Homilia podczas Mszy św. na zakończenie Jubileuszu Osób Wykluczonych ze Społeczeństwa, 13.11.2016
W dniach 11-13 listopada francuskie stowarzyszenie «Łazarz» w ramach inicjatywy «Brat» zorganizowało w Rzymie Jubileusz Osób Wykluczonych ze Społeczeństwa — głównie bezdomnych i ubogich. Przybyło ich ok. 6 tys., przede wszystkim z Francji, Niemiec, Portugalii, Anglii, Hiszpanii, Holandii, Włoch, Węgier, Słowacji, Chorwacji, Szwajcarii i Polski. 11 listopada rano uczestnicy Jubileuszu — którym towarzyszyli m.in. metropolita lioński kard. Philippe Barbarin i założyciel stowarzyszenia «Łazarz» Étienne Villemain — spotkali się w Auli Pawła VI z Papieżem Franciszkiem. W sobotę 12 listopada rano wysłuchali w różnych kościołach rzymskich katechez głoszonych dla nich w grupach językowych — po polsku w bazylice św. Jana Chrzciciela od Florentczyków. Po południu uczestniczyli w tzw. czuwaniu miłosierdzia w bazylice św. Pawła za Murami, przed którym przeszli przez Drzwi Święte. Wieczorem w Auli Pawła VI odbył się koncert dla ubogich w wykonaniu orkiestry Roma Sinfonietta i Chóru Akademii Muzycznej św. Cecylii pod dyrekcją Ennia Morricone. W niedzielę 13 listopada rano Papież Franciszek odprawił Mszę św. na zakończenie Jubileuszu Osób Wykluczonych ze Społeczeństwa, podczas której wygłosił następującą homilię:
«Dla was (...) wzejdzie słońce sprawiedliwości i uzdrowienie w jego skrzydłach» (Ml 3, 20). Słowa proroka Malachiasza, które usłyszeliśmy w pierwszym czytaniu, rzucają światło na obchody tego dnia jubileuszowego. Znajdują się na ostatniej stronie ostatniego proroka Starego Testamentu i są skierowane do tych, którzy ufają Panu, którzy w Nim pokładają swoją nadzieję, wybierając Go jako najwyższe dobro życia i wyrzekając się życia tylko dla siebie i dla swoich interesów. Dla nich, ubogich w siebie, ale bogatych w Boga, wzejdzie słońce Jego sprawiedliwości: oni są ubogimi w duchu, którym Jezus obiecuje królestwo niebieskie (por. Mt 5, 3), a których Bóg przez usta proroka Malachiasza nazywa «swoją własnością» (por. Ml 3, 17). Prorok przeciwstawia ich pysznym, tym, którzy bezpieczeństwo życia związali z samowystarczalnością i dobrami tego świata. W obliczu tej końcowej strony Starego Testamentu rodzą się pytania, dotyczące ostatecznego sensu życia: gdzie szukam swojego bezpieczeństwa? W Panu czy w innych zabezpieczeniach, które nie podobają się Bogu? Dokąd zmierza moje życie, ku czemu kieruje się moje serce? Czy ku Panu życia, czy też ku rzeczom, które mijają i nie zaspokajają?
Podobne pytania pojawiają się w dzisiejszym fragmencie Ewangelii. Jezus jest w Jerozolimie, gdzie przeżyje ostatni i najważniejszy etap swojego ziemskiego życia: swoją śmierć i zmartwychwstanie. Znajduje się w pobliżu świątyni, «przyozdobionej pięknymi kamieniami i wotywnymi darami» (por. Łk 21, 5). Ludzie rozmawiają właśnie o zewnętrznym pięknie świątyni, kiedy Jezus mówi: «Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu» (w. 6). Dodaje, że nie zabraknie konfliktów, głodu, wstrząsów na ziemi i w niebie. Jezus nie chce straszyć, ale chce nam powiedzieć, że wszystko, co widzimy, nieubłaganie mija. Nawet najpotężniejsze królestwa, najświętsze budynki i najbardziej stabilne rzeczywistości świata nie trwają wiecznie; prędzej czy później upadają.
W obliczu tych stwierdzeń ludzie natychmiast stawiają Nauczycielowi dwa pytania: «Kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak»? (w. 7). Kiedy i jaki... Zawsze kieruje nami ciekawość: chcemy wiedzieć, kiedy, i otrzymywać znaki. Ale Jezusowi ta ciekawość się nie podoba. Przeciwnie, napomina On, by nie dać się zwieść apokaliptycznym kaznodziejom. Człowiek, który podąża za Jezusem, nie zwraca uwagi na proroków nieszczęścia, puste horoskopy, głoszenie i przepowiednie, które rodzą strach, odrywając od tego, co się liczy. Pan zachęca, aby wśród wielu głosów, jakie słychać, odróżniać to, co pochodzi od Niego, od tego, co pochodzi od fałszywego ducha. Ważne jest, aby odróżnić mądrą zachętę, jaką każdego dnia kieruje do nas Bóg, od zgiełku tych, którzy posługują się imieniem Bożym, aby wzbudzać przerażenie, podsycać podziały i lęki.
Jezus stanowczo zachęca, by nie obawiać się w obliczu wstrząsów każdej epoki, ani też w obliczu najcięższych i niesprawiedliwych prób, jakie przytrafiają się Jego uczniom. Prosi, aby trwać w dobru i pokładać pełną ufność w Bogu, który nie zawodzi: «włos z głowy wam nie spadnie» (w. 18). Bóg nie zapomina o swoich wiernych, swojej cennej własności, jaką jesteśmy.
Stawia nam jednak dzisiaj pytanie o sens naszej egzystencji. Obrazowo można by powiedzieć, że te czytania są jakby «sitem» dla naszego płynącego życia: przypominają nam, że prawie wszystko na tym świecie przemija, podobnie jak płynąca woda; ale są rzeczy cenne, które pozostają, jak cenny kamień w sicie. Co pozostaje, co ma wartość w życiu, jakie bogactwa nie znikają? Z pewnością dwa: Pan i bliźni. Te dwa bogactwa nie znikają! To są największe dobra, które trzeba umiłować. Wszystko inne — niebo, ziemia, najpiękniejsze rzeczy, nawet ta bazylika — przemija; ale nie możemy wykluczać z życia Boga i innych ludzi.
A jednak właśnie dziś, kiedy mówimy o wykluczeniu, natychmiast przychodzą na myśl konkretne osoby; nie rzeczy zbędne, ale cenne osoby. Osoba ludzka, umieszczona przez Boga na szczycie stworzenia, jest często odrzucana, ponieważ bardziej ceni się rzeczy, które przemijają. Nie można tego zaakceptować, ponieważ człowiek jest najcenniejszym dobrem w oczach Boga. A poważnym problemem jest przyzwyczajenie się do tego odrzucania. Trzeba się niepokoić, kiedy sumienie jest znieczulone i nie zwraca uwagi na brata, który cierpi obok nas, czy też na poważne problemy świata, które stają się tylko słyszanymi już refrenami w ramówkach wiadomości telewizyjnych.
Dzisiaj, drodzy bracia i siostry, jest wasz Jubileusz, a przez swoją obecność pomagacie nam dostroić się do długości fali Bożej, patrzeć na to, na co On patrzy: On nie zatrzymuje się na pozorach (por. 1 Sm 16, 7), ale patrzy «na tego, który jest biedny i zagubiony» (Iz 66, 2), na wielu biednych Łazarzy dnia dzisiejszego. Jakże bardzo szkodzi nam udawanie, że nie zauważamy Łazarza, który jest wykluczony i odrzucony (por. Łk 16, 19-21)! Jest to odwracanie się od Boga. Jest to odwracanie twarzy od Boga. Kiedy zainteresowanie koncentruje się na rzeczach, które trzeba wytworzyć, a nie na osobach, które należy miłować, jest to objaw duchowej sklerozy. W ten sposób rodzi się tragiczna sprzeczność naszych czasów: im bardziej zwiększają się postęp i możliwości, co jest dobrem, tym więcej jest osób, które nie mogą z nich korzystać. Jest to wielka niesprawiedliwość, która winna nas niepokoić, znacznie bardziej niż wiadomość, kiedy nastąpi i jaki będzie koniec świata. Nie można bowiem spokojnie przebywać w domu, podczas gdy u bramy leży Łazarz; nie ma pokoju w domu kogoś, komu się powodzi, kiedy nie ma sprawiedliwości w domu wszystkich.
Dzisiaj w katedrach i sanktuariach na całym świecie zamykają się Drzwi Miłosierdzia. Prośmy o łaskę, abyśmy nie zamykali oczu na Boga, który na nas patrzy, i na bliźniego, który jest dla nas wyzwaniem. Otwórzmy oczy na Boga, oczyszczając spojrzenie serca ze zwodniczych i budzących lęk wyobrażeń, od boga władzy i kar, będącego projekcją ludzkiej pychy i strachu. Patrzmy z ufnością na Boga miłosierdzia, będąc pewni, że «miłość nigdy nie ustaje» (1 Kor 13, 8). Odnówmy nadzieję życia prawdziwego, do jakiego zostaliśmy powołani, tego, które nie przeminie i które nas czeka w jedności z Panem oraz z innymi, w radości, która będzie trwać wiecznie, bez końca.
I otwórzmy oczy na bliźniego, zwłaszcza na brata zapomnianego i wykluczonego, na «Łazarza», który leży u naszych drzwi. Tam przykładane jest szkło powiększające Kościoła. Niech Pan nas chroni od kierowania go na nas samych. Niech nas odciąga od blichtru, który odwraca uwagę, od interesów i przywilejów, od przywiązania do władzy i chwały, od powabu ducha świata. Nasza Matka Kościół patrzy «w szczególności na tę część ludzkości, która cierpi i płacze, bo wie, że ci ludzie należą do niego na mocy prawa ewangelicznego» (Paweł VI, przemówienie na początku drugiej sesji Soboru Watykańskiego II, 29 września 1963 r.). Na mocy prawa, a także obowiązku ewangelicznego, gdyż naszym zadaniem jest troszczenie się o prawdziwe bogactwo, którym są ubodzy. W świetle tych refleksji chciałbym, aby dzień dzisiejszy był «dniem ubogich». Dobrze nam o tym przypomina starożytna tradycja dotycząca świętego rzymskiego męczennika Wawrzyńca. Zanim zniósł okrutne męczeństwo z miłości do Pana, rozdał on majątek wspólnoty ubogim, których uważał za prawdziwy skarb Kościoła. Oby Pan pozwolił nam patrzeć bez lęku na to, co się liczy, kierować serce ku Niemu i ku naszym prawdziwym skarbom.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (12/2016) and Polish Bishops Conference