Jakie są szanse bezrobotnego na znalezienie nowej pracy i co robić, aby te szanse zwiększyć (cz.2)
Przynajmniej statystycznie Polska w ponad 90% jest krajem chrześcijańskim. A więc także społeczeństwo powinno nie tylko znać podstawy Ewangelii Chrystusowej ale co ważniejsze tymi zasadami kierować się w codziennym postępowaniu. Niestety, codzienność odbiega od naszych wyobrażeń.
W pierwszej części artykułu poświęconego bezrobociu, skupiliśmy się na poszukiwaniu pracy i sytuacji na rynku pracy w odniesieniu do ludzi z wyższym wykształceniem. Wiem, że zdecydowana większość spośród opisanych tam sytuacji i pracodawców (pozostawionych anonimowo ) odnosiła się do chrześcijan — różnych wyznań. Niektórzy spośród tych pracodawców to ludzie, którzy uwielbiają coniedzielne uczestnictwo we Mszy Św czy nabożeństwach. Problem tylko w tym, że chyba jeszcze nie trafili na kaznodzieję, któryby ich oświecił i powiedział brutalną prawdę, iż chrześcijaninem trzeba być każdego dnia, a nie tylko przez jedną czy dwie godziny w niedzielę.
Przypomina mi się tutaj pewna sytuacja. Kilka lat temu kiedy jeszcze miałem pracę, rano w poniedziałek do biura wszedł kolega oburzony niedzielną homilią. Mianowicie, ksiądz „ośmielił się „ wezwać wiernych zgromadzonych na Mszy Św do nawrócenia, porzucenia drogi grzechu i oddania się Chrystusowi. Mój kolega był oburzony tymi słowami, że ksiądz śmiał tak zwrócić się do wiernych ? Przecież te słowa mogły dotyczyć każdego tylko nie jego. Jego zdaniem skoro nikogo nie zabił, nie cudzołoży, to niech ksiądz zostawi go w spokoju. Takie słowa niech kieruje ksiądz do grzeszników, ale nie do niego! Oburzony,zmienił parafię. Czy tak jest do dziś, nie wiem. Ale wiem, że podobne zdanie ma więcej ludzi.
To samo dotyczy mojego tekstu dotyczącego bezrobocia i oceny „wystawionej „ pracodawcom. Wiem, że niektórzy z nich czytając ten tekst mówią o mnie — „oszołom, oskarża niesłusznie, to dotyczy innych firm ale nigdy nie mojej”. Ci ludzie nawet już nie widzą zła, które codziennie wyrządzają innym.
Przynajmniej w większych zakładach pracy, być może nieco dziwnym zwyczajem stało się zapraszanie na otwarcie czy to linii produkcyjnej czy stołówki, miejscowego księdza biskupa celem dokonania poświęcenia. Niestety z wiadomych względów, nie informuje się Go o mniej chlubnych zwyczajach panujących w danej firmie. Robotnicy widzą tylko obecność księdza biskupa, który „skumał się „ z pracodawcą. Fakt, że ten pracodawca nieraz wspiera różne akcje charytatywne organizowane przez lokalny kościół. Ale czy tymi działaniami nie zamierza przy okazji zaskarbić sobie moralnego wsparcia kościoła?
Wątpliwe jest aby ktokolwiek z pracowników ośmielił się pójść do biskupa i przedstawić mu prawdziwą sytuację w firmie (jeżeli odbiega od oficjalnej piarowskiej propagandy). Poza tym skąd wziąć dowody, że prawo pracy w tej firmie jest łamane?
Ostatnio wiele mówi się o poniżaniu czy dyskryminowaniu w miejscu pracy pracowników (mobbingu). Mówi się też w mediach, że pracownik winien oddać taką sprawę do Sądu Pracy czy do Państwowej Inspekcji Pracy. Fakt zgodnie z logiką powinien tak postąpić. I co dalej?
Jeżeli oskarżenia są prawdziwe, a kodeks pracy łamał jakiś drobny przedsiębiorca, wówczas zostanie przykładnie ukarany. A pracownik? Odzyska np. należne wynagrodzenie i.... straci pracę. Będzie to wynikiem restrukturyzacji działu. Nagle okaże się, że pracownik ma za niskie kwalifikacje np. nie zna języka greckiego, a właściciel piekarni planuje eksport bułeczek właśnie do tego kraju. To jeszcze nie koniec. „Sławny” pracownik-zwycięzca będzie wielkim przegranym. Taka „sława” skutecznie zamknie mu wszystkie drzwi do innych firm. Bo, który pracodawca zechce u siebie mieć pracownika dochodzącego swych praw przed sądem?
W większych firmach sytuacja jest nieco odmienna. Działające tam komórki piarowskie czy inne bezpośrednio związane z pionem dyrekcji personalnej, dbają o „właściwe i przyjazne układy” z sędziami sądów pracy, działaczami central związkowych czy inspektorami pracy. Nie będę tutaj wdawał się w szczegóły. Myślę, że zainteresowani wiedzą co to w praktyce oznacza. Ze swej strony dodam tylko, że pracownik takiej firmy szukający sprawiedliwości może liczyć tylko na Bożą Opatrzność.
Podobnie ma się także sprawa z szukaniem oparcia w związkach zawodowych. Oczywiście wszelkie uogólnienia byłyby nie na miejscu i bardzo krzywdzące, szczególnie wobec wielu autentycznie oddanych robotnikom działaczy NSZZ Solidarność. Trzeba mieć na uwadze, który związek wybieramy dla siebie i w czyim tak naprawdę działa on interesie. Jednakże są firmy, w których działa kilka organizacji związkowych, na dodatek wzajemnie zwalczających się. Taka sytuacja jest oczywiście korzystna ale tylko dla pracodawcy. Poza tym — nie będę tutaj podawał nazwy firmy ani też nazwy związku, który w tejże firmie pozostaje całkowicie na usługach..... dyrekcji personelu. Znany mi jest przypadek powołania nowego związku zawodowego z inicjatywy właśnie.... kierownictwa personelu jednej ze spółek akcyjnych. Celem takiego działania było oczywiście osłabienie - w tym wypadku NSZZ Solidarność. Dyrekcja Personelu ma też inne „instrumenty” wpływu na postawę działaczy związkowych jak np. zakupy pewnych dóbr konsumpcyjnych na wyjątkowo korzystnych warunkach finansowych. Poza tym „pokorna postawa” podczas negocjacji płacowych może poskutkować nagrodami i premiami. Wiadomo, lepiej kilku działaczom dać po kilka tysięcy złotych jednorazowej „nagrody” aniżeli całej kilkutysięcznej załodze przez rok po 100 zł dodatku do pensji. Ci niepokorni związkowcy np. z Solidarności w „nagrodę” są szykanowani, a eksperci z Dyrekcji Personelu skutecznie wśród załogi rozpuszczają na ich temat różne rewelacje mające ich skompromitować w oczach robotników. Kim są owi eksperci? Swego czasu pewna firma produkcyjna właśnie do działu personelu zatrudniała absolwentów psychologii i socjologii. Osoby te po przeszkoleniu były kierowane w różne miejsca firmy — nawet na bezpośrednią produkcję. Ich rola jest taka sama jak dawnych agentów UB. Pracodawca na bieżąco wie jakie są nastroje wśród załogi itp. Poza tym ci ludzie potrafią skutecznie niszczyć niepokorny związek- przekazując robotnikom wspomniane już rewelacje na temat np. liderów zakładowej Solidarności. Ci eksperci potrafią także wypromować w to miejsce nowych działaczy - nowego związku przekazując „cudem zdobyte poufne informacje z negocjacji”. Ci agenci mogą tez rozpowiadać informacje nawet fałszywe o planowanych zwolnieniach tych, którzy należą do jakiegoś związku. Oczywiście na posiadanie własnej „prywatnej bezpieki” stać tylko niektórych pracodawców.
Duża firma może sobie także pozwolić na stworzenie czegoś na wzór centrum sportu i rozrywki, czyli wewnętrznej organizacji zakładowej podległej całkowicie Dyrekcji Personelu, której celem jest organizowanie dla załogi wycieczek krajowych np. w cenie 3-10 zł od osoby, rozdawania darmowych karnetów na siłownię, basen, korty itp. Tak więc w sferze socjalnej taka „organizacja” wypiera całkowicie związki zawodowe.
Mniej „uświadomieni” pracownicy wybierają „opiekę” pracodawcy zamiast związków zawodowych. Poza tym jeżeli związki zawodowe ze sobą rywalizują, zamiast współpracować i do tego dołożymy „agentów” pracodawców to już mamy obraz firmy i sytuacji w niej panującej. Pracownik na pewno tylko w ostateczności wybierze akces do związku zawodowego.
Poza tym w dzisiejszych czasach kataklizmu bezrobocia ważnym atutem jest zdanie „ jak się panu nie podoba to na pańskie miejsce....”. Wysoka stopa bezrobocia jest „atutem” w rękach pracodawców. Jeżeli ktoś ma ponad 40 lat, to z pokorą przyjmie niską i nieregularnie płaconą pensję, poniżanie- mobbing. Taki pracownik wie, że wielu z tych co nie mają nawet skromnego zasiłku zazdroszczą mu nawet poniżania i żebraczej pensji. Z jednej strony mamy więc pracodawcę wykorzystującego swoją pozycję wbrew słowom Ewangelii, a z drugiej pracownika z pokorą przyjmującego znaki czasów.
Cdn.
W następnej części opiszę doświadczenia pracodawców, skupiając się na pozytywnych przykładach. Może to pozwoli „wypromować” prawdziwych managerów chrześcijańskich.
Uwaga. Zamieszczony tekst ma charakter felietonu o tematyce społecznej. Jako taki odzwierciedla własne poglądy autora, nie oficjalne stanowisko jakiegokolwiek Kościoła
opr. mg/mg