Przemówienie-rozważanie podczas inauguracji kongresu diecezji rzymskiej, 17.06.2013
Wieczorem Ojciec Święty dokonał w Auli Pawła VI otwarcia kongresu kościelnego diecezji rzymskiej, odbywającego się po raz pierwszy w Watykanie. Kongres, którego temat brzmiał: «Odpowiedzialność ochrzczonych za głoszenie Jezusa Chrystusa», zakończył się 19 czerwca, a uczestniczyło w nim ok. 15 tys. osób. Poniżej zamieszczamy rozważanie Papieża Franciszka, wygłoszone podczas inauguracji.
Dobry wieczór wszystkim, drodzy Bracia i Siostry!
Apostoł Paweł kończył ten fragment swojego listu do naszych przodków następującymi słowami: Nie jesteście już poddani Prawu, lecz łasce. I to odnosi się do naszego życia: znaczy iść, poddając się łasce, ponieważ Pan nas ukochał, zbawił nas, przebaczył nam. Pan uczynił wszystko, i to jest łaska, łaska Boża. My poruszamy się poddając się łasce Bożej, która przyszła do nas w Jezusie Chrystusie, który nas zbawił. A to otwiera przed nami szeroki horyzont, i to jest naszą radością. «Nie jesteście już poddani Prawu, lecz łasce». Ale co to znaczy «żyć, będąc poddanym łasce»? Spróbujemy wyjaśnić nieco, co oznacza żyć, będąc poddanym łasce. To jest nasza radość, to jest nasza wolność. Jesteśmy wolni. Dlaczego? Ponieważ żyjemy poddani łasce. Nie jesteśmy już niewolnikami Prawa — jesteśmy wolni, gdyż Jezus Chrystus nas wyzwolił, obdarzył nas wolnością, tą pełną wolnością dzieci Bożych, którą żyjemy, poddając się łasce. To jest skarb. Postaram się wyjaśnić nieco tę jakże piękną tajemnicę, tak wielką: żyć, będąc poddanym łasce.
W tym roku w waszych pracach wiele uwagi poświęciliście chrztowi, a także odnowie duszpasterstwa pochrzcielnego. Chrzest — owo przejście «spod Prawa» «pod panowanie łaski» — jest rewolucją. W historii jest tak wielu rewolucjonistów, było ich bardzo wielu. Nikt jednak nie miał mocy do przeprowadzenia tej rewolucji, którą nam przyniósł Jezus: rewolucji, przemieniającej historię, rewolucji, która zmienia do głębi serce człowieka. Rewolucje w historii zmieniały systemy polityczne, ekonomiczne, ale żadna z nich naprawdę nie zmieniła serca człowieka. Prawdziwej rewolucji, takiej, która radykalnie zmienia życie, dokonał Jezus Chrystus przez swoje zmartwychwstanie — krzyż i zmartwychwstanie. A Benedykt XVI powiedział o tej rewolucji, że «jest największą przemianą w historii ludzkości». Zastanówmy się nad tym: jest to największa przemiana w historii ludzkości, jest prawdziwą rewolucją, a my jesteśmy w niej rewolucjonistami i rewolucjonistkami, ponieważ idziemy tą drogą największej przemiany w historii ludzkości. Chrześcijanin, jeśli nie jest rewolucjonistą w tych czasach, nie jest chrześcijaninem! Musi być rewolucjonistą dzięki łasce! Właśnie ta łaska, którą daje nam Ojciec przez Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego, który umarł i zmartwychwstał, sprawia, że jesteśmy rewolucjonistami, bowiem — znów zacytuję Benedykta — «jest to największa przemiana w historii ludzkości». Ponieważ odmienia serce. Prorok Ezechiel mówił: «Zabiorę wam serca kamienne, a dam wam serca z ciała». I tego doświadcza apostoł Paweł: po spotkaniu z Jezusem na drodze do Damaszku zmienia radykalnie swoją wizję życia i przyjmuje chrzest. Bóg przemienia jego serce! Pomyślcie tylko: prześladowca, ten, który dręczył Kościół i chrześcijan, staje się świętym, zostaje chrześcijaninem aż do szpiku kości, właśnie prawdziwym chrześcijaninem! Wcześniej był okrutnym prześladowcą, teraz staje się apostołem, odważnym świadkiem Jezusa Chrystusa, do tego stopnia, że nie boi się ponieść męczeństwa. Ten Szaweł, który chciał zabijać głoszących Ewangelię, na koniec oddaje swoje życie za głoszenie Ewangelii. To jest przemiana, największa przemiana, o której mówił nam papież Benedykt. Odmienia ci serce, z człowieka grzesznego — z grzesznika: wszyscy jesteśmy grzeszni — przemienia cię w świętego. Czy ktoś z nas nie jest grzesznikiem? Jeśli jest ktoś taki, niech podniesie rękę! Wszyscy jesteśmy grzeszni, wszyscy! Wszyscy jesteśmy grzesznikami! Ale łaska Jezusa Chrystusa wybawia nas od grzechu: zbawia nas! Wszystkich, jeśli przyjmujemy łaskę Jezusa Chrystusa, On odmienia nasze serca i z grzeszników przemienia nas w świętych. Aby stać się świętym, nie trzeba odwracać wzroku i patrzeć gdzieś tam, albo mieć minę jakby z obrazka! Nie, nie, nie ma takiej potrzeby! Aby stać się świętym, trzeba jednego: przyjąć łaskę, którą daje nam Ojciec w Jezusie Chrystusie. Otóż ta łaska zmienia nasze serce. My nadal jesteśmy grzesznikami, ponieważ wszyscy jesteśmy słabi, nawet pomimo tej łaski, która daje nam odczuć, że Pan jest dobry, że Pan jest miłosierny, że Pan na nas czeka, że Pan nam przebacza, tej wielkiej łaski, która odmienia nasze serce.
A która, jak mówił prorok Ezechiel, serce kamienne przemienia w serce z ciała. Co to oznacza? Serce, które kocha, serce, które cierpi, serce, które raduje się z innymi, serce pełne czułości dla tych, którzy nosząc piętno ran życia, czują się zepchnięci na peryferie społeczeństwa. Miłość jest największą siłą przemiany rzeczywistości, ponieważ burzy mury egoizmu i wypełnia przepaści, które trzymają nas z dala jednych od drugich. I to jest miłość pochodząca z serca odmienionego, z serca, które z kamiennego zostało przemienione w serce z ciała, serce ludzkie. A powoduje to łaska, łaska Jezusa Chrystusa, którą wszyscy otrzymaliśmy. Czy ktoś z was wie, ile kosztuje łaska? Gdzie sprzedają łaskę? Gdzie mogę kupić łaskę? Nie, nikt nie potrafi powiedzieć. Idę ją kupić u sekretarki parafialnej, może ona sprzedaje tę łaskę? Czy może jakiś ksiądz sprzedaje tę łaskę?
Otóż posłuchajcie uważnie: łaski się nie kupuje ani się jej nie sprzedaje; jest prezentem Boga w Jezusie Chrystusie. Jezus Chrystus daje nam łaskę. Tylko On daje nam łaskę. Jest to dar: ofiarowuje ją nam. Weźmy ją. To jest piękne. Taka jest miłość Jezusa: daje nam łaskę za darmo, za darmo. A my powinniśmy ją dawać braciom, siostrom bezinteresownie. Napawa trochę smutkiem, gdy spotyka się pewnych ludzi, którzy sprzedają łaskę: w historii Kościoła czasami się to zdarzało, i wyrządziło wiele zła, bardzo wiele zła. Łaski jednak nie można sprzedawać: otrzymujesz ją za darmo i dajesz ją za darmo. Taka jest łaska Jezusa Chrystusa.
Pośród tak wielu cierpień, tak wielu problemów, jakie istnieją tutaj, w Rzymie, są ludzie, którzy żyją bez nadziei. Każdy z nas może pomyśleć w milczeniu o osobach, które żyją bez nadziei i pogrążone są w głębokim smutku, z którego usiłują się wydobyć, sądząc, że znajdą szczęście w alkoholu, w narkotykach, w grze hazardowej, we władzy pieniądza, w seksualności bez reguł... Ale potem są jeszcze bardziej rozczarowani, i niekiedy wyładowują swoją złość na życie, zachowując się w sposób gwałtowny i niegodny człowieka. Ileż jest osób smutnych, ileż osób smutnych, nie mających nadziei! Pomyślcie również o bardzo licznych młodych ludziach, którzy doświadczywszy bardzo wielu rzeczy, nie widzą sensu życia i szukają rozwiązania w samobójstwie. Czy wiecie, ile samobójstw jest popełnianych obecnie w świecie przez młodych ludzi? Liczba jest wielka! Dlaczego? Nie mają nadziei. Próbowali wielu rozwiązań, a społeczeństwo, które jest okrutne — jest okrutne! — nie może dać nadziei. Z nadzieją jest jak z łaską: nie można jej kupić, jest darem Boga. A my musimy dawać nadzieję chrześcijańską poprzez nasze świadectwo, naszą wolność, naszą radość. Dar łaski, jaki daje nam Bóg, przynosi nadzieję. My, którym dana jest radość dostrzegania, że nie jesteśmy sierotami, że mamy Ojca, czyż możemy być obojętni w stosunku do tego miasta, które nas prosi, być może nawet nieświadomie, nie zdając sobie z tego sprawy, o nadzieję, która pomogłaby mu patrzeć w przyszłość z większą ufnością i pogodą ducha? My nie możemy być obojętni. Ale w jaki sposób możemy coś zrobić? Jak możemy iść naprzód i dawać nadzieję? Czyż mamy chodzić drogami, mówiąc: «Ja mam nadzieję»? Nie! Waszym świadectwem, waszym uśmiechem macie mówić: «Ja wierzę, że mam Ojca». To jest głoszenie Ewangelii: własnym słowem, własnym świadectwem mówić: «Ja mam Ojca. Nie jesteśmy sierotami. Mamy Ojca», i dzielić się tym synostwem z Ojcem i z wszystkimi innymi. «Ojcze, teraz rozumiem: chodzi o to, by przekonywać innych, by uprawiać prozelityzm!». Nie, nic takiego. Ewangelia jest jak ziarno: ty je siejesz, siejesz je swoim słowem i swoim świadectwem. A potem nie prowadzisz statystyk, jaki to dało efekt: robi to Bóg. On sprawia, że to ziarno wzrasta; ale musimy siać z tą pewnością, że On da wodę, On spowoduje wzrost. I nie my zbieramy plon: zrobi to inny ksiądz, inny świecki, inna świecka, zrobi to ktoś inny. Ale potrzebna jest radość zasiewu przez świadectwo, bowiem samo słowo nie wystarcza, nie wystarcza. Słowo bez dawania świadectwa jest próżnią. Słowa nie wystarczają. Prawdziwe jest świadectwo, o którym mówi Paweł.
Przesłanie Ewangelii jest przeznaczone przede wszystkim dla ubogich, dla osób, którym często brakuje tego, co niezbędne, żeby prowadzić godne życie. Im jako pierwszym jest głoszone radosne przesłanie, że Bóg ich umiłował w sposób szczególny i przychodzi do nich przez dzieła miłosierdzia, które uczniowie Chrystusa spełniają w Jego imię. Przede wszystkim iść do ubogich — to jest pierwszorzędne. W chwili sądu ostatecznego — możemy przeczytać u Mateusza, w rozdz. 25. wszyscy będziemy sądzeni z tego. Niektórzy natomiast myślą, że przesłanie Jezusa jest przeznaczone dla tych, którzy nie mają przygotowania kulturalnego. Nie! Nie! Apostoł stwierdza stanowczo, że Ewangelia jest dla wszystkich, także dla uczonych. Mądrość, płynąca ze zmartwychwstania, nie sprzeciwia się mądrości ludzkiej, ale przeciwnie, oczyszcza ją i wywyższa. Kościół zawsze był obecny w miejscach, gdzie tworzy się kulturę. Jednak pierwszym krokiem jest zawsze zatroszczenie się w pierwszej kolejności o ubogich. Ale musimy także udawać się na rubieże intelektu, kultury, na wyżyny dialogu, dialogu, który zaprowadza pokój, dialogu intelektualnego, dialogu rozumnego. Ewangelia jest dla wszystkich! To wychodzenie naprzeciw ubogim nie oznacza, że mamy stać się zwolennikami pauperyzmu czy czymś w rodzaju «duchowych kloszardów»! Nie, nie, nie oznacza tego! Znaczy, że mamy zbliżać się do ciała Jezusa, które cierpi, ale cierpi również ciało Jezusa w tych, którzy Go nie znają pomimo swoich studiów, swojej inteligencji, swojego wykształcenia. Tam powinniśmy iść! Dlatego chętnie używam wyrażenia «iść na peryferie», na peryferie egzystencjalne. Wszystkie, te wszystkie, od fizycznego, rzeczywistego ubóstwa po ubóstwo intelektualne, które również jest realne. Na wszystkie peryferie, wszystkie skrzyżowania dróg: iść tam. I tam zasiewać ziarno Ewangelii, słowem i świadectwem.
A to znaczy, że musimy być odważni. Paweł VI mówił, że nie rozumie chrześcijan zniechęconych; nie rozumiał ich. Tych chrześcijan smutnych, zalęknionych, tych chrześcijan, co do których ktoś się zastanawia, czy wierzą w Chrystusa, czy w «boginię skargę» — nigdy nie wiadomo. Każdego dnia narzekają, uskarżają się; na to, co dzieje się w świecie, patrz, jakie klęski, nieszczęścia. Ale pomyślcie: świat nie jest gorszy niż przed pięcioma wiekami! Świat jest światem; zawsze był światem. A kiedy ktoś się uskarża: tak już musi być, nic nie da się zrobić, ach, ta młodzież... Zapytam was: czy znacie takich chrześcijan? Nie brakuje takich, nie brakuje ich! Ale chrześcijanin musi być odważny i w obliczu problemu, w obliczu kryzysu społecznego, religijnego musi mieć odwagę iść naprzód, iść naprzód śmiało. A kiedy nic nie można zrobić — znosząc cierpliwie. Znosić. Odwaga i cierpliwość — to dwie cnoty Pawła. Odwaga: iść naprzód, działać, dawać wyraźne świadectwo; naprzód! Znosić: dźwigać na barkach to, czego na razie nie można zmienić. Ale iść naprzód z tą cierpliwością, z tą cierpliwością, którą nam daje łaska. Ale co mamy robić z odwagą i cierpliwością? Wychodzić poza siebie — wychodzić poza siebie. Wychodzić poza nasze wspólnoty, aby iść tam, gdzie ludzie żyją, pracują i cierpią, i głosić im miłosierdzie Ojca, które dało się poznać ludziom w Jezusie Chrystusie z Nazaretu. Głosić tę łaskę, która została nam podarowana przez Jezusa. Jeśli w Wielki Czwartek prosiłem kapłanów, aby byli pasterzami o zapachu owiec, wam, drodzy bracia i siostry, mówię: bądźcie wszędzie zwiastunami Słowa życia — w naszych dzielnicach, w miejscach pracy i wszędzie, gdzie ludzie się spotykają i nawiązują relacje. Musicie wychodzić na zewnątrz. Nie rozumiem wspólnot chrześcijańskich, które są zamknięte, w parafii. Chcę wam coś powiedzieć. W Ewangelii jest ten piękny fragment, mówiący o pasterzu, który wróciwszy do owczarni, spostrzega, że brakuje jednej owieczki, zostawia 99 owiec i idzie jej szukać, idzie szukać tej jednej. A my, bracia i siostry, mamy tę jedną; brakuje nam 99! Musimy wyjść, musimy iść do nich! Mamy tylko jedną — powiedzmy sobie prawdę — w tej kulturze jesteśmy mniejszością! Ale czy czujemy żar, zapał apostolski, skłaniający nas do tego, by iść, by wyjść na poszukiwanie pozostałych 99? To jest wielka odpowiedzialność, i powinniśmy prosić Pana o łaskę wielkoduszności i o odwagę oraz cierpliwość do tego, by wychodzić, by wychodzić i głosić Ewangelię. Cóż, jest to trudne. Łatwiej jest pozostać w domu z tą jedyną owieczką! Łatwiej jest zajmować się tą owieczką, czesać ją, głaskać... ale my księża, także wy, chrześcijanie, wszyscy: Pan chce, abyśmy byli pasterzami owiec, a nie tymi, którzy czeszą owieczki; pasterzami! A kiedy jakaś wspólnota jest zamknięta, rozmowa toczy się zawsze wśród tych samych osób, taka wspólnota nie jest wspólnotą dającą życie. Jest wspólnotą jałową, nie jest płodna. Owocność Ewangelii pochodzi z łaski Jezusa Chrystusa, ale poprzez nas, przez nasze głoszenie, naszą odwagę, naszą cierpliwość.
Trochę się to przedłuża, nieprawdaż? Ale nie jest to łatwe! Musimy powiedzieć sobie prawdę: trud ewangelizowania, szerzenia bezinteresownie łaski nie jest łatwy, ponieważ nie jesteśmy sami z Jezusem Chrystusem; jest także przeciwnik, wróg, który chce oddzielić ludzi od Boga. Dlatego wzbudza w sercach rozczarowanie, kiedy nie widzimy natychmiastowej nagrody za nasz trud apostolski. Diabeł każdego dnia rzuca w nasze serca ziarna pesymizmu i goryczy, i człowiek się zniechęca, zniechęcamy się. «Nie udaje się! Zrobiliśmy to, i nic z tego; zrobiliśmy coś innego, i to nie jest dobre! A popatrz na tamtą religię, jak wiele ludzi przyciąga, a my nie!». Właśnie diabeł to podszeptuje. Musimy przygotować się do duchowej walki. Jest to ważne. Nie można głosić Ewangelii, nie tocząc tej duchowej walki — codziennej walki ze smutkiem, z goryczą, z pesymizmem; walki każdego dnia! Zasiew nie jest łatwy. Przyjemniej jest zbierać, ale siać nie jest łatwo, a jest to codzienna walka chrześcijan.
Paweł mówił, że czuł się przynaglany do głoszenia, i znał on doświadczenie tej duchowej walki, co wyrażał słowami: «Mam w swym ciele oścień szatana i czuję go każdego dnia». Także my mamy ościenie szatana, które zadają nam cierpienie i powodują, że idziemy z trudem, i wielokrotnie nas zniechęcają. Przygotować się do duchowej walki: ewangelizacja wymaga od nas prawdziwej odwagi również do podejmowania tej wewnętrznej walki, w naszym sercu, aby mówić przez modlitwę, przez umartwienie, wolę postępowania za Jezusem, przez sakramenty, które są spotkaniem z Jezusem — aby mówić Jezusowi: dziękuję, dziękuję za Twoją łaskę. Chcę ją nieść innym. Ale to jest praca — to jest wysiłek. To się nazywa — nie przerażajcie się — to nazywa się męczeństwo. Tym jest męczeństwo — codzienną walką o dawanie świadectwa. To jest męczeństwo. Od niektórych Pan wymaga męczeństwa życia, ale istnieje męczeństwo codzienne, każdej godziny — dawanie świadectwa na przekór duchowi zła, który nie chce, abyśmy byli ewangelizatorami.
A teraz chciałbym zakończyć refleksją o pewnej sprawie. W tych czasach, kiedy bezinteresowność zdaje się słabnąć w naszych relacjach międzyludzkich, ponieważ wszystko się sprzedaje i wszystko się kupuje, i trudno jest o bezinteresowność, my chrześcijanie głosimy Boga, który chce być naszym przyjacielem i nie domaga się niczego innego, jak tylko, by Go przyjąć. Jedyne, o co prosi Jezus, to aby był przyjęty. Pomyślmy o osobach, które żyją pogrążone w rozpaczy, ponieważ nigdy nie spotkały kogoś, kto by im poświęcił uwagę, kto by je pocieszył, kto dałby im poczuć, że są cenne i ważne. Czyż my, uczniowie Ukrzyżowanego, możemy odmówić pójścia do tych miejsc, gdzie nikt nie chce iść z obawy przed kompromitacją i przed osądem innych, a tym samym odmówić tym naszym braciom głoszenia Słowa Bożego? Bezinteresowność! My otrzymaliśmy tę bezinteresowność, tę łaskę za darmo; musimy ją dawać za darmo. To właśnie chcę wam powiedzieć na koniec. Nie lękajcie się, nie lękajcie się. Nie bójcie się miłości, miłości Boga, naszego Ojca. Nie bójcie się. Nie bójcie się przyjąć łaski Jezusa Chrystusa, nie bójcie się naszej wolności, którą daje łaska Jezusa Chrystusa, czyli, jak mówił Paweł: «Nie jesteście poddani prawu, ale łasce». Nie bójcie się łaski, nie bójcie się wychodzić poza samych siebie, nie bójcie się wychodzić poza nasze wspólnoty chrześcijańskie, aby iść na poszukiwanie tych 99, których nie ma w domu. I iść rozmawiać z nimi, mówić im, co myślimy, iść, by okazywać im naszą miłość, która jest miłością Boga.
Drodzy, drodzy bracia i siostry, nie bójmy się! Idźmy naprzód, aby mówić naszym braciom i naszym siostrom, że my jesteśmy poddani łasce, że Jezus daje nam łaskę i że to nic nie kosztuje: trzeba tylko ją przyjąć. Naprzód!
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (8-9/2013) and Polish Bishops Conference