Fragmenty książki "Katoliccy teolodzy XX wieku. Od neoscholastyki do mistyki oblubieńczej"
Fergus Kerr KATOLICCY TEOLODZY XX WIEKU
|
|
Kurs teologii katolickiej musiał być poprzedzony kursem filozofii, podczas którego opanowywano doktrynę wykładaną w duchu „filozofii wieczystej”, jak również obnażano i odrzucano wszystkie błędne filozofie. Kluczowe dzieło Garrigou-Lagrange'a, La synthese thomiste [Synteza tomistyczna] (1946), ukazuje najbardziej charakterystyczne cechy myśli autora28.
Jeżeli chodzi o pozytywne przedstawienie, autor podkreśla, że u Arystotelesa Akwinata odkrył „naturalną metafizykę ludzkiej inteligencji”, metafi zykę, która, począwszy od poczucia istnienia, rozwija się stopniowo, aż dosięga Boga, actus purus i noesis noeseos, „czystego bytu” w terminologii Akwinaty i „samowiedzy” w ujęciu Arystotelesa. Gdy ten argument rozwija się, dostarcza on filozofii bytu, ontologii, różniącej się całkowicie od filozofi i zjawisk (fenomenalizmu), filozofii stawania się (ewolucjonizmu) i filozofi i ego (psychologizmu). Fenomenalizm jest wciąż w cenie, inne filozofie moglibyśmy być skłonni określać odmiennie jako proces myśli i subiektywizm. Jednak głównym celem studiów filozoficznych dla teologów-neofitów ma być ustanowienie dla siebie umiarkowanej formy metafizycznego, epistemologicznego i moralnego realizmu.
Byt, rzeczywistość, która jest tym, co intelekt pojmuje jako pierwsze, nie jest bytem Boga ani bytem świadomego podmiotu, podkreśla Garrigou- Lagrange. Innymi słowy podejrzewa on, że neofita odczuwa silną pokusę, aby myśleć, że pierwotnym datum wiedzy jest albo Bóg, albo on sam. Wbrew temu, utrzymuje Garrigou-Lagrange, musimy wiedzieć, że byt i rzeczywistość istnieją w świecie postrzeganym zmysłami. To oznacza, że wiedza o istnieniu Boga i natury jest zapośredniczona: w poznawaniu rzeczy w świecie możemy rozumować od skutku do przyczyny — lecz to świat znamy przede wszystkim. Nie posiadamy jakiejś podstawowej wrodzonej znajomości Boga ani naszej własnej świadomości przed zaangażowaniem w rzeczy w świecie, który zamieszkujemy. Tylko poprzez refl eksję nad własnym aktem poznania rzeczy intelekt dochodzi do znajomości istnienia swych własnych aktów kognitywnych, a zatem swojego istnienia jako podmiotu, centrum świadomości.
„Umiarkowany realizm” Arystotelesa i Akwinaty pozostaje w harmonii ze zdrowym rozsądkiem, to znaczy z naszą naturalną, spontaniczną wiedzą. Ta harmonia objawia się najwyraźniej w obiektywnej prawdziwości pierwszych zasad, którymi są prawa, nie tylko umysłu, nie tylko prawa logiczne ani prawa ograniczone do zjawiska, nie tylko doświadczalnie, jak zdają się być skłonni wierzyć neofici — lecz raczej konieczne prawa bytu, obiektywne prawa wszelkiej rzeczywistości, wszystkiego, co jest lub co może być. Z idei bytu wyrasta bezpośrednio pierwsza zasada, a mianowicie zasada niesprzeczności: artykulacja opozycji pomiędzy bytem a nicością. „Byt nie jest nicością” moglibyśmy powiedzieć; „jedna i ta sama rzecz, pozostająca taką, nie może jednocześnie zarówno być i nie być”. Ujęta pozytywnie jest to zasada tożsamości: „Jeśli rzecz jest — to istnieje; jeśli jej nie ma — to nie istnieje”. Tej zasadzie niesprzeczności podporządkowana jest zasada wystarczającego powodu: „Wszystko, co jest, ma swoją rację bytu — w sobie, jeśli istnieje samo z siebie; w czymś innym, jeśli nie istnieje samo z siebie”. Są to zasady naszej naturalnej inteligencji, przejawiającej się najpierw w tej spontanicznej formie inteligencji, którą nazywamy zdrowym rozsądkiem, to jest naturalnej zdolności inteligencji, by osądzać rzeczy rozumnie — zanim zostaniemy wprowadzeni w pewną kulturę filozoficzną.
Przedstawienie tych zasad ontologii zajmuje większą część książki Garrigou- Lagrange'a. Nie można rzec, że jest to łatwa lektura. Wręcz przeciwnie, jawi się ona, przynajmniej dla oka analitycznego filozofa, niczym wysoce abstrakcyjne i sylogistyczne przedstawienia zestawu quasi-euklidesowych twierdzeń. Komunikacja metafizycznych zasad wydaje się podobna do wyjaśniania reguł gry. Z perspektywy sposobu studiowania filozofii bardziej opartego na tekście metafizyka wydaje się być traktowana jako rodzaj matematyki. Z perspektywy historycznej pojęcia zdają się pochodzić znikąd, nie mają zaplecza ani kontekstu. Jedyny sposób, by nie stracić głowy, to nie zapominać, że w faktycznym zamierzeniu Garrigou-Lagrange'a abstrakcyjna struktura, którą objaśnia, ma jawić się jako doskonale naturalna, gdy pozbędziemy się mylnych teorii filozoficznych zniekształcających i zaciemniających nasz zdrowy rozsądek. Można rzec, że zamierzeniem jego metafizyki jest pozwolić, aby rzeczy ukazały się nam takimi, jakimi byłyby, gdyby naszych umysłów nie zaciemniało filozoficzne teoretyzowanie.
28 R. Garrigou-Lagrange, Reality: A Synthesis of Th omist Th ough, St Louis 1952. Reszta niniejszego rozdziału stanowi streszczenie tej książki.
opr. aw/aw