Modlitwa i uzdrowienie

Modlitwa nie jest terapią, ale zawiera element uzdrowienia

Modlitwa i uzdrowienie

Poznanie siebie i skrucha serca przygotowują grunt dla uzdrowienia człowieka. Samo odkrycie ran i przecierpienie tłumionego bólu już działa uzdrawiająco. Kruszy zatwardziałość i wskazuje miejsce, w którym człowiek powinien zacząć pracę nad sobą. Modlitwa zostaje wykorzystana jako środek zwalczania i zwyciężania złych myśli, a przez to uzdrawiania człowieka. Modlitwa jest dla mnichów nie tylko analizą, ale jednocześnie i terapią. Zależnie od sytuacji, w jakiej znajduje się modlący, raz na pierwszy plan wysuwa się element analityczny, to znowu terapeutyczny. Do tej pory opisaliśmy tylko analityczny aspekt modlitwy: samoobserwację i poznawanie siebie. Czasem jednak wydaje się, że moment analityczny jest zupełnie zaniedbany. Modlitwa jest rozumiana jako czysta terapia: uzdrawia człowieka, nie każąc mu odkrywać jego złych myśli. Jest ochroną przed pokusą namiętności. W jednym z apoftegmatów jest mowa o tym:

Powiedział abba Jan: „Jestem jak człowiek, który siedzi pod wielkim drzewem, a widzi, że zbliżają się do niego różne dzikie zwierzęta i gady: kiedy już nie ma sił do walki z nimi, wdrapuje się na drzewo i tak ratuje życie. Podobnie więc i ja: siedzę w celi i widzę atakujące mnie złe myśli, a kiedy nie mam już siły do walki, uciekam się do Boga przez modlitwę, a On mnie ratuje od wrogów”.

Podobnie Kasjan pojmuje modlitwę jako ochronę przed złymi myślami, które nacierają na człowieka i ciągną go do złego. Kasjan tłumaczy tę obronną funkcję modlitwy tym, że duch ludzki z konieczności musi się zajmować myślami. Chodzi więc o to, by napełniać ducha dobrymi myślami. Przez myśl o Bogu, przez medytację, czytanie i modlitwę człowiek może się bronić przed złymi myślami i uzdrowić swego ducha. Kiedy myśli o rzeczach Bożych, złe myśli nie mają w nim już miejsca. Lecz nie jest to tylko sprawa miejsca. Myśli oddziałują na ducha i zmieniają go w to, co mu oferują. Przez myślenie o Bogu mnich powoli poznaje smak Boga. Przemienia się tak, jak myśli. Pod tym warunkiem modlitwa jest dla Kasjana skutecznym środkiem wewnętrz­nej przemiany i uzdrowienia człowieka:

(...) w znacznej mierze to od nas zależy, czy poprawiamy jakość naszych myśli; czy w sercach powstają myśli święte i wzniosłe lub ziemskie i cielesne. To dlatego właśnie pilnie czytamy i nieustannie rozważamy Pismo Święte, aby naszej pamięci dostarczać duchownych treści (...).

Przychodzimy więc do zdrowia przez Boże myśli, którym się oddajemy w modlitwie. Przy tej metodzie nie trzeba nawet analizować naszych myśli, uczuć, nastrojów. Są one raczej uzdrawiane przez to, że są zastępowane dobrymi. W słowach Pisma Świętego, o których myślimy modląc się, sam Duch Boży jest w nas — święty i jednocześnie uzdrawiający Duch Boga.

W apoftegmatach polecane nam są inne metody traktowania myśli. Myśli według Ojców Pustyni ostudzają pokusy, czyli wszystko to, co grozi nam wewnętrzną chorobą. Prawidłowe podejście do nich jest więc środkiem, który pozwala na wyleczenie ran i chorób. Pierwszą metodą jest energiczne odwrócenie się od tych myśli. Jeden ze Starców tak mówi:

Jeśli nie powiesz im (myślom) energicznie „Idźcie sobie”, one nie pójdą. Gdyż dopóki mają spokój, dopóty nie odejdą.

Drugą metodą jest nie zważać zupełnie na myśli, lecz uciec się do modlitwy, patrzeć na Boga. Makary daje mnichowi radę:

A kiedy przyjdzie ci zła myśl, nigdy nie patrz w dół, lecz zawsze do góry, a Bóg natychmiast cię wspomoże.

Inny radzi przenieść się w obecność Bożą i przed Bogiem czynić, co się tylko da przeciwko złym myślom. Boża obecność chroni przed pokusami i uzdrawia tego, kto został przez nie zraniony. Boża obecność jest jak namiot tlenowy, w którym chory może swobodnie oddychać. Nasz duch, otulony w Bożą obecność, zdrowieje.

Trzecia metoda, jaką polecają mądrzy Ojcowie, polega na tym, aby przy naporze dręczących myśli wstać i modlić się. Ruch fizyczny przegania myśli i prowadzi mnicha do skutecznej modlitwy. Często ruch jest dalej rozwijany. Mnich ma okrążyć swą celę albo uczynić znak krzyża:

Zdarza się, gdy tak siedzisz, że nacierają na ciebie myśli i demony. Podnieś się wtedy, wyjdź na zewnątrz, zmów modlitwę, przejdź jedną rundę, a oddalą się od ciebie.

Mnisi wiedzą, że nie wszystko w nas musi zostać odkryte, aby mogło zostać uzdrowione. Ufają uzdrawiającej mocy modlitwy. Przez samą modlitwę może również zostać uzdrowiony ktoś, kogo przerasta analiza myśli. Nie muszę koniecznie znać choroby, z której chcę być uzdrowiony. Gdy żyję „zdrowo”, codziennie przyjmuję lekarstwo, jakim jest modlitwa, wtedy nawet nie znane mi choroby są uzdrawiane. Gdyż modlitwa łączy nas z Bogiem, prawdziwym Lekarzem, który zna moje rany lepiej niż ja sam. Powierzenie się Jemu w modlitwie jest więc najlepszym środkiem terapeutycznym polecanym nam przez mnichów.

Mnisi rozumieją modlitwę jako lekarstwo. Istnieją jednak różne rodzaje lekarstw. Niektóre wyszukują przyczyny choroby, obnażają je, czynią wyraźniejszymi, zanim je zwalczą. Inne lekarstwa są jak maści, którymi smaruje się ranę, nie znając jej dokładnie, albo jak środki wzmacniające, które uaktywniają odporność człowieka na wszystkie, nie analizowane pojedynczo, zarazki. Podobnie modlitwa jest dla mnichów czasem bardziej środkiem analizy i odkrywania. Przez obserwację i poznanie siebie odkrywają oni przyczyny złych postaw. Innym razem modlitwa jest bardziej maścią albo środkiem wzmacniającym, który może być zastosowany przeciwko wszystkim chorobom, nawet gdy ich szczegółowo nie znamy. Stała modlitwa uodparnia człowieka na grzech i winę. Złe postawy, które sobie przyswoił, są stopniowo usuwane. Proces uzdrawiania jest często niezauważalny, przez długi czas się go nie rozpoznaje. Z zewnątrz nie widać zmiany, jednak dokonuje się ona wewnątrz. Rolnik orze pole i nic się nie zmienia. Jednak zaorane pole przynosi owoc. Tak również w nieświadomości oranej modlitwą rośnie, dla wielu niezauważalny, owoc przemiany.

Formy analityczne i terapeutyczne modlitwy nie stanowią dla mnichów przeciwieństw. Polecane są obie metody, stosownie do sytuacji i zdolności danego człowieka. Czasem stosuje się jedną po drugiej. Najpierw zakrywającą, a gdy ta nie pomaga, gdy niepokój i wewnętrzna przewrotność nie ustępują, wtedy — odkrywającą, analizującą. Mnisi znają jednak również formy modlitwy, które łączą w sobie analizę i terapię. To samo odkrywa i leczy. Dobrym przykładem takiej modlitwy jest Antirrhetikos Ewagriusza. Nie pomija się w niej złych myśli, wewnętrznych złych postaw, ale zastępuje się je myślami o Bogu. Modlący uświadamia sobie myśli, które według Ewagriusza są podsuwane przez demony, i stosuje tzw. myśli przeciwne. I tak mnich, gdy czuje, że jest skąpy, powinien sobie swoje skąpstwo uświadomić i przeciwstawić mu słowo z Pisma Świętego, które może skąpstwo pokonać. Ewagriusz analizuje najpierw myśl:

Przeciwko myśli, która nie dopuszcza tego, byśmy potrzebującemu bratu coś dali, albo pożyczyli pieniędzy temu, który nas prosi [por. Pwt 15,11n]. Otwórz szczodrze rękę swemu bratu uciśnionemu lub ubogiemu w twej ziemi.

Uświadamiając sobie pokusę i stosując przeciwko niej Słowo Boże, mnich ją pokonuje. Słowo Boże zwycięża myśl, którą podsuwa demon. Uwalnia człowieka od nałogu, który go chce więzić, leczy go z namiętnego nastroju, z niepokoju, który wywołuje w nim złe myśli. Modlitwa staje się walką z chorobą. Modlący chwyta się Boga, który przez swoje słowo, wciąż powtarzane i medytowane, leczy chorobę.

Apoftegmaty Ojców znają podobne formy modlitwy, reakcji na kuszące złe myśli. Antoni radzi pewnemu bratu, aby spokojnie wpuścił do siebie te myśli. Tylko niech nie ucieka, zamykając swe ciało w celi. Gdy myśli go wtedy napastują, niech przeciwstawia im słowa Pisma Świętego. Tak może je pokonać:

Pewien brat, nękany myślami o wyjściu z celi, powiedział o tym abba Antoniemu. Starzec odpowiedział mu: „Idź, usiądź w swej celi. Wydaj swoje ciało murom twej celi jako zastaw i nie wychodź. Pozwól twym myślom iść, dokąd chcą, ale nie pozwól twemu ciału wyjść z celi. Będzie ono cierpieć, nie będzie mogło pracować. W końcu będzie głodne i przyjdzie czas posiłku, który przypomni ci o jedzeniu. Gdy głód powie ci: «Zjedz trochę chleba dla siebie», powiedz mu trzeźwo: «Nie samym tylko chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych» (Pwt 8,3), a ono ci powie: «Wypij trochę wina, tak jak św. Tymoteusz», odpowiedz mu: «Nie pijemy wina. Jonadab bowiem, syn Rekaba, nasz praojciec, nakazał nam: «Nie będziecie pili wina na wieki ani wy, ani wasi synowie» (Jr 35,6). Gdy sen chce cię zmóc, nie przyjmuj go, gdyż w Ewangelii jest napisane: «Czuwajcie i módlcie się» (Mt 26,4). Napisane jest też: «Najdzielniejsi stali się łupem i śpią snem swoim» (Ps 75,6). Żyw swoją duszę słowem Bożym, czuwaniem, modlitwą i przede wszystkim ciągłym rozmyślaniem nad Imieniem naszego Pana Jezusa Chrystusa. I tak znajdziesz drogę pokonania złych myśli”.

Jest też metoda, która polega na tym, że najpierw należy się zająć myślą i ją uporządkować. W przypadku, gdyby wciąż powracała, nie należy na nią zważać:

Ojciec Pojmen powiedział: „Jeśli przyjdzie ci myśl dotycząca koniecznych potrzeb ciała, i zadbasz o nie, i znowu przyjdzie ci ta myśl po raz drugi, i znowu zadbasz — to kiedy przyjdzie po raz trzeci, już na nią nie zwracaj uwagi: jest próżna”.

Dopuszczenie do siebie myśli może pójść tak daleko, że się ją przedstawia w swego rodzaju grze z podziałem na role. Przez to można odnaleźć wewnętrzny spokój:

Słyszałem, jak pewien starzec opowiadał, że kiedy jego myśli mówiły mu, że ma kogoś odwiedzić, wstawał, wychodził i okrążał swą celę. Potem wracał, pocieszał się gościem, którym sobie wyobrażał, że sam jest. Przez to znalazł spokój.

Inni ojcowie kpią ze swych myśli. Zachowują się tak, jakby je mieli spełnić. W ten sposób pokusy stają się mniej groźne:

Opowiadano o abba Teodorze i o abba Lucjuszu z Enaton, że przez pięćdziesiąt lat oszukiwali samych siebie mówiąc: „Kiedy minie ta zima, odejdziemy stąd”. Kiedy robiło się lato mówili: „Opuścimy to miejsce, gdy przeminie lato”. Czynili to przez cały swój pobyt na pustyni, ci godni pamięci ojcowie.

Komuś innemu ta metoda jednak nie pomoże. Musi on wtedy sięgnąć po inny środek, musi przedstawić swą myśl w dość humorystycznej scenie:

Pewnemu bratu natrętnie narzucała się myśl: „Powinieneś iść odwiedzić tego a tego starca”. On jednak odkładał to z dnia na dzień, mówiąc: „Pójdę jutro”. I tak walczył z tą myślą przez trzy lata. Wreszcie powiedział do niej: „Załóżmy, że idziesz do starca; wchodzisz i mówisz mu: «Czy jesteś zdrów, ojcze? Od dawna pragnę widzieć twoją świątobliwość»”. Następnie wziął miednicę, umył się, i grając rolę starca odpowiedział sobie: „Cieszę się, że przyszedłeś, bracie; wybacz mi, bo z mojego powodu bardzo się zmęczyłeś. Niech Bóg ci ten trud nagrodzi!” Potem przygotował posiłek, zjadł dobrze i wypił, i natychmiast skończyła się walka.

Przytoczone tu metody zdają się mieć niewiele wspólnego z modlitwą. Można raczej przypuszczać, że to techniki psychologiczne: psychodramat, gra z podziałem na role lub coś podobnego. Jednak dla mnichów było jasne, że nie mogą sami siebie uzdrowić, że żadną techniką nie uzyskają zwycięstwa nad pokusami. Odegranie dręczącej myśli jest dla nich tylko niekonwencjonalną formą dialogu z Bogiem. Jeśli rozmowa z Bogiem nic nie pomaga, bo za bardzo tkwi w głowie, jeśli analiza przyczyn i tła myśli nie przynosi efektów, wtedy otwiera się dla niektórych możliwość przedstawienia myśli przed Bogiem. Zamiast słowami modli się wówczas gestami, grając przed Bogiem, aby w grze uchwycić odpowiedź, która nie sprowadza się jedynie do słowa, ale wyraża się także uciszeniem, pokojem i wolnością od pokusy.

Modlitwa nie jest środkiem terapeutycznym, którym mnich może rozporządzać jak jakąś techniką. Modlitwa uzdrawia, ponieważ łączy nas z Bogiem. Bóg jest właściwym Lekarzem, który może uleczyć każdą ranę. W modlitwie powierzamy się Jemu, aby od Niego, jako od Lekarza, który sam został zraniony na krzyżu, uzyskać uzdrowienie. W modlitwie doświadczamy badającej i jednocześnie uzdrawiającej obecności. Może nas ona uzdrawiać, ponieważ stawia nas w Bożej obecności i napełnia nas Duchem Bożym. Wiele sentencji Ojców opisuje tę uzdrawiającą rolę modlitwy:

Nieustanna modlitwa w krótkim czasie poprawia ducha.

Modlitwa jest środkiem chroniącym przed smętkiem i brakiem odwagi.

Modlitwa jest lekarstwem na smutek i zniechęcenie.

Modlitwa wyrasta z łagodności i wolności od gniewu.

Modlitwa jest owocem radości i wdzięczności.

Uzdrawiające i łagodzące działanie modlitwy sławią przede wszystkim teksty wschodniego monastycyzmu. Pielgrzym rosyjski ufa uzdrawiającej sile modlitwy. Analiza myśli i walka z nałogami prowadzona o własnych siłach wiedzie tylko do rozpaczy. Przerasta to człowieka. Dlatego Bóg podarował nam modlitwę jako lekarstwo:

Wierz mi, umiłowany, jeśli będziesz powtarzać tę modlitwę, nie bacząc na to, co przemyka ci w myślach, szybko poczujesz radość, zginą cały strach i twoje brzemię, a ty w końcu rzeczywiście uspokoisz się, będziesz pobożnym człowiekiem i znikną wszystkie grzeszne namiętności.

Gdy tylko człowiek trwa przy modlitwie i nieustannie usiłuje się modlić, wszystko w nim zostaje uleczone, niezależnie od jego własnej siły do walki z namiętnościami. Modlitwa zastępuje według rosyjskiego pielgrzyma całe dzieło ascezy. Daje on proste rady:

1. Módl się i myśl, co tylko chcesz, a modlitwa oczyści twe myśli. Modlitwa przyniesie oświecenie twego umysłu, wyciszy cię, odpędzi wszystkie myśli niestosowne.

2. Módl się i czyń, co chcesz, a czyny twoje będą podobać się Bogu, dla ciebie zaś będą pożyteczne i zbawienne.

3. Módl się, a za wiele się nie trudź, by własnymi siłami pokonać namiętności. Modlitwa zniszczy je w tobie.

4. Módl się i niczego się nie obawiaj, nie bój się nieszczęść, nie lękaj się napaści — modlitwa ochroni cię, powstrzyma je.

5. Módl się, choć jakkolwiek, ale zawsze, i niczym się nie martw, niech duch twój będzie radosny i pełen pokoju: modlitwa rozwiąże wszystko i pouczy cię.

Dla duchownych pisarzy jest sprawą oczywistą, że modlitwa nie zwalnia nas z wysiłku, by pomóc w uzdrowieniu. Modlitwa i asceza nie są przeciwieństwami. Obie tworzą całość. Bez modlitwy asceza jest wiarą w siebie i we własne siły. Bez ascezy jednak modlitwa pozostaje pustym, niezobowiązującym gadaniem. Filokalia mówi:

Nie zapomnij nigdy, że modlitwa sama w sobie nie jest doskonała, lecz tylko razem ze wszystkimi cnotami, które są niejako organami duszy i tworzą nasz wewnętrzny organizm. Dopiero gdy są do pewnego stopnia rozwinięte, możemy żyć w duchu. Gdy je nabywasz, udoskonala się twoja modlitwa. Bez nich modlitwa nie daje owoców.

Modlitwa tylko wtedy jest skuteczna, gdy modlący się czuwa nad swym wnętrzem i jest gotów walczyć ze swymi namiętnościami.

W innym wypadku, mówią duchowni pisarze, można stracić rozum. Dążenie do mistyki bez pójścia trudną drogą ascezy nie jest według nich możliwe bez szkód dla zdrowia psychicznego. Gdyby zważano na to stwierdzenie mnichów, można by uniknąć wielu szkód psychicznych, które stały się udziałem ludzi uprawiających różne formy medytacji obiecujących szczęście lub oświecenie, a nie zwracających uwagi na konieczność poznania siebie i ciężkiej pracy nad sobą.

Fragment książki „Modlitwa a poznanie siebie”

Anselm Grün OSB, urodzony 1945 r., benedyktyn z Opactwa Münsterschwarzach w Niemczech. Ukończył Instytut Monastyczny w S. Anselmo w Rzymie ze stopniem doktora. Znany rekolekcjonista, autor wielu publikacji z dziedziny życia wewnętrznego.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama