Migranci są symbolem wszystkich odrzucanych

Homilia podczas Mszy św. w 6. rocznicę wizyty Franciszka na Lampedusie, 8.07.2019

W poniedziałek 8 lipca Papież przewodniczył Mszy św. w Bazylice Watykańskiej w 6. rocznicę swojej wizyty na Lampedusie. Było to też upamiętnienie licznych osób, które utonęły w Morzu Śródziemnym podczas prób przedostania się do Europy w poszukiwaniu lepszej przyszłości. Mszę św. zorganizowała Dykasteria ds. Promocji Integralnego Rozwoju Człowieka. Z Papieżem koncelebrowało blisko 12 biskupów i ok. 30 kapłanów pracujących w duszpasterstwie migrantów i wolontariuszy. Po Mszy św., odprawianej w formie niemal prywatnej, Franciszek przywitał się z każdą z zaproszonych prawie 250 osób, migrantów, uchodźców i ich ratowników. Poniżej zamieszczamy papieską homilię.

Dziś Słowo Boże mówi nam o zbawieniu i wyzwoleniu.

Zbawienie. Podczas wędrówki z Beer-Szeby do Charanu Jakub postanawia zatrzymać się i odpocząć w miejscu odosobnionym. We śnie widzi drabinę, która opiera się na ziemi, a jej wierzchołek sięga nieba (por. Rdz 28, 10-22a). Drabina, po której wchodzą i po której schodzą aniołowie Boży, przedstawia połączenie między tym, co boskie, i tym, co ludzkie, urzeczywistnione historycznie we wcieleniu Chrystusa (por. J 1, 51), pełnym miłości darze objawienia i zbawienia ze strony Ojca. Drabina jest alegorią Bożej inicjatywy, która poprzedza każde posunięcie człowieka. Jest ona antytezą wieży Babel, zbudowanej przez ludzi, którzy o własnych siłach chcieli dotrzeć do nieba, by stać się bogami. W tym przypadku natomiast to Bóg «schodzi», to Pan się objawia, to Bóg zbawia. Emmanuel, Bóg-z-nami, urzeczywistnia obietnicę wzajemnej przynależności między Panem i ludzkością, pod znakiem wcielonej i miłosiernej miłości, która daje życie w obfitości.

W obliczu tego objawienia Jakub dokonuje aktu zawierzenia Panu, którego wyrazem jest zobowiązanie do uznania i adoracji, będące kluczowym momentem historii zbawienia. Prosi Pana, by go strzegł na trudnej drodze, którą podążał, i mówi: «Pan będzie moim Bogiem» (Rdz 28, 21).

Niczym echo słów patriarchy, odmawiając Psalm powtarzaliśmy: «Boże mój, w Tobie pokładam ufność». On jest naszą ucieczką i naszą siłą, tarczą i pancerzem, kotwicą w chwili próby. Pan jest schronieniem dla wiernych, którzy do Niego wołają w udręce. Zresztą w tych właśnie momentach nasza modlitwa staje się czystsza, kiedy zdajemy sobie sprawę, że niewiele warte są zabezpieczenia, które daje świat, i pozostaje nam tylko Bóg. Tylko Bóg otwiera niebo przed tymi, którzy żyją na ziemi. Tylko Bóg zbawia.

Całkowite i skrajne zawierzenie jest tym, co łączy zwierzchnika synagogi i chorą kobietę z Ewangelii (por. Mt 9, 18-26). Są to epizody wyzwolenia. Oboje podchodzą do Jezusa, by otrzymać od Niego to, czego nie może im dać nikt inny: wyzwolenie z choroby i śmierci. Z jednej strony mamy córkę jednego z przedstawicieli władz miasta; z drugiej strony — kobietę nękaną przez chorobę, która powoduje, że jest odrzucona, zepchnięta na margines, nieczysta. Lecz Jezus nie czyni różnic — wyzwoleniem obdarowuje wielkodusznie w obu przypadkach. Potrzeba stawia obie, kobietę i dziewczynkę, wśród «ostatnich», których trzeba kochać i podnosić.

Jezus objawia swoim uczniom konieczność opcji preferencyjnej na rzecz ostatnich, których praktykujący miłość bliźniego muszą stawiać na pierwszym miejscu. Liczne są dzisiaj formy ubóstwa; jak napisał św. Jan Paweł II, «‘ubogimi' są uciśnieni, zepchnięci na margines, starcy, chorzy, dzieci i wszyscy, których społeczeństwo postrzega i traktuje jak ‘ostatnich'» (adhort. apost. Vita consecrata, 82).

W tę szóstą rocznicę wizyty na Lampedusie myślę o «ostatnich», którzy codziennie wołają do Pana, prosząc o wyzwolenie od gnębiącego ich zła. Są to ostatni, oszukani i zostawieni na pewną śmierć na pustyni; są to ostatni, torturowani, wykorzystywani i gwałceni w obozach detencyjnych; ostatni, którzy narażają życie w falach bezlitosnego morza; ostatni, przebywający w obozach zbyt długo, by mówić o pobycie czasowym. To tylko nieliczni z tych, których Jezus każe nam kochać i podnosić. Niestety, egzystencjalne peryferie naszych miast są gęsto zaludnione przez osoby odrzucone, zepchnięte na margines, uciśnione, dyskryminowane, nadużywane, wykorzystywane, porzucone, ubogie i cierpiące. W duchu Błogosławieństw wezwani jesteśmy do ich pocieszania w strapieniu i okazywania im miłosierdzia; do zaspokajania ich głodu i pragnienia sprawiedliwości; do tego, by dawać im odczuć ojcowską troskę Boga; do wskazywania im drogi do królestwa niebieskiego. To są osoby, nie chodzi tylko o kwestie społeczne i migracyjne! «Chodzi nie tylko o migrantów!», w tym dwojakim sensie, że migranci są przede wszystkim osobami ludzkimi, a dziś są symbolem wszystkich odrzuconych przez zglobalizowane społeczeństwo.

Spontanicznie myśl wraca do obrazu drabiny Jakuba. W Jezusie Chrystusie połączenie ziemi i nieba jest zagwarantowane i dostępne dla wszystkich. Lecz wchodzenie po szczeblach tej drabiny wymaga zaangażowania, trudu i łaski. Najsłabszym i bezbronnym trzeba pomagać. Miło mi myśleć zatem, że my moglibyśmy być tymi aniołami, które wstępują i zstępują, biorąc pod rękę dzieci, chromych, chorych, odrzuconych — ostatnich, którzy w przeciwnym razie zostaliby z tyłu i widzieliby tylko ziemską nędzę, nie dostrzegając już teraz błysków nieba.

Jest to, drodzy bracia i siostry, wielka odpowiedzialność, od której nikt nie może się uchylać, jeśli chcemy wypełnić misję zbawienia i wyzwolenia, bo sam Pan nas powołał do współpracy w niej. Wiem, że wielu z was, którzy dotarli dopiero kilka miesięcy temu, już pomaga braciom i siostrom przybyłym ostatnio. Chcę wam podziękować za ten piękny wyraz człowieczeństwa, wdzięczności i solidarności.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama