Encyklika o miłości Boga i człowieka

Przemówienie do uczestników spotkania zorganizowanego przez Papieską Radę "Cor Unum" 23.1.2006

23 stycznia 2006 Ojciec Święty przyjął na audiencji w Sali Klementyńskiej ok. 200 uczestników międzynarodowego spotkania zorganizowanego przez Papieską Radę «Cor Unum», odpowiedzialną za rozwijanie i koordynację działalności charytatywnej w całym Kościele. W spotkaniu, którego tematem była miłość chrześcijańska i posługa charytatywna Kościoła, uczestniczyli m.in. delegaci krajowych Konferencji Episkopatów. Podczas spotkania Papież obszernie omówił swoją Encyklikę «Deus caritas est»; poniżej publikujemy jego przemówienie.

Eminencje, Ekscelencje, Panowie i Panie!

Wędrówka przez wszechświat, na którą Dante w swej Boskiej Komedii chce zabrać czytelnika, kończy się w obliczu odwiecznej Światłości, którą jest sam Bóg, w obliczu tej Światłości, która jest jednocześnie «Miłością, co wprawia w ruch słońce i gwiazdy» (Raj, Pieśń XXXIII, w. 145; przekł. Edward Porębowicz). Światło i miłość stanowią jedno. Są pierwotną stwórczą mocą, poruszającą wszechświat. Jeśli przytoczone słowa z Raju nawiązują do myśli Arystotelesa, dostrzegającego w erosie siłę poruszającą świat, wzrok Dantego dostrzega wszak całkowicie nową i niewyobrażalną dla greckiego filozofa rzecz. Odwieczna Światłość nie tylko ukazuje się w trzech kręgach, do których zwraca się on w znanych nam i bogatych w treść wersach: «Zarzewie wieczne, samo w sobie tkwiące, / Samo-pojętne, samo-pojmowane, / W tym się pojęciu własnym kochające!» (Raj, Pieśń XXXIII, ww. 124-126). W rzeczywistości jeszcze bardziej poruszające od tego objawienia Boga jako trynitarnego kręgu poznania i miłości jest dostrzeżenie ludzkiego oblicza — oblicza Jezusa Chrystusa — które jawi się Dantemu w środkowym kręgu Światła. Bóg, nieskończona Światłość, którego niezmierzone misterium przeczuwał intuicyjnie grecki filozof, ten Bóg ma ludzkie oblicze i — możemy dodać — ma ludzkie serce. W tej wizji Dantego uwidocznia się z jednej strony ciągłość między chrześcijańską wiarą w Boga i dociekaniami rozumu i różnych religii. Jednocześnie pokazuje się nowość przewyższająca wszelkie ludzkie dociekanie — nowość, którą tylko Bóg mógł nam objawić: nowość miłości, która skłoniła Boga do przyjęcia ludzkiego oblicza, co więcej, ludzkiego ciała i krwi, całego ludzkiego istnienia. Boży eros nie jest tylko początkową siłą kosmiczną. Jest miłością, która stworzyła człowieka i pochyla się nad nim, podobnie jak dobry Samarytanin pochylił się nad rannym i ograbionym człowiekiem, leżącym na skraju drogi wiodącej z Jerozolimy do Jerycha.

Miłość tematem encykliki

Słowo «miłość» zostało dziś tak wyzute z treści, jest tak wyświechtane i nadużywane, że wypowiadamy je z lękiem. A jednak jest ono słowem pierwotnym, wyrazem pierwotnej rzeczywistości. Nie możemy z niego po prostu zrezygnować, ale powinniśmy je podjąć, oczyścić i przywrócić mu pierwotny blask, by mogło oświecać nasze życie i prowadzić je właściwą drogą. Właśnie świadomość tego skłoniła mnie do wybrania miłości na temat mojej pierwszej encykliki. Chciałem spróbować wyrazić w odniesieniu do naszych czasów i do naszej egzystencji coś z tego, co Dante ujął w śmiały sposób w swojej wizji. Opowiada on o «wzroku, który mocy nabrał znacznie», gdy on patrzył, i to go zmieniało wewnętrznie (por. Raj, Pieśń XXXIII, ww. 112-114). Chodzi właśnie o to: by wiara stawała się wizją-poznaniem, która nas przemienia. Pragnąłem uwydatnić centralne znaczenie wiary w Boga — w tego Boga, który przyjął ludzkie oblicze i ludzkie serce. Wiara nie jest jakąś teorią, którą można sobie przyswoić albo też odrzucić. Jest rzeczą bardzo konkretną: stanowi kryterium, które decyduje o naszym stylu życia. W epoce, w której wrogość i zachłanność stały się superpotęgami, w epoce, w której jesteśmy świadkami nadużywania religii, prowadzącego aż do apoteozy nienawiści, neutralna racjonalność sama nie jest w stanie nas ochronić. Potrzebujemy Boga żywego, który nas umiłował aż do śmierci.

I tak w tej encyklice tematy Boga, Chrystusa i Miłości łączą się jako główna wytyczna wiary chrześcijańskiej. Chciałem ukazać ludzkie oblicze wiary, do którego należy eros — «tak» wypowiedziane przez człowieka wobec swojej cielesności stworzonej przez Boga, «tak», które w nierozerwalnym małżeństwie mężczyzny i kobiety znajduje swoją formę zakorzenioną w stworzeniu. I tam również eros przemienia się w agape — miłość do drugiego nie szuka już samej siebie, ale staje się troską o drugiego, gotowością poświęcenia się dla niego, a także otwarciem się na dar nowego życia ludzkiego. Chrześcijańska agape, miłość do bliźniego na wzór Chrystusa, nie jest czymś obcym erosowi, czymś co istnieje obok niego, czy wręcz czymś, co można mu przeciwstawić. Co więcej, w ofierze, jaką Chrystus złożył z siebie za człowieka, zyskała nowy wymiar, który coraz bardziej się rozwijał na przestrzeni dziejów w miłosiernym poświęcaniu się chrześcijan ubogim i cierpiącym.

Kościół wspólnotą miłości

Przy pierwszej lekturze encykliki można, być może, odnieść wrażenie, że dzieli się ona na dwie części nie bardzo się ze sobą wiążące: pierwszą teoretyczną — mówiącą o istocie miłości, i drugą poświęconą posłudze miłości w Kościele, organizacjom charytatywnym. Mnie natomiast interesowała właśnie jedność obu tematów, które można dobrze zrozumieć tylko wtedy, gdy postrzega się je jako stanowiące jedno. Najpierw trzeba było powiedzieć o istocie miłości, tak jak ukazuje się nam ona w świetle świadectwa biblijnego. Biorąc za punkt wyjścia chrześcijański obraz Boga, trzeba było pokazać, że człowiek jest stworzony, aby kochać, oraz że ta miłość, która początkowo jawi się jako eros między mężczyzną i kobietą, musi później przemienić się wewnętrznie w agape, w dar z samego siebie dla drugiego — właśnie po to, by odpowiedzieć na prawdziwą naturę erosa. Opierając się na tym, trzeba było następnie wyjaśnić, że istota miłości Boga i bliźniego, opisanej w Biblii, stanowi centrum życia chrześcijańskiego i jest owocem wiary. Dalej jednak, w drugiej części, należało pokazać, że w pełni osobisty akt agape nie może nigdy pozostać sprawą wyłącznie indywidualną, ale przeciwnie, musi również stać się istotnym aktem Kościoła jako wspólnoty: to znaczy potrzebuje również formy instytucjonalnej, wyrażającej się we wspólnotowym działaniu Kościoła. Kościelna organizacja posługi charytatywnej nie jest formą opieki społecznej, łączącej się przypadkowo z rzeczywistością Kościoła, albo inicjatywą, którą można by zostawić innym. Należy ona do natury Kościoła. Podobnie jak Boskiemu Logosowi odpowiada ludzkie głoszenie, słowo wiary, tak Agape, którą jest Bóg, powinna odpowiadać agape Kościoła, jego działalność charytatywna. Działalność ta, oprócz pierwszego, bardzo konkretnego znaczenia niesienia pomocy bliźniemu posiada w istocie jeszcze inne znaczenie — przekazywania innym miłości Bożej, którą sami otrzymaliśmy. Powinna ona w jakiś sposób czynić widzialnym Boga żywego. Słowa Bóg i Chrystus nie powinny być słowami obcymi w organizacji charytatywnej. W rzeczywistości wskazują one na pierwotne źródło posługi charytatywnej w Kościele. Siła Caritas zależy od siły wiary wszystkich członków i współpracowników.

Widok cierpiącego człowieka porusza nasze serce. Jednakże sens zaangażowania charytatywnego wykracza poza zwykłą filantropię. To sam Bóg nakłania nas w naszym sercu, by ulżyć nędzy. Tak więc to Jego ostatecznie wnosimy w świat cierpienia. Im bardziej świadomie i im wyraźniej wnosimy Go jako dar, tym skuteczniej nasza miłość będzie zmieniać świat i obudzi nadzieję — nadzieję sięgającą poza próg śmierci, a tylko wtedy jest ona prawdziwą nadzieją dla człowieka. Życzę, aby Bóg błogosławił waszemu sympozjum.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama