Konferencja prasowa w samolocie do Portugalii

Konferencja prasowa podczas podróży apostolskiej Benedykta XVI do Portugalii 11-14.05.2010


Benedykt XVI

Konferencja prasowa w samolocie

Podczas lotu do Portugalii, 11 maja, na pokładzie samolotu odbyła się konferencja prasowa, w czasie której Ojciec Święty odpowiedział na kilka pytań, zadanych w imieniu towarzyszących mu dziennikarzy przez o. Federica Lombardiego, dyrektora Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej.

Wasza Świątobliwość, jakie troski i uczucia budzi sytuacja Kościoła w Portugalii? Co można powiedzieć Portugalii, krajowi, który w przeszłości był głęboko katolicki, szerzył wiarę w świecie, a dziś ulega głębokiej sekularyzacji, zarówno w życiu codziennym, jak pod względem prawnym i kulturowym? Jak głosić wiarę, kiedy szerzy się obojętność i wrogość wobec Kościoła?

Na wstępie życzę wam wszystkim dobrego dnia i dobrej podróży pomimo chmury, pod którą się znajdujemy. Jeśli chodzi o Portugalię, odczuwam przede wszystkim radość, wdzięczność za to, czego dokonał i dokonuje ten kraj w świecie i w historii, i za głębokie człowieczeństwo tego narodu, które znam dzięki jednej podróży i wielu portugalskim przyjaciołom. Rzekłbym, że to prawda, wielka prawda, że siła wiary katolickiej Portugalii jest ogromna, zaniosła ona tę wiarę do wszystkich części świata. Jest to wiara odważna, inteligentna i twórcza, potrafiła stworzyć wielką kulturę — widzimy to w Brazylii, w samej Portugalii, ale duch portugalski jest też w Afryce, w Azji. A z drugiej strony, ten sekularyzm nie jest niczym nowym. Dialektyczny stosunek wiary i sekularyzmu w Portugalii ma długą historię. Już w xviii w. były tam silne prądy oświeceniowe. Wystarczy wymienić jedno nazwisko: Pombal. Widzimy, że w ubiegłych wiekach w Portugalii zawsze istniała ta dialektyka, która dziś naturalnie jest bardziej radykalna i ma wszystkie znamiona współczesnego ducha europejskiego. Wydaje mi się, że jest to wielkie wyzwanie, a także wielka szansa. W wiekach dialektycznych stosunków między oświeceniem, sekularyzacją i wiarą nigdy nie brakowało osób, które chciały budować mosty i nawiązywać dialog, lecz niestety, dominującą tendencją była walka i wzajemne wykluczanie się. Dziś widzimy, że właśnie ta dialektyka jest szansą, że musimy znaleźć syntezę oraz prowadzić owocny i głęboki dialog. W wielokulturowości świata, w którym wszyscy żyjemy, widać, że gdyby kultura europejska została zdominowana przez racjonalizm, gdyby nie miała transcendentnego i religijnego wymiaru, nie byłaby w stanie nawiązać dialogu z wielkimi kulturami ludzkości, które wszystkie mają wymiar transcendentny i religijny, będący wymiarem istoty ludzkiej. A zatem myślenie, że czysty rozum, antyhistoryczny, istniejący jedynie sam w sobie, jest prawdziwym rozumem, to błąd. Odkrywamy coraz bardziej, że poznaje on człowieka tylko częściowo, wyraża tylko pewną sytuację historyczną i nie jest rozumem jako takim. Rozum jako taki jest otwarty na transcendencję, a tylko w spotkaniu rzeczywistości transcendentnej i wiary człowiek odnajduje samego siebie. Sądzę więc, że w tej sytuacji zadaniem i misją Europy jest budowanie dialogu, zintegrowanie wiary i nowoczesnego światopoglądu racjonalistycznego w jednej wizji antropologicznej, która daje pełny obraz człowieka i dzięki której ludzkie kultury mogą się porozumiewać. Dlatego powiedziałbym, że istnienie sekularyzmu jest rzeczą normalną, ale rozdział, konflikt między wiarą i sekularyzmem jest rzeczą nieprawidłową i trzeba to przezwyciężyć. Wielkim wyzwaniem tej chwili jest doprowadzenie do ich spotkania, aby mogły znaleźć swoją prawdziwą tożsamość. Taka jest misja Europy i ludzka potrzeba w tym momencie historycznym.

Pozostańmy przy temacie Europy. Kryzys ekonomiczny w Europie ostatnio się pogłębił, a w sposób szczególny objął Portugalię. Niektórzy przywódcy europejscy sądzą, że zagrożona jest przyszłość Unii Europejskiej. Czego może nas nauczyć ten kryzys, również w zakresie etyki i moralności? Jakie środki są potrzebne, by skonsolidować jedność i kooperację krajów europejskich w przyszłości?

Powiedziałbym, że właśnie ten kryzys ekonomiczny i jego czynnik moralny, którego nikt nie może ignorować, jest konkretnym przykładem ilustrującym to, co mówiłem wcześniej, a więc że dwa odrębne prądy kulturowe muszą się spotkać, bo inaczej nie znajdziemy drogi do przyszłości. Tu również widzimy fałszywy dualizm, w którym z jednej strony mamy pozytywną wizję ekonomii, wiarę, że ekonomia może się rozwijać bez czynnika etycznego, że samoregulacja rynku dokonuje się dzięki siłom czysto ekonomicznym, dzięki racjonalizmowi ekonomicznemu, pozytywnemu i pragmatycznemu, podczas gdy etyka to rzekomo coś zupełnie innego, coś, co nie ma z tym nic wspólnego. W istocie widzimy teraz, że czysty pragmatyzm ekonomiczny, który abstrahuje od rzeczywistego człowieka, będącego istotą etyczną, nie prowadzi do pozytywnych rezultatów, lecz tworzy nierozwiązywalne problemy. Przyszedł zatem czas, by dostrzec, że etyka nie jest czymś zewnętrznym, ale wewnętrznym w stosunku do racjonalizmu i do pragmatyzmu ekonomicznego. Z drugiej strony, musimy także przyznać, że katolicka wiara chrześcijańska, często nacechowana nadmiernym indywidualizmem, sprawy konkretne, ekonomiczne pozostawiała światu i myślała wyłącznie o zbawieniu indywidualnym, o aspekcie religijnym, nie dostrzegając, że wiąże się z tym odpowiedzialność globalna, odpowiedzialność za świat. Także w tej dziedzinie musimy zatem nawiązać konkretny dialog. W mojej encyklice Caritas in veritate starałem się pogłębić — w tym kierunku idzie też cała tradycja społecznej nauki Kościoła — aspekty etyki i wiary w odniesieniu nie tylko do jednostki, ale do odpowiedzialności za świat, zastosowania racjonalizmu w etyce, z drugiej zaś strony, ostatnie wydarzenia rynkowe z ubiegłych dwóch-trzech lat pokazały, że wymiar etyczny jest wymiarem wewnętrznym i musi być nieodłącznym elementem działań ekonomicznych, ponieważ człowiek jest jednością, a chodzi o człowieka, o zdrową antropologię, która obejmuje wszystko. Tylko w ten sposób rozwiązuje się problem, tylko w ten sposób Europa wypełnia i urzeczywistnia swoją misję.

Przejdźmy teraz do Fatimy, która będzie duchowym szczytem tej podróży. Wasza Świątobliwość, jakie znaczenie mają dzisiaj dla nas objawienia fatimskie? Kiedy w czerwcu 2000 r. Wasza Świątobliwość dokonywał prezentacji tekstu trzeciej tajemnicy, w Biurze Prasowym Stolicy Apostolskiej było wielu z nas i inni nasi ówcześni koledzy. Padło wówczas pytanie, czy przesłanie mogło mieć szerszą wymowę i oprócz zamachu na Jana Pawła ii obejmować także inne cierpienia papieży. Czy, zdaniem Waszej Świątobliwości, wizja ta może obejmować również cierpienia dzisiejszego Kościoła, spowodowane przez nadużycia seksualne wobec nieletnich?

Przede wszystkim chciałbym wyrazić radość z tego, że jadę do Fatimy, że będę się modlił przed figurą Matki Boskiej Fatimskiej, która jest dla nas znakiem obecności wiary, bo właśnie w najmniejszych rodzi się nowa siła wiary, która nie ogranicza się do nich, ale ma coś do powiedzenia całemu światu, dotyczy bieżącego momentu historycznego i go oświeca. W 2000 r. podczas prezentacji powiedziałem, że w objawieniu jest nadprzyrodzony impuls, którego źródłem nie jest wyobraźnia osoby, ale w istocie pochodzi od Najświętszej Maryi Panny, z rzeczywistości nadprzyrodzonej, ten impuls dociera do osoby i wyraża się w możliwościach osoby. Człowieka determinują warunki historyczne, osobiste, jego własny temperament, przekłada on zatem wielki impuls nadprzyrodzony na swoje możliwości widzenia, wyobraźnię, środki wyrazu, ale w tym, co wyraża osoba, kryje się treść o wiele większa, głębsza. Dopiero z upływem dziejów możemy zobaczyć całą głębię, która była — że tak powiem — «przykryta» w tej wizji, dostępnej dla konkretnych osób. Również w tym przypadku oprócz wielkiej wizji cierpień papieża, które możemy w pierwszej kolejności odnieść do Papieża Jana Pawła ii, mamy tu wskazania dotyczące przyszłości Kościoła, które stopniowo nabierają kształtu i stają się widoczne. Dlatego prawdą jest, że oprócz momentu, który wizja wskazuje, mamy w niej zapowiedź, mowa jest o konieczności cierpienia Kościoła; naturalnie znajduje to odbicie w osobie papieża, ale papież oznacza Kościół, a zatem zapowiadane są cierpienia Kościoła. Nasz Pan powiedział, że Kościół na różne sposoby będzie cierpiał zawsze, aż do końca świata. Ważne jest, by przesłanie, odpowiedź fatimska w swej istocie nie wyrażała się w szczególnych typach pobożności, lecz w sposób zasadniczy, a więc poprzez stałe nawracanie, pokutę, modlitwę i trzy cnoty teologalne: wiarę, nadzieję i miłość. Widzimy tu zatem prawdziwą i podstawową odpowiedź, jaką musi dać Kościół, jaką my, każdy z nas musi dać w tej sytuacji. Natomiast nowością, którą możemy dziś odkryć w tym przesłaniu, jest to, że ataki na papieża i na Kościół nie pochodzą tylko z zewnątrz, ale cierpienia Kościoła pochodzą z jego wnętrza, z grzechu, który jest w Kościele. O tym też zawsze wiedzieliśmy, ale dziś widzimy to w sposób naprawdę zatrważający: największe prześladowania Kościoła nie są dziełem jego wrogów zewnętrznych, ale rodzą się z grzechu w Kościele, a zatem Kościół bardzo potrzebuje na nowo uczyć się pokuty, akceptacji oczyszczenia, z jednej strony musi uczyć się przebaczenia, ale z drugiej uznać, że konieczna jest sprawiedliwość. Przebaczenie nie zastąpi sprawiedliwości. Jednym słowem, musimy nauczyć się na nowo tego, co istotne: nawrócenia, modlitwy, pokuty, cnót teologalnych. Taka jest nasza odpowiedź, jesteśmy realistami i spodziewamy się, że zło będzie atakowało od wewnątrz i z zewnątrz, ale że jest zawsze również dobro i że w końcu Pan jest silniejszy od zła, a Matka Boża jest dla nas widoczną, macierzyńską gwarancją Bożej dobroci, do której w historii zawsze należy ostatnie słowo.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama