X-mas, Trzech Króli ... czy też zimowe święta? Święty Mikołaj, Santa Claus, czy może ... włoska Befana? Które z symboli najlepiej oddają atmosferę chrześcijańskiego okresu Bożego Narodzenia?
Jest brzydka, stara i ubrana w łachmany. Do tego jeszcze lata na miotle, zupełnie jak czarownice, choć dla oddalenia od niej podejrzeń w tym względzie jej miotłę zwrócono w kierunku odwrotnym do mioteł czarownic. Musimy się zadowolić i tym: ta niepokojąca postać jest jedyną kobietą podczas świąt zimowych, które dla chrześcijan wiążą się z Bożym Narodzeniem i prezentami dla dzieci, a mają one miejsce w okresie przesilenia zimowego, a więc od Wszystkich Świętych do 6 stycznia, kiedy dni są coraz krótsze, mrok zdaje się pochłaniać życie codzienne, a w nim kryją się cienie umarłych.
Befana (we włoskiej tradycji dobra czarownica przynosząca dzieciom prezenty), której imię jest dziś po włosku synonimem brzydkiej i starej kobiety, jest bowiem leksykalnym zniekształceniem «epifanii», terminu oznaczającego «ukazanie się», a w sensie przenośnym «objawienie się zmysłom bóstwa», a zatem ukazanie Jezusa poganom, czyli nawiązuje do przybycia Trzech Króli ze Wschodu.
Święto Trzech Króli na początku stycznia to święto światła, gwiazdy, «objawienia», i związane jest z tematem daru: trzej Mędrcy, którzy przybywają ze Wschodu, niosą świętemu Dzieciątku drogocenne dary. Owo święto zawiera dwa elementy — światło i dar — które pojawiają się we wszystkich świętach odbywających się w okresie przesilenia zimowego, a występowały już w pogańskich świętach Sol invictus, związanych z narodzinami światła. Objawienie miało miejsce w dwunastą noc po przesileniu zimowym, w momencie gdy świętowano śmierć i odrodzenie przyrody. Postać staruchy, łachmany mają zatem być symbolami starego roku, martwej przyrody, która ma się odrodzić. Istnieje również legenda — nie bardzo stara — która usiłuje znaleźć miejsce dla tej postaci w tradycji chrześcijańskiej: opowiada ona, że Trzej Królowie zmierzający do Betlejem zapytali o drogę pewną staruszkę i próbowali ją nakłonić, by razem z nimi poszła oddać pokłon małemu królowi. Kobieta się nie zgodziła. Pożałowawszy później swojej decyzji, wyruszyła w drogę z koszem słodyczy, ale nie odnalazła ani Trzech Króli, ani Dzieciątka i postanowiła rozdać słodycze wszystkim dzieciom, które spotykała na swojej drodze. Od tamtej pory staruszka, aby uzyskać przebaczenie, wciąż robi dzieciom prezenty. Ta legenda jednak nie przekonuje: stara Befana wciąż budzi niepokój, potwierdzony również przez fakt, że karze niegrzeczne dzieci, przynosząc im węgiel, w odróżnienia od Dzieciątka Jezus czy Santa Klausa — Gwiazdora, postaci w pełni pozytywnych, nie przewidujących «antyprezentów».
Noc Objawienia — czyli «dwunasta noc» — była uważana na wsi za noc magiczną, podczas której zwierzęta mówią, w stajniach, oborach i w lasach. Podczas wielu ludowych świąt 6 stycznia zamiast Trzech Króli pojawia się Befana, przedstawiana jako kukła, niekiedy również palona jako symbol starego roku. W niektórych krajach katolickich — jak Hiszpania i niektóre regiony Włoch — prezenty przynoszą dzieciom Trzej Królowie, a nie Befana. W innych na Boże Narodzenie Dzieciątko Jezus przynosi duże prezenty, a Befana drobiazgi, jeśli nie węgiel, 6 stycznia. W każdym razie jej rola jest drugorzędna w stosunku do ważnego rywala, którym jest Dzieciątko Jezus, w XX w. na skutek postępującej sekularyzacji zastąpione przez Mikołaja. W efekcie dziś Befana coraz bardziej traci na znaczeniu, zakasowana przez świeckiego rywala Świętego Mikołaja.
Święty Mikołaj (jego odpowiednikiem jest we Włoszech Babbo Natale) w swej dzisiejszej postaci jest bowiem tworem nowoczesności, podobnie jak wierzenie, że mieszka w Grenlandii i podróżuje na saniach ciągniętych przez renifery. Ubrany jest w czerwony strój, jak królowie, a buty z cholewami i futro przypominają, że jest zima. Z Befaną łączy go tylko wiek — jest stary.
Jak wyjaśnia Lévi-Strauss w swoim słynnym eseju Le Pere Noël supplicié, nie jest on postacią mityczną ani legendarną, ponieważ brakuje opowiadań o jego czynach, lecz «ma ustaloną raz na zawsze formę i jest zdefiniowany przez swoją wyłączną funkcję i okresowe powracanie, należy raczej do rodziny bóstw».
Lévi-Strauss tego nie mówi, lecz to samo można by napisać o Befanie. Są to pomniejsze bóstwa, należące do pewnej klasy wiekowej, dzieciństwa. Momentem przejścia do wieku dorosłego jest bowiem wyjawienie faktu, że Mikołaj i Befana nie istnieją. Ale — pisze wielki antropolog — za tym przeciwstawieniem dzieci, które wierzą, i dorosłych, którzy wiedzą, kryje się bardziej podstawowe przeciwstawienie — umarłych i żywych.
Widzimy bowiem, że religijni bohaterowie tego okresu roku są młodzi — od św. Mikołaja, młodego biskupa Miry, od którego pochodzą skarpety i kominki i który w wielu krajach przynosi prezenty 6 grudnia, po Dzieciątko Jezus i Trzech Króli — kiedy jednak przeobrażają się w postaci mityczne, jak Święty Mikołaj i Befana, starzeją się. Są starzy jak umarli.
Zgodnie z wieloma lokalnymi tradycjami, poczynając od Wszystkich Świętych, słynnego już Halloween, dzieci przebierają się za kościotrupy i zjawy i atakują dorosłych, którzy mogą się od nich uwolnić, tylko wtedy, gdy im dadzą pieniądze lub słodycze. W tym krytycznym okresie roku, kiedy noc zagraża dniowi, panuje obawa, że umarli mogą wrócić, żeby dręczyć żywych. Kiedy wróci światło, umarli sobie pójdą, ale zanim to nastąpi, trzeba ich obłaskawić darami i uprzejmościami. Święta Bożego Narodzenia i Objawienia Pańskiego oddają cześć powrotowi światła, zmuszają zatem umarłych do odejścia. W tych dniach można również świętować na cześć umarłych, lecz kto może ich reprezentować w społeczeństwie żywych?
Lévi-Strauss odpowiada, że to dzieci odgrywają rolę umarłych, ponieważ są włączone w grupę ludzką w sposób jeszcze niekompletny, są «inne» od żywych dorosłych: «Święto zmarłych jest zasadniczo świętem innych, ponieważ fakt, że chodzi o innego, jest dla nas pierwszym przybliżonym obrazem, który może przedstawiać śmierć».
To my, dorośli, przynosimy dzieciom prezenty, ale chcemy, żeby one wierzyły, przynajmniej przez parę lat, iż prezenty pochodzą z zaświatów, niezależnie od tego, czy przynosi je Dzieciątko Jezus, Święty Mikołaj czy Befana.
Nie wiemy, czy Befana i jej kolega po fachu Święty Mikołaj, wyobrażenia umarłych, którzy przychodzą jesienią dręczyć żywych, a potem odchodzą, gdy wraca światło, przynosząc w zamian prezenty dzieciom, są naprawdę — jak pisał francuski antropolog — «najtrwalszym bastionem i jednym z najaktywniejszych ognisk pogaństwa współczesnego człowieka».
Lévi-Strauss napisał swój esej w pierwszych latach 50., kiedy konsumpcjonizm był rzeczywistością bardzo jeszcze odległą: dziś, kiedy znamy handlowe szaleństwo, wybuchające na ulicach w okresie między Bożym Narodzeniem i świętem Trzech Króli, skłonni jesteśmy myśleć, że to ono, a nie niewinne postaci Świętego Mikołaja i Befany, stanowi wysunięty przyczułek pogaństwa.
Dziś łatwiej jest myśleć, że przynajmniej za pośrednictwem tych dwojga mitycznych staruszków mówi się o sensie śmierci i życia, a także o istnieniu zaświatów: dla wielu dzieci będzie to jedyne doświadczenie «tamtego świata» w okresie dorastania. Ich egzystowanie obok epizodów z Pisma Świętego czy z życia świętych wciąż wskazuje na związek z tradycją chrześcijańską. Boże Narodzenie nie jest tylko świętem oświetlonej choinki i Mikołaja, Objawienie Pańskie to nie tylko komiczna Befana, która przynosi słodycze i prezenty: dzięki pogańskiej podbudowie święta chrześcijańskie zachowują żywotność, możemy też mieć nadzieję, że któreś z dzieci, dorastając, zechce zrozumieć lepiej ich historię. Oboje w swoich imionach noszą ślady tradycji chrześcijańskiej: Święty Mikołaj — włoski Babbo Natale — nosi imię nawiązujące do Bożego Narodzenia (Natale), a więc do Dzieciątka Jezus, a w Befanie kryje się Epifania, a zatem Trzej Królowie, czyli też Dzieciątko.
W każdym razie ich tajemnicza historia jest bardziej wartościowa niż gloryfikowanie shoppingu, niepohamowanego pędu do kupowania, i kieruje myśli ku rzeczywistości «innej» niż nasza.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (2/2013) and Polish Bishops Conference