Trzy kolumny życia konsekrowanego - modlitwa, ubóstwo, cierpliwość

Przemówienie do osób konsekrowanych, uczestników kongresu 4.05.2018

W dniach 3-6 maja 2018 odbywał się na Papieskim Uniwersytecie «Antonianum» w Rzymie międzynarodowy kongres na temat: «‘Consecratio et consecratio per evangelica consilia'. Refleksje, kwestie otwarte, możliwe drogi», który zorganizowała Kongregacja ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego. W piątek 4 maja rano jego uczestników wraz z prefektem Kongregacji kard. Joao Brazem de Avizem i jej sekretarzem abpem José Rodriguezem Carballem OFM przyjął Ojciec Święty w Auli Pawła VI w Watykanie. Podczas audiencji Papież wygłosił improwizowane przemówienie, które zamieszczamy poniżej.

Dzień dobry wszystkim!

Zastanawiałem się, czy wygłosić przemówienie, dopracowane, ładne... Potem jednak przyszła mi myśl, żeby mówić z głowy, żeby powiedzieć o tym, co stosowne w tej okoliczności.

Kluczem do tego, o czym będę mówił, jest to, o co zapytał kardynał [prefekt Kongregacji]: autentyczne kryteria rozeznawania tego, co aktualnie się dzieje. Ponieważ dzisiaj naprawdę wydarza się wiele rzeczy, i aby się nie zagubić w tym świecie, w mgłach światowości, w prowokacjach, w duchu wojny, wielu rzeczach, potrzebujemy autentycznych kryteriów, którymi możemy się kierować. Aby nas prowadziły w rozeznawaniu.

Jest jeszcze inna rzecz — że ten Duch Święty to katastrofa [śmieje się, inni się śmieją], ponieważ nie przestaje być kreatywny! Aktualnie przy nowych formach życia konsekrowanego jest naprawdę kreatywny, z charyzmatami... To ciekawe: jest sprawcą różnorodności, jednocześnie twórcą jedności. Taki jest Duch Święty. I przy tej różnorodności charyzmatów i wielu rzeczy tworzy On jedność Ciała Chrystusa, a także jedność życia konsekrowanego. Także to jest wyzwaniem.

Zadałem sobie pytanie: czego Duch chce, by pozostawało ważne w życiu konsekrowanym? I myśl pomknęła, powędrowała, zakręciła koło..., i wciąż powracał mi [do głowy] dzień, kiedy udałem się do San Giovanni Rotondo; nie wiem dlaczego, ale tam zobaczyłem bardzo licznych konsekrowanych, konsekrowane, którzy pracują... i pomyślałem o tym, co tam powiedziałem, o trzech «p», o których tam mówiłem. I powiedziałem sobie: to są kolumny, które pozostają, które są trwałe w życiu konsekrowanym. Modlitwa (preghiera), ubóstwo (poverta) i cierpliwość (pazienza). I postanowiłem mówić wam o tym: czym jest, według mnie, modlitwa w życiu konsekrowanym, a także ubóstwo i cierpliwość.

Modlitwa to nieustanne powracanie do pierwszego powołania. Jakakolwiek modlitwa, nawet modlitwa w potrzebie, jest jednak zawsze powrotem do Osoby, która mnie powołała. Modlitwa konsekrowanego, konsekrowanej jest powracaniem do Pana, który mnie zaprosił, bym był z Nim blisko. Powracaniem do Tego, który spojrzał mi w oczy i powiedział do mnie: «Chodź. Zostaw wszystko i chodź». — «Ale ja chciałbym zostawić połowę...» (o tym będziemy mówić odnośnie do ubóstwa). — «Nie, chodź. Zostaw wszystko. Chodź». Radość tamtej chwili, gdy zostawialiśmy wiele lub mało, to co posiadaliśmy. Każdy wie, co zostawił: pozostawił mamę, tatę, rodzinę, karierę... To prawda, że niektórzy szukają kariery «wewnątrz», a to nie jest dobre. W takiej chwili trzeba szukać Pana, który mnie powołał, abym szedł za Nim blisko. Każda modlitwa jest powracaniem do tego. I modlitwa jest tym, co sprawia, że pracuję dla tego Pana, a nie dla moich korzyści lub dla instytucji, w której pracuję, nie — dla Pana. Jest słowo, którego używa się często, było wypowiadane zbyt często i straciło trochę swą moc, ale dobrze to obrazowało: radykalizm. Nie lubię go używać, bo było zbyt często używane, ale to jest to: zostawiam wszystko dla Ciebie. To jest radość pierwszych kroków... Potem przyszły problemy, liczne problemy, z którymi borykaliśmy się wszyscy, ale zawsze chodzi o powracanie do spotkania z Panem. Modlitwa w życiu konsekrowanym jest powietrzem, które pozwala oddychać tym powołaniem, odnawiać to powołanie. Bez tego powietrza nie moglibyśmy być dobrymi konsekrowanymi. Być może bylibyśmy dobrymi ludźmi, chrześcijanami, katolikami, pracującymi w wielu dziełach Kościoła, ale konsekrację musisz nieustannie odnawiać tam, na modlitwie, na spotkaniu z Panem. Ale «jestem zajęty, zajęta, mam tak wiele rzeczy do zrobienia...». To jest ważniejsze. Idź na modlitwę. Jest też ta modlitwa, która utrzymuje nas w ciągu dnia w obecności Pana. Zawsze modlitwa. «Ale ja mam pracę zbyt wymagającą, która zajmuje mi cały dzień...». Pomyślmy o osobie konsekrowanej naszych czasów, o Matce Teresie. Matka Teresa chodziła nawet «szukać sobie problemów», była bowiem jakby maszynką do wyszukiwania sobie problemów, ponieważ udawała się tu, tam czy tam... Ale dwóch godzin modlitwy przed Najświętszym Sakramentem nikt nie mógł jej zabrać. «Ach, ta wielka Matka Teresa!». Rób to, co robiła ona, postępuj tak samo. Szukaj swego Pana, Tego, który cię powołał. Modlitwa. Nie tylko rano... Każdy musi odkryć, jak się modlić, gdzie i kiedy. Ale trzeba się modlić, zawsze się modlić. Nie można wieść życia konsekrowanego, nie można rozeznawać tego, co się wydarza, bez rozmowy z Panem.

Nie chciałbym mówić o tym więcej, ale myślę, że zrozumieliście dobrze. Modlitwa. Kościół potrzebuje mężczyzn i kobiet, którzy by się modlili w tym czasie tak wielkiego cierpienia ludzkości.

Drugie «p» to ubóstwo (poverta). Św. Ignacy napisał nam, jezuitom, w Konstytucjach — ale sądzę, że nie była to jego myśl oryginalna, być może przejął to od Ojców pustyni: «Ubóstwo jest matką, jest murem oporowym życia konsekrowanego». Jest «matką». To ciekawe: nie mówi on, że czystość, która jest może bardziej związana z macierzyństwem, z ojcostwem, nie: ubóstwo jest matką. Bez ubóstwa nie ma płodności w życiu konsekrowanym. I jest «murem», chroni cię. Chroni cię oczywiście przed duchem światowości. Wiemy, że diabeł wchodzi przez kieszenie. Wiemy o tym wszyscy. A małe pokusy przeciwko ubóstwu są ranami w przynależności do ciała życia konsekrowanego. Ubóstwo takiego czy innego zgromadzenia nie jest takie samo, jest ubóstwem zgodnym z regułami i konstytucjami każdego zgromadzenia. Reguły mówią: «Nasze ubóstwo idzie w tym kierunku», «nasze idzie w tamtym», ale zawsze jest duch ubóstwa. I tego nie można negocjować. Bez ubóstwa nie moglibyśmy nigdy dobrze rozeznać, co dzieje się w świecie. Bez ducha ubóstwa. «Zostaw wszystko, rozdaj ubogim», powiedział Pan owemu młodzieńcowi. A owym młodzieńcem jesteśmy my wszyscy. «Ależ, ojcze, ja nie, nie posiadam wielkiej fortuny [bogactwa]...». Dobrze, ale jest coś, do czego jesteś przywiązany! Pan prosi cię o to: to będzie «Izaakiem», którego masz złożyć w ofierze. Ogołocony w duszy, ubogi. I przez tego ducha ubóstwa Pan nas chroni — chroni nas! — przed licznymi problemami i wieloma rzeczami, które usiłują zniszczyć życie konsekrowane.

Istnieją trzy stopnie, prowadzące do przejścia od konsekracji zakonnej do światowości zakonnej. Tak, także zakonnej, istnieje światowość zakonna; jest wielu zakonników i konsekrowanych, którzy są światowi. Trzy stopnie. Pierwszy to pieniądze, czyli brak ubóstwa. Drugim jest próżność, która rozciąga się od skrajnego «puszenia się jak paw» po drobne próżności. Trzecim jest buta, pycha. A z tego biorą się wszystkie wady. Jednak pierwszy stopień to przywiązanie do bogactw, przywiązanie do pieniędzy. Gdy czuwa się nad tym, inne nie przychodzą. A mówię — do bogactw, nie tylko do pieniędzy. Do dóbr. Aby móc rozeznać, co się dzieje, potrzebny jest ten duch ubóstwa. Oto zadanie domowe: jak się przedstawia moje ubóstwo? Zaglądnijcie do szkatułek, do szkatułek waszych dusz, wglądnijcie w osobowość, spójrzcie na zgromadzenie... Zobaczcie, jak jest z funkcjonowaniem ubóstwa. To jest pierwszy stopiń: jeśli ten nadzorujemy, inne nie mają przystępu. Jest to mur, który nas chroni przed pozostałymi, jest to matka, która sprawia, że stajemy się bardziej zakonnikami, i która nas skłania do złożenia całego naszego bogactwa w Panu. To jest mur, który broni nas przed rozwojem światowości, tak bardzo szkodzącej każdej konsekracji. Ubóstwo.

Trzecie — cierpliwość. «Ojcze, jaki związek ma z tym cierpliwość?». Cierpliwość jest ważna. Na ogół o niej nie mówimy, ale jest bardzo ważna. Gdy patrzymy na Jezusa, cierpliwość była cechą, która towarzyszyła Jezusowi aż do samego końca życia. Gdy po Wieczerzy Jezus idzie do Ogrodu Oliwnego, możemy powiedzieć, że w owej chwili w sposób szczególny Jezus «staje się cierpliwy». «Stać się cierpliwym» — to jest postawa charakterystyczna w każdej konsekracji, poczynając od małych rzeczy życia wspólnotowego czy życia konsekrowanego każdego, w tej różnorodności, której sprawcą jest Duch Święty... Od małych rzeczy, od małej wyrozumiałości, od małych gestów uśmiechu, gdy chciałoby się przeklinać..., aż do ofiary z samego siebie, z życia. Cierpliwość. Owo «branie na ramiona» (hypomoné) u św. Pawła — św. Paweł mówił o «niesieniu na ramionach» jako o chrześcijańskiej cnocie. Cierpliwość. Bez cierpliwości, to znaczy bez cierpliwego znoszenia, bez «stawania się cierpliwymi» życie konsekrowane nie może się zachować, będzie połowiczne. Gdy nie ma cierpliwości, na przykład, zrozumiałe stają się wewnętrzne walki w zgromadzeniu, można je wyjaśnić. Ponieważ nie było cierpliwości w znoszeniu jedni drugich, więc zwycięża strona mocniejsza, niekoniecznie lepsza; a także ta, która została pokonana, również nie jest lepsza, gdyż jest niecierpliwa. Bez cierpliwości zrozumiałe stają się owe dążenia do kariery na kapitułach generalnych, te wcześniejsze «układy»..., by przytoczyć tylko dwa przykłady. Nie zdajecie sobie sprawy z ilości problemów, wewnętrznych walk, kłótni, które docierają do abpa Carballa! [sekretarza Kongregacji]. Ale on pochodzi z Galicii, on potrafi to wszystko znieść! Cierpliwość. Znoszenie jedni drugich.

Ale nie tylko cierpliwość w życiu wspólnotowym — cierpliwość także w obliczu cierpień świata. Brać na siebie problemy, cierpienia świata. «Stawanie się cierpliwymi», tak jak Jezus stał się cierpliwy, dokonując odkupienia. To jest punkt kluczowy, nie tylko by uniknąć owych wewnętrznych kłótni, które są zgorszeniem, ale by być konsekrowanymi, by móc rozeznawać. Cierpliwość.

Chodzi także o cierpliwość wobec typowych problemów życia konsekrowanego: pomyślmy o niedostatku powołań. «Nie wiemy, co robić, ponieważ nie mamy powołań... Zamknęliśmy trzy domy...». To są narzekania każdego dnia, słyszeliście je, słyszeliście to w uszach i odczuwaliście w sercu. Nie pojawiają się powołania. I jeśli zabraknie tej cierpliwości... To o czym teraz mówię, wydarzyło się, wydarza się; znam co najmniej dwa przypadki, w pewnym kraju zbyt zeświecczonym — dotyczy to dwóch zgromadzeń i dwóch ich prowincji. Prowincja zapoczątkowała drogę, która jest przecież drogą światową, chodzi o «ars bene moriendi» — sztukę dobrego umierania. A co to oznacza dla owej prowincji, w obu tych prowincjach dwóch różnych zgromadzeń? Znaczy to, że trzeba wstrzymać przyjmowanie do nowicjatu, a my, którzy pozostajemy tutaj, starzejemy się aż do śmierci. I to jest koniec zgromadzenia w owym miejscu. Nie są to bajki: mówię o dwóch męskich prowincjach, które dokonały tego wyboru; prowincjach dwóch zgromadzeń zakonnych. Brakuje cierpliwości, i kończy się na «ars bene moriendi». Brakuje cierpliwości i nie ma powołań? Sprzedajemy i przywiązujemy się do pieniędzy, cokolwiek się wydarzy w przyszłości. To jest sygnał, znak, że zbliżamy się do śmierci — wtedy, gdy zgromadzenie zaczyna przywiązywać się do pieniędzy. Traci cierpliwość i w grę wchodzi drugie «p» — brak ubóstwa (poverta).

Mogę zadać sobie pytanie: czy to, co wydarzyło się w owych dwóch prowincjach, które wybrały «ars bene moriendi», nie dokonuje się w moim sercu? Moja cierpliwość skończyła się i staram się jedynie przetrwać? Bez cierpliwości nie możemy być wspaniałomyślni, nie możemy iść za Panem — męczymy się. Idziemy za Nim do pewnego punktu i przy pierwszej czy drugiej próbie, do widzenia. Wybieram «ars bene moriendi»; moje życie konsekrowane doszło do tego miejsca, tutaj zamykam serce i idę na przetrwanie. Jest w stanie łaski, tak, z pewnością. «Ojcze, nie pójdę do piekła?». Nie, może nie pójdziesz. Ale co z twoim życiem? Zrezygnowałeś z możliwości bycia ojcem i matką rodziny, z radości posiadania dzieci, wnuków, tego wszystkiego, aby tak skończyć? Ta «ars bene moriendi» to duchowa eutanazja konsekrowanego serca, które całkiem osłabło, nie ma odwagi pójść za Panem. I nie powołuje...

Przyjąłem za punkt wyjścia do mówienia o tym niedostatek powołań — to rozgorycza duszę. «Nie mam potomstwa», tak uskarżał się nasz ojciec Abraham: «Panie, moje dobra odziedziczy obcokrajowiec». Pan mu powiedział: «Bądź cierpliwy. Będziesz miał syna». — «Ale w wieku 90 lat?». A żona za oknem zachowywała się — wybaczcie mi — jak to kobiety: śledziła zza okna — ale to jest cecha kobiet, przydaje się, nie szkodzi; uśmiechała się, bo myślała: «Ja, w wieku 90 lat? A mój mąż w wieku 100 lat, będziemy mieć dziecko?». «Cierpliwości», powiedział Pan. Jest nadzieja. Naprzód, naprzód, naprzód.

Pamiętajcie o tych trzech «p»: modlitwa (preghiera), ubóstwo (poverta) i cierpliwość (pazienza). Miejcie je na uwadze. I sądzę, że spodobają się Panu wybory — pozwolę sobie użyć słowa, którego nie lubię — wybory radykalne w tym zakresie. Zarówno osobiste, jak i wspólnotowe. Trzeba na nie postawić.

Dziękuję wam za cierpliwość w wysłuchaniu tego kazania [śmieją się, oklaski]. Dziękuję wam. I życzę wam owocności. Nigdy nie wiadomo, w jaki sposób urzeczywistnia się moja płodność, ale jeśli się modlisz, jeśli jesteś ubogi, jeśli jesteś cierpliwy, bądź pewny, że będziesz płodny. Jak? Pan ci to pokaże «po drugiej stronie»; ale taka jest recepta na to, by być płodnym. Będziesz ojcem, będziesz matką — płodność. Tego życzę życiu zakonnemu, aby było płodne.

Dziękuję! Dalej studiujcie, pracujcie, róbcie dobre postanowienia, ale niech towarzyszy temu owo spojrzenie, którego chce Jezus. A gdy pomyślicie o pierwszym «p», pomyślcie o mnie i módlcie się za mnie. Dziękuję.

Teraz pomódlmy się do Matki Bożej: Zdrowaś Maryjo...

[Błogosławieństwo]

Dobrego dnia!

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama