Wizyta Franciszka w Camerino
Po spotkaniu z rodzinami, które mieszkają w tymczasowych «domkach», Papież nawiedził zniszczoną przez trzęsienie ziemi katedrę w Camerino, a następnie na zewnątrz przewodniczył Mszy św., podczas której wygłosił poniższą homilię:
«Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz?», modliliśmy się Psalmem (8, 5). Te słowa nasunęły mi się, gdy myślałem o was. W obliczu tego, co widzieliście i co wycierpieliście, w obliczu zawalonych domów i budynków obróconych w gruz nasuwa się to pytanie: czym jest człowiek? Czym jest, skoro to, co wznosi, może runąć w jednej chwili? Czym jest, skoro jego nadzieja może się obrócić w pył? Czym jest człowiek? Odpowiedź zdaje się pochodzić z dalszego ciągu zdania: czym jest człowiek, że o nim pamiętasz. O nas, takich, jacy jesteśmy, z naszymi słabościami, Bóg pamięta. Wobec niepewności, jaką dostrzegamy na zewnątrz i odczuwamy w sobie, Pan daje nam pewność: On o nas pamięta. Pamięta [w jęz. wł. ri-corda], to znaczy powraca do nas sercem, bowiem jesteśmy w Jego sercu. I podczas gdy tu, na ziemi, o zbyt wielu rzeczach szybko się zapomina, Bóg nie zostawia nas w niepamięci. Nikt w Jego oczach nie jest nieważny, każdy ma dla Niego nieskończoną wartość — jesteśmy mali pod niebem i bezsilni, kiedy ziemia się trzęsie, lecz dla Boga jesteśmy cenniejsi niż wszystko inne.
Pamiętam to dla życia słowo kluczowe. Prośmy o łaskę przypominania sobie każdego dnia, że Bóg o nas nie zapomniał, że jesteśmy Jego umiłowanymi dziećmi, jedynymi i niezastąpionymi — pamiętanie o tym daje nam siłę, by nie poddawać się wobec przeciwności życia.
Pamiętajmy, jak wiele jesteśmy warci, gdy pojawia się pokusa smucenia się i ciągłego odgrzebywania tego, co najgorsze, co zdaje się nie mieć końca. Złe wspomnienia przychodzą, również wtedy, kiedy o nich nie myślimy; jednak nie popłacają — pozostawiają jedynie przygnębienie i nostalgię. A jakże trudno jest uwolnić się od złych wspomnień! Odnosi się do tego owo powiedzenie, według którego łatwiej było Bogu wyprowadzić Izraela z Egiptu, niż usunąć Egipt z serca Izraela.
Aby uwolnić serce od przeszłości, która powraca, od negatywnych wspomnień, które zniewalają, od żalów, które paraliżują, potrzebny jest ktoś, kto by nam pomógł nieść ciężary, które mamy w sobie. Dziś Jezus mówi właśnie, że często nie «potrafimy znieść ciężaru» (por. J 16, 12). A co robi w obliczu naszej słabości? Nie odejmuje nam ciężarów, jak byśmy tego chcieli my, którzy zawsze szukamy rozwiązań szybkich i powierzchownych; nie, Pan daje nam Ducha Świętego. Jego potrzebujemy, bo jest Pocieszycielem, to znaczy Tym, który nie zostawia nas samych, przytłoczonych ciężarami życia. Jest Tym, który przemienia naszą zniewoloną pamięć w pamięć wolną, rany z przeszłości we wspomnienia o zbawieniu. Dokonuje w nas tego, co uczynił w przypadku Jezusa — Jego rany, te niedobre rany, wydrążone przez zło, dzięki mocy Ducha Świętego stały się kanałami miłosierdzia, świetlistymi ranami, w których jaśnieje miłość Boga, miłość, która podnosi, która sprawia, że zmartwychwstajemy. To czyni Duch Święty, kiedy Go przyzywamy do naszych ran. On namaszcza złe wspomnienia balsamem nadziei, bowiem Duch Święty jest Tym, który odbudowuje nadzieję.
Nadzieja. O jaką nadzieję chodzi? Nie o nadzieję przemijającą. Nadzieje ziemskie są ulotne, zawsze mają termin. Tworzone są ze składników ziemskich, które wcześniej czy później się psują. Nadzieja Ducha jest nadzieją długotrwałą. Nie wygasa, bowiem opiera się na wierności Boga. Nadzieja Ducha nie jest też optymizmem. Rodzi się głębiej, wznieca na nowo w głębi serca pewność, że jesteśmy cenni, bo jesteśmy kochani. Napełnia ufnością, że nie będziemy sami. Jest nadzieją, która pozostawia w głębi pokój i radość, niezależnie od tego, co wydarza się na zewnątrz. Jest to nadzieja o mocnych korzeniach, której żadna życiowa burza nie może wykorzenić. Jest to nadzieja, mówi dzisiaj św. Paweł, która «zawieść nie może» (Rz 5, 5) — nadzieja nie zawodzi! — która daje moc do przezwyciężenia wszelkich ucisków (por. ww. 2-3). Kiedy jesteśmy udręczeni lub zranieni — a wy dobrze wiecie, co znaczy być udręczonym, zranionym — mamy skłonność «do budowania gniazda» wokół naszych smutków i naszych lęków. Natomiast Duch uwalnia nas z naszych gniazd, sprawia, że wzbijamy się do lotu, odkrywa przed nami wspaniałe przeznaczenie, do którego się narodziliśmy. Duch karmi nas żywą nadzieją. Zapraszajmy Go. Prośmy Go, żeby do nas przyszedł, a zbliży się. Przyjdź, Duchu Pocieszycielu! Przyjdź i daj nam trochę światła, ukaż nam sens tej tragedii, daj nam nadzieję, która nie zawodzi. Przyjdź, Duchu Święty!
Bliskość to trzecie i ostatnie słowo, o którym chciałbym wam powiedzieć. Dziś świętujemy uroczystość Trójcy Przenajświętszej. Trójca nie jest łamigłówką teologiczną, lecz jest wspaniałą tajemnicą bliskości Boga. Trójca mówi nam, że mamy nie Boga samotnego, wysoko, w niebie, odległego i obojętnego; nie, On jest Ojcem, który dał nam swojego Syna, który stał się człowiekiem takim jak my i który, żeby być jeszcze bliżej nas, żeby nam pomagać znosić ciężary życia, posyła nam swojego Ducha. On, który jest Duchem, wnika w naszego ducha i tak pociesza nas od środka, wnosi w nasze wnętrze czułość Boga. Z Bogiem ciężary życia nie pozostają na naszych barkach — Duch, którego wspominamy za każdym razem, ilekroć robimy znak krzyża, właśnie gdy dotykamy ramion, przychodzi, by dać nam siłę, dodać nam otuchy, by podtrzymywać ciężary. Bowiem On jest specjalistą od wskrzeszania, od podnoszenia, od odbudowywania. Więcej siły potrzeba do naprawiania niż do budowania, do rozpoczynania na nowo niż do zaczynania, do jednania się niż do zgodnego życia. To jest moc, którą daje nam Bóg. Toteż ten, kto przychodzi do Boga, nie traci otuchy, idzie naprzód — zaczyna od nowa, próbuje na nowo, odbudowuje. Również cierpi, ale potrafi rozpocząć na nowo, podjąć kolejną próbę, odbudować.
Drodzy bracia i siostry, przybyłem dzisiaj po prostu po to, żeby być przy was; jestem tutaj, by modlić się z wami do Boga, który pamięta o nas, żeby nikt nie zapomniał o tych, którzy zaznają trudności. Modlę się do Boga nadziei, aby to, co jest nietrwałe na ziemi, nie spowodowało, że zachwieje się pewność, jaką mamy w sobie. Modlę się do Boga bliskiego, żeby wzbudzał konkretne gesty bliskości. Minęły prawie trzy lata, i istnieje niebezpieczeństwo, że po pierwszym zaangażowaniu emocjonalnym i medialnym osłabnie wrażliwość i obietnice pójdą w zapomnienie, co zwiększy frustrację tych, którzy widzą, jak terytorium coraz bardziej się wyludnia. Natomiast Pan pobudza do pamiętania, naprawiania, odbudowywania i do tego, by czynić to razem, nie zapominając nigdy o tych, którzy cierpią.
Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz? Bóg, który o nas pamięta, Bóg, który uzdrawia nasze zranione wspomnienia, namaszczając je nadzieją, Bóg, który jest przy nas blisko, żeby nas podnosić na duchu, ten Bóg niech nam pomaga być budowniczymi dobra, pocieszycielami serc. Każdy może zrobić coś dobrego, nie czekając, aż to inni zaczną. «Ja zacznę, ja zacznę, ja zacznę» — każdy powinien to powiedzieć. Każdy może kogoś pocieszyć, nie czekając, aż jego problemy zostaną rozwiązane. Także gdy niosę swój krzyż, staram się podejść, by pocieszyć innych. Czym jest człowiek? Jest Twoim wielkim marzeniem, Panie, o którym zawsze pamiętasz. Człowiek jest Twoim wielkim marzeniem, Panie, o którym zawsze pamiętasz. Nie jest łatwo to zrozumieć w tych okolicznościach, Panie. Ludzie o nas zapominają, nie pamiętają o tej tragedii. Ale Ty, Panie, nie zapominasz. Człowiek jest Twoim wielkim marzeniem, Panie, o którym zawsze pamiętasz. Panie, spraw, żebyśmy także my pamiętali, iż jesteśmy na świecie, aby dawać nadzieję i okazywać bliskość, ponieważ jesteśmy Twoimi dziećmi, «Boże wszelkiej pociechy» (por. 2 Kor 1, 3).
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (7-8/2019) and Polish Bishops Conference