dziś w wielu publikacjach pretendujących do miana kompetentnych bezmyślnie powielana jest pomyłka piętnastowiecznego urzędnika kościelnego z Krumlova, który odtwarzając po latach okoliczności śmierci Jana Nepomucena, wpisał rok 1383. Ten z pozoru drobny błąd, utrwalony mechanicznie przez XVI-wiecznego kronikarza Vaclava Hajka z Libocan, miał swoje długotrwałe fatalne konsekwencje historyczno-politycz-ne i w znacznym stopniu przyczynił się do zafałszowania samej postaci świętego, o czym szerzej powiemy jeszcze w dalszej części książki. Nawet taki znawca czeskiej historii, jak Angelo Maria Ripellino, nie zadał sobie trudu, by skorygować błędną datę. Można więc powiedzieć, że męczeńska śmierć przyniosła wprawdzie Janowi wieczny odpoczynek i chwałę ołtarzy, ale nie zapewniła spokoju jego ziemskiemu kultowi, który -zwłaszcza w pewnych okresach - rozwijał się pośród niezliczonych przeszkód zewnętrznych.

„Tam gdzie stoją posągi Jana Nepomucena, tam jest Europa Środkowa” -napisał niedawno austriacki historyk sztuki Aldemar Schiffkorn przy okazji międzynarodowej wystawy plastycznej poświęconej praskiemu męczennikowi, którego najprzeróżniejsze figury spotykamy w naszym regionie dosłownie na każdym kroku, szczególnie przy drogach, w pobliżu rzek, na mostach, gdzie chronić ma nas przed powodzią. Któż nie zna kapłana w birecie i komży, z pięcioma gwiazdkami nad głową, często z palcem na ustach lub z krzyżem i palmą w dłoniach!

Jednak sława tego świętego, o czym nie wszyscy zapewne wiedzą, sięga daleko poza granice kontynentu europejskiego. Jan Nepomucen bez wątpienia należy do najpopularniejszych w świecie (tak, tak, jego kult dotarł nawet do Ameryki Łacińskiej, Afryki, Chin, Japonii, na Filipiny), a jednocześnie najbardziej nękanych przez historiografię czeskich świętych.

W ciągu sześciu wieków kronikarzom „udało się" przepołowić go na dwie różne osoby o tym samym imieniu, historycy niejednokrotnie ćwiar-towali na oślep jego biografię, a ideolodzy i politycy wyszarpywali z niej wszystko to, co - z powodu znacznej odległości w czasie - nie zostało do końca wyjaśnione i nadawało się do antykatolickich czy antyreligijnych rozgrywek. Ale nawet „postępowi” interpretatorzy dziejów musieli niekiedy przyznać zupełnie poważnie, bez ironii:

„Całą nowszą historię czeską można nazwać historią dni świętojańskich - ta nasza uroczystość świętojańska [16 maja -przyp. A.B.] jest najwierniejszym czeskim zwierciadłem, owym czarodziejskim zwierciadłem z bajki, które swojemu właścicielowi ukazuje tylko prawdę".

Słowa te wyszły spod pióra wybitnego dziewiętnastowiecznego pisarza, Jana Nerudy, przedstawiciela partii młodoczechów, niechętnego świętemu Janowi i tradycji kościelnej. Również w dwudziestym stuleciu obok wytrawnych obrońców praskiego kanonika - znakomitych historyków i eseistów, jak Frantiśek Stejskal, Josef Pekaf, Vaclav Ryneś, Jan Royt, Jaroslav Pole, Ferdinand Seibt, Vit Vlnas czy Ivan Slavik - nie brakowało mniej lub bardziej zajadłych jego przeciwników. Svaty apopirany, milovany a vysmivany (Święty i negowany kochany i wyśmiewany) -podtytuł książki Slavika nader tramie oddaje klimat owego sporu. Trzeba przyznać, że mało który syn ziemi czeskiej wzbudzał w ciągu wieków tyle skrajnych emocji - od uwielbienia po nienawiść! - co święty Jan Nepomucen. Czy jednak naprawdę w sporze tym chodzi tylko o samą Postać? Czy nie jest to w gruncie rzeczy spór o przeszłość, o czeską tradycję historyczną i kulturalną, a zwłaszcza o „kontrowersyjną" epokę czeskiego baroku, przez niektórych nazywaną epoką „temna” („mroków”), kiedy to kult Nepomucena rozkwitł na nowo ze szczególną siłą? Dostrzegł to już w latach dwudziestych minionego wieku historyk Josef Pekaf, zwracając się z gorzkim wyrzutem do propagandzistów epoki Masaryka w swojej polemicznej książce O smyslu ćeskych dejin (O sensie czeskich dziejów):

„Były to czasy, kiedy nie tylko Praga jaśniała niezwykłym pięknem baroku, ale kiedy cały naród po najmniejszą wioskę, najnędzniejszą chałupę, najdrobniejszą ludową koronkę, najbardziej zapomnianą melodię napełniony był życiodajną radością kultury barokowej, tworzącej, budującej nową społeczność, nowy naród, z którego wyszło nasze odrodzenie, z którego wyszły nasze pokolenia. A kult świętojański był przez półtora wieku prawdziwą missa solemnis zarówno religijnego, jak i w pewnym sensie czesko-religij-nego odczuwania tej właśnie epoki. A ileż w nim było estetycznego powabu! Czym była Praga w dniu 16 maja! Z tego wszystkiego ograbiliście nas swoją nienawistną i tępą agitacją".

Powtarzająca się co pewien czas batalia przeciwko kultowi Jana Nepomucena opierała się w znacznej mierze na insynuacji, że to dopiero jezuici wymyślili nowego świętego. A przecież ten -w powszechnym mniemaniu - męczennik tajemnicy spowiedzi nie jest wyłącznie „patronem Habsburgów”, jak się to nieraz głosi, lecz przede wszystkim „patronem czeskiego ludu”. Zaczął być czczony na długo przedtem, zanim w ogóle powstał zakon jezuitów, de facto niemal natychmiast po swojej śmierci, której przyczyny i okoliczności są o wiele lepiej znane i udokumentowane niż całe jego, niezbyt zresztą długie życie. Bezsprzecznie zasługą jezuitów jest ożywienie kultu Nepomucena oraz rozprzestrzenienie go po całym świecie!

Według legendy, ciało świętego „opromienione jakimś przedziwnym światłem” wypłynęło nazajutrz po utonięciu w pobliżu (zburzonego w XIX wieku) kościoła Świętego Krzyża Większego w Pradze, w którym zostało tymczasowo pochowane. Po trzech latach przeniesiono je do katedry św. Wita, gdzie spoczęło obok kaplicy Erharda i Otylii. Wedle starych czeskich annałów oraz innych źródeł pisanych, kilka miesięcy po zabójstwie -latem 1393 roku - nastąpiła straszliwa susza, która spowodowała wyschnięcie koryta Wełtawy, a w konsekwencji głód i choroby w całym kraju, co potraktowano jako karę za zbrodnię popełnioną na świętym kapłanie.

W następnych latach władza Wacława IV zaczęła gwałtownie słabnąć. W roku 1400 utracił on tron cesarski. Niedługo po śmierci króla, w roku 1419, ruszyła husycka nawałnica, siejąc wszędzie przerażenie i terror. Wydawało się, że ustawiczne wojny i prześladowania, jakie spadały w tym czasie na Kościół katolicki, całkowicie przyćmią pamięć o Janie Nepomucenie. Jednak jego grób w praskiej katedrze nie przestał być, mimo wszystko, miejscem kultu przez kolejne trzy wieki. Określenie arcybiskupa Jana z Jenśtejna martyr sanctus odnoszące się do wikariusza generalnego mogło zabrzmieć oficjalnie i z całąmocą dopiero w dalekiej przyszłości, ale chyba mało to przypuszczał, że uzyska ono aż tak wielki rezonans.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama