Homilia kard. Tarcisia Bertone podczas Mszy św. w wigilię święta NMP z Fatimy 12.05.2010 - podróż apostolska Benedykta XVI do Portugalii 11-14.05.2010
Czcigodni kardynałowie, czcigodni bracia w biskupstwie i w kapłaństwie, umiłowani bracia i siostry w Panu, drodzy pielgrzymi fatimscy!
Jezus powiedział: «Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego» (Mt 18, 3). Aby wejść do królestwa, musimy stać się pokorni, być coraz pokorniejsi i mali, możliwie jak najmniejsi — to jest sekretem życia mistycznego. Życie duchowe naprawdę rozpoczyna się wtedy, gdy człowiek w szczerym akcie pokory rezygnuje z uważania się zawsze za centrum wszechświata, by z duszą dziecka powierzyć się Bogu, Jego tajemnicy.
Powierzyć się tajemnicy Boga! W Nim jest nie tylko potęga, mądrość i majestat, ale również dziecięctwo, niewinność, nieskończona czułość, ponieważ On jest Ojcem, jest Ojcem na wieki. Nie wiedzieliśmy tego wcześniej, nie mogliśmy tego wiedzieć; trzeba było, by posłał nam swego Syna, żebyśmy to odkryli. On stał się dzieckiem i dzięki temu mógł nam powiedzieć, że i my powinniśmy stać się dziećmi, żeby wejść do Jego królestwa. On, który jest Bogiem nieskończenie wielkim, stał się wobec nas tak mały i pokorny, że tylko oczami wiary i oczami prostaczków możemy Go rozpoznać (por. Mt 11, 25). Tym samym zakwestionował naszą naturalną skłonność do dominacji, do «bycia jak Bóg» (por. Rdz 3, 5). Tak, Bóg pojawił się na ziemi jako dziecko. Teraz wiemy, jaki jest Bóg — jest dzieckiem. Trzeba było to zobaczyć, żeby uwierzyć! Wyszedł naprzeciw naszej przemożnej potrzebie wyróżniania się, ale nadał jej inny kierunek, proponując, byśmy ją podporządkowali służbie miłości; owszem, mamy się wyróżniać, ale jako najbardziej pokojowi, wyrozumiali, wielkoduszni i gotowi do służenia — słudzy i ostatni ze wszystkich.
Bracia i siostry, taka jest «mądrość zstępująca z góry» (por. Jk 3, 17). Tymczasem «mądrość» świata gloryfikuje sukces osobisty i dąży do niego za wszelką cenę, bez skrupułów eliminując na drodze do supremacji tych, których uznaje za przeszkodę. Zwykło się to nazywać życiem, ale smuga śmierci, jaką zostawia, od razu temu zaprzecza. «Każdy, kto nienawidzi swego brata — jak usłyszeliśmy w drugim czytaniu — jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie nosi w sobie życia wiecznego» (1 J 3, 15). Tylko ten, kto kocha swego brata, ma w sobie życie wieczne, czyli jest w nim obecny Bóg, który poprzez Ducha Świętego przekazuje wierzącemu swoją miłość i czyni go uczestnikiem tajemnicy życia trynitarnego. Istotnie, niczym emigrant na obcej ziemi, który choć przystosowuje się do nowych warunków, zachowuje — przynajmniej w sercu — prawa i zwyczaje swojego narodu, tak samo Jezus, przychodząc na ziemię, przyniósł z sobą, jako pielgrzym Trójcy, styl życia swej niebieskiej ojczyzny, który «wyraża po ludzku Boskie życie Trójcy» (Katechizm Kościoła Katolickiego, 470). Podczas chrztu św. każdy z nas wyrzekł się «mądrości» świata i zwrócił się do «mądrości pochodzącej z góry», która objawiła się w Jezusie, niezrównanym nauczycielu sztuki miłości (por. 1 J 3, 16). Oddać życie za brata to najwyższa forma miłości, powiedział Jezus (por. J 15, 13); powiedział i uczynił to, przykazując nam, abyśmy miłowali tak jak On (por. J 15, 12). Przejście od życia pojmowanego jako własność do życia postrzeganego jako dar jest wielkim wyzwaniem, które pokazuje — nam samym i innym — kim jesteśmy i kim chcemy być.
Miłość braterska i bezinteresowna jest przykazaniem i misją, zleconą nam przez Boskiego Nauczyciela; wypełniając je, możemy przekonać naszych braci i siostry w człowieczeństwie: «Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali» (J 13, 35). Czasami narzekamy na marginalną rolę chrześcijaństwa we współczesnym społeczeństwie, na trudności w przekazywaniu wiary młodzieży, na spadek liczby powołań kapłańskich i zakonnych... Można by wymieniać jeszcze inne przyczyny naszego niepokoju; rzeczywiście, nierzadko czujemy, że dla świata jesteśmy przegrani. Jednakże dzieło nadziei prowadzi nas dalej. Mówi nam, że świat należy do tych, którzy go bardziej kochają i najlepiej to okazują. W sercu każdego człowieka jest nieskończone pragnienie miłości; i my, dzięki miłości, którą Bóg rozlewa w naszych sercach (por. Rz 5, 5), możemy je zaspokoić. Oczywiście, naszą miłość musimy wyrażać «nie słowem i językiem, ale czynem i prawdą», radosnym i gorliwym wspomaganiem naszymi dobrami ubogich w potrzebie (por. 1 J 3, 16-18).
Drodzy pielgrzymi i wszyscy, którzy mnie słuchacie, «dzielcie się z radością, jak Hiacynta». Na to wezwanie chce zwrócić uwagę to sanktuarium w 100. rocznicę urodzin wizjonerki z Fatimy. Przed dziesięciu laty w tym właśnie miejscu czcigodny sługa Boży Jan Paweł ii wyniósł ją do chwały ołtarzy wraz z jej bratem Franciszkiem; oboje w krótkim czasie przebyli długą drogę do świętości, prowadzeni i wspierani przez Najświętszą Maryję Pannę. To dwa dojrzałe owoce drzewa krzyża Zbawiciela. Patrząc na nich, widzimy, że jest to pora, by zbierać owoce, owoce świętości. Stary pniu luzytański, odżywiany sokiem chrześcijaństwa, z gałęziami sięgającymi dalekich światów, które tam stały się zalążkami nowych ludów chrześcijańskich, na tobie postawiła stopę Królowa Niebios — stopę zwycięską, która miażdży głowę podstępnego węża (por. Rdz 3, 15) — szukając maluczkich królestwa niebieskiego. Umocnieni modlitwą w tę noc czuwania, zapatrzeni w chwałę błogosławionych Franciszka i Hiacynty, podejmijmy wyzwanie Jezusa: «Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego» (Mt 18, 3). Osobom pełnym pychy, tak jak my, nie jest łatwo stać się jak dzieci. Dlatego Jezus przestrzega nas tak surowo: «Nie wejdziecie!» Nie daje nam wyboru. Portugalio, nie zadowalaj się sposobami myślenia i życia, które nie mają przyszłości, bo nie opierają się na niezawodnym Słowie Bożym, Ewangelii. «Nie lękaj się! Ewangelia nie jest ci przeciwna, ale jest po twojej stronie. (...) W Ewangelii, którą jest Jezus, znajdziesz mocną i trwałą nadzieję, której pragniesz. Jest to nadzieja oparta na zwycięstwie Chrystusa nad grzechem i śmiercią. Chce On, by to zwycięstwo stało się twoim, dla twojego zbawienia i twojej radości» (Jan Paweł ii, Adhortacja apostolska Ecclesia in Europa, 121).
W naszym pierwszym czytaniu Samuel znalazł przewodnika w osobie kapłana Helego. Ten traktuje chłopca z roztropnością, jakiej wymaga się od prawdziwego wychowawcy; potrafi zrozumieć naturę głębokiego przeżycia Samuela. Jednak nikt nie może decydować w sprawie powołania innego człowieka, dlatego Heli wdraża Samuela do uległego słuchania Słowa Bożego: «Mów, Panie, bo sługa Twój słucha» (por. 1 Sam 3, 10). W pewnym sensie w takim świetle możemy postrzegać tę wizytę Ojca Świętego, przebiegającą pod hasłem «Papieżu Benedykcie XVI, z tobą idziemy w nadziei!» W tych słowach zawiera się zarówno zbiorowe wyznanie wiary i wierność Kościołowi, którego widzialnym fundamentem jest Piotr, a jednocześnie indywidualny wyraz ufności i lojalności w stosunku do ojcowskiego i mądrego kierownictwa tego, który został wybrany przez niebo, by wskazywał ludziom dzisiejszych czasów prowadzącą do niego, niezawodną drogę.
Ojcze Święty, «z tobą idziemy w nadziei!» Z tobą uczymy się odróżniać wielką nadzieję od nadziei małych i zawsze ograniczonych, tak jak my sami! Gdy pośród powszechnej tendencji powrotu do małych nadziei daje się słyszeć wyzywające pytanie Jezusa, Wielkiej Nadziei: «Czyż i wy chcecie odejść?», ty, Piotrze, przebudzaj nas swymi odwiecznymi słowami: «Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Bożym» (J 6, 68-69). Zaprawdę — przypomina nam Piotr naszych czasów, Papież Benedykt XVI — «kto nie zna Boga, chociaż miałby wielorakie nadzieje, w gruncie rzeczy nie ma nadziei, wielkiej nadziei, która podtrzymuje całe życie (por. Ef 2, 12). Prawdziwą, wielką nadzieją człowieka, która przetrwa wszelkie zawody, może być tylko Bóg — Bóg, który nas umiłował i wciąż nas miłuje, 'aż do końca', do ostatecznego 'wykonało się!'» (por. J 13, 1; 19, 30; Encyklika Spe salvi, 27).
Umiłowani pielgrzymi fatimscy, starajcie się o to, by niebo było zawsze horyzontem waszego życia! Powiedziano wam, że niebo może poczekać, ale oszukano was... Głos, który pochodzi z nieba, nie jest jak głosy, przypominające śpiew legendarnych syren, które usypiały swe ofiary, zanim wtrąciły je w otchłań. Od dwóch tysięcy lat, najpierw z Galilei, a potem aż po krańce ziemi rozlega się zdecydowany głos Syna Bożego, który mówi: «Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!» (Mk 1, 15). Fatima przypomina nam, że niebo nie może czekać! Dlatego z dziecięcą ufnością prosimy Matkę Bożą, by nauczyła nas dawać niebo ziemi: Maryjo Panno, naucz nas wierzyć, wielbić, mieć nadzieję i kochać tak jak Ty! Wskazuj nam drogę do królestwa Jezusa, drogę dziecięctwa duchowego. Gwiazdo Nadziei, która z niepokojem oczekujesz nas w niegasnącym świetle wiecznej ojczyzny, świeć nad nami, prowadź nas pośród codziennych kolei losu, teraz i w godzinie śmierci naszej. Amen.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (7/2010) and Polish Bishops Conference