Przemówienie w bazylice św. Jana na Lateranie w związku z procesem beatyfikacyjnym Jana Pawła II, 28.06.2005
W wigilię uroczystości Świętych Apostołów Piotra i Pawła wieczorem w bazylice św. Jana na Lateranie odbyło się rozpoczęcie dochodzenia kanonicznego dotyczącego życia i heroiczności cnót Sługi Bożego Jana Pawła II (Karola Wojtyły). Świątynię wypełniły tysiące pielgrzymów, liczni kardynałowie, biskupi, kapłani, osoby konsekrowane i klerycy. Obecnych było wielu Polaków, m.in.: kardynałowie Franciszek Macharski i Marian Jaworski; arcybiskupi Stanisław Dziwisz, Tadeusz Gocłowski, Stanisław Nowak, Wojciech Ziemba oraz ambasador przy Stolicy Apostolskiej Hanna Suchocka. Po odprawieniu Nieszporów kard. Camillo Ruini, wikariusz Ojca Świętego, odczytał dokument dotyczący ustanowienia w diecezji rzymskiej Trybunału procesu beatyfikacyjnego, po czym zostali zaprzysiężeni jego członkowie: sędziowie ks. prał. Gianfranco Bella i ks. prał. Francesco Maria Tasciotti, promotor sprawiedliwości o. Giuseppe D'Alonzo, notariusze Giuseppe Gobbi, Francesco Allegrini i Marcello Terramani oraz postulator ks. prał. Sławomir Oder, który przedstawił listę świadków.
Sporządzono protokół, a następnie kard. Camillo Ruini wygłosił przemówienie, wielokrotnie przerywane oklaskami, w którym podziękował Benedyktowi XVI za zgodę na natychmiastowe otwarcie procesu beatyfikacyjnego oraz przedstawił dzieje życia i działalności Sługi Bożego. «Jako Włoch — powiedział na zakończenie — pragnę wyrazić ogromną i szczególną wdzięczność Janowi Pawłowi II za miłość i troskę, jaką otaczał nie tylko Rzym, ale i całą swoją 'drugą ojczyznę', Włochy. Dziękuję też serdecznie siostrzanemu Kościołowi krakowskiemu i umiłowanej Polsce».
Nowy metropolita krakowski abp Stanisław Dziwisz, w przemówieniu wygłoszonym 29 czerwca podczas spotkania z grupą rodaków przybyłych na uroczystość wręczenia mu paliusza, wyraził wielką radość z otwarcia procesu beatyfikacyjnego. «Cały świat — stwierdził — uczestniczy w tym wydarzeniu i chciałby już widzieć Jana Pawła II w chwale ołtarzy. Tym bardziej trzeba to powiedzieć o Polsce, a zwłaszcza naszej krakowskiej archidiecezji. Sercem i modlitwą trwamy przy grobie Ojca Świętego w Bazylice św. Piotra, czekając na wyniesienie do chwały ołtarzy naszego wielkiego Rodaka. Świat i Polska pielgrzymują do jego grobu, powierzając pośrednictwu u Boga swoje, nieraz bardzo trudne, sprawy. Już jesteśmy świadkami wielu łask i cudów, znaków skuteczności tego wstawiennictwa».
Do rozpoczętego dochodzenia kanonicznego nawiązał Benedykt XVI na zakończenie audiencji generalnej 6 lipca. Zwracając się do rodaków Jana Pawła II, licznie zgromadzonych na placu św. Piotra, powiedział: «Pozdrawiam obecnych tu Polaków. Raduję się z wami otwartym przed tygodniem procesem beatyfikacyjnym Sługi Bożego, drogiego Jana Pawła II. Ten proces polecam waszym modlitwom. Z serca wam błogosławię».
Informujemy, że podziękowania za otrzymane łaski należy kierować pod adresem:
Postulazione della Causa di Beatificazione e Canonizzazione del Servo di Dio Giovanni Paolo II — Piazza S. Giovanni in Laterano, 6/a — 00184 Roma.
Z inicjatywy diecezji rzymskiej powstała strona internetowa poświęcona beatyfikacji Jana Pawła II:
www.BeatificazioneGiovanniPaoloII.org
13 maja, w święto Matki Bożej Fatimskiej, w bazylice laterańskiej Ojciec Święty Benedykt XVI, kończąc swe pierwsze przemówienie do duchowieństwa Rzymu, ogłosił, że udzielił dyspensy od przepisu mówiącego o konieczności odczekania pięciu lat od śmierci Sługi Bożego Jana Pawła II (Karola Wojtyły), toteż proces beatyfikacyjny i kanonizacyjny tegoż Sługi Bożego mógł się rozpocząć bezzwłocznie. Upłynęło wówczas zaledwie 41 dni od śmierci Jana Pawła II i była to 24. rocznica zamachu na jego życie na placu św. Piotra 13 maja 1981 r.
W przekonaniu, że wyrażę uczucia was wszystkich, pragnę ponownie zapewnić Ojca Świętego Benedykta XVI o gorącej wdzięczności diecezji rzymskiej i krakowskiej oraz całego świata za tę decyzję, podjętą w odpowiedzi na prośbę wielkiej liczby księży kardynałów, którzy przekazali jednomyślne i gorące życzenie Ludu Bożego wyrażone w niezapomnianych dniach śmierci i pogrzebu Jana Pawła II.
Cokolwiek teraz dodam — jak to jest w zwyczaju na zakończenie sesji inaugurującej postępowanie diecezjalne w sprawie życia, heroiczności cnót i sławy świętości sługi Bożego — by ukazać postać Jana Pawła II i uzasadnić rozpoczęcie jego procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego, wydaje się w pewnym sensie zbyteczne, ponieważ wszyscy dobrze go znają i są głęboko, zgodnie przekonani o jego świętości. Jednakże to, co chcę powiedzieć, wypływa z mego serca, i ufam, że odpowiada temu, co czuje w swoim sercu każdy z was.
Karol Józef Wojtyła urodził się 18 maja 1920 r. w Wadowicach, jego rodzicami byli Karol i Emilia z Kaczorowskich, głęboko wierzący katolicy. Został ochrzczony 20 czerwca tegoż roku w kościele parafialnym w Wadowicach. Polska od niedawna odzyskała wówczas niepodległość i jedność. Zaledwie dwa miesiące później, w dniach 16 i 17 sierpnia, zdołała je obronić i uratować siebie oraz Europę, odpierając najazd Armii Czerwonej w bitwie zwanej «cudem nad Wisłą». Przypominam to wydarzenie, dzięki któremu Karol jako dziecko i młodzieniec wzrastał i wychowywał się w kontekście społecznym i kulturowym naznaczonym przez katolicyzm, sam bowiem słyszałem przy różnych okazjach, jak Jan Paweł II mówił z wdzięcznością i wzruszeniem o «cudzie nad Wisłą».
We wrześniu 1926 r. Karol, nazywany w rodzinie Lolkiem, poszedł do szkoły powszechnej. Niedługo potem, gdy miał dziewięć lat, 13 kwietnia 1929 r. umarła jego matka, w wieku zaledwie 45 lat. Miesiąc później przyjął Pierwszą Komunię św. W 1930 r. rozpoczął naukę w Państwowym Gimnazjum w Wadowicach, gdzie wybrał profil neoklasyczny. I znów 5 grudnia 1932 r. przeżywa następną żałobę: umarł jego starszy brat Edmund, młody lekarz, który zaraził się szkarlatyną lecząc chorych w czasie epidemii. Karol został sam z ojcem, który wprowadzał go w życie nacechowane modlitwą i ascezą, gdzie było jednak miejsce nie tylko na naukę, ale też na rozrywkę, zabawę i sport. Inną osobą, która wywarła duży wpływ na chrześcijańską formację Karola, był młody kapłan Kazimierz Figlewicz. Od 1930 r. uczył on religii w wadowickiej szkole i opiekował się w parafii grupą ministrantów, do której należał Karol. Chłopiec spowiadał się u niego, podziwiał go i głęboko się do niego przywiązał. Ów kapłan napisał, że Karol był «chłopcem bardzo żywym, bardzo zdolnym, bardzo bystrym i odznaczał się wielką dobrocią».
Wychowywał się w klimacie pobożności, którą cechowały szczególna miłość do Maryi Panny i nabożeństwo do Ducha Świętego. Te dwie cechy wycisnęły trwałe piętno w jego duszy i pozostał im wierny do końca. Jego życie religijne umacniała osobista modlitwa, częste przystępowanie do sakramentów, pobożne praktyki, szczególnie pielgrzymki do sanktuariów maryjnych, a także zaangażowanie w działalność stowarzyszeń katolickich. W wigilię Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w r. 1934 wstąpił do Sodalicji Mariańskiej w swojej parafii, a dwa lata później został jej prezesem.
W r. 1934 Karol zaczął także występować w przedstawieniach, a po dwóch latach podjął intensywną współpracę z awangardowym reżyserem teatralnym Mieczysławem Kotlarczykiem, kochającym teatr i głęboko wierzącym.
3 maja 1938 r. Karol przystąpił do sakramentu bierzmowania, a 27 maja zdał pomyślnie egzamin dojrzałości. Podczas uroczystości wręczania świadectw został poproszony o wygłoszenie mowy pożegnalnej. W sierpniu przeniósł się wraz z ojcem do Krakowa, by studiować filologię polską na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jak pisze w swej książce Dar i Tajemnica, była to dla przyszłego Jana Pawła II droga wiodąca do samej «tajemnicy Słowa».
Niestety, wybuch II wojny światowej, którą rozpoczęła napaść na Polskę 1 września 1939 r., radykalnie zmienił koleje życia Karola. Wiosną tego roku ukończył tomik poezji, wtedy jeszcze nie wydany, pt.: Dawid — renesansowy psałterz (Księga słowiańska). Znalazł się w nim hymn Magnificat, w którym czytamy: «Oto spełniam po brzegi winogradu kielich / przy uczcie Twej niebiańskiej — rozmodlony sługa — / wdzięcznością, żeś mi młodość dziwnie rozanielił, / żeś z lipowego pniaka kształt jędrny wystrugał. / Tyś jest najcudowniejszy, wszechmogący Świątkarz».
Słuchając tych słów nie możemy oprzeć się wzruszeniu, bardzo wiele mówią one nie tylko o życiu, o głębi duchowej, o samopoznaniu i talencie poetyckim młodego Wojtyły, lecz także w sposób proroczy zapowiadają, że Opatrzność będzie rzeźbiła jego postać i osobowość poprzez dramaty i niespodziewane zwroty historii.
Uniwersytet Jagielloński musiał przerwać wykłady. Młody Karol, aby uniknąć wywiezienia na roboty przymusowe do Niemiec, we wrześniu 1940 r. zaczął pracować w kamieniołomie należącym do zakładów chemicznych Solvay, zaś rok później w tychże zakładach. Jak dalece to doświadczenie wpłynęło na niego i pozwoliło mu bliżej zapoznać się z rzeczywistością i trudem życia, a także z solidarnością międzyludzką, wyraził symbolicznie w wersecie poematu Kamieniołom, napisanego w 1956 r.: «(...) cała wielkość tej pracy znajduje się wewnątrz człowieka».
18 lutego 1941 r. jego ojciec, od dłuższego czasu cierpiący na pozornie niegroźną chorobę, nagle umarł. Tym samym Karol stracił ostatnią osobę, z którą łączyła go bardzo silna rodzinna więź uczuciowa. Później napisał: «Nigdy nie czułem się tak samotny» jak podczas owej nocy czuwania i modlitwy — mimo że był z nim wtedy jeden z przyjaciół.
Życie w okupowanej Polsce było niezwykle ciężkie. Kościół był systematycznie prześladowany, wielu kapłanów zostało zabitych bądź uwięzionych. Jednak w tej właśnie sytuacji młody Wojtyła nie tylko nie zaniechał pisania — w szczególności dramatów — ani występów w tajnym Teatrze Rapsodycznym, przez co umacniał moralny sprzeciw wobec nazistowskiego ucisku oraz poczucie duchowej i kulturowej tożsamości polskiej, lecz pogłębił także swoje doświadczenie religijne, zwłaszcza poprzez kontakt z Janem Tyranowskim, krawcem, człowiekiem głęboko uduchowionym i autentycznym wychowawcą młodzieży, który zachęcił go do lektury wielkich mistyków karmelitańskich: św. Jana od Krzyża i św. Teresy z Avili, oraz dzięki lekturze Traktatu o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny św. Ludwika Marii Grigniona de Montforta, która pozwoliła mu głębiej zrozumieć więź Maryi z Chrystusem. Z Traktatu zaczerpnął także motto zawierzenia Maryi: Totus Tuus — emblematycznie określające nie tylko jego posługiwanie biskupie, ale i całe życie. Pielgrzymki do sanktuarium maryjnego w Kalwarii pomogły wytyczyć szlak modlitwy i kontemplacji, który doprowadził młodego Karola do kapłaństwa.
Już w Wadowicach, a później w Krakowie, nauczyciele i koledzy wielokrotnie dzielili się z Karolem swoją opinią, że jego przeznaczeniem jest służba przy ołtarzu. On jednak stale tę myśl odrzucał, przede wszystkim dlatego, że głęboko odczuwał inne powołanie — były nim teatr, sztuka, literatura. W tajemnicy powołania Karola do kapłaństwa i odpowiedzi na nie szczególną rolę odegrała — jak napisał sam Jan Paweł II w książce Dar i Tajemnica — wybitna postać Adama Chmielowskiego, św. Brata Alberta, słynnego polskiego patrioty i malarza, który potrafił porzucić swoją sztukę, kiedy zrozumiał, że Bóg wzywa go do służby biednym i do dzielenia ich życia. Jemu to Karol Wojtyła poświęcił dramat Brat naszego Boga, a później, gdy został papieżem, ogłosił go błogosławionym — w Polsce w r. 1983, i świętym — w Rzymie w listopadzie 1989 r., kiedy runęła «żelazna kurtyna».
Powołanie kapłańskie Karola w pełni dojrzało w r. 1942 i jesienią powziął decyzję o wstąpieniu do tajnego seminarium w Krakowie, nie przerywając pracy w fabryce. Jednocześnie w ramach przygotowania do kapłaństwa rozpoczął systematyczne studium filozofii, szczególnie metafizyki, na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego, również tajnym. Arcybiskup krakowski, książę kard. Adam Sapieha udostępnił następnie tajnemu seminarium swoją rezydencję i tam kleryk Wojtyła mieszkał od września 1944 r., tam też przeżył noc wyzwolenia Krakowa przez Armię Czerwoną 18 stycznia 1945 r. Rok akademicki 1945--1946 mógł się już toczyć normalnie, i kard. Sapieha, który zdecydował, że Karol Wojtyła dokończy studia w Rzymie, wyświęcił go na kapłana wcześniej niż jego kolegów z roku, 1 listopada 1946 r., w swojej prywatnej kaplicy. Wzruszający opis tych święceń oraz trzech Mszy św., odprawionych przez neoprezbitera następnego dnia, 2 listopada, w krypcie św. Leonarda w podziemiach katedry wawelskiej, pozostawił nam Jan Paweł II w książce Dar i Tajemnica.
Pod koniec listopada ks. Karol był już w Rzymie i zapisał się na studia doktoranckie na Wydziale Teologii Papieskiego Uniwersytetu Angelicum, gdzie wykładał słynny teolog o. Réginald Garrigou Lagrange OP. Był on promotorem rozprawy doktorskiej pt.: Doctrina de fide apud S. Ioannem a Cruce («Zagadnienie wiary u św. Jana od Krzyża»), którą ks. Karol obronił 19 czerwca 1948 r. Mieszkając przez dwa lata w Kolegium Belgijskim, w środowisku bardzo żywym kulturowo i teologicznie, młody polski kapłan gorąco pragnął «uczyć się Rzymu»; pragnienie to zaszczepił mu rektor Krakowskiego Seminarium ks. Karol Kozłowski. I rzeczywiście, poznał nie tylko historię i piękno Rzymu, lecz także jego powszechnego i katolickiego ducha, który w naturalny sposób łączył się z wielką polską tradycją katolicką. W czasie letnich wakacji ks. Karol odwiedził Francję, Holandię i Belgię, gdzie zapoznał się z nowymi problemami duszpasterskimi, które wyrażały słowa: «Francja krajem misyjnym». Odwiedził m.in. Ars. Gdy zetknął się z postacią św. Jana Marii Vianneya, doszedł do przekonania, że kapłan wypełnia istotną część swojego posłannictwa w konfesjonale. Potwierdził to w książce Dar i Tajemnica. Ogólną postawę życiową ks. Karola dobrze obrazują jego słowa, przekazane przez jednego z kolegów kapłanów: «Trzeba organizować życie tak, aby mogło ono całe uwielbiać Boga».
Po powrocie do Polski zostaje wikarym w parafii Niegowić, a po roku — wikarym w parafii św. Floriana w Krakowie, gdzie prowadzi duszpasterstwo akademickie. Pomimo przeszkód, stwarzanych przez reżim komunistyczny, wykazuje niezwykłe zdolności wychowawcze i inwencję w działalności duszpasterskiej i kulturalnej. Potrafi bowiem zrozumieć niepokój serca młodzieży i nawiązać z nią głęboki kontakt, przybliżając jej równocześnie prawdę, piękno i wiążący charakter Osoby, krzyża i zmartwychwstania Pana Jezusa. I tak już wówczas zaczyna oddziaływać na nią w ten zadziwiający sposób, który za jego pontyfikatu będzie się przejawiał podczas Światowych Dni Młodzieży.
Po śmierci kard. Sapiehy abp Eugeniusz Baziak wyraził jednak życzenie, by ks. Karol poświęcił się pracy naukowej na uniwersytecie, i udzielił mu dwuletniego urlopu naukowego — począwszy od 1 września 1951 r. — na napisanie rozprawy habilitacyjnej, której tytuł brzmiał: «Ocena możliwości zbudowania etyki chrześcijańskiej przy założeniach systemu Maxa Schelera». Ta praca, zatwierdzona przez Radę Wydziału Teologicznego 30 listopada 1953 r., pozwoliła młodemu kapłanowi wniknąć w myśl fenomenologiczną i doprowadziła go do przekonania, że fenomenologia stanowi ważne i cenne narzędzie badania różnych wymiarów ludzkiego doświadczenia, ale równocześnie musi być ona oparta na realistycznej koncepcji bytu i poznania, którą ks. Karol zgłębił w czasie poprzednich studiów. Wskazuje to podstawowy kierunek jego własnego projektu filozoficznego, który miał na celu połączenie obiektywizmu i realizmu myśli klasycznej ze współczesną tendencją do uwydatniania podmiotowości i doświadczenia, i który znalazł swój pełny wyraz w wielkim dziele Osoba i czyn, wydanym w r. 1969, gdy Karol Wojtyła był już kardynałem. To podstawowe ukierunkowanie jest widoczne zresztą również w jego nauczaniu papieskim. Przypomnę tylko początkowe stronice Encykliki Dives in misericordia, zawierające zasadę «organicznego i głębokiego» połączenia teocentryzmu i antropocentryzmu.
Po likwidacji Wydziału Teologicznego na Uniwersytecie Jagiellońskim, przeprowadzonej przez reżim komunistyczny w r. 1954, młody profesor nie mógł kontynuować kariery naukowej w Krakowie, jak było planowane, lecz od jesieni 1954 r. przeniósł się na Katolicki Uniwersytet Lubelski. Już w listopadzie 1956 r. objął katedrę etyki na Wydziale Filozofii i oddawał się regularnej pracy naukowej aż do r. 1961. Były to lata nieustannego podróżowania pociągiem między Krakowem a Lublinem. Karol Wojtyła, który przyjął dwuletni urlop naukowy, udzielony mu przez abpa Baziaka, tylko z posłuszeństwa, w dalszym ciągu oddawał się intensywnej pracy duszpasterskiej w Krakowie, przede wszystkim wśród młodzieży, spędzał z nią także wakacje. Nadal też pisał dramaty i poezje.
Właśnie podczas wakacji z młodzieżą, 4 lipca 1958 r., ks. Karol otrzymał wiadomość od kard. Stefana Wyszyńskiego, Prymasa Polski, że Papież Pius XII mianował go biskupem pomocniczym archidiecezji krakowskiej. Miał zaledwie 38 lat. Sakrę biskupią otrzymał w katedrze wawelskiej 28 września, w dzień św. Wacława, patrona tej katedry, z rąk arcybiskupa Eugeniusza Baziaka. W książce Wstańcie, chodźmy! Jan Paweł II opisuje szeroko te wydarzenia i związane z nimi przeżycia. Wieczorem tego samego dnia, w którym otrzymał sakrę biskupią, wraz z najbliższymi przyjaciółmi udał się z pielgrzymką do sanktuarium w Częstochowie, a rankiem następnego dnia odprawił Mszę św. przed obrazem Matki Boskiej Jasnogórskiej.
Po śmierci abpa Baziaka bp Wojtyła został wybrany, 16 lipca 1962 r., przez kapitułę metropolitalną na wikariusza kapitulnego archidiecezji krakowskiej. Po osiemnastu miesiącach, 13 stycznia 1964 r., papież Paweł VI mianował go arcybiskupem metropolitą, a 8 marca tegoż roku odbył się jego ingres do katedry krakowskiej. W latach Soboru Watykańskiego II Karol Wojtyła brał bardzo czynny udział we wszystkich jego sesjach, wnosząc niezwykle ważny wkład zwłaszcza w opracowanie Konstytucji Gaudium et spes, a także Deklaracji o wolności religijnej, Konstytucji Lumen gentium oraz Dekretu o apostolstwie świeckich.
Sobór stał się zarówno dla posługi biskupiej Karola Wojtyły w Krakowie, jak i dla jego późniejszego pontyfikatu w Rzymie doświadczeniem o decydującym znaczeniu, harmonijnie dopełniającym całą jego formację i doświadczenie zdobyte wcześniej. Pozostał on na zawsze przekonany, że Sobór Watykański II stanowi «kluczowe wydarzenie naszych czasów» (przemówienie do duchowieństwa Rzymu, 14 lutego 1991 r.).
Aby wprowadzić w życie nauczanie Soboru i przybliżyć to doświadczenie całej archidiecezji, metropolita Karol Wojtyła, którego Paweł VI na konsystorzu 26 czerwca 1967 r. mianował kardynałem, po roku intensywnych przygotowań zwołał 8 maja 1972 r. Synod Krakowski. Jak nigdy przedtem, uczestniczyło w nim z ogromnym zaangażowaniem wiele osób. Synod trwał 7 lat i został zamknięty przez Papieża Jana Pawła II 8 czerwca 1979 r., w 900. rocznicę męczeństwa św. Stanisława. Imię Stanisław nosi również bardzo wierny sekretarz Papieża, wszystkim nam drogi abp Dziwisz, który był u jego boku przez 39 lat, a obecnie został jego następcą na katedrze krakowskiej, po kard. Franciszku Macharskim, również wiernym przyjacielu i cennym współpracowniku Jana Pawła II.
Jeśli wolno mi dokonać syntezy 20 lat biskupiej posługi Karola Wojtyły w Krakowie, rzekłbym, iż pokładając bezgraniczną ufność w Bożym Miłosierdziu, któremu dawał się coraz bardziej przenikać, zwłaszcza po zapoznaniu się z mistycznymi przeżyciami Siostry Faustyny Kowalskiej, beatyfikowanej przez niego 18 kwietnia 1993 r. i kanonizowanej 30 kwietnia 2000 r., potrafił połączyć w jedno swój nadzwyczajny intelekt i geniusz artystyczny oraz gorącą miłość do Chrystusa, Kościoła i ludzi, którą Duch Święty w nim rozpalił. Był więc pasterzem, który potrafił zrozumieć swoich kapłanów i swój lud, kierować nimi i sprzyjać ich rozwojowi, również w okolicznościach nadzwyczaj trudnych. Umiał nie tylko przeciwstawić się naciskom reżimu, ale i podważyć jego podstawy, w aspekcie osobowym, kulturowym i duchowym, dzięki trafnym przewidywaniom, które później zawarł w Encyklice Centesimus annus. Był biskupem odważnym, jak powinien być biskup, o czym sam napisał w ostatnim rozdziale książki Wstańcie, chodźmy!, a równocześnie prawdziwym człowiekiem oraz świadkiem miłości i przebaczenia, które zwycięża zło dobrem, zgodnie ze słowami Apostoła Pawła (Rz 12, 21), przytoczonymi w ostatnim Orędziu Jana Pawła II na Światowy Dzień Pokoju.
16 października 1978 r. zrządzeniem Bożej Opatrzności Karol Wojtyła został wybrany na Biskupa Rzymu i pasterza całego Kościoła. 26 i pół roku jego pontyfikatu zapisało się w pamięci i w sercu każdego z nas i nie ma potrzeby o nich tu mówić. Pamiętamy przecież wszyscy jego donośne wezwanie podczas uroczystej inauguracji posługi 22 października 1978 r.: «Nie lękajcie się! Otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi!» Wezwanie, któremu on sam pozostał zawsze wierny.
Pamiętamy jego niezliczone podróże apostolskie, podczas których docierał z orędziem Chrystusa, naszego jedynego Zbawiciela, do wszystkich krańców ziemi. Pamiętamy wizytacje parafii rzymskich, stałą i serdeczną troskę, z jaką kierował tą diecezją poprzez Synod, Misje Miejskie, Wielki Jubileusz, w którym uczestniczył cały świat. Pamiętamy nadzwyczajną inicjatywę duszpasterską, jaką było ustanowienie Światowych Dni Młodzieży, które stały się nową, szeroką drogą wiodącą młodzież na spotkanie z Chrystusem.
A czy można zapomnieć o miłości i trosce o wystawioną na rozmaite niebezpieczeństwa ludzkość; to one kazały mu działać niestrudzenie, aby zażegnywać wojny i przywracać pokój, by najuboższe narody i «ostatnich» na ziemi napełnić nadzieją na życie i rozwój, by bronić nienaruszalnej godności wszelkiego ludzkiego istnienia od poczęcia aż do naturalnej śmierci, by otoczyć opieką i wspierać rodzinę i autentyczną miłość ludzką.
Nie możemy również zapomnieć o dalekowzroczności i odwadze, dzięki którym przyczynił się do zburzenia muru dzielącego Europę, a potem nawoływał, by nie zapominała o swoich chrześcijańskich korzeniach. O wielkoduszności, z jaką zabiegał o jedność chrześcijan, w której widział wyraźną i nieodwołalną wolę Chrystusa. O zaangażowaniu, z jakim nawoływał religie, aby umacniały pokój między narodami. O rozbrajającej szczerości, z jaką prosił o przebaczenie grzechów popełnionych przez synów Kościoła, a równocześnie o sile i wytrwałości, z jaką brał w obronę i głosił nierozerwalną więź Kościoła z Chrystusem oraz nienaruszalność nauki katolickiej.
Ta nauka, jej prawda i znaczenie dla współczesnego człowieka wyraziły się w znamienity sposób w jego czternastu encyklikach, Katechizmie Kościoła Katolickiego i wszystkich pozostałych dokumentach i przemówieniach. Świadectwem jego troski o kolegialność biskupów, o jedność i życie Kościoła jest 15 zwołanych przez niego zgromadzeń Synodu Biskupów, jak również ogłoszenie Kodeksów Prawa Kanonicznego Kościoła Zachodniego i Kościołów Wschodnich.
Źródłem tej niestrudzonej działalności apostolskiej Jana Pawła II była niewątpliwie intensywność i głębia jego modlitwy. Wielu z nas było naocznymi świadkami owego wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem, które znamionowało jego życie od lat dziecięcych aż po kres ziemskiej wędrówki. Pragnę tylko przypomnieć słowa, które wypowiedział na początku swojego pontyfikatu, 29 października 1978 r., w sanktuarium w Mentorelli: «Modlitwa (...) jest (...) pierwszym zadaniem i niejako pierwszymi słowami Papieża, tak jak jest pierwszym warunkiem jego posługiwania w Kościele i w świecie».
Jeszcze jeden równie istotny aspekt cechuje więź, jaka łączyła Karola Wojtyłę z Chrystusem Zbawicielem i z ludzkością przez Niego odkupioną: była to więź krwi. W krótkim poemacie Stanisław, kilka dni przed konklawe, podczas którego został wybrany na papieża, napisał: «Słowo nie nawróciło, nawróci krew». Jan Paweł II naprawdę przelał własną krew na placu św. Piotra 13 maja 1981 r., a potem na nowo ofiarował nie tyle krew, co całe życie podczas długich lat choroby. Na koniec jego cierpienie i śmierć, jego milczące błogosławieństwo z okna na zakończenie wielkanocnej Mszy św. były dla całej ludzkości niezwykle wymownym świadectwem, mówiącym o umarłym i zmartwychwstałym Chrystusie, o chrześcijańskim znaczeniu cierpienia i śmierci, o ukrytej w nich mocy zbawczej, a ostatecznie o prawdziwym obliczu człowieka odkupionego przez Chrystusa. Dlatego też dni uroczystości związanych z jego pogrzebem stały się dla Rzymu i dla całego świata czasem niezwykłego zjednoczenia, pojednania, otwarcia duszy na Boga.
Homilię wygłoszoną podczas Mszy św. pogrzebowej w piątek 8 kwietnia na placu św. Piotra kard. Joseph Ratzinger oparł na słowach: «Pójdź za mną!», które zmartwychwstały Jezus skierował do Piotra, gdy polecił mu paść swoje owce (por. J 21, 15-23). Homilię tę, w której stwierdził, że całe życie Karola Wojtyły — Jana Pawła II, było naśladowaniem Chrystusa, zakończył mówiąc: «Możemy być pewni, że nasz ukochany Papież stoi teraz w oknie domu Ojca, widzi nas i nam błogosławi». Tak, jesteśmy tego pewni i my, dlatego prosimy Pana z całego serca, by proces beatyfikacyjny i kanonizacyjny, który został otwarty tego wieczoru, mógł się zakończyć jak najszybciej. Napływające wciąż do nas liczne świadectwa świętości życia nieodżałowanego Papieża i łask wyproszonych za jego wstawiennictwem umacniają tę naszą modlitwę.
Na zakończenie jako Włoch pragnę wyrazić ogromną i szczególną wdzięczność Janowi Pawłowi II za miłość i troskę, jaką otaczał nie tylko Rzym, ale i całą swoją «drugą ojczyznę», Włochy. Dziękuję też serdecznie siostrzanemu Kościołowi krakowskiemu i umiłowanej Polsce, gdzie Karol Wojtyła otrzymał życie, wiarę i swe podziwu godne chrześcijańskie i ludzkie bogactwo, by stać się darem dla Rzymu i całego świata.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (9/2005) and Polish Bishops Conference