Kazanie bpa Alfonsa Nossola wygłoszone 15.06.1999 podczas Mszy św. w oczekiwaniu na przybycie Ojca Świętego do Gliwic
Ukochany nasz Ojcze Święty w pobliskim Krakowie,
drogie Siostry, Bracia drodzy,
kochana Wspólnoto ludu Bożego diecezji gliwickiej i całej naszej, wciąż jeszcze młodej, metropolii górnośląskiej na czele z miejscowym Biskupem Janem, jego Pomocnikiem Gerardem i naszym Metropolitą Arcybiskupem Katowickim Damianem,
Kochani Goście z Ojczyzny i z zagranicy!
Wjeżdżając w tych dniach do wielu naszych miast, które mają szczęście — gościć wielkiego Pielgrzyma Świata Jana Pawła II można zauważyć przeogromne „świeckie” tablice informacyjne z „biblijną” definicją, z teologicznym określeniem Boga: „Bóg jest miłością” (1 J 4,8. 16).
Słowa te stanowią jakby głębokie zwieńczenie wszystkich dotychczasowych wizyt apostolskich Papieża w swej Ojczyźnie, wizyt które zawsze były jakoś „natarczywie” powiązane z jego pasterskim wołaniem skierowanym do całego świata w dniu inauguracji tegoż wyjątkowego pontyfikatu w dziejach Kościoła: „Otwórzcie na oścież drzwi waszych serc Chrystusowi”.
Nie kto inny, jak właśnie On, Syn Boży, całą potęgą swego wydarzenia przełożył i wyłożył ludzkości całą niezgłębioną tajemnicę Boga będącego Miłością. Uczynił to po prostu językiem i czynami życia, które rozumieją wszyscy ludzie na całej kuli ziemskiej, bo reagują przecież nań już nawet niemowlęta, mianowicie — miłością.
Przeżywamy obecnie miesiąc czerwiec, jak też historyczne dla ziemi gliwickiej i całej naszej, wciąż jeszcze młodej, górnośląskiej metropolii pierwsze spotkanie z Ojcem Świętym, które miało się odbyć w ramach Nieszporów ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa. Zmusza nas to wprost do tego, byśmy — wszyscy tutaj zebrani — zechcieli szczerze i radośnie zawierzyć miłości Serca Bożego i otworzyć na nią całkowicie nasze ludzkie serca, będące dzisiaj naprawdę zbyt często „zimne jak lód”.
1. Stworzeni „na obraz Boży i Boże podobieństwo” (Rdz 1,26) zostaliśmy jako ludzie od samego początku obdarzeni wielką godnością. Człowiek bowiem został nie tyle „z nicości”, ale z miłości powołany do bytu (creatus ex amore). Przez miłość najbardziej doskonali też swoje człowieczeństwo, tj. urzeczywistnia, realizuje się. I do miłości wiekuistej, którą jest zbawienie, także zmierza.
2. Dlatego naprawdę biedny jest ten przede wszystkim człowiek, który nigdy nie kochał i nie był kochany, który nie doświadczył wspólnoty, komunii: bycia dla innych, proegzystencji. Tragedią człowieka nie jest przeto „być samym”, lecz bycie „samotnym”. Wielu wszakże jest samych, by inni nie byli samotni, jako że dopiero „samotność” jest niezgodna z ludzką naturą. Chodzi zatem o to, by nasza „samość” nie przerodziła się w samotność. „Biada bowiem człowiekowi samotnemu — vae homini soli” (por. Rdz 2,18).
Pisząc te słowa nie przypuszczałem, że ich ukonkretnieniem będzie dzisiejsza sytuacja, można by rzec, przypadek, ale wiemy, iż przypadki to „logika Boga”, gdyż u Boga nie ma przypadków. Dlatego Ojciec Święty duchowo jest z nami. Jesteśmy tu wprawdzie sami, ale nie bez niego, czyli nie jesteśmy samotni, bo Kraków jest tak blisko. A ilekroć Ojciec Święty bywał na Śląsku, gdy zwłaszcza jako Kardynał Metropolita Krakowski w Piekarach przemawiał do robotników, dodając ludowi Śląska otuchy, ukazywał i unaoczniał jak bardzo mu jest ten lud bliski lud.
Drogi Biskupie Janie, nasz gliwicki Bracie, wiem, że Ci smutno, ale mnie i innym Twoim Braciom również. „Logika Boża” ma w sobie także wymiar boleści, którego nie jesteśmy w stanie przeniknąć, ani zrozumieć. Ojciec Święty mógłby wszakże być daleko na Watykanie, ale on jest przecież „doma”, w Krakowie. Tu na Śląsku wiemy co to znaczy być „doma”. Wtedy ci, którzy są nam bliscy, których kochamy — porzyciskamy głęboko i mocno do naszych serc. I tak Ojciec Święty robi to dzisiaj z nami, kiedy jest w Krakowie w domu.
3. Będąc stworzonymi z miłości i do miłości przeznaczonymi, powinniśmy przeto stale pamiętać o Bożej w tym względzie inicjatywie. Przypomina nam o tym wyraźnie drugie czytanie: „W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swego jako ofiarę przebłagalną za grzechy. Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy miłować się wzajemnie” (1 J 4,10n).
1. Ta Boża „inicjatywa” miłości, czyli łaska jest w życiu chrześcijańskim równocześnie najwyższym darem i zadaniem „kto (bowiem) nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością” (1 J 4, 8) ...”Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam”. A co najważniejsze: „kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim” (1 J 4,16).
2. Ukonkretniona w Bożym Sercu inicjatywa miłości jest dlatego też obok postawy wiary i nadziei „największa” (1 Kor 13,13). Miarą autentycznej miłości jest właściwie „miłość bez miary”. Tu nie wolno długo deliberować, ale należy działać, respektując wolę wyrażoną w jego przykazaniach, bo którzy kochają Boga, strzegą Jego praw” (por. Pwt 7, 9.11).
3. Jezus Chrystus skondensował to zachowanie chrześcijańskie w swoim „nowym przykazaniu”, mówiącym nam o „antropologicznym wymiarze” miłości Boga, tj. o jedności miłości Boga i człowieka, względnie o „weryfikowaniu” na co dzień pierwszej przez drugą (por. J 13,13). Inaczej można by też rzec, że każda droga prawdziwej miłości prowadzi do nieba przez ziemię i przechodzi przez ludzkie serce. W każdej odmianie prawdziwej miłości ludzkiej jest zawsze też coś z tajemnicy Boga.
4. Chodzi tutaj oczywiście o miłość integralnie pojętą, czyli nie tylko jako emocjonalny odruch naszego serca, ale o ów „najbardziej pierwotny ton chrześcijaństwa”, zgodnie z którym „być kochanym znaczy po porostu istnieć”! Miłość to najdoskonalszy owoc wolności, samej zaś wolności nie ma bez prawdy, bo tylko ona nas w pełni wyzwala (por. J 8,32). W tym zapewne też kontekście należy rozumieć odwołanie się Ojca Świętego w Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu (7 VI´99) właśnie do miłości. Cytując encyklikę Redemptor hominis stwierdził bowiem: „Człowiek nie może żyć bez miłości. Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa” (nr 10). Po czym dodaje: „Prawda w Bożej miłości rzuca światło na nasze poszukiwanie prawdy, na pracę nad rozwojem nauki, nad całą naszą kulturą”. Tylko bowiem miłość jest tą ideą, wartością i światłem, które może nadać sens wielorakim poszukiwaniom i działaniom ludzi nauki i kultury, nie ograniczając równocześnie ich twórczej wolności.
Z historycznego zaś wystąpienia Papieża w Sejmie, tegoż „wydarzenia bez precedensu” (11 VI´99), dowiedzieliśmy się, że respektowanie ludzkiej godności domaga się miłości także w życiu społecznym, gospodarczym i politycznym. „Najwspanialszym (bowiem) wypełnieniem wolności jest miłość, która urzeczywistnia się w oddaniu i służbie” (Redemptor hominis, 21). Służba dobru wspólnemu to przede wszystkim postawa solidarności. Już w Gdańsku pouczał nas Ojciec Święty, że nie ma wolności bez solidarności, obecnie zaś uzupełnił, że „nie ma autentycznej solidarności bez miłości”.
5. Zapytajmy jednak, czy egzemplifikacja, wyjaśnienie i ukonkretnienie Tajemnicy Boga, który jest Miłością może być realnie przeprowadzona, jak to czyni Ojciec Święty, w oparciu o „osiem błogosławieństw”, stanowiących wprowadzenie do Jezusowego „Kazania na Górze”? Wszakże one stawiają wszystko, do czego jesteśmy przyzwyczajeni na głowie, zachęcając nas do oparcia naszego życia wyłącznie na zaufaniu Bogu. Nie powinniśmy go wartościować w oparciu o miarę skończoności, lecz kształtować je na zasadzie obietnicy nieba, w odniesieniu do której zostają sukces, uznanie i władza całkowicie zrelatywizowane. Błogosławieństwa wprost propagują i zachęcają, byśmy się naszej ułomności, naszego smutku i tęsknoty naszej nie wstydzili. Przed Bogiem jesteśmy bowiem od początku naszego zaistnienia „niezniszczalnie wartościowi”, bylebyśmy tylko przejęli i odegrali na scenie świata przewidzianą dla nas przez Boga rolę. Owszem, w oparciu o Kazanie na Górze nie sposób światem rządzić, ale świat na serio zmienić możemy tylko w oparciu o nie. Idąc po myśli Ojca Świętego, znając jego teologiczne idee jeszcze z czasów KUL-owskich, krakowskich, a teraz ze szczytów Watykanu, można by powiedzieć, że chodzi ostatecznie o to, by u nas w jego Ojczyźnie, Europie i świecie — pozwolono wreszcie dojść miłości do władzy, bo to jedyna „władza”, która nigdy człowieka nie zniewala, ani nie upokarza.
Sprawdzianem autentycznej miłości jest krzyż. Ojciec Święty opiera się o krzyż Chrystusowy, by nie musieli tego czynić poszczególni ludzie na świecie. Dzisiaj też tam w Krakowie, będąc „doma” — opiera się o krzyż, a krzyż nieheblowany boli. Ofiara jest sprawdzianem jego miłości, naszej miłości i miłości w ogóle. Sam Jezus Chrystus to udowodnił. Jego krzyż po dziś dzień o tym do nas woła!
1. Nie trzeba się przeto dziwić, iż ciągłe nawoływanie Ojca Świętego do budowania cywilizacji miłości w świecie to najbardziej dziś adekwatny sposób jego nowego ewangelizowania w radości. To prawda, iż miłość jest właściwie „niemocą” i jako taka wydaje się być często bezbronna. Owszem, ona jest bezbronna, co jednak nie znaczy, by była bezsilna. Zresztą odkąd sam Syn Boży zawisnął na Golgocie na drzewie Krzyża, sukces przestał być mianem Boga. Z przebitego boku Chrystusa wypłynęły tym samym zdroje zbawienia. A ponadto przeszyte włócznią Serce Jezusa stało się jakby kraterem pozwalającym nam wejrzeć w sam głąb wulkanu zbawczej miłości pojednania.
2. Skoncentrujmy się pod koniec przede wszystkim na tym wydarzeniu w odniesieniu do naszej pięknej ziemi śląskiej, która — jak to zaznaczył Papież 21 czerwca 1983 roku na Górze św. Anny — właśnie „potrzebuje wielorakiego pojednania”. O Górnym Śląsku wszakże zawsze już mówiono jako o „krainie pod krzyżem”. Burzliwe losy dziejowe tej ziemi zadecydowały przeto o swoistej inności i różnorodności. Miłość, zwłaszcza dziś, ma nam pomóc ubogacić się wzajemnie jej innością i przetwarzać ją radośnie w „pojednaną różnorodność”, która jako taka może nawet być egzemplaryczna dla budowania jedności Europy jako prawdziwej „wspólnoty ducha” — jak tego pragnie Ojciec Święty.
3. Wpierw jednak musimy nazwać po imieniu wszystkie nasze bolesne sprawy, zwłaszcza bolejącą ranę bezrobocia, wyniszczony w totalitarnych czasach rabunkową gospodarką przemysł górniczy z jego wprost obecnie przerażającymi nas problemami, jak też trudny los naszego rolnictwa. Wysoki standard nauki naszej słynnej Śląskiej Politechniki w Gliwicach, Uniwersytetu Śląskiego i Opolskiego, Śląskiej Akademii Medycznej, jak też Politechniki Opolskiej oraz wszystkich naszych śląskich instytutów naukowych rokuje w tym względzie konkretną nadzieję. O tym wiemy jednak doskonale, iż w życiu samo „mędrca szkiełko i oko” nie wystarcza. Nieodzowne jest tu oczywiście także zwrócenie się ku zbawczej dewizie naszego wieszcza narodowego „Miej serce i patrzaj w serce”! Warto też pamiętać o imperatywie sformułowanym już w XVII wieku (po Wojnie Trzydziestoletniej) przez dolnośląskiego poetę i dramaturga z Głogowa — Andreasa Gryphiusa: „Przebudź się serce moje i pomyśl”! Do podjęcia na tym polu skutecznych prób przezwyciężenia obecnej mizerii jest potrzebny przede wszystkim mądry entuzjazm o niezwykłej mocy ewangelizacyjnej. Wskazywał nań zwłaszcza nasz górnośląski poeta i równocześnie światowej sławy romantyk z Łubowic pod Raciborzem — Josepf Freiherr von Eichendorff: Gdzie obecny jest entuzjasta, człowiek natchniony, tam znajduje się czubek, szczyt świata (Wo ein Begeisterter steht, dort ist der Gipfel der Welt). Niech tych entuzjastów przygotowują nasze uczelnie i instytuty naukowe zgodnie z dewizą: serce musi się przebudzić, by pomyślało i serio kochało!
Nie traćmy przeto nadziei, która zawsze widzi dalej; zabiegajmy jeszcze bardziej o miłość, która widzi głębiej; oraz pomnażajmy skutecznie wiarę, która widzi inaczej. A tak jak ogień zapala się od ognia, tak też — patrząc na Boże Serce i kontemplując Jego tajemnicę — zapalmy odeń chrześcijański żar naszej ewangelizacyjnej miłości i radości. W tym kontekście kierujmy błagania do niebios progów za naszą piękną ziemią śląską, za cały lud tej ziemi, ale przede wszystkim za Ojca Świętego, który przecież wirtualnie jest z nami obecny, jest wśród nas!
Ojcze Święty, kończąc kierujemy wezwanie do Bożego Serca, myśląc żarliwie o Tobie wraz z całym ludem śląskim, który Twoją naukę przyjmuje bardzo serio i szczerze słucha Twych słów. Ojcze Święty, na Śląsku bardzo Cię kochamy i słuchamy!
Serce Jezusa, gorejące ognisko miłości i nasze pojednanie — zmiłuj się nad nami!