W Betlejem, w "domu chleba", Bóg rodzi się w żłobie

Homilia podczas Pasterki 24.12.2018

W Wigilię Bożego Narodzenia, w poniedziałek 24 grudnia, Ojciec Święty odprawił w Bazylice Watykańskiej Pasterkę, którą koncelebrowało z nim 25 kardynałów, 17 arcybiskupów i biskupów oraz około 270 kapłanów. Byli na niej obecni m.in. biskup Koptyjskiego Kościoła Ortodoksyjnego we Włoszech Barnaba El Soryani i biskup Joan z Bogorodska, administrator parafii Patriarchatu Moskiewskiego we Włoszech oraz delegacja z ambasady wietnamskiej we Włoszech. Poniżej zamieszczamy homilię Papieża.

Józef z poślubioną sobie Maryją udał się «do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem» (Łk 2, 4). Tej nocy i my udajemy się do Betlejem, aby tam odkryć tajemnicę Bożego Narodzenia.

1. Betlejem: ta nazwa oznacza dom chleba. W tym «domu» Pan wyznacza dzisiaj spotkanie rodzajowi ludzkiemu. Wie, że potrzebujemy pokarmu, aby żyć. Ale wie również, że pokarmy świata nie zaspokajają serca. W Piśmie Świętym grzech pierworodny ludzkości jest powiązany właśnie ze spożywaniem pokarmu: «Zerwała owoc i skosztowała go» — mówi Księga Rodzaju (por. 3, 6). Wziął i zjadł. Człowiek stał się chciwy i żarłoczny. Wielu ludziom posiadanie, gromadzenie rzeczy wydaje się sensem życia. Nienasycona zachłanność przenika ludzką historię, aż po paradoksy dnia dzisiejszego, gdy nieliczni suto ucztują, a nazbyt wielu nie ma chleba, by żyć.

Betlejem jest punktem zwrotnym, zmieniającym bieg dziejów. Tam Bóg, w domu chleba, rodzi się w żłobie. Jakby chciał nam powiedzieć: oto jestem dla was, jako wasz pokarm. Nie bierze, ale karmi, nie daje czegoś, lecz samego siebie. W Betlejem odkrywamy, że Bóg nie jest kimś, kto odbiera życie, ale Tym, który daje życie. Do człowieka, nawykłego od samego początku, by brać i jeść, Jezus zaczyna mówić: «Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje» (Mt 26, 26). Malutkie ciało Dzieciątka z Betlejem wprowadza nowy model życia: nie pożerać i gromadzić, ale dzielić się i dawać. Bóg staje się mały, aby być naszym pokarmem. Karmiąc się Nim, Chlebem życia, możemy odrodzić się w miłości i przerwać spiralę chciwości i zachłanności. Z «domu chleba» Jezus doprowadza człowieka z powrotem do domu, aby stał się członkiem rodziny swego Boga i bratem bliźniego. W obliczu żłóbka rozumiemy, że tym, co karmi życie, nie są dobra, lecz miłość; nie zachłanność, ale miłosierdzie; nie obfitość, by się z nią obnosić, ale prostota, której należy strzec.

Pan wie, że każdego dnia musimy się karmić. Dlatego ofiarował się nam każdego dnia swego życia, od żłóbka w Betlejem po Wieczernik w Jerozolimie. I także dzisiaj na ołtarzu staje się Chlebem łamanym dla nas — puka do naszych drzwi, aby wejść i z nami wieczerzać (por. Ap 3, 20). W Boże Narodzenie przyjmujemy na ziemi Jezusa, Chleb z nieba — jest to pokarm, który nigdy się nie przedawnia, ale pozwala nam już teraz zasmakować życia wiecznego.

W Betlejem odkrywamy, że życie Boga płynie w żyłach ludzkości. Jeśli je przyjmujemy, to dzieje zmieniają się, począwszy od każdego z nas. Bo kiedy Jezus przemienia serce, to centrum życia nie jest już moje żądne i egoistyczne «ja», ale Ten, który rodzi się i żyje dla miłości. Wezwani tej nocy, by udać się do Betlejem, domu chleba, zadajmy sobie pytanie: co jest pokarmem mego życia, bez którego nie mogę się obyć? Czy jest nim Pan, czy coś innego? Następnie, wchodząc do groty, dostrzegając w tkliwym ubóstwie Dzieciątka nową woń życia, woń prostoty, zadajmy sobie pytanie: czy naprawdę potrzebuję wielu rzeczy, skomplikowanych recept na życie? Czy potrafię obejść się bez wielu zbędnych dodatków, aby wybrać prostsze życie? W Betlejem obok Jezusa widzimy ludzi, którzy wędrowali, jak Maryja, Józef i pasterze. Jezus jest Chlebem drogi. Nie lubi leniwego, długiego i oiadłego trawienia, ale domaga się, by szybko wstać od stołu, żeby służyć jako chleb łamany dla innych. Zadajmy sobie pytanie: czy w Boże Narodzenie łamię swój chleb z tymi, którzy są go pozbawieni?

2. Po Betlejem, będącym domem chleba, zastanówmy się nad Betlejem jako miastem Dawidowym. Tam Dawid, gdy był chłopcem, był pasterzem i jako taki został wybrany przez Boga, aby był pasterzem i przewodnikiem swego ludu. W Boże Narodzenie w mieście Dawidowym to właśnie pasterze przyjmują Jezusa. Tamtej nocy, jak mówi Ewangelia, «bardzo się przestraszyli» (Łk 2, 9), a anioł rzekł do nich: «Nie bójcie się!» (w. 10). Wiele razy powraca w Ewangelii to nie bójcie się — wydaje się, jakby to był refren Boga poszukującego człowieka. Ponieważ człowiek od samego początku, wciąż z powodu grzechu, boi się Boga: «przestraszyłem się (...) i ukryłem się» (Rdz 3, 10), mówi Adam po grzechu. Betlejem jest lekarstwem na lęk, bo pomimo ludzkiego «nie» tam Bóg mówi na zawsze «tak» — na zawsze będzie Bogiem-z-nami. A żeby Jego obecność nie wzbudzała strachu, staje się słabym dzieckiem. Nie bójcie się — nie zostaje to powiedziane do świętych, ale do pasterzy, prostych ludzi, którzy w tamtym czasie nie wyróżniali się zapewne ani ogładą, ani pobożnością. Syn Dawida rodzi się pośród pasterzy, aby nam powiedzieć, że już nigdy nikt nie jest sam; mamy Pasterza, który pokonuje nasze lęki i kocha nas wszystkich, bez wyjątków.

Pasterze z Betlejem mówią nam również, jak wychodzić na spotkanie z Panem. Czuwają oni w nocy — nie śpią, lecz robią to, o co będzie prosił Jezus wiele razy: czuwajcie (por. Mt 25, 13; Mk 13, 35; Łk 21, 36). Trwają czuwając, oczekują czujnie w ciemnościach; a «Bóg opromienił ich światłem» (por. Łk 2, 9). Dotyczy to również nas. Nasze życie może być oczekiwaniem, które również w nocach problemów powierza się Panu i Go pragnie; wtedy otrzyma Jego światło. Lub zarozumiałością, gdzie liczą się tylko własne siły i własne środki. A w tym przypadku serce pozostaje zamknięte na światło Boga. Pan lubi być oczekiwany, a nie można Go oczekiwać na kanapie, śpiąc. W istocie pasterze wyruszają: «Udali się (...) pośpiesznie», mówi tekst (w. 16). Nie stoją nieruchomo jak ktoś, kto czuje, że dotarł i niczego nie potrzebuje, ale idą, zostawiają stado niestrzeżone, ryzykują dla Boga. A zobaczywszy Jezusa, chociaż nie byli specjalistami w mówieniu, poszli Go głosić, tak że «wszyscy, którzy to słyszeli, zdumieli się tym, co im pasterze opowiedzieli» (w. 18).

Czujne oczekiwanie, pójście, zaryzykowanie, opowiadanie o pięknie: to są gesty miłości. Dobry Pasterz, który w Boże Narodzenie przychodzi, aby dać owcom życie, w Wielkanoc skieruje do Piotra, a przez niego do nas wszystkich, ostateczne pytanie: «Czy miłujesz Mnie?» (J 21, 15). Od odpowiedzi zależeć będzie przyszłość owczarni. Tej nocy jesteśmy wezwani, by odpowiedzieć, abyśmy i my powiedzieli Mu: «Miłuję Cię». Odpowiedź każdego ma istotne znaczenie dla całej owczarni.

«Pójdźmy do Betlejem» (Łk 2, 15) — tak powiedzieli i uczynili pasterze. Również my, Panie, chcemy przybyć do Betlejem. Droga także i dzisiaj prowadzi pod górę — trzeba pokonać szczyt egoizmu, nie należy wpaść w jary światowości i konsumpcjonizmu. Panie, chcę dotrzeć do Betlejem, bo tam właśnie na mnie czekasz. I chcę uświadomić sobie, że Ty, złożony w żłobie, jesteś chlebem mojego życia. Potrzebuję delikatnej woni Twojej miłości, abym był z kolei chlebem łamanym dla świata. Weź mnie na swoje ramiona, dobry Pasterzu — miłowany przez Ciebie, będę mógł także i ja miłować i brać za rękę braci. Wtedy będzie Boże Narodzenie, kiedy będę mógł Tobie powiedzieć: «Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham» (J 21, 17).

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama