Pismo Święte samo uczy, jak je czytać

Aby czytać Słowo Boże, potrzebny jest prawdziwy głód słowa oraz zrozumienie, które nie pochodzi z naszego naturalnego umysłu. Fragment książki "Lectio Divina"

Pismo Święte samo uczy, jak je czytać

Znaleźć słowo Pańskie (Am 8,12)

Tę wypowiedź proroka jako zachętę do lektury biblijnej przytoczył w roku 1965 Kardynał Prymas Stefan Wyszyński w słowie wstępnym do I wydania Biblii Tysiąclecia. Krótka ta wypowiedź brzmi w jej wymownym kontekście, wartym przytoczenia, dla oddania jej głębi:

Oto nadejdą dni —

wyrocznia Pana Boga —

gdy ześlę głód na ziemię,

nie głód chleba ani pragnienie wody,

lecz głód słuchania słów Pańskich.

Wtedy błąkać się będą od morza do morza,

z północy na wschód będą krążyli,

by znaleźć słowo Pańskie, lecz go nie znajdą

(Am 8,11n).

Dzisiejszy głód słuchania słów Pańskich słusznie skłonni jesteśmy uznać za zjawisko pozytywne, tak jak to wyraził wtedy Prymas Tysiąclecia. Tymczasem trzeba także wziąć pod uwagę zawarte w słowach tragicznego proroka Amosa ostrzeżenie pod adresem ówczesnych słuchaczy. Na samo zakończenie czytamy przepowiednię, jak zazwyczaj u proroków warunkową, że zawiodą się w swoich nadziejach ci, którzy szukają w słowie Bożym nieszczerze tylko jakiejś przepowiedni dla siebie samych pomyślnej. Tymczasem nastały wtedy dni trudne, dni sprawiedliwej kary Bożej za nieposłuszeństwo wobec słów proroka, który napominał Izraelitów w imię Jahwe. Ówczesna ich sytuacja stanowi pośrednio ostrzeżenie także dla nas, dzisiejszych czytelników Pisma. Nie chodzi dziś w lekturze Biblii na pierwszym miejscu o jakąś rozrywkę ani tylko o interesujące studium, choć można mówić o tym niebezpieczeństwie tak u amatorów, jak u fachowców. Trwa ciągle zagrożenie rozminięcia się z tym, co istotne w słowie Bożym, jeśli się nie chce rozumieć znaków czasów i słuchać żywego głosu Chrystusa w ostrzeżeniach ze strony Kościoła. Według tych słów Amosa szukać bezskutecznie słowa jest czymś gorszym od fizycznego głodu, jednej z częstych kar Bożych w Piśmie Świętym. Z drugiej strony prawidłowy będzie również wniosek, że nieodczuwanie takiego głodu jest równie groźnym objawem, częstym dziś u ludzi pogrążonych w doczesności. Współczesny bowiem człowiek niestety często zabija w sobie głód słowa Bożego przez to, że sam nadmiernie ufa korzystaniu z postępów wiedzy i techniki. Pouczenie ze strony Boga wydaje mu się zbędne. Warunkiem więc skutecznej lektury Pisma jest prawidłowo odczuwać głód słowa Bożego i właściwie go zaspokajać.

Kiedy indziej bez zarozumiałości, ale po prostu z wygodnictwa człowiek gotów jest odejść od Chrystusa ze słowami zniechęconych słuchaczy mowy w Kafarnaum: Trudna jest ta mowa (J 6,60). A Chrystus z kolei nas zapyta, jak wtedy dwunastu uczniów: Czyż i wy chcecie odejść? Niechże wtedy nasza odpowiedź zdobędzie się na szlachetną determinację Piotra: Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego (J 6,67n). Ale odpowiedzmy sobie pierwej, jak może nam się dziś wydawać trudna mowa Pana? Dwa bywają powody. Najczęściej na przeszkodzie stają wymagania moralne, które nas przerażają. Z drugiej strony sam tekst bywa ciemny, co też nie powinno nas zrażać. Przed taką reakcją broni nas następna zasada.

Kto czyta, niech rozumie (Mk 13,14)

Hasło to wplecione zostało do mowy eschatologicznej Jezusa (tzw. małej apokalipsy) w jej najstarszej wersji, Markowej. Następuje ono po aluzji do tekstu z Księgi Daniela o ohydzie spustoszenia (Dn 9,27). Księga Daniela, napisana w gatunku literackim apokaliptycznym, celowo tajemniczym, wymaga od czytelnika wnikania w treści objawione w wizjach symbolicznych, które trzeba wpierw rozszyfrować. Bohaterowi tej księgi, przedstawionemu jako prorok Daniel, który zgłębia proroctwo Jeremiasza i prosi Boga o światło, anioł Gabriel wyjaśnia przyszłe dzieje Ludu Bożego (angelusinterpres). Scena ta ilustruje trudności lektury biblijnej i podaje przykład do naśladowania.

Podkreślana wtedy przez anioła potrzeba wysiłku w stronę pożądanego zrozumienia (Dn 9,23.25) da się rozciągnąć na wiele tekstów Pisma Świętego, o tyle że lektura ich nie była i nie jest łatwa. Nie była łatwa — wyznają to szczerze nawet święci specjaliści od jego tłumaczenia, doktorowie Kościoła. I tak „książę egzegetów”, św. Hieronim, pisał w jednym z listów obrazowo o lekturze Pisma, którego treść porównał z orzechem: „Kto chce się do miąższu dobrać, musi rozłupać skorupę”. Wiadomo, jak wiele wyjaśnień egzegetycznych pozostawił nam św. Augustyn, a jednak stojąc wobec trudności, wyznał Bogu o Piśmie Świętym: „Ty nie chciałeś, aby na próżno było napisanych tyle ciemnych stronic”. Trzeba więc i nam szukać owego „nie na próżno”. Komentując Ewangelię św. Jana, tak mówi on o wysiłkach zrozumienia: „Czy może lekkomyślnie postępujemy chcąc roztrząsać i badać słowa Boże? A po co zostały one wypowiedziane, jeśli nie po to, by je poznano... usłyszano... zrozumiano?”

Nie jest łatwa dziś lektura biblijna, gdy człowiek rozleniwiony łatwymi środkami przekazywania informacji, zwłaszcza przez środki masowego przekazu, na czele z audiowizją, niechętnie ucieka się do pogłębionej lektury Pisma Świętego, woli zamiast tekstów trudnych przeglądanie w komiksach barwnych scen biblijnych. Jest to o wiele za mało, jak na głód człowieka.

Kto więc chce tekst święty zrozumieć, musi się skupić, wyciszyć, uspokoić. W tym celu dobrze jest oznaczyć sobie każdego dnia stosowny czas na poważną lekturę Pisma. Niezależnie od tego, warto mały egzemplarz Biblii zabierać ze sobą w drogę przewidując w niej wolny czas przy okazji oczekiwania na przystanku, na dworcu, przed wizytą lekarską.

Augustyn Jankowski OSB, Lectio Divina, Boże Czytanie, Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama