Posłuszeństwo: tylko niech się biskup do garów nie wtrąca

Sposób na (cholernie) szczęśliwe życie.(fragmenty)

Patrząc na niektórych świętych, można dojść do wniosku, że świętość wykuwa się trochę wbrew Kościołowi im współczesnemu. Jak spojrzymy na brata Alberta Chmielowskiego, to widzimy, że nie miał łatwego życia z Kościołem. Łącznie z tym, że nie przyjęli go do jezuitów.

Na szczęście.

Albo biskup Romero. Papież ostatnio powiedział, że był kopany i oczerniany przez braci kapłanów nie tylko za życia, ale i po śmierci.

Posłuszeństwo: tylko niech się biskup do garów nie wtrąca

Zgadza się. Niedawno została beatyfikowana australijska zakonnica, która w pewnym momencie została ekskomunikowana za to, że w sposób stanowczy broniła prawdy w Kościele. Rzecz dotyczyła kwestii obyczajowej. Ówczesny biskup ją ekskomunikował i dopiero następny zdjął z niej ekskomunikę. Bardzo często tak bywa. Święci często wyprzedzają epokę i rozumienie pewnych rzeczy, są jakby światłem i drogowskazem, a dopiero później Kościół odkrywa, że ta droga jest właściwa. Albo cały czas, nie robiąc tego celowo, prowokują swoje środowisko, poruszając zastaną wodę w stawie. A wiadomo, że jak się poruszy wodę w stawie, to niekoniecznie wszyscy są zadowoleni — bo topią się owady, które sobie pięknie pływały po powierzchni, bo brud wychodzi spod spodu, bo trzeba trzymać łódkę, żeby się nie kiwała. To jest to napięcie pomiędzy instytucją a charyzmatem, które cały czas istnieje. Przy czym trzeba zwrócić uwagę na jedną rzecz — święci nigdy nie odchodzili z Kościoła, jak święty Franciszek z Asyżu, który żył w czasach, kiedy bogactwo i władza w Kościele się przelewały, nigdy go nie atakowali. Oni swoim życiem pokazywali drogę. Na ogół święci byli bezgranicznie posłuszni władzom kościelnym. To jest bardzo ciekawe. Droga do świętości to jest droga posłuszeństwa, nawet jeżeli, jak w przypadku świętego Jana Vianneya, biskup każe zamknąć sierociniec. Święty Jan powiedział wtedy, że w jakimś sensie będzie to wola Boża i że jak posłucha, to wyjdzie to na dobre, choć uważał, że biskup nie miał racji.

Nie oznacza to, że nie można negocjować. Błogosławiony ojciec Brottier, który jest patronem naszej świetlicy, to Francuz, który w okresie międzywojennym zbierał dzieciaki z ulicy. Biskup przyszedł do niego i powiedział mu, że oszalał, bo nie ma pieniędzy, a dzieci na pęczki i nie ma co z nimi robić. Brottier nie miał kasy i równocześnie zawsze ją miał, bo znajdowała się w ostatniej chwili, kiedy była taka potrzeba. I wydarzyło się coś takiego: podczas rozmowy z biskupem weszła zrozpaczona matka i prosiła ojca Brottiera, żeby przyjął ją i jej dziecko, bo nie stać jej było na jego utrzymanie, a nie chciała, żeby się dzieciak włóczył po ulicy. Wtedy on spojrzał na nią i powiedział, żeby się zwróciła do księdza biskupa. Jaki z tego wniosek? Łatwo jest mówić: „Nie rób”, tylko że jak stanie przed tobą człowiek, to trochę trudniej odmówić. Wtedy biskup zrozumiał, poszedł sobie i przestał się czepiać. To jest ciekawe, że święci nigdy nie atakowali władz Kościoła, choć często mieli z nimi kłopoty.

Ale jak spojrzymy na świętą Katarzynę ze Sieny, to ona potrafiła...

...zrąbać papieża. Potrafiła zrąbać papieży, raz słodko, raz mniej słodko, ale to nie oznacza, że nie była posłuszna Kościołowi. To są dwie różne rzeczy. Ja mam prawo pójść do biskupa i powiedzieć mu spokojnie, że uważam tak, a nie inaczej, natomiast nie mam prawa opluwać go publicznie i odmawiać mu posłuszeństwa. Jeśli jednak biskup, wysłuchawszy mnie, powie, że mam zamknąć wszystkie domy Wspólnoty Chleb Życia, to wtedy mogę negocjować i się odwoływać. Ale ostatecznie mam posłuchać. Na tym polega posłuszeństwo. Nawet jeśliby się zdarzyło, że biskup nie ma racji, że jest nieroztropny, to moim posłuszeństwem Pan Bóg się posłuży do zrobienia czegoś lepszego. Jeśli się zamknie jedną drogę, to Bóg natychmiast otwiera drugą. Hipotetyczne zamknięcie wszystkich domów wspólnoty byłoby dla mnie sygnałem, że należy szukać innej drogi. Trzeba się zastanowić, co Pan Bóg chce przez to powiedzieć. Posłuszeństwo Kościołowi, nauce Kościoła, hierarchii, oczywiście wtedy, kiedy hierarchia ma prawo się wtrącać do czegoś, to jest warunek. Żaden biskup tego nie robi, ale gdyby jakiś przyszedł i powiedział, że mam postawić garnek w poprzek, a ja wiem, że mi się wtedy kuchenka gazowa popsuje, to nie obowiązuje mnie w tym momencie posłuszeństwo, bo to nie jest zakres jego władzy. Kuchnia to zakres władzy mojej i pani Anny.

Posłuszeństwo: tylko niech się biskup do garów nie wtrąca
fragment pochodzi z książki:

s. Małgorzata Chmielewska, Piotr Żyłka, Błażej Strzelczyk

Sposób na (cholernie) szczęśliwe życie

 

ISBN: BN 978-83-277-1208-0
wyd.: Wydawnictwo WAM 2017

Nie oznacza to jednak, że ze strony hierarchów nie zdarzają się nadużycia władzy. Założyciel Ruchu Szensztackiego, katolickiej wspólnoty, który zasłynęła między innymi szkoleniami dla małżeństw, spędził na wygnaniu w Ameryce Południowej chyba z dziesięć lat. I spędził je tam odcięty od kontaktu ze swoimi wspólnotami, które pozakładał. Posłuchał i pojechał, a ruch się pięknie rozwinął. Założycielka Małych Sióstr Jezusa, siostra Madeleine, też miała potworne problemy z hierarchią.

Mamy też podobne przypadki w Kościele w Polsce.

Ksiądz Boniecki jest przykładem człowieka posłusznego Kościołowi, nawet wtedy gdy Kościół w oczach wielu nie ma racji. Moim zdaniem przełożeni zakonni nie mają racji, nie pozwalając się wypowiadać publicznie księdzu Adamowi, choć absolutnie bulwersujące wypowiedzi innych księży są dopuszczane do mediów. Ale to zupełnie inna sprawa. Ksiądz Boniecki na pewno jest człowiekiem Kościoła. Niekoniecznie musimy się z nim zgadzać w stu procentach w ocenie chociażby bieżących wydarzeń, ale ma do tego prawo. On potrafi przełożyć Ewangelię na język dzisiejszy, wprowadza pokój i pojednanie, a nie rozdarcia i pogardę. Czegoś takiego nam naprawdę potrzeba.

opr. ab/ab

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama