Przemówienie do uczestników konferencji «(Re)Thinking Europe», 28.10.2017
Późnym popołudniem 28 października Papież Franciszek spotkał się w Nowej Auli Synodu z uczestnikami konferencji «(Re)Thinking Europe. A Christian contributions to the future of the European Project» (Przemyśleć na nowo Europę. Chrześcijański wkład w przyszłość projektu europejskiego), zorganizowanej przez Komisję Episkopatów Wspólnoty Europejskiej (COMECE) we współpracy z Sekretariatem Stanu Stolicy Apostolskiej. W konferencji, która odbywała się w Watykanie w dniach 2729 października, wzięli udział przedstawiciele episkopatów krajów członkowskich Unii Europejskiej i politycy, m.in. Antonio Tajani, przewodniczący Parlamentu Europejskiego, i jego wiceprzewodnicząca — Mairead McGuinness, oraz wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans, a także świata akademickiego i społeczeństwa obywatelskiego. Do uczestników konferencji Ojciec Święty wygłosił następujące przemówienie:
Eminencje, Ekscelencje, szanowni Przedstawiciele Władz, Panie i Panowie!
Cieszę się, że mogę uczestniczyć w zakończeniu Dialogu: «Przemyśleć na nowo Europę. Chrześcijański wkład w przyszłość projektu europejskiego», zorganizowanego z inicjatywy Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej (COMECE). Witam w szczególności jej przewodniczącego, Jego Eminencję kard. Reinharda Marxa, a także szanownego pana Antonia Tajaniego, przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, i dziękuję im za uprzejme słowa, które przed chwilą do mnie skierowali. Każdemu z was pragnę wyrazić głębokie uznanie za liczne wypowiedzi na tym ważnym forum dyskusyjnym. Dziękuję!
Dialog prowadzony w tych dniach stał się okazją do obszernej refleksji nad przyszłością Europy, z wielu punktów widzenia, dzięki obecności wśród was różnych osobistości kościelnych, politycznych, akademickich czy po prostu ze społeczeństwa obywatelskiego. Ludzie młodzi mogli przedstawić swoje oczekiwania i nadzieje, skonfrontować się z osobami starszymi, które z kolei miały okazję zaoferować swój bogaty bagaż refleksji i doświadczeń. Jest rzeczą znamienną, że spotkanie to miało być przede wszystkim dialogiem w duchu swobodnej i otwartej konfrontacji, przez którą można się wzajemnie ubogacać i rzucić światło na drogę przyszłości Europy, czyli drogę, do której przebycia wszyscy razem jesteśmy wezwani, aby przezwyciężyć kryzysy, jakich doświadczamy, i stawić czoło stojącym przed nami wyzwaniom.
Rozmawianie o chrześcijańskim wkładzie w przyszłość kontynentu oznacza przede wszystkim zastanawianie się nad naszym zadaniem jako chrześcijan żyjących dzisiaj na tych terenach tak bogato kształtowanych przez wiarę na przestrzeni wieków. Jakie jest nasze zadanie w czasie, kiedy oblicze Europy jest coraz bardziej nacechowane pluralizmem kultur i religii, podczas gdy wielu postrzega chrześcijaństwo jako element przeszłości, dalekiej i obcej?
U schyłku cywilizacji starożytnej, kiedy świetność Rzymu obracała się w te ruiny, które jeszcze dzisiaj możemy podziwiać w mieście; gdy nowe ludy napierały na granice starożytnego imperium, pewien młody człowiek przypomniał słowa Psalmisty: «Któż jest człowiekiem, co miłuje życie i pragnie widzieć dni szczęśliwe?» 1. Umieszczając to pytanie w Prologu Reguły, św. Benedykt zwracał uwagę jemu współczesnych, a także naszą, na koncepcję człowieka diametralnie różną od tej, która cechowała klasycyzm grecko-rzymski, a tym bardziej od obrazu przemocy, który charakteryzował okres najazdów barbarzyńskich. Człowiek nie jest już tylko civis — obywatelem obdarzonym przywilejami, z których należy korzystać w bezczynności; nie jest już miles — walecznym sługą aktualnej władzy; a przede wszystkim nie jest już servus — pozbawionym wolności towarem wymiennym, przeznaczonym wyłącznie do pracy i znoju.
Św. Benedykt nie zwraca uwagi na kondycję społeczną ani na bogactwa, ani też na posiadaną władzę. Odwołuje się do wspólnej natury każdego człowieka, który niezależnie od swej kondycji, z pewnością gorąco pragnie życia i pragnie dni szczęśliwych. Dla Benedykta nie ma ról, są osoby; nie ma przymiotników, są rzeczowniki. To właśnie jest jedna z podstawowych wartości, jakie wniosło chrześcijaństwo — znaczenie osoby, stworzonej na obraz Boga. W oparciu o tę zasadę będą budowane klasztory, które z czasem miały stać się kolebką humanistycznego, kulturowego, religijnego, a także gospodarczego odrodzenia kontynentu.
Pierwszym, a być może największym wkładem, jaki chrześcijanie mogą wnieść w dzisiejszą Europę, jest przypominanie jej, że nie jest ona zbiorem liczb czy instytucji, ale składa się z osób. Niestety, zauważamy, że często jakakolwiek debata łatwo sprowadzana jest do dyskusji o liczbach. Nie ma obywateli, są głosy. Nie ma migrantów, są limity. Nie ma pracowników, są wskaźniki ekonomiczne. Nie ma ubogich, są progi ubóstwa. W ten sposób konkretność osoby ludzkiej zostaje sprowadzona do abstrakcyjnej zasady, wygodniejszej i bardziej uspokajającej. Zrozumiała jest tego przyczyna: ludzie mają twarze, zobowiązują nas do brania realnej odpowiedzialności, faktycznej, «osobistej»; cyfry pobudzają nas do roztrząsań, nawet użytecznych i ważnych, które zawsze będą jednak bezduszne. Dają nam alibi do nieangażowania się, bo nigdy nie dotykają naszego ciała.
Uznanie, że drugi człowiek to przede wszystkim osoba, oznacza docenienie tego, co mnie z nim łączy. Bycie osobami łączy nas z innymi, czyni nas wspólnotą. Zatem drugi wkład, jaki chrześcijanie mogą wnieść w przyszłość Europy, to odkrycie na nowo znaczenia przynależności do wspólnoty. Nie przypadkiem ojcowie założyciele projektu europejskiego wybrali właśnie to słowo, aby określić nowy tworzący się podmiot polityczny. Wspólnota jest największym antidotum na indywidualizmy charakteryzujące naszą epokę, na tę rozpowszechnioną dziś na Zachodzie tendencję do pojmowania siebie i życia w oderwaniu od innych. Błędnie rozumie się pojęcie wolności, interpretując ją tak, jakby była obowiązkiem bycia samotnymi, uwolnionymi od wszelkich więzi, w następstwie czego powstało społeczeństwo wykorzenione, pozbawione poczucia przynależności i dziedzictwa. Według mnie, to jest niebezpieczne.
Chrześcijanie uznają, że ich tożsamość jest przede wszystkim relacyjna. Są oni wszczepieni jako członki w jedno ciało — Kościół (por. 1 Kor 12, 12), w którym każdy ze swoją tożsamością i specyfiką swobodnie uczestniczy we wspólnym budowaniu. Analogicznie relacja ta występuje również w zakresie stosunków międzyludzkich i w społeczeństwie obywatelskim. Wobec drugiej osoby każdy odkrywa swoje zalety i wady; swoje punkty mocne i słabości, innymi słowy — odkrywa swoje oblicze, rozumie swoją tożsamość.
Rodzina, jako pierwsza wspólnota, jest najistotniejszym miejscem tego odkrywania. W niej uwydatniana jest różnorodność, a jednocześnie zawiera się w jedności. Rodzina jest harmonijnym połączeniem różnic między mężczyzną a kobietą, które jest tym bardziej prawdziwe i głębokie, im bardziej jest generatywne, zdolne do otwarcia się na życie i na innych. Podobnie, wspólnota obywatelska jest żywa, jeśli potrafi być otwarta, jeśli umie przyjmować odmienność i talenty każdego, i zarazem jeśli potrafi generować nowe życie, a także rozwój, pracę, innowację i kulturę.
Osoba i wspólnota są więc fundamentami Europy, do której budowania jako chrześcijanie chcemy i możemy się przyczyniać. Cegiełki tej budowli nazywają się: dialog, integracja, solidarność, rozwój i pokój.
Dziś cała Europa — od Atlantyku po Ural, od bieguna północnego po Morze Śródziemne — nie może sobie pozwolić na przoczenie szansy, jaką jest bycie przede wszystkim miejscem dialogu, zarazem szczerego i konstruktywnego, w którym wszyscy uczestnicy mają równą godność. Jesteśmy wezwani do budowania takiej Europy, w której można będzie się spotykać i konfrontować na wszystkich poziomach, w pewnym sensie na wzór starożytnej agory, taki był bowiem główny plac polis. Był nie tylko miejscem wymiany gospodarczej, ale także newralgicznym centrum polityki, ośrodkiem, gdzie powstawały prawa dla dobra wszystkich; miejscem, w którym stała świątynia, tak aby horyzontalnemu wymiarowi życia codziennego nie zabrakło nigdy perspektywy transcendentnej, która skłania do patrzenia poza to, co ulotne, przemijające i tymczasowe.
To prowadzi nas do rozważenia pozytywnej i konstruktywnej roli, jaką religia w ogólności odgrywa w budowaniu społeczeństwa. Myślę na przykład o wkładzie dialogu międzyreligijnego, sprzyjającego wzajemnemu poznawaniu się chrześcijan i muzułmanów w Europie. Niestety, pewne uprzedzenia laicystyczne, nadal panujące, nie są w stanie dostrzec pozytywnej dla społeczeństwa wartości publicznej i obiektywnej roli religii, i wolą spychać ją w sferę wyłącznie prywatną i uczuciową. W ten sposób dochodzi również do dominacji pewnej jedynie słusznej myśli 2, dość rozpowszechnionej na forach międzynarodowych, dostrzegającej w ugruntowaniu się pewnej tożsamości religijnej zagrożenie dla siebie i swojej hegemonii, w związku z czym sprzyja sztucznemu przeciwstawianiu prawa do wolności religijnej innym prawom podstawowym. Między nimi doszło do rozwodu.
Ułatwianie dialogu — wszelkiego dialogu — jest podstawowym obowiązkiem polityki. Niestety, nazbyt często widzimy, że przekształca się ona raczej w forum starcia między przeciwnymi siłami. Głos dialogu zastępują wykrzykiwania roszczeń. Odnosi się wrażenie w wielu miejscach, że ??dobro wspólne nie jest już głównym celem, do którego się dąży, a tę obojętność dostrzega wielu obywateli. W ten sposób w wielu krajach znajdują podatny grunt formacje ekstremistyczne i populistyczne, które protest czynią istotą swego przesłania politycznego, nie oferując jednak alternatywy w postaci konstruktywnego projektu politycznego. Dialog jest zastępowany jałowym przeciwstawianiem się, które może zagrażać także współżyciu społecznemu, lub hegemonią władzy politycznej, która krępuje i uniemożliwia prawdziwe życie demokratyczne. W pierwszym przypadku niszczone są mosty, w drugim budowane są mury. A dziś Europa zna jedno i drugie.
Chrześcijanie są powołani do wspierania dialogu politycznego, zwłaszcza tam, gdzie jest on zagrożony, i zdaje się dominować konflikt. Chrześcijanie są powołani do przywrócenia godności polityce, rozumianej jako najwznioślejsza służba dobru wspólnemu, a nie jako posiadanie władzy. Wymaga to również odpowiedniej formacji, ponieważ polityka nie jest «sztuką improwizowania», ale wzniosłym wyrazem altruizmu i poświęcenia się dla dobra wspólnoty. Bycie liderem wymaga studiów, przygotowania i doświadczenia.
Wspólnym zadaniem przywódców jest działanie na rzecz Europy, która byłaby wspólnotą integrującą, wolną od podstawowego nieporozumienia: integracja nie jest synonimem niwelowania różnic. Przeciwnie, jesteśmy prawdziwie inkluzywni, gdy potrafimy doceniać różnice, przyjmując je jako wspólne i ubogacające dziedzictwo. W tej perspektywie migranci stanowią bardziej bogactwo niż obciążenie. Chrześcijanie powinni poważnie zastanowić się nad słowami Jezusa: «Byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie» (Mt 25, 35). Zwłaszcza w obliczu dramatu uchodźców i wysiedleńców nie możemy zapominać, że mamy do czynienia z ludźmi, których nie wolno wybierać lub odrzucać według własnego upodobania, zgodnie z logiką polityczną, gospodarczą czy nawet religijną.
Nie jest to jednak sprzeczne z obowiązkiem każdej władzy rządowej, by podchodzić do kwestii migracji «z cnotą właściwą rządzącym, to znaczy roztropnością» 3; musi ona brać pod uwagę zarówno potrzebę otwarcia serca, jak i możliwości pełnej integracji osób, które przybywają do kraju — na poziomie społecznym, gospodarczym i politycznym. Nie można sądzić, że zjawisko migracyjne jest procesem chaotycznym i bez żadnych zasad, ale nie można też wznosić murów obojętności czy strachu. Migranci z kolei nie mogą zaniedbać poważnego obowiązku poznawania, poszanowania, a także przyswajania sobie kultury i tradycji narodu, który ich przyjmuje.
Działanie na rzecz wspólnoty integrującej oznacza budowanie przestrzeni solidarności. Bycie wspólnotą oznacza bowiem ?wspiernie się nawzajem, a zatem, że nie tylko niektórzy mają ponosić ciężary i dokonywać nadzwyczajnych poświęceń, podczas gdy inni pozostają obwarowani, broniąc uprzywilejowanych pozycji. Unia Europejska, która mierząc się ze swoimi kryzysami, nie odkryłaby na nowo sensu bycia jedną wspólnotą, wspierającą się i pomagającą sobie — a nie zbiorem małych grup interesów — przegapiłaby nie tylko jedno z najważniejszych wyzwań swej historii, ale także jedną z największych szans dla swej przyszłości.
Solidarność to słowo, które — jak się często wydaje — chciałoby się wyrzucić ze słownika. Solidarność, która w perspektywie chrześcijańskiej znajduje swoją rację bytu w przykazaniu miłości (por. Mt 22, 37-40), musi być żywotną limfą żywej i dojrzałej wspólnoty. Wraz z inną podstawową zasadą, jaką jest zasada pomocniczości, dotyczy ona nie tylko relacji między państwami i regionami Europy. Bycie wspólnotą solidarną oznacza troszczenie się o najsłabszych członków społeczeństwa, ubogich, odrzucanych przez systemy ekonomiczne i społeczne, począwszy od osób starszych i bezrobotnych. Ale solidarność wymaga również przywrócenia współpracy i wzajemnego wspierania się pokoleń.
Począwszy od lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, trwa bezprecedensowy konflikt pokoleń. Można powiedzieć przesadnie, że w przekazywaniu nowym pokoleniom ideałów, które uczyniły Europę wielką, nad tradycję przedłożono zdradę. Po odrzuceniu tego, co pochodziło od ojców, nastąpił zatem czas dramatycznej bezpłodności. Nie tylko dlatego, że w Europie rodzi się mało dzieci — nasza zima demograficzna — i zbyt wielu jest tych, którzy zostali pozbawieni prawa, by się urodzić, ale również dlatego, że okazało się, iż jesteśmy niezdolni do przekazania ludziom młodym narzędzi materialnych i kulturowych, by mogli stawić czoło przyszłości. Europa przeżywa pewien deficyt pamięci. Stanie się znów wspólnotą solidarną oznacza odkrycie na nowo wartości swej przeszłości, aby ubogacić swoją teraźniejszość i przekazać potomnym przyszłość nadziei.
Wielu młodych ludzi jest natomiast zagubionych w obliczu braku korzeni i perspektyw; są wykorzenieni, «miotani przez fale i poruszani przez każdy powiew nauki» (por. Ef 4, 14); czasami także są «więźniami» zaborczych dorosłych, którym trudno jest wypełniać właściwe im zadanie. Istnieje poważny obowiązek wychowania — nie tylko oferowania zestawu wiedzy technicznej i naukowej, ale przede wszystkim pomagania w «zdobywaniu pełnej doskonałości ludzkiej, a także w tworzeniu dobra ziemskiej społeczności i w budowaniu bardziej ludzkiego świata» 4. Wymaga to zaangażowania całego społeczeństwa. Wychowanie jest zadaniem wspólnym, wymagającym aktywnego udziału zarazem rodziców, szkół i uniwersytetów, instytucji religijnych i społeczeństwa obywatelskiego. Bez edukacji nie tworzy się kultury, a tkanka życiowa wspólnoty wysycha.
Europa, która odkrywa na nowo, że jest wspólnotą, z pewnością będzie źródłem rozwoju swojego i dla całego świata. Rozwój należy rozumieć w takim znaczeniu, jakie nadał temu słowu bł. PawełVI. «Aby był prawdziwy, powinien on być zupełny, to znaczy winien przyczyniać się do rozwoju każdego człowieka i całego człowieka. Dlatego jeden z wybitnych znawców tego przedmiotu z całą słusznością tak pisał: ‘Nie godzimy się na oddzielenie spraw ekonomicznych od tego, co ludzkie, ani też na rozważanie ich odrębnie od cywilizacji, do której należą. Naszym zdaniem wielce trzeba cenić człowieka, każdego człowieka, wszelką ludzką społeczność i całą ludzkość'» 5.
Z pewnością do rozwoju człowieka przyczynia się praca, która jest istotnym czynnikiem dla godności i dojrzewania osoby. Potrzebna jest praca i potrzebne są odpowiednie warunki pracy. W ostatnim stuleciu nie brakowało wymownych przykładów przedsiębiorców chrześcijańskich, którzy zrozumieli, że sukces firm zależy przede wszystkim od możliwości stworzenia szansy zatrudnienia i godnych warunków pracy. Trzeba znów wyjść od ducha tych inicjatyw, które są również najlepszym antidotum na zakłócenia spowodowane przez bezduszną globalizację, «sferyczną» globalizację, która przykładając większą wagę do zysku niż do osób, stworzyła rozległe obszary ubóstwa, bezrobocie, wyzysk i niezadowolenie społeczne.
Warto byłoby też odkryć na nowo potrzebę konkretnej pracy, szczególnie dla ludzi młodych. Dziś wielu ma tendencję do unikania pracy w sektorach, które niegdyś były kluczowe, ponieważ uważają ją za męczącą i mało opłacalną, zapominając, jak bardzo jest potrzebna dla rozwoju człowieka. Co by się stało z nami, gdyby nie trud osób, które swoją pracą dostarczają nam codziennie pożywienia? Co byłoby z nami, gdyby nie było cierpliwej i pomysłowej pracy osób szyjących ubrania, które nosimy, lub budujących domy, w których mieszkamy? Wiele zawodów, dziś uważanych za drugorzędne, ma znaczenie podstawowe. Są one fundamentalne z punktu widzenia społecznego, ale przede wszystkim ze względu na satysfakcję, jaką daje pracownikom to, że mogą być użyteczni dla siebie i dla innych przez swoją codzienną pracę.
Do zadań rządów należy również tworzenie warunków gospodarczych, które by sprzyjały zdrowej przedsiębiorczości, oraz odpowiedniego poziomu zatrudnienia. Sprawą polityki jest szczególnie wprawianie w ruch koła sukcesu, które wychodząc od inwestycji na rzecz rodziny i edukacji, pozwoli na harmonijny i pokojowy rozwój całego społeczeństwa obywatelskiego.
Wreszcie zaangażowanie chrześcijan w Europie musi stanowić obietnicę pokoju. Taka była główna myśl, która inspirowała sygnatariuszy Traktatów Rzymskich. Po dwóch wojnach światowych i potwornych okrucieństwach narodów w stosunku do narodów nadszedł czas, aby ugruntować prawo do pokoju 6. To jest prawo. Jednak także dzisiaj widzimy, że pokój jest dobrem kruchym, a mentalność partykularna i nacjonalistyczna grozi zniweczeniem śmiałych marzeń założycieli Europy 7.
Jednak bycie zaprowadzającymi pokój (por. Mt 5, 9) oznacza nie tylko staranie się o uniknięcie napięć wewnętrznych, działanie na rzecz położenia kresu licznym konfliktom, które wykrwawiają świat, lub niesienie ulgi tym, którzy cierpią. Bycie czyniącymi pokój oznacza stawanie się promotorami kultury pokoju. Wymaga to umiłowania prawdy, bez której nie mogą istnieć autentyczne ludzkie relacje, oraz dążenia do sprawiedliwości, bez której ucisk jest normą panującą w każdej wspólnocie.
Pokój wymaga również kreatywności. Unia Europejska dochowa wierności swojemu zaangażowaniu na rzecz pokoju na tyle, na ile nie utraci nadziei i będzie umiała się odnowić, aby odpowiadać na potrzeby i oczekiwania swoich obywateli. Przed stu laty, właśnie w tych dniach, rozpoczęła się bitwa pod Caporetto, jedna z najbardziej dramatycznych bitew I wojny światowej. Była ona punktem kulminacyjnym wojny wyniszczającej, jaką była Iwojna światowa, która zdobyła smutny prymat przynosząc niezliczone ofiary w stosunku do nikłych zdobyczy. To wydarzenie uczy nas, że jeśli będziemy okopywać się na swoich pozycjach, to ostatecznie przegramy. Nie jest to więc czas na budowanie okopów, ale czas na odważenie się, by działać na rzecz pełnej realizacji marzenia ojców założycieli zjednoczonej i zgodnej Europy, wspólnoty narodów pragnących dzielić przyszłość rozwoju i pokoju.
Eminencje, ekscelencje, szanowni goście!
Autor Listu do Diogneta stwierdza, że «czym jest dusza w ciele, tym są w świecie chrześcijanie» 8. W tym czasie są oni wezwani, aby przywrócić Europie duszę i rozbudzić w niej na nowo sumienie, nie aby zajmować przestrzenie — to byłby prozelityzm — ale aby wzbudzać procesy 9, które rodziłyby nową dynamikę w społeczeństwie. To właśnie czynił św. Benedykt, którego nie przypadkiem Paweł VI ogłosił patronem Europy — nie zabiegał on o zajmowanie przestrzeni w świecie zagubionym i chaotycznym. Wspierany wiarą, patrzył dalej i w małej grocie w Subiaco dał życie ruchowi szybko się rozprzestrzeniającemu i niepowstrzymanemu, który przekształcił oblicze Europy. Niech on, który był «zwiastunem pokoju, sprawcą jedności, nauczycielem cywilizacji» 10, pokazuje także nam, dzisiejszym chrześcijanom, że z wiary wypływa zawsze radosna nadzieja, zdolna przemieniać świat. Dziękuję.
Niech Pan błogosławi nam wszystkim, niech błogosławi naszej pracy, niech błogosławi naszym narodom, naszym rodzinom, naszej młodzieży, naszym starcom, niech błogosławi Europie.
Niech was błogosławi Bóg wszechmogący, Ojciec i Syn, i Duch Święty.
Bardzo dziękuję. Dziękuję.
1. Św. Benedykt, Reguła, Prolog, 14, por. Ps 34 [33], 13.
2. Dyktatura ujednoliconego myślenia. Rozważanie podczas porannej Mszy św. w kaplicy Domu św. Marty, 10 kwietnia 2014r.
3. Konferencja prasowa w czasie lotu powrotnego z Kolumbii, 10września 2017 r.
4. Sobór Watykański II, Deklaracja Gravissiumum educationis, 28października 1965 r., 3.
5. Paweł VI, enc. Populorum progressio, 26 marca 1967 r., 14.
6. Por. przemówienie do studentów i świata akademickiego, Bolonia, 1 października 2017 r., n. 3: «L’Osservatore Romano», wyd. polskie, n. 10/2017, s. 12.
7. Por. tamże.
8. List do Diogneta, VI.
9. Por. adhort. apost. Evangelii gaudium, 223.
10. Paweł VI, list apost. Pacis nuntius, 24 października 1964 r.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (11/2017) and Polish Bishops Conference