Im pełniejsze jest nasze człowieczeństwo, tym stajemy się szczęśliwsi
Powinnam ponosić odpowiedzialność przed samą sobą. Etty Hillesum Człowiek w swojej wolności wezwany jest przez Boga, by rósł, dojrzewał i przynosił owoc. Tego wezwania nie może on nie podjąć, nie może się uchylać od swojej osobistej odpowiedzialności. Jan Paweł II
Odpowiedzialność ta obejmuje całe nasze życie i każdy jego przejaw: życie religijne, intelektualne, duchowe, emocjonalne, społeczne, polityczne. Musimy też poczuć się odpowiedzialni za nasze relacje oraz więzi z bliźnimi w rodzinie i w szkole, za budowane przyjaźnie, związki sympatii, rodzącą się miłość. Każdy przejaw ludzkiego życia wymaga zaangażowania i odpowiedzialności.
Najprostsze ludzkie szczęście wymaga odpowiedzialności za życia. „Jedyna odpowiedzialność, jaką mogę wziąć na swoje barki, to odpowiedzialność za siebie samą i w tym wypadku muszę ją w pełni ponieść” — pisze Etty Hillesum w dzienniku Przerwane życie. Musimy pozbyć się złudzeń, którym tak łatwo ulegamy, a którymi karmią nas media i środowisko młodzieżowe, że piękne i udane życie niewiele kosztuje. Nikt z nas nie może mieć szczęśliwego życia jedynie przez przypadek. To właśnie brak świadomego i wolnego zaangażowania w życie staje się źródłem frustracji, rozczarowania, ucieczki od życia. Jeżeli czujemy choćby najmniejszą niechęć do swojego życia, jeżeli jesteśmy z niego niezadowoleni, wówczas trzeba sobie robić rachunek sumienia z odpowiedzialności za życie.
|
fragment pochodzi z książki:
Józef Augustyn SJ PRZEWODNIK PO ROZTERKACH MŁODOŚCI
|
Każdy z nas musi się mocno napracować, by zbudować sobie dobre, mądre, szczęśliwe życie; życie naznaczone ładem i pokojem. Upływający czas weryfikuje autentyczność naszego zaangażowania, szczerość wysiłku oraz głębię twórczej pracy. Powierzchowność i banalność ludzkiego życia, nastawienie destrukcyjne wobec niego są w swej istocie przejawem ucieczki od zaangażowania oraz brakiem odpowiedzialności za życie. Są one też przejawem niezgody i buntu wobec życia.
Bunt wobec życia jest pułapką, ślepą ulicą, drogą donikąd. Przyjmując buntowniczą postawę wobec własnego życia i życia bliźnich, zamykamy sobie drogę do przyszłości i niszczymy nasze nadzieje. W buncie nie ma przyszłości dla życia. Buntu wobec życia nie wolno racjonalizować, usprawiedliwiać i podążać jego tropem. Poddając się buntowi, odbieramy sobie szansę na dobre życie. Mamy jedynie to życie, które zostało nam ofiarowane. Odrzucając je, nie otrzymamy w zamian innego. Rodzący się odruchowo bunt wobec życia należy więc traktować jako narzucającą się pokusę. Im jest ona częstsza i bardziej natrętna, tym bardziej zdecydowanie musimy ją przezwyciężać.
Czy mogę powiedzieć, że naprawdę kocham moje
życie?
Czy czuję się za nie odpowiedzialny? W jaki sposób
się to wyraża?
Czy nie dostrzegam w sobie jakichś odruchów zniechęcenia czy też buntu wobec życia?
Co może być ich źródłem? Co z nimi robię?
Jakie moje słabości, ułomności i wady przeszkadzają
mi w miłości życia?
Czy mobilizują mnie one do wysiłku czy też odwrotnie: raczej mnie zniechęcają?
Czy rozmawiam o moich trudnościach życiowych
z zaufanymi osobami?
Czy stają się one przedmiotem mojej modlitwy?
Czy mam świadomość, że sam jestem „kowalem”
swojego szczęścia?
Poproszę Boga o dar większej odpowiedzialności
za moje życie. Przeproszę za zachowania i postawy
świadczące o niedocenianiu czy też lekceważeniu
opr. ab/ab