Przemówienie papieskie podczas wizyty w Alessano i Molfeccie, 20.04.2018
Czytania, których wysłuchaliśmy, przedstawiają dwa elementy zasadnicze dla życia chrześcijańskiego: chleb i Słowo.
Chleb. Chleb jest podstawowym pokarmem dla życia, a Jezus w Ewangelii daje nam siebie jako Chleb życia, jakby chciał powiedzieć: «Beze Mnie nie możecie się obyć». I używa mocnych słów: «Spożywajcie moje Ciało i Krew moją pijcie» (por. J 6, 53). Co to znaczy? Że dla naszego życia istotne znaczenie ma nawiązanie życiodajnej, osobistej więzi z Nim. Ciało i Krew. Tym jest Eucharystia — nie jest to piękny obrzęd, ale najgłębsza, najbardziej konkretna, najbardziej zdumiewająca, jaką można sobie wyobrazić, komunia z Bogiem: komunia miłości tak rzeczywista, że przybiera formę pokarmu. Życie chrześcijańskie zaczyna się za każdym razem na nowo stąd, od tego stołu, gdzie Bóg karmi nas miłością. Bez Niego, Chleba życia, każdy wysiłek w Kościele jest daremny, jak przypominał don Tonino Bello: «Nie wystarczą uczynki miłosierdzia, jeśli brakuje miłości uczynków. Jeśli brakuje miłości, od której pochodzą dzieła, jeśli brakuje źródła, jeśli brakuje punktu wyjścia, jakim jest Eucharystia, wszelkie zaangażowanie duszpasterskie okazuje się jedynie karuzelą spraw» «Configurati a Cristo capo e sacerdote», Cirenei della gioia, 2004 r., 54-55).
Jezus w Ewangelii dodaje: «Kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie» (w. 57). To jakby powiedzieć: ten, kto karmi się Eucharystią, przyswaja sobie mentalność Pana. On jest Chlebem łamanym dla nas, a kto Go przyjmuje, staje się sam łamanym chlebem, który nie rośnie na zaczynie pychy, ale daje się innym — przestaje żyć dla siebie, dla własnego powodzenia, dla posiadania czegoś lub stania się kimś, ale żyje dla Jezusa i jak Jezus, to znaczy dla innych. «Życie dla» to znak wyróżniający tych, którzy spożywają ten Chleb, «znak firmowy» chrześcijanina. Życie dla. Można by to wywiesić jako ogłoszenie przed każdym kościołem: «Po Mszy św. nie żyjemy już dla siebie, ale dla innych». Byłoby to piękne, gdyby w tej diecezji don Tonina Bella znajdował się ten napis na drzwiach kościołów, żeby wszyscy mogli czytać: «Po Mszy św. nie żyjemy już dla siebie, ale dla innych». Don Tonino tak żył: był wśród was biskupem-sługą, pasterzem, który stał się ludem, który przed tabernakulum uczył się, jak dawać siebie na pokarm dla ludzi. Marzył o Kościele odczuwającym głód Jezusa i nietolerancyjnym wobec wszelkiej światowości, o Kościele, który «umie dostrzegać Ciało Chrystusa w niewygodnych tabernakulach nędzy, cierpienia, samotności» («Sono credibili le nostre Eucaristie?», Articoli, corrispondenze, lettere, 2003 r., 236). Ponieważ, jak mawiał, «Eucharystia nie toleruje osiadłego trybu życia», jeśli nie wstanie się od stołu, pozostaje «sakramentem niedokończonym» («Servi nella Chiesa per il mondo», tamże, 103-104). Możemy zadać sobie pytanie: czy we mnie ten sakrament się urzeczywistnia? A konkretniej: czy lubię być jedynie obsługiwany przez Pana przy stole, czy też podnoszę się, by służyć jak Pan? Czy daję w życiu to, co otrzymuję na Mszy św.? A jako Kościół moglibyśmy się zapytać: czy po tylu komuniach staliśmy się ludźmi komunii?
Chleb życia, Chleb łamany jest bowiem także Chlebem pokoju. Don Tonino twierdził, że «pokój nie przychodzi, gdy ktoś bierze sobie tylko swój chleb i idzie go zjeść sam. (...) Pokój jest czymś więcej: jest wspólnym ucztowaniem». Jest «spożywaniem chleba razem z innymi, bez oddzielania się, jest zasiadaniem do stołu pośród różnych osób», gdzie «inny jest obliczem, które trzeba odkryć, kontemplować, któremu trzeba okazać czułość» («La non violenza in una societa violenta», Scritti di pace, 1997 r., 66-67). Ponieważ konflikty i wszystkie wojny «mają swe źródło w zaniku twarzy» («La pace come ricerca del volto», Omelie e scritti quaresimali, 1994 r., 317). A my, którzy dzielimy ten Chleb jedności i pokoju, jesteśmy powołani do tego, aby kochać każde oblicze, aby naprawić każde rozdarcie; aby być zawsze i wszędzie budowniczymi pokoju.
Razem z Chlebem — Słowo. Ewangelia mówi o zaciekłych dyskusjach wokół słów Jezusa: «Jak On może nam dać swoje ciało do jedzenia?» (w. 52). Kryje się w tych słowach atmosfera defetyzmu. Wiele naszych słów jest do nich podobnych: jak Ewangelia może rozwiązać problemy świata? Na co zda się czynienie dobra pośród takiego ogromu zła? I tak popełniamy błąd tamtych ludzi, sparaliżowanych dyskutowaniem o słowach Jezusa, a nie wykazujących gotowości do zaakceptowania przemiany życia, o którą On prosił. Nie rozumieli tego, że Słowo Jezusa ma służyć w drodze życia, a nie temu, by siedzieć i rozmawiać o powodzeniach i niepowodzeniach. Don Tonino właśnie w okresie wielkanocnym życzył, by przyjąć tę nowość życia i przejść w końcu od słów do czynów. Dlatego ze smutkiem napominał tych, którzy nie mieli odwagi się zmienić: «specjalistów od powątpiewania. Skrupulatnych księgowych plusów i minusów, przezornych kalkulatorów aż po skurcz przed ruchem» («Lievito vecchio e pasta nuova», Vegliare nella notte, 1995 r., 91). Jezusowi nie odpowiada się, kierując się wyrachowaniem i korzyściami chwili; odpowiada się Mu, mówiąc «tak» całym życiem. On nie zabiega o nasze refleksje, ale o nasze nawrócenie. Zmierza do serca.
Sugeruje to nam samo Słowo Boże. W pierwszym czytaniu zmartwychwstały Jezus zwraca się do Szawła i nie proponuje mu wyrafinowanego rozumowania, ale prosi go, by zaryzykował swe życie. Mówi mu: «Wstań i wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić» (Dz 9, 6). Przede wszystkim: «Wstań». Pierwszą rzeczą, której należy unikać, jest pozostawanie na ziemi, bierne poddawanie się życiu, trwanie w okowach lęku. Ileż to razy don Tonino powtarzał: «Wstań!», ponieważ «przed Zmartwychwstałym nie można przebywać inaczej, jak tylko na stojąco» (słowa na zakończenie Mszy św. Krzyżma 8 kwietnia 1993 r.). Zawsze trzeba się podnosić, patrzeć w górę, gdyż apostoł Jezusa nie może zadowalać się w życiu małymi satysfakcjami.
Następnie Pan mówi Szawłowi: «Wejdź do miasta». Także do każdego z nas mówi: «Idź, nie pozostawaj zamknięty w swych bezpiecznych przestrzeniach, podejmij ryzyko!». «Zaryzykuj!» Życie chrześcijańskie trzeba zaangażować dla Jezusa i musi być ono ofiarowane dla innych. Po spotkaniu Zmartwychwstałego nie można czekać, nie można odkładać na później; trzeba iść, wyjść, pomimo wszystkich problemów i niepewności. Spójrzmy na przykład Szawła, który po rozmowie z Jezusem, choć ślepy, wstaje i idzie do miasta. Widzimy Ananiasza, który, choć bojaźliwy i niezdecydowany, mówi: «Jestem, Panie!» (w. 10), i natychmiast udaje się do Szawła. Wszyscy jesteśmy powołani, niezależnie od sytuacji, w jakiej się znajdujemy, do tego, by być zwiastunami wielkanocnej nadziei, by być «cyrenejczykami radości», jak mawiał don Tonino; sługami świata, ale jako zmartwychwstali, a nie jako zatrudnieni. Nigdy się nie smucąc, nigdy się nie poddając. Miło jest być «posłańcami nadziei», prostymi i radosnymi rozdawcami wielkanocnego alleluja.
W końcu Jezus mówi do Szawła: «Powiedzą ci, co masz czynić». Szaweł, człowiek zdecydowany i stanowczy, milczy i idzie, posłuszny Słowu Jezusa. Godzi się być posłuszny, staje się cierpliwy, rozumie, że jego życie nie zależy już od niego. Uczy się pokory. Pokorny to nie znaczy bowiem nieśmiały lub zrezygnowany, ale posłuszny Bogu i ogołocony z siebie. Wtedy nawet upokorzenia, takie jak to, którego doświadczył Szaweł, leżąc na ziemi na drodze do Damaszku, stają się opatrznościowe, ponieważ ogałacają z zarozumiałości i pozwalają Bogu, by nas podniósł. A tak działa Słowo Boże: wyzwala, podnosi, sprawia, że idziemy naprzód, pokorni i zarazem odważni. Nie czyni z nas ludzi sukcesu i rzeczników własnych umiejętności, ale autentycznych świadków w świecie Jezusa, który umarł i zmartwychwstał.
Chleb i Słowo. Drodzy bracia i siostry, na każdej Mszy św. karmimy się Chlebem życia i Słowem, które zbawia: żyjmy tym, co celebrujemy! W ten sposób, podobnie jak don Tonino, będziemy źródłem nadziei, radości i pokoju.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (5/2018) and Polish Bishops Conference