Jeżeli praktyka Wielkiego Postu będzie w Kościele zaniedbana, to nastąpią czasy degeneracji duchowej

Modlitwa nie może być tylko uczuciowym wzlotem - musi być powiązana z wysiłkiem moralnym, czyli ascezą. Umartwienie ma zaś nas wyleczyć wewnętrznie i uporządkować

Jeżeli praktyka Wielkiego Postu będzie w Kościele zaniedbana, to nastąpią czasy degeneracji duchowej

Modlitwa i ofiara są jakby dwoma aspektami tej samej rzeczywistości, tego samego wstępowania człowieka ku Bogu: introibo in domum tuam in holocaustis — wejdę w Twój dom z całopaleniem (Ps 66[65]13). Trzeba uważać, by z modlitwy nie zrobić jakiegoś wznoszenia się ku Bogu jedynie myślą i uczuciem. Cały człowiek idzie do Boga. Idzie do Niego totalnie i ten jego ruch ku Bogu jest jednocześnie wysiłkiem modlitewnym. Modlitwa prawdziwa zawsze zawiera w sobie wolę oddania się Bogu całkowicie, jest wyjściem naprzeciw Bogu, wysiłkiem duszy pociąganej łaską, by się wyzwolić od świata i od siebie i, potargawszy swe pęta, zakotwiczyć się po drugiej stronie. Modlitwa, która by nie zawierała w sobie tego ascetycznego dążenia, nie byłaby modlitwą, ale jakimś oderwaniem od życia, abstrakcyjnym i bezpłodnym rozmyślaniem. Nie oparta więc o wysiłek ofiary, o wyrzeczenie się, modlitwa stopniowo traci swą prawdę wewnętrzną wobec Boga, wypróżnia się z treści i w końcu istnieć przestaje.

Wysiłek zaś ascetyczny w modlitwie znajduje swe źródło siły i swój prawdziwy kierunek. Jeżeli nie czerpie obficie z modlitwy, wysiłek ascetyczny nie pójdzie daleko, lecz prędko się wyczerpie i na większe ofiary i przełamania się nie zdobędzie. Całkowicie zaś pozbawiony modlitwy wysiłek ascetyczny traci swój kierunek i zamiast ofiary czci i miłości Boga staje się laickim egocentrycznym doskonaleniem siebie samego, a więc przestaje być chrześcijański. Jest więc rzeczą nieodzowną, aby te dwa elementy były ze sobą związane i stanowiły jak najbardziej jedną całość.

Pojęcie umartwienia

Umartwienie jest dyscypliną porządkującą i poddającą Bogu całego człowieka. Przez grzech pierworodny i grzechy osobiste stał się człowiek buntownikiem przeciwko Bogu. Bunt ten usadowił się w człowieku na wszystkich szczeblach jego istoty, we wszystkich jego władzach i przejawia się w mniejszym lub większym stopniu we wszystkich jego tendencjach i uczynkach. Jest w człowieku nieposłuszeństwo myśli i woli, nieposłuszeństwo pragnień i dążeń, nieposłuszeństwo wyobraźni, zmysłów, języka, nieposłuszeństwo ciała... To nieposłuszeństwo przejawia się przede wszystkim przez szukanie zaspokojenia swych pożądań w sposób niezgodny z wolą Bożą, ale może się również przejawiać przez brak energii i wysiłku do spełniania tego, czego Bóg żąda.

Zadaniem umartwienia jest wyleczenie, naprostowanie człowieka na wszystkich jego poziomach „od góry do dołu” przez przeciwdziałanie tendencjom złym i stopniowe podbijanie duszy i ciała pod posłuszeństwo łaski. Z tego pojęcia umartwienia wynika zasada, że umartwienie jest z natury swej uniwersalne, to znaczy, że obejmuje całego człowieka i wszystkie przejawy jego życia duchowego i cielesnego (w miarę jak zależy ono od woli), które prostuje, porządkuje i poddaje łasce. Z tego również pojęcia umartwienia wynika, że zasadniczo nie jest ono dążeniem do cierpienia, ale do uporządkowania, do przywrócenia Bożego ładu utraconego przez człowieka, a przeto ma ono wyraźną granicę, którą jest ten właśnie ład (chociaż, aby do tego uporządkowania dojść, potrzebne są nieraz pewne przegięcia idące nieco dalej w kierunku przeciwnym naszym złym skłonnościom, aby równowagę mocniej ugruntować i zabezpieczyć). Te granice może człowiek czasem przekroczyć, dążąc nie tylko do przywrócenia ładu swej istoty, ale i do zadośćuczynienia za swe dawne winy przez zadawanie sobie dodatkowego cierpienia, albo do pełniejszej wolności przez całkowite oderwanie się.

W pierwszym wypadku mamy do czynienia z pokutą, w drugim, wypadku z wyrzeczeniem się. Zarówno pokuta, jak i dobrowolne wyrzeczenie się mogą iść dalej niż zwykłe umartwienia, nie mogą go jednak ani pominąć, ani zastąpić, ale je zawsze suponują, co jest w praktyce zasadą bardzo ważną, aby uniknąć złudzeń.

U dusz już oczyszczonych występuje nieraz dążenie do cierpienia, które nie jest już ani zwykłym umartwieniem, bo człowiek jest już uporządkowany, ani pokutą, bo motywem nie jest tu już grzech własny, ale jest to umiłowanie cierpienia dla Chrystusa, bo Chrystus przez nie przeszedł. Istotnie cierpienie jest dla nas czymś innym, niż było przed Chrystusem. Ma ono dziś wartość i powab, którego przedtem nie miało, przez to, że On tędy przeszedł. Cierpienie jest aliquid Christi — czymś Chrystusa i w tym jest tajemnica tego dziwnego pociągu ku niemu, jaki się rodzi w duszach uczniów Chrystusa wbrew wszelkim zasadom ludzkiego rozsądku i umiaru. Poza tym ten pęd do cierpienia u dusz oczyszczonych jest wyrazem ich specjalnego udziału w Tajemnicy Odkupienia ludzkości, w której te dusze przez łaskę w szczególny sposób już uczestniczą. Rzecz oczywista, że takie pragnienie dusz oczyszczonych, których cierpienia już więcej są odkupieniem innych niż oczyszczeniem własnym, muszą być przez kierownika inaczej traktowane niż zwyczajne umartwienia. Na wiele rzeczy tym osobom trzeba będzie zezwolić, które dla innych byłyby zakazane jako niebezpieczny brak roztropności i umiaru.

Umartwienie wewnętrzne i zewnętrzne

Z powyższego wynika, że umartwienie nie może być ani wyłącznie wewnętrzne, ani wyłącznie zewnętrzne, ale i jedno, i drugie. Trzeba przyznać, że umartwienie wewnętrzne jest ważniejsze, bardziej podstawowe i głębiej leczące ducha niż zewnętrzne. W dzisiejszych czasach jednak nadmiernie się lekceważy umartwienie zewnętrzne, co często prowadzi do tego, że umartwienie w ogóle zanika. Ci, którzy wyłącznie mówią o umartwieniu wewnętrznym, często w ogóle żadnego umartwienia nie praktykują z wielką szkodą dla swego uświęcenia. Trzeba wychowywać, a więc umartwiać całego człowieka takiego, jakim jest, złożonego i z ducha i z ciała.

Nie można nie dostrzegać, że umartwienie, zwłaszcza może zewnętrzne, jest tym kluczowym elementem ascezy, który nasze pokolenie w bardzo dużej mierze zaniedbało. Ojcowie nasi grzeszyli solidnie, ale przy tym pokutowali, my zaś grzeszymy chyba nie mniej, ale nie umiemy pokutować. Dość spojrzeć, jak wygląda dziś w Kościele praktyka Wielkiego Postu! Papież Benedykt XIV powiedział, że jeżeli praktyka Wielkiego Postu będzie w Kościele zaniedbana, to nastąpią czasy degeneracji duchowej, a nawet i fizycznej człowieka. Stąd też palące nawoływanie Matki Bożej w Fatimie do pokuty.

Obowiązek a umartwienie

A jednak do tego pesymistycznego obrazu trzeba wnieść pewną zasadniczą poprawkę. Kierownik, który nie żyje w abstrakcji, zdaje sobie sprawę z miary umartwienia, jaką niesie ze sobą dzisiejsze życie, które żąda nieraz wysiłków przekraczających siły. Praca ponad normę z powodu lichych zarobków, braki i wyrzeczenia wszelkiego rodzaju, aby utrzymać rodzinę i wychować dzieci, ciasnota mieszkaniowa z całą udręką, jaką stanowi zagęszczenie dla ludzi umęczonych, zdenerwowanych, często wyczerpanych, zachwianych psychicznie lub duchowo, to wszystko zawiera bardzo wiele umartwień zesłanych przez Opatrzność, tudzież otwiera szerokie pole do praktyki zaparcia się siebie na każdy dzień, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagą ogólne osłabienie zdrowia.

Jak bardzo ważną jest rzeczą, by duch ludzki się nie załamywał ani nie drętwiał w bezmyślnym, biernym i ogłupiającym znoszeniu takich okoliczności, ale by umiał z nich uczynić w łączności z Mszą Świętą swój ofiarny czyn. Zwłaszcza praca jest specyficzną formą ascezy i umartwienia dzisiejszych czasów. Bł. Placyd Riccardi wypowiedział zdanie, że znakomitym umartwieniem jest obowiązek, jeżeli się do głębi zrozumie jego wymagania i usiłuje im sprostać. Takie ze wszech miar poważne i odpowiedzialne podejście do obowiązku zmusi niezawodnie człowieka do bardzo surowego życia na co dzień. Ta zaś forma umartwienia jest jak najbardziej naturalna i zdrowa, bezpieczniejsza od wielu innych, bo nie wymyślona przez nas, ale wynikająca z samej natury naszych obowiązków i naszego poważnego ich rozumienia.

Dzisiejsi ludzie lepiej rozumieją te umartwienia, z którymi się wiąże wypełnienie obowiązku względem służby bliźniemu. Gorzej jest z tym spontanicznym umartwieniem siebie, płynącym z czystego ducha ofiary i nie wiążącym się z żadnym czynem utylitarnym. To jest niewątpliwie mankament, świadczący o braku miłości Boga i ducha pokuty, świadczący również o tym, że dzisiejszy człowiek jest wrażliwszy na wartości społeczne niż religijne. Tego mankamentu trudności dzisiejszego życia nie powinny nam przesłaniać, bo płynące z nich umartwienie tego spontanicznego i bezinteresownego daru nie zastąpi.

Fragment książki „Kierownictwo duchowe”

Piotr Rostworowski OSB / EC — benedyktyn, pierwszy polski przeor odnowionego w 1939 roku klasztoru w Tyńcu. Więzień za czasów PRL-u. Kameduła — przeor eremów w Polsce, Włoszech i Kolumbii. W ostatnim okresie życia rekluz oddany całkowitej samotności przed Bogiem. Zmarł w 1999 roku i został pochowany w eremie kamedulskim we Frascati koło Rzymu. „Był zawsze bliski mojemu sercu” — napisał po Jego śmierci Ojciec Święty Jan Paweł II. Autor licznych publikacji z dziedziny duchowości i życia wewnętrznego.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama