Historia nie całkiem czarno biała

Historia św. Stanisława ze Szczepanowa, patrona Polski i jej różne interpretacje

Droga z Wawelu na Skałkę to zaledwie kilkaset metrów, zresztą jeśli kogoś nuży spacer zatłoczonymi ulicami Stradom i Krakowską, może wybrać krótszą i bardziej urokliwą drogę wzdłuż wiślanych bulwarów. Co roku w pierwszą niedzielę po 8 maja odbywa się tradycyjna procesja ku czci św. Stanisława. „Przypuszcza się, że jej początki sięgają roku 1252, czyli roku kanonizacji Stanisława” — opowiada jeden z obecnych strażników Skałki, paulin o. Jan Pach. Sanktuarium żyje jednak także poza dniem procesji. „Nie ma dnia, żeby nie było kilku grup młodzieżowych, które przybywają na Skałkę”.

„Skałka to swoiste genius loci Krakowa” — przekonuje uczony z UJ i jeden z największych znawców tzw. geografii pielgrzymkowej, prof. Antoni Jackowski. Mieszka w pobliżu klasztoru oraz kościoła na Skałce i na co dzień obserwuje to miejsce. Czy się zmieniło na przestrzeni ostatnich lat? Na pewno Skałka kiedyś była symbolem nekropolii narodowej, a setki pokutnych pątników przemierzały drogę z Wawelu, od królów, właśnie na Skałkę, do artystów i uczonych. Skałka była też i jest synonimem konfliktu między zaborczym państwem i domagającym się wolności Kościołem. Takie jest przesłanie stanisławowych uroczystości, choć zmieniają się okoliczności, ludzie, a nawet ustroje polityczne. Ale „Skałka odżywa dziś dzięki młodzieży szkolnej, co daje nadzieję na przyszłość” — uważa profesor Jackowski.

Siła ołtarza i tronu

Dla Kościoła i Ojczyzny Skałka jako miejsce męczeństwa jest bardzo żywe i to zarówno w wymiarze historycznym (tu odnajdujemy ślady i pamiątki związane z osobą Biskupa), jak i w życiu religijnym, trwającym po tym wydarzeniu już ponad 900 lat. Znawca średniowiecznej religijności i autor kilku publikacji związanych z tysiącletnią historią biskupstwa krakowskiego, ks. Grzegorz Ryś, przypomina, że biskup Stanisław dla jednym był „ojcem”, „przeświętym biskupem” i „pasterzem owczarni”, dla innych „zakałą królestwa”, „potworem ojczyzny”, „zdrajcą”. Kto nie wierzy, niech zajrzy na karty Kadłubkowej „Kroniki”. Dlatego też, zdaniem młodego historyka, „w dziejach Polski niewielu znajdziemy bohaterów, którzy doczekali się tak wielu i tak bardzo rozbieżnych ocen, i wzbudzili tak wiele kontrowersji”. Owe kontrowersje wzbudza osoba z dalekiej przeszłości, postać mająca niewątpliwie ogromny wpływ na historię Polski i postrzeganie w niej miejsca i roli Kościoła, ale — co trzeba też odpowiedzialnie przyznać — postać, na której temat historycy ciągle więcej domyślają się, niż wiedzą.

Pierwsze lata rządów Stanisława nie zapowiadały tragicznego finału. Zarówno Stanisław, jak i Bolesław byli zwolennikami odnowy życia religijnego i wzmocnienia roli Kościoła, co po wcześniejszej reakcji pogaństwa miało również charakter działań na rzecz państwa (stąd fundowane w pobliżu głównych miast opactwa benedyktyńskie i zakładane szkoły katedralne). Po wtóre, trwająca wówczas na arenie europejskiej walka między cesarzem i papieżem została wykorzystana przez Bolesława do sięgnięcia po koronę królewską, co musiało odbyć się za zgodą i wsparciem biskupa. Bez wątpienia był to sukces dyplomatyczny. Wreszcie, lata 70. jedenastego stulecia dla Polski oznaczały odnowienie struktur kościelnych. Jak zauważa ks. Ryś, „gdyby nie dramatyczny koniec panowania, poprzez który tradycyjna hagiografia katolicka ocenia postać Bolesława Śmiałego, winien być tragiczny król uważany za jednego z największych dobroczyńców polskiego Kościoła”. Co więc się stało? Dlaczego na czaszce św. Stanisława, przechowywanej jako jedna z najcenniejszych relikwii w skarbcu Katedry na Wawelu, do dziś można dojrzeć ślady siedmiu uderzeń zadanych tępym narzędziem? Jakie są kulisy dramatu, który na trwałe wpisał się w historię Polski, gwałtownie przerywając współpracę tronu i ołtarza?

Długi żywot historycznych mitów

Kluczem jest średniowieczne rozumienie słowa traditor, czyli „zdrajca” i samego pojęcia „zdrady”. Zamiast domniemywać o udziale Biskupa w antykrólewskim spisku, lepiej przyjrzeć się realiom ówczesnej Europy i zwyczajom, jakie w niej panowały. Historia tego konfliktu nie jest, wbrew pozorom, czarno-biała.

Zapisane w Kronice Galla słowa „zdrada” i „zdrajca” nie oznaczały udziału w spisku, ale każde wystąpienie przeciwko osobie władcy — będącego przecież pomazańcem Bożym. Podobnie oceniano współczesnego Stanisławowi papieża Grzegorza VII, gdy ten wystąpił przeciwko cesarzowi. Nie miało więc znaczenia, czy biskup krytykował moralną postawę księcia lub króla czy jakieś konkretne postępowanie. W opinii historyków bezpośrednim powodem zaognienia stosunków między królem i biskupem mogła być klęska wyprawy na Kijów i problemy wewnętrzne kraju. Szukając winnych, król skierował się przeciw biskupowi, zwłaszcza że ten zagroził mu ekskomuniką. Zamiast Canossy Bolesław wybrał rozwiązanie doraźne. W jego wyniku biskup stracił życie, a król koronę i państwo. Tragiczny finał konfliktu dał jednak początek kultowi Biskupa i Męczennika.

Patron Ojczyzny

Na Skałce do dziś pielgrzymi oglądają pień, na którym wedle tradycji porąbano zwłoki św. Stanisława. O. Pach wspomina także o innych pamiątkach Stanisławowych: wmurowanym w ścianę kościoła stopniu z prastarych schodów zroszonych krwią Męczennika oraz przyklasztornej sadzawce, zwanej „kropielnicą narodu”, z umieszczoną pośrodku figurą Świętego wskrzeszającego Piotrowina.

Osoba Biskupa od razu stała się centralną postacią dla tworzącego się narodu i państwa. Trzeba przypomnieć, że naród bez męczennika (św. Wojciech był Czechem) w ówczesnym świecie nie zasługiwał na poważne traktowane. Dodatkowo okoliczności samej kanonizacji oraz jej rocznica, fetowana w Krakowie jako pierwsze spotkanie rozbitego przez podział dzielnicowy państwa, umocniły legendę św. Stanisława jako tego, który wyprosił zjednoczenie i odrodzenie królestwa. Stąd też późniejsza tradycja procesji pokutnej królów polskich w przededniu objęcia tronu, wypraszającej orędownictwo Świętego, który stał się patronem Ojczyzny.

Historia konfliktu na trwałe ukształtowała także sposób myślenia o relacjach państwo—Kościół. Zwłaszcza że w minionym półwieczu analogii do „bezbożnego króla” nie brakowało. Ostre kazania Prymasa Tysiąclecia oraz nieco bardziej refleksyjne słowa kardynała Wojtyły przypominały zawsze jedno: „zwycięstwo św. Stanisława pod mieczem stało się w najtrudniejszych czasach i wciąż się staje źródłem nadziei na coraz to nowe zwycięstwa. I to właśnie wówczas, gdy wisi nad nami miecz: w różnych czasach, w różnych momentach dziejów”.

Autor korzystał z opracowania „Dziesięć wieków Diecezji Krakowskiej”, Kraków 1998, oraz materiałów archiwalnych Radia Plus.

Biskup krakowski, choć ze Szczepanowa

Szczepanów, mała miejscowość na terenie dzisiejszej diecezji tarnowskiej, nie zapomniała o swoim najwybitniejszym rodaku. Jemu dedykowany jest obecny kościół parafialny. Szczepanów i Skałkę, dwa najważniejsze miejsca w życiorysie Stanisława, łączy osoba Jana Długosza, który fundował tam świątynie, stając się jednym z najważniejszych autorów i kreatorów wizji hagiograficznej Stanisława. Także żywa pobożność ludowa do dziś zachowała zwyczaj wznoszenia na zewnątrz domów ołtarzy i kapliczek poświęconych Świętemu. Wprawdzie trudno wskazać rok urodzin Biskupa, ale na podstawie zbadania czaszki św. Stanisława jego wiek określono na ok. czterdzieści lat. Zatem można przypuszczać, że Stanisława ze Szczepanowa przyszedł na świat ok. 1040 roku, a więc tuż po tzw. reakcji pogaństwa. Solidnie wykształcony (jak na realia peryferyjnego kraju, jakim wówczas była Polska) ukończył szkołę katedralną w Krakowie, a następnie studiował w Liege lub Paryżu. Święcenia kapłańskie przyjął w Krakowie, ale konsekracja biskupia odbyła się (najpewniej) w Kolonii w 1071 r. Władcą Krakowa był ambitny książę Bolesław Szczodry, który do historii przeszedł jako król Bolesław Śmiały. Jego koronacja była zwieńczeniem wzmocnienia roli władcy Krakowa i odbudowy struktur kościelnych w Polsce. Do tragicznego finału konfliktu między królem i biskupem miało dojść 11 kwietnia 1079 roku. Niemal od chwili śmierci rozpoczął się kult Biskupa Męczennika, którego doczesne szczątki przeniesiono do Katedry na Wawelu już w 1088 roku, a więc niespełna 10 lat po śmierci. Dzięki niemu Polska szybko doczekała się „swojego” świętego (Stanisława kanonizowano jako „biskupa i męczennika” w 1253 r.) Miejsce kultu w katedrze od razu zostało nazwane „ołtarzem Ojczyzny” i, jak informuje Jan Długosz, grób Świętego miał się znajdować na środku katedry, „ozdobiony złotem i perłami”. Same relikwie cudem ocalały podczas kilku grabieży katedry, jakich dopuścili się Szwedzi. To waśnie na tym miejscu Łokietek jako pierwszy złożył trofea wojenne zdobyte na Krzyżakach pod Płowcami (1331). Potem przybyły jeszcze oznaki zwycięstwa Jagiełły pod Grunwaldem i Sobieskiego pod Wiedniem.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama