Wprowadzenie do... duchowości Syna Bożego
Bóg, który się modli... Czy to w ogóle ma sens? Czy Bóg może się modlić? Przecież to inni modlą się do Niego! A jednak... Wyobraź sobie małego Jezusa klęczącego w swoim domu, razem z Marią i Józefem. Rodzice uczą Go, jak zachowywać się w obliczu Boga, co mówić, i kiedy. Przekazują z własnego doświadczenia, w jaki sposób zwracać się do Najwyższego, jak nawiązywać z Nim kontakt. Czytają Pisma i Proroków. Opowiadają o przyszłym Mesjaszu, oczekiwanym od tylu już lat. Medytują wspólnie natchnione słowa. I tak trwają razem długie minuty. Zatopieni w Bogu. A Jezus szepcze tylko „ Abba , Ojcze...” Pozostaje. Nie odchodzi...
Jako młodego chłopca znajdujemy Go w świątyni. Zatopionego w modlitwie, z twarzą ukrytą w dłoniach, zamkniętymi oczami, skupionego tylko na tym jednym: oto za zasłoną znajduje się Święte Świętych — przedsionek nieba, w którym mieszka On — Jego Ojciec. Bóg po jednej i po drugiej stronie. Tam Ojciec, tu — Syn. Oba światy zjednoczone w Duchu Świętym. I tak trwa przez trzy dni. Czasem wynurza się z ciszy, by wspólnie z rodakami śpiewać Psalmy, wychwalać Tego, którego imienia nikt nie śmie głośno wypowiedzieć, składać Mu ofiarę — z darów, ze zwierząt. Z siebie same- go . Szczególnie upodobał sobie powtarzać słowa Pisma:
Nie chciałeś ofiary krwawej ani z płodów ziemi,
lecz otwarłeś mi uszy;
całopalenia i żertwy za grzech nie żądałeś.
Wtedy powiedziałem: „Oto przychodzę;
w zwoju księgi o mnie napisano:
Jest moją radością, mój Boże, czynić Twoją wolę,
a Twoje Prawo mieszka w moim sercu”.
(Ps 40, 7-9)