List otwarty prefekta Kongregacji ds. Biskupów do abpa Carla Marii Vigano

List otwarty w sprawie zarzutów kierowanych pod adresem Stolicy Apostolskiej związanych z postacią kard. McCarricka, 7.10.2018

Drogi Bracie Carlo Maria Vigano!

W swoim ostatnim przesłaniu do mediów, w którym oskarżasz Papieża Franciszka i Kurię Rzymską, zachęcasz mnie, bym powiedział prawdę o faktach, które interpretujesz jako endemiczne zepsucie, które zapanowało w hierarchii Kościoła, aż po najwyższe szczeble. Z należną zgodą papieską przedstawiam tutaj moje osobiste świadectwo, jako prefekt Kongregacji ds. Biskupów, odnośnie do faktów dotyczących emerytowanego arcybiskupa Waszyngtonu Theodore'a McCarricka i jego rzekomych powiązań z Papieżem Franciszkiem, będących przedmiotem twoich głośnych zarzutów publicznych, a także do twojego żądania, by Ojciec Święty zrezygnował z urzędu. Moje świadectwo oparte jest na moich osobistych kontaktach i dokumentach znajdujących się w archiwum Kongregacji, będących obecnie przedmiotem badań, które mają na celu wyjaśnienie tej smutnej sprawy.

Pozwól, że przede wszystkim powiem ci z całą szczerością, pomny na dobrą relację współpracy, którą mieliśmy, kiedy byłeś nuncjuszem w Waszyngtonie, że twoje aktualne stanowisko wydaje mi się niezrozumiałe i bardzo naganne, nie tylko ze względu na zamieszanie, które sieje w ludzie Bożym, ale z powodu publicznych oskarżeń, które poważnie szkodzą reputacji następców apostołów. Pamiętam, że cieszyłem się kiedyś twoim szacunkiem i zaufaniem, lecz stwierdzam, że straciłem obecnie w twoich oczach godność, którą uznawałeś, a to z tego jedynie powodu, że pozostałem wierny wskazaniom Ojca Świętego w posłudze, którą mi powierzył w Kościele. Czyż komunia z Następcą Piotra nie jest wyrazem naszego posłuszeństwa Chrystusowi, który go wybrał i wspiera swoją łaską? Moja interpretacja Amoris laetitia, którą krytykujesz, wpisuje się w tę wierność żywej tradycji, jakiej Franciszek dał nam kolejny przykład, dokonując niedawno modyfikacji Katechizmu Kościoła Katolickiego w kwestii kary śmierci.

Przejdźmy do faktów. Mówisz, że poinformowałeś Papieża Franciszka w dniu 23 czerwca 2013 r. o sprawie McCarricka podczas audiencji, której udzielił tobie, a także wielu innym przedstawicielom papieskim, spotykanym przez niego po raz pierwszy właśnie wtedy. Wyobrażam sobie ogromną ilość informacji ustnych lub pisemnych, które musiał otrzymać na temat wielu ludzi i sytuacji. Mam poważne wątpliwości, by McCarrick zainteresował go aż tak bardzo, jak sugerujesz, był on bowiem 82-letnim emerytowanym arcybiskupem i nie pełnił urzędu od siedmiu lat. Poza tym pisemne instrukcje Kongregacji, jakie otrzymałeś na początku swojej misji w Waszyngtonie w listopadzie 2011 r., nic nie mówiły o McCarricku, pomijając to, co ja sam ci powiedziałem o jego sytuacji biskupa emerytowanego, który musi przestrzegać pewnych warunków i ograniczeń z powodu pogłosek o jego postępowaniu w przeszłości.

Od 30 czerwca 2010 r., odkąd jestem prefektem Kongregacji, nigdy nie poruszyłem na audiencji udzielonej przez Papieża Benedykta XVI i potem Franciszka sprawy McCarricka, za wyjątkiem tych ostatnich dni, po jego wykluczeniu z Kolegium Kardynalskiego. Były kardynał, który przeszedł na emeryturę w maju 2006 r., został stanowczo zachęcony, aby nie podróżował i nie występował publicznie, żeby nie prowokować innych krążących wokół niego pogłosek. Błędem jest prezentowanie zastosowanych wobec niego środków jako «sankcji» zadekretowanych przez Papieża Benedykta XVI i anulowanych przez Papieża Franciszka. Po zapoznaniu się z materiałami, które są w archiwum, stwierdzam, że nie istnieją w tej sprawie żadne dokumenty podpisane przez jednego lub drugiego papieża, ani też noty z audiencji, sporządzone przez mojego poprzednika kardynała Giovanniego Battisty Re, które nakazywałyby emerytowanemu arcybiskupowi McCarrickowi milczenie i prowadzenie życia prywatnego pod groźbą kar kanonicznych. Stało się tak, bo — w odróżnieniu od dnia dzisiejszego — nie było wystarczających dowodów jego domniemanej winy. Stąd stanowisko Kongregacji, inspirowane roztropnością, oraz listy mojego poprzednika i moje, wzywające go za pośrednictwem nuncjusza apostolskiego, abpa Pietro Sambiego, a potem ciebie do powściągliwego stylu życia oraz do modlitwy i pokuty dla jego własnego dobra i dla dobra Kościoła. Jego sprawa stałaby się przedmiotem dalszych działań dyscyplinarnych, gdyby Nuncjatura w Waszyngtonie lub jakiekolwiek inne źródło dostarczyło nam nowszych i decydujących informacji dotyczących jego postępowania. Mam nadzieję, podobnie jak wiele innych osób, że ze względu na szacunek dla ofiar i wymogi sprawiedliwości, trwające obecnie w Stanach Zjednoczonych i Kurii Rzymskiej śledztwo przyniesie nam kompleksową krytyczną analizę procedur i okoliczności tej bolesnej sprawy, aby fakty tego rodzaju nie powtórzyły się w przyszłości.

Jak do tego doszło, że ten człowiek Kościoła, którego brak konsekwencji znamy dzisiaj, kilkakrotnie otrzymał awans, aż po wysokie stanowiska arcybiskupa waszyngtońskiego i kardynała? Sam jestem tym bardzo zdumiony i przyznaję, że zostały popełnione błędy w procedurze selekcji, która została przeprowadzona w jego sprawie. Ale nie wchodząc tutaj w szczegóły, należy zrozumieć, że decyzje podejmowane przez Papieża są oparte na informacjach dostępnych w danym momencie i są przedmiotem roztropnej oceny, która nie jest nieomylna. Niesprawiedliwa wydaje mi się konkluzja, że osoby odpowiedzialne za rozeznanie wstępne są zepsute, chociaż w tym konkretnym przypadku niektóre poszlaki zawarte w zeznaniach świadków powinny były być dalej badane. Wspomniany biskup potrafił bardzo zręcznie bronić się, kiedy pojawiały się pod jego adresem wątpliwości. Z drugiej strony fakt, że w Watykanie mogą być osoby, którzy praktykują i popierają zachowania sprzeczne z wartościami Ewangelii w dziedzinie seksualności, nie pozwalają nam dokonywać uogólnień i nazywać niegodnym i wspólnikiem tego czy innego, a nawet samego Ojca Świętego. Czyż szafarze prawdy nie powinni wystrzegać się przede wszystkim oszczerstwa i zniesławiania?

Drogi przedstawicielu papieski seniorze, mówię ci szczerze, że oskarżanie Papieża Franciszka o chronienie z pełną świadomością tego domniemanego drapieżcy seksualnego, a zatem o to, że jest współwinny szerzącego się w Kościele zepsucia, i dlatego niegodnym, by dalej przeprowadzać swoją reformę jako pierwszy pasterz Kościoła, wydaje mi się z każdego punktu widzenia niewiarygodne i nieprawdopodobne. Nie mogę zrozumieć, jak mogłeś uwierzyć w to straszne oskarżenie, które jest całkowicie bezpodstawne. Franciszek nie miał nic wspólnego z awansami McCarricka w Nowym Jorku, Metuchen, Newarku i Waszyngtonie. Pozbawił go jego godności kardynalskiej, gdy tylko pojawiło się wiarygodne oskarżenie o nadużycia wobec małoletnich. Nigdy nie słyszałem jakiejkolwiek wzmianki z jego strony o tym rzekomym wielkim doradcy jego pontyfikatu w kwestii nominacji w Ameryce, chociaż Papież nie kryje zaufania, jakim darzy niektórych biskupów. Domyślam się, że nie darzysz ich szczególnym uznaniem, podobnie jak przyjaciele, którzy podzielają twoją interpretację faktów. Ale uważam za niebywałe, że wykorzystujesz głośny skandal nadużyć seksualnych w Stanach Zjednoczonych, by w sposób bezprecedensowy i niezasłużony ugodzić w autorytet moralny swojego przełożonego, Papieża.

Od dawna cieszę się przywilejem, jakim jest spotykanie się co tydzień z Papieżem Franciszkiem, aby omawiać nominacje biskupów i problemy, które mają wpływ na ich rządy. Wiem bardzo dobrze, jak traktuje ludzi i problemy — z miłością, miłosierdziem, uwagą i powagą, czego sam doświadczyłeś. Gdy czytałem słowa, którymi kończysz swoje ostatnie, pozornie bardzo duchowe przesłanie, szydząc i podając w wątpliwość jego wiarę, wydały mi się one zbyt sarkastyczne, a nawet bluźniercze. To nie może pochodzić od Ducha Bożego.

Drogi współbracie, bardzo chciałbym ci pomóc w odnalezieniu komunii z tym, który jest widzialnym gwarantem komunii Kościoła katolickiego. Rozumiem, że gorycz i rozczarowania naznaczyły twoją drogę w służbie Stolicy Apostolskiej, ale nie możesz zakończyć swojego życia kapłańskiego w ten sposób, w otwartym i gorszącym buncie, bardzo boleśnie raniącym Oblubienicę Chrystusa, której — jak utrzymujesz — służysz lepiej, pogłębiając podział i cierpienie ludu Bożego. Cóż innego mogę odpowiedzieć na twoje pytania, jak tylko to: wyjdź ze swojego ukrycia, żałuj swojego buntu i odzyskaj lepsze uczucia do Ojca Świętego, zamiast pogłębiać wrogość wobec niego. Jak możesz sprawować Eucharystię i wymawiać jego imię w kanonie Mszy św.? Jak możesz odmawiać Różaniec Święty, modlić się do św. Michała Archanioła i Matki Bożej, potępiając tego, którego Ona codziennie ochrania i któremu towarzyszy w ciężkiej i odważnej posłudze?

Gdyby Papież nie był człowiekiem modlitwy, gdyby był przywiązany do pieniędzy, gdyby faworyzował bogatych ze szkodą dla ubogich, gdyby nie okazywał niestrudzonej energii, by otwierać się na wszystkie formy nędzy i dawać wielkoduszne pocieszenie swego słowa i uczynków, gdyby nie mnożył wszystkich możliwych sposobów głoszenia i przekazywania radości Ewangelii wszystkim, w Kościele i poza jego widocznymi granicami, gdyby nie wyciągał ręki do rodzin, do opuszczonych starców, do chorych na duszy i na ciele, a szczególnie do młodych szukających szczęścia, zapewne można by woleć — twoim zdaniem — kogoś innego, kto przyjąłby inną postawę dyplomatyczną czy polityczną, ale nie mogę kwestionować jego osobistej uczciwości, jego poświęcenia się misji, a zwłaszcza charyzmatu i pokoju, którymi jest obdarzony dzięki łasce Bożej i mocy Zmartwychwstałego.

Odpowiadając na twój atak, niesprawiedliwy i nieuzasadniony co do faktów, drogi Vigano, dochodzę do wniosku, że to oskarżenie jest chwytem politycznym, pozbawionym realnych podstaw obciążających Papieża i — powtarzam — głęboko raniącym komunię Kościoła. Niech Bóg sprawi, aby ta rażąca niesprawiedliwość została szybko naprawiona i aby Papież Franciszek nadal był uznawany za tego, kim jest: wybitnego pasterza, współczującego i stanowczego ojca, proroczą łaskę dla Kościoła i dla świata. Niech z radością i z ufnością kontynuuje rozpoczętą reformę misyjną, wiedząc, że może jeszcze bardziej liczyć na modlitwę ludu Bożego i odnowioną solidarność całego Kościoła zjednoczonego z Najświętszą Maryją Panną, Królową Różańca Świętego!

W święto Matki Bożej Różańcowej, 7 października 2018 r.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama