Przemówienie podczas audiencji generalnej 12.11.1969
Powiemy dziś parę słów jeszcze o podstawowym, obecnie powszechnie panującym pojęciu dotyczącym istoty Kościoła, a mianowicie o tym, że Kościół jest wspólnotą(1), jest społecznością ożywioną jednym i tajemniczym pierwiastkiem życia - łaską Ducha Świętego; stąd rodzą się bardzo proste i cudne zasady, jak np. równość wszystkich członków Kościoła(2); odróżnienie ich od reszty niechrześcijańskiej ludzkości zwanej "światem" - choć Kościół jest w tym świecie zanurzony i z nim przemieszany(3); odrębność moralna i formalna życia chrześcijańskiego od życia światowego i pogańskiego(4), rzecz, o której wielu dziś zapomina; świętość odczuwana jako żądanie sumienia wypływające z tajemniczego zamieszkania Ducha Świętego w każdej duszy uczestniczącej w sposób żywotny w jedności kościelnej(5). By jednak pozostać przy charakterze społecznym Kościoła, powtórzmy za Soborem, że Kościół jest Ludem Bożym(6).
Tę definicję należy uzupełnić(7) określeniem Ciała Mistycznego Chrystusa jako społeczności czerpiącej życie z jednego pierwiastka jednoczącego i ożywiającego; społeczności organicznej wyposażonej w różne charyzmaty, różne funkcje, różne odpowiedzialności(8). Stąd wspólnota jako kolegialność przenika społeczność biskupów, o czym słyszeliście z okazji ostatniego Synodu.
Otóż, jeżeli Kościół jest duchową i widzialną wspólnotą (communio), co przedstawia się jako osiągnięcie doktrynalne i społeczne rozwoju religijnego naszych czasów, to powinniśmy wyciągnąć z tego wniosek, który wydaje się teoretycznie, a bardziej jeszcze praktycznie zdyskredytowany. Tym wnioskiem jest zwartość, solidarność, zgoda, harmonia, słowem - miłość, jaka winna istnieć między poszczególnymi członkami i różnymi ugrupowaniami w Kościele. Konieczność ta stała się bardziej oczywista, a zarazem bardziej obowiązująca.
Stosunki te winny być ścisłe, bardziej rodzinne i przyjazne, oparte na wierności i łatwe do nawiązania. Czy tak jest w rzeczywistości?
Zasadniczy stosunek między władzą a posłuszeństwem, ustanowiony o wiele wcześniej przez Ewangelię niż przez prawo kanoniczne, pada również ofiarą modnej dziś kontestacji społecznej. Pragnie się go zmienić i zredukować do minimum. Nie można zaprzeczyć jego istnienia, gdyż zbyt wyraźne jest jego Boskie pochodzenie, ale można go z pewnością zmienić, tj. poprawić go i udoskonalić, jak do tego zachęca Sobór tych, którzy dzierżą w Kościele jakąkolwiek władzę: kierowniczą, nauczycielską, pedagogiczną, administracyjną czy apostolską. Wszyscy oni okazali się gotowi do takiego doskonalenia i to doskonalenie jest już w toku lojalnej i widocznej realizacji. Ale est modus in rebus - jest miara we wszystkim. Istnieją w tej dziedzinie pewne pseudokoncepcje, których powinniśmy się wystrzegać. Na przykład mówi się, że władza jest służbą. Bardzo słusznie. Przypomina o tym Zbawiciel w czasie Ostatniej Wieczerzy: "największy między wami niech będzie jak najmłodszy, a przełożony jak sługa"(9). Echem tego powiedzenia jest często powtarzane mądre zdanie Manzoniego w opisie idealnego biskupa, Fryderyka Boromeusza: "Przełożeństwo człowieka nad ludźmi jest sprawiedliwe jedynie, gdy im służy"(10). Św. Grzegorz Wielki pozostawił nam - mówiąc o sobie jako o głowie Kościoła i pasterzu pasterzy - definicję, która dotąd figuruje wśród tytułów papieskich: "Sługa sług Bożych".
Ale ta formuła słuszna i pouczająca nie niweczy władzy papieża, podobnie jak żadna analogiczna formuła odnosząca się do prawowitej władzy. Władza w Kościele jest służbą braciom, ale nie jest na służbie u kogokolwiek. Celem więc władzy jest dobro drugich, ale to nie oni są źródłem władzy. Kościół w wykonywaniu władzy jest - używając współczesnego wyrażenia - demokratyczny, gdy chodzi o cel i własną rację bytu, nigdy zaś w swoim pochodzeniu, gdyż władza jego nie pochodzi od tzw. "bazy", ale od Chrystusa, od Boga, wobec którego jedynie jest odpowiedzialny.
To wymaga jeszcze jednego ważnego sprecyzowania: władza w Kościele nie może przybierać form historycznie zmiennych, tak jak je przybiera władza świecka w rządzeniu społeczeństwem cywilnym. Tam ten, który przewodniczy ma jedynie obowiązek uprawomocnienia tego, co społeczność sama opracowała i zadekretowała. Natomiast władza w Kościele zachowuje swobodę i inicjatywę, jaką Chrystus powierzył Apostołom i hierarchii nie tylko dla zagwarantowania porządku zewnętrznego, ale także dla dobra tak poszczególnych wiernych, jak i wspólnoty - dobra, które na pierwszym miejscu stawia godność człowieka, wolność, odpowiedzialność i uświęcenie wszystkich członków Kościoła razem wziętych i każdego z nich z osobna.
Dlatego, gdy dzisiaj mówi się, że w Kościele nie podważa się władzy jako takiej, ale krytyce podlega jedynie sposób jej wykonywania, to mówi się dobrze pod warunkiem, że poszukiwanie idealnego sposobu wykonywania władzy nie upoważnia do samowoli, czyli nieposłuszeństwa wobec realnego i prawidłowego sposobu, w jaki dana władza korzysta z powierzonego sobie autorytetu.
Podobnie rzecz się ma, gdy chodzi o dialog, który wywołuje tyle dyskusji nie tylko między Kościołem a jego otoczeniem zewnętrznym, ale także wewnątrz Kościoła, między ludźmi zajmującymi różne stanowiska i sprawującymi różne funkcje.
Dialog jest rzeczą znakomita, gdy zmierza do poszanowania i podniesienia osób czy ugrupowań wobec tego, kto może wydać zarządzenie kościelne lub ma kształtować sumienie i dobre obyczaje zgodnie z planem i duchem Chrystusa; wychowanie do zrozumienia i umiłowania przykazań jest osiągnięciem pedagogicznym, które wymaga wielkiej cierpliwości i mądrej sztuki.
Ale taki dialog jednak nie może paraliżować normalnego wykonywania odpowiedzialnej władzy i pozostawiać sądu osobistego poszczególnym wiernym w miejsce sądu Pasterza czy mistrza. Nie może również wymagać takiego udziału we władzy, żeby ta ostatnia stała się nieodpowiedzialna i bezsilna.
Rozumiemy, że sprawa jest delikatna i złożona, a przy tym bardzo aktualna. Nie powiemy obecnie nic więcej na ten temat. Nauki Soboru w tej materii są jasne i obfite(11). Wielu też wybitnych uczonych porusza tę kwestię(12).
Dobrze zrobimy poświęcając temu doniosłemu zagadnieniu chwilę uważnej i rzetelnej refleksji. Z naszej strony kładziemy nacisk na wizję Kościoła jako na wizję naszego życia według myśli Bożej, aktualizującą się w naszej historii - wizję Kościoła jako communio - wspólnoty hierarchicznej, jako "umiejętności harmonizowania", a według określenia starożytnego uczonego jako consonantia disciplinć - harmonia ładu(13).
Kształtując nową mentalność kościelną - nazwijmy ją posoborową - powinniśmy rozwijać poczucie wspólnoty, w którą jesteśmy wszczepieni jako członkowie Kościoła. Chociażby świadomość naszej wolności i osobowości była bardzo żywa, nie powinniśmy zapominać, że bynajmniej nie jesteśmy ani sami, ani niezależni. Co więcej, im bardziej czujemy się jednostkami samodzielnymi i odpowiedzialnymi, tym lepiej powinniśmy dostrzegać, że należymy do porządku wspólnotowego i hierarchicznego.
Ta podwójna świadomość rozwija się równocześnie pobudzając jedna druga. To właśnie znaczy być katolikiem osobiście i wspólnotowe. Dzięki osiągniętej w ten sposób pełni naszej osobowości, stosując się do porządku, który tę osobowość obiektywnie uznaje, ale jest wobec niej transcendentny - ulegając woli Bożej nawet i zwłaszcza wtedy, kiedy ta wola Boża objawia się poprzez jednego ze współbraci upoważnionego do tego, aby ją nam przedłożyć - przeżywamy tajemnicę hierarchicznej wspólnoty. Przeżywamy Kościół i odzwierciedlamy w sobie tajemnicę Chrystusa, którego ludzkie życie było całkowicie przeniknięte świadomym i heroicznym podporządkowaniem się woli Ojca. "Stał się posłuszny aż do śmierci"(14).
Spotyka się dziś nieraz ludzi, którzy spodziewają się, że postęp Kościoła w dogłębnym uświadomieniu sobie własnej istoty rozluźni niejako stosunki i więzy prawne, które czynią z Kościoła jedno mistyczne, widzialne i organiczne Ciało Chrystusa w historycznej rzeczywistości świata. Inni uważają że taki proces doktrynalny jest równoznaczny z przesunięciem władzy, którą Kościół posiada i przy pomocy której wypełnia swą misję, z wyższych szczebli Ludu Bożego na niższe stopnie. My zaś raczej będziemy spoglądać na Kościół jako na organiczną i głęboko zjednoczona społeczność, jako na wspólnotę, komunię, koinoma według św. Jana Apostoła - która nas czym uczestnikami tego samego życia Boga(15) i prowadzi do zbratania wszystkich nas w Chrystusie(16).
Przypisy:
1. Por. H a m e r, L'Eglise est une commumon, Paris 1962.
2. "Wszyscy równi jesteście" (Mt 23 8).
3. Por. J 8, 23; 15, 19; 17, 14 - 16 itd.
4. Por. Rz 12, 2.
5. Por. 1 Kor 3, 6.
6. KK nr 9.
7. C o n g a r, L'Eglise que j'aime, s. 37.
8. Por. 1 Kor 12, 4.
9. Łk 22, 26.
10. Promessi Sposi, rozdz. 22.
11. KK nn. 27, 32, 37 itd.
12. Por. D'A v a c k, L'Osseruatore Romano z 8 XI 1969; G o f f i, Obedienza e autonomia personale, Ancora 1965 itd.
13. O r i g e n e s Homilia 20.
14. Flp 2, 5 - 8; J 6, 38; 8, 29 itd.
15. Por. 2 P 1, 4.
16. Por. 1 J 1, 6 - 7.
Źródło: Paweł VI - Trwajcie Mocni w wierze t.2 - wyd. Apostolstwa Młodych - Kraków 1974, s. 223 - 228.
opr. kkk/mg