Konferencja prasowa udzielona przez Benedykta XVI na pokładzie samolotu - Podróż Apostolska do Beninu 18-20.11.2011
W dniach 18-20 listopada 2011 r. Benedykt XVI odwiedził Benin. Była to jego 22. zagraniczna podróż apostolska, druga do Afryki, którą nazwał «duchowymi płucami» świata. Podczas tej podróży podpisał i ogłosił posynodalną adhortację apostolską «Africae munus». Episkopat i prezydent Beninu zaprosili Papieża również ze względu na przypadające w tym roku 150-lecie ewangelizacji tego kraju. 18 listopada — podczas 6-godzinnego lotu do stolicy Beninu, Kotonu — odbyło się tradycyjne spotkanie Papieża z dziennikarzami. Poniżej zamieszczamy pełny zapis konferencji prasowej, podczas której Ojcu Świętemu pytania zadawał w imieniu dziennikarzy dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej o. Federico Lombardi SJ. Pierwsze pytanie i odpowiedź były po francusku, a pozostałe po włosku.
Ojcze Święty, ta podróż wiedzie nas do Beninu, ale jest ona bardzo ważna dla całego kontynentu afrykańskiego. Dlaczego Wasza Świątobliwość uznał właśnie Benin za odpowiedni kraj, by z niego skierować orędzie do całej współczesnej i przyszłej Afryki?
Są różne powody. Po pierwsze, Benin jest krajem żyjącym w pokoju, zewnętrznym i wewnętrznym. Działają w nim instytucje demokratyczne, ustanowione w duchu wolności i odpowiedzialności, toteż sprawiedliwość i praca dla wspólnego dobra są możliwe i zagwarantowane przez funkcjonowanie systemu demokratycznego i poczucie odpowiedzialności w wolności. Drugim powodem jest to, że tak jak w większości krajów afrykańskich, są tam obecne różne religie i że współistnieją one w pokoju. Są tam chrześcijanie w swojej różnorodności — nie zawsze łatwej, są muzułmanie, są też religie tradycyjne, i te różne religie żyją razem, wzajemnie się szanując, i w poczuciu wspólnej odpowiedzialności za pokój, za pojednanie wewnętrzne i zewnętrzne. Wydaje mi się, że to współżycie religii, dialog międzyreligijny jako czynnik sprzyjający pokojowi i wolności są bardzo ważne, stanowią też ważną część posynodalnej adhortacji apostolskiej. Trzeci i ostatni powód jest taki, że jest to kraj mojego drogiego przyjaciela, kard. Bernardina Gantina. Zawsze pragnąłem pomodlić się kiedyś na jego grobie. On jest dla mnie naprawdę wielkim przyjacielem — być może powiemy o tym jeszcze na koniec — toteż złożenie wizyty w kraju kard. Gantina jako wielkiego przedstawiciela katolickiej Afryki, Afryki bogatej pod względem humanizmu i cywilizacji, jest dla mnie również powodem, dla którego chciałem jechać do tego kraju.
Podczas gdy tradycyjne wspólnoty afrykańskie stają się coraz słabsze, Kościół katolicki widzi, że coraz większym powodzeniem cieszą się Kościoły ewangelickie bądź zielonoświątkowe, niekiedy powstałe w Afryce w sposób spontaniczny, które proponują wiarę atrakcyjną, wielkie uproszczenie przesłania chrześcijańskiego: koncentrują się na uzdrowieniach, mieszają swój kult z obrzędami tradycyjnymi. Jakie stanowisko zajmuje Kościół katolicki w odniesieniu do tych wspólnot, które są do niego nastawione agresywnie? Jak może on być atrakcyjny, kiedy te wspólnoty prezentują oblicze radosne, serdeczne bądź zakorzenione w kulturze?
Te wspólnoty są zjawiskiem ogólnoświatowym, występują na wszystkich kontynentach, są bardzo licznie obecne na różne sposoby zwłaszcza w Ameryce Łacińskiej i w Afryce. Powiedziałbym, że charakteryzuje je niewielki stopień instytucjonalizacji, mało instytucji, niski próg wykształcenia, przesłanie łatwe, proste, zrozumiałe, pozornie konkretne, a także — jak ojciec powiedział — liturgia partycypacyjna, w której jest miejsce na wyrażanie własnych uczuć, własnej kultury, łączenie, również w sposób synkretyczny, różnych religii. Wszystko to z jednej strony gwarantuje sukces, ale pociąga za sobą także małą stabilność. Wiemy też, że wiele osób wraca do Kościoła katolickiego bądź przenosi się z jednej wspólnoty do innej. Nie powinniśmy zatem naśladować tych wspólnot, ale zadać sobie pytanie, co możemy zrobić, aby ożywić na nowo wiarę katolicką. Rzekłbym, że pierwszą sprawą jest z pewnością potrzeba przesłania prostego, głębokiego, zrozumiałego; ważne, by chrześcijaństwo nie jawiło się jako system trudny, europejski, niemożliwy do zrozumienia i urzeczywistnienia przez innych, ale jako powszechne przesłanie, że jest Bóg, że kwestia Boga nas dotyczy, że Bóg nas zna i kocha, i że ta konkretna religia pobudza do współpracy i braterstwa. Tak więc proste i konkretne przesłanie jest bardzo ważne. Następnie zawsze bardzo ważne jest też, by instytucja nie była zbyt rozbudowana, powiedzmy, by dominująca była inicjatywa wspólnoty i osoby. Powiedziałbym też, że istotna jest liturgia partycypacyjna, ale nie sentymentalna: nie powinna być oparta tylko na wyrażaniu uczuć, ale musi ją cechować obecność tajemnicy, w której się zanurzamy i która nas przeobraża. I na koniec powiedziałbym, że ważne jest, by w inkulturacji nie tracić powszechności. Wolałbym mówić nie tyle o inkulturacji, ile o interkulturowości, a więc o spotkaniu kultur we wspólnej prawdzie o naszym bycie ludzkim w naszej epoce i o wzrastaniu w ten sposób także w powszechnym braterstwie; nie należy tracić tej wielkiej rzeczy, jaką jest katolickość: we wszystkich częściach świata jesteśmy braćmi, jesteśmy rodziną, która się zna i współpracuje w duchu braterstwa.
W ostatnich dziesięcioleciach na ziemi afrykańskiej przeprowadzono wiele operacji «peace-keeping», odbyły się liczne konferencje poświęcone odbudowie krajów, ustanowiono komisje, które miały na celu ustalenie prawdy i pojednanie, a rezultaty ich pracy były niekiedy pozytywne, niekiedy rozczarowujące. Podczas zgromadzenia synodalnego biskupi w mocnych słowach mówili o odpowiedzialności polityków za problemy kontynentu. Jakie przesłanie zamierza Ojciec Święty skierować do politycznych przywódców Afryki i na czym polega specyficzny wkład, jaki Kościół może wnieść w budowę trwałego pokoju na tym kontynencie?
Przesłanie zawarte jest w tekście, który przekażę Kościołowi w Afryce: nie mogę streścić go teraz w paru słowach. To prawda, że odbyło się wiele konferencji międzynarodowych poświęconych również właśnie Afryce, które nawoływały do powszechnego braterstwa. Mówi się słuszne rzeczy, a czasami rzeczywiście robi się dobre rzeczy, trzeba to przyznać. Ale oczywiście słowa, zamierzenia, również chęci przerastają to, co się robi, i musimy zadać sobie pytanie, dlaczego rzeczywistość nie dorasta do słów i zamierzeń. Wydaje mi się, że podstawowym czynnikiem jest to, że ta odnowa, to powszechne braterstwo wymaga wyrzeczeń, wymaga również tego, żeby przezwyciężyć egoizm i «być dla innych». Łatwo to powiedzieć, ale trudno urzeczywistnić. Człowiek, taki jakim jest po grzechu pierworodnym, chce być panem siebie, mieć życie i nie darować życia. To, co mam, chciałbym zachować. Jednak z taką mentalnością, że nie chcę darować, ale mieć, wielkie zamierzenia naturalnie nie mogą być urzeczywistniane. I właśnie tylko dzięki miłości i poznaniu Boga, który nas kocha, który nas obdarowuje, możemy dojść do tego, żeby się zdobyć na odwagę, by stracić życie, odważyć się złożyć dar z siebie, ponieważ wiemy, że właśnie to przynosi nam zysk. Tak więc dziś szczegóły, które znajdują się w dokumencie Synodu, dotyczą tej fundamentalnej postawy: kochając Boga i żyjąc w przyjaźni z tym Bogiem, który daje siebie, my również możemy odważyć się na to, by darować, a nie tylko mieć, i możemy o to się modlić; by się wyrzec, być dla drugiego, stracić życie w przekonaniu, że właśnie w ten sposób zyskujemy.
Podczas inauguracji Synodu poświęconego Afryce w Rzymie Wasza Świątobliwość mówił o Afryce jako o wielkim «duchowym płucu dla ludzkości przeżywającej kryzys wiary i nadziei». Kiedy myśli się o wielkich problemach Afryki, te słowa wydają się niemal bulwersujące. W jakim sensie, zdaniem Waszej Świątobliwości, Afryka naprawdę może zasilić świat wiarą i nadzieją? Czy Wasza Świątobliwość ma na myśli rolę Afryki również w ewangelizacji reszty świata?
Afryka ma naturalnie wielkie problemy i trudności, cała ludzkość ma wielkie problemy. Kiedy sięgam myślą do mojej młodości, to widzę świat zupełnie inny niż dzisiejszy, i czasami wydaje mi się, że żyję na innej planecie w stosunku do tego, jak wyglądała ona w czasach mojego dzieciństwa. Tak więc ludzkość podlega procesowi coraz szybszych i gwałtowniejszych przemian. W przypadku Afryki ten proces, zachodzący w ostatnich 50-60 latach — począwszy od uzyskania niepodległości po okresie kolonialnym aż do dziś — stawiał wysokie wymagania, naturalnie był bardzo trudny, przyniósł wielkie trudności i problemy, z tymi problemami jeszcze się nie uporano. W miarę jak postępuje proces, któremu podlega ludzkość, pojawiają się także trudności. Jednakże owa świeżość «tak» dla życia, która jest w Afryce, ta młodość, która istnieje, jest pełna zapału i nadziei, a także poczucia humoru i radości, pokazuje nam, że są tu zasoby człowieczeństwa, jest jeszcze świeżość uczuć religijnych i nadziei; dostrzega się jeszcze rzeczywistość metafizyczną, całą rzeczywistość z Bogiem włącznie: nie ma tego zawężania do pozytywizmu, które ogranicza nasze życie i sprawia, że staje się ono nieco jałowe, a także gasi nadzieję. Rzekłbym zatem, że ten świeży humanizm, który jest w młodej duszy Afryki, mimo wszystkich problemów, które istnieją i będą istniały, pokazuje, że są tu jeszcze zasoby życia i żywotności na przyszłość, na które możemy liczyć.
Na koniec jeszcze jedno pytanie. Wróćmy na chwilę do jednego z powodów tej podróży do Beninu, które Wasza Świątobliwość wymienił: wiemy, że w tej wizycie na ważnym miejscu jest upamiętnienie postaci kard. Gantina. Wasza Świątobliwość poznał go bardzo dobrze: był on poprzednikiem Waszej Świątobliwości jako dziekan Kolegium Kardynalskiego i jest on powszechnie otaczany wielkim szacunkiem. Czy Wasza Świątobliwość zechce jeszcze dać nam o nim krótkie osobiste świadectwo?
Zobaczyłem po raz pierwszy kard. Gantina, kiedy otrzymałem sakrę jako arcybiskup Monachium w 1977 r. Przybył tam, bo jeden z jego alumnów był moim uczniem: tak więc istniała już między nami duchowa przyjaźń, choć jeszcze się nie widzieliśmy. W tym decydującym dniu, jakim były moje święcenia biskupie, piękną rzeczą było dla mnie spotkanie z tym młodym biskupem afrykańskim, pełnym wiary, radości i odwagi. Potem bardzo dużo ze sobą współpracowaliśmy, zwłaszcza w okresie, kiedy był prefektem Kongregacji ds. Biskupów, a potem w Kolegium Kardynalskim. Zawsze podziwiałem jego głęboką i praktyczną inteligencję; jego umiejętność rozeznania, to, że nie dawał się zwieść frazesom, ale rozumiał, co jest istotne, a co nie ma sensu. A do tego miał prawdziwe poczucie humoru i to było bardzo ładne. A przede wszystkim był człowiekiem głębokiej wiary i modlitwy. To wszystko sprawiło, że kard. Gantin był nie tylko przyjacielem, ale i wzorem do naśladowania, wielkim biskupem afrykańskim, katolickim. Naprawdę cieszę się, że będę mógł pomodlić się na jego grobie i poczuć jego bliskość i jego wielką wiarę, która powoduje, że jest on dla mnie wzorem i przyjacielem.
• Kronika kolejnych etapów podróży - jako wprowadzenie do poszczególnych przemówień
• Wykaz wszystkich przemówień:
Osservatore Romano 1/2012
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (1/2012) and Polish Bishops Conference