Tematyka pracy ludzkiej jest zagadnieniem kluczowym dla rozumienia kwestii społecznych
Tematyka pracy ludzkiej jest zagadnieniem kluczowym dla rozumienia kwestii społecznych. Potwierdza to choćby doświadczenie polskie ostatnich dziesięcioleci. Lata powojenne przyniosły nam system ideologiczny, który mienił się „filozofią pracy”. Marksizm stawał w wyraźnej opozycji do poprzedniego ustroju ekonomicznego.
Kapitalizm, główne źródło nieszczęść i wyzysku człowieka przez człowieka, był systemem, którego sednem było posiadanie własności przeciw pracy. Kapitalista posiadał i mnożył wartość nie dla wartości pracy, ale dla samego zysku. Taki system łączył się z wyzyskiem pracy i uciskiem człowieka pracującego. Prowadził faktycznie w historii (a i współcześnie) do konfliktów między światem kapitału i pracownikami najemnymi.
Konflikty powstające w tym obszarze były w istocie konfliktami sztucznie generowanymi — ich źródłem były błędne założenia ideologii liberalistycznej, prowadzące do zniewolenia i proletaryzacji świata pracy. Kapitał traktowany jest tutaj jako czynnik sprawczy, natomiast praca jest traktowana jako czynnik instrumentalny. Konsekwencją tych założeń jest odrzucenie zasady prymatu osoby nad rzeczą i uznanie pracy za towar (por. Jan Paweł II, Laborem exercens, nr 12).
Marksizm dostrzegając te wady i grzechy kapitalizmu, zaproponował radykalną zmianę.
Jako system kolektywistyczny, w którym jednostka była zerem, jednostka była niczym, także skonfliktował własność z pracą. Z tym, że zafundował podporządkowanym społeczeństwom posiadanie wbrew pracy, polegające na zawłaszczeniu środków produkcji przez państwo. Człowiek pracy był tutaj traktowany jako narzędzie produkcji. Faktycznie zatem, zarówno środki produkcji, jak i pracujący przyporządkowani zostali kapitałowi.
A ponieważ o kapitale decydował plan gospodarczy, zatem nie mogło być mowy o postępie gospodarczym, technicznym czy społecznym. Zgodnie z planem, zakłady produkcyjne wytwarzały tysiące par obuwia jednego kształtu i jednego rozmiaru. Plan był wykonany, nawet przekraczany, tyle że produkcja nie miała zbytu, nie miała też sensu.
Marksizm, w swojej istocie okazał się najdosłowniej „opium dla ludu”. Dokonał radykalnej alienacji pracownika, konfliktując go z jego własnymi wytworami. Pozbawiał go lub przynajmniej próbował pozbawić wolności.
To z protestu przeciwko takiej „filozofii pracy” zrodziła się solidarność w Polsce. Upomniała się o prawa człowieka. Punktem inicjalnym było upomnienie się o niesłusznie zwolnioną z pracy pracownicę Stoczni Gdańskiej, Annę Walentynowicz. Solidarność usiłowała przywrócić pracy jej właściwą gramatykę — pokazać, że sensem pracy nie jest posiadanie przeciw pracy, ani też sensem pracy nie jest posiadanie wbrew pracy. W ogóle istotą pracy nie może być żadne „przeciw” ani żadne „wbrew”. Istotą pracy winno być porozumienie.
Epizod polskiej solidarności jako cnoty moralnej i społecznej oraz epizod polskiego ruchu „Solidarność” okazały się niestety krótkotrwałe. Odrzucenie marksizmu stało się pretekstem do budowania bardzo zróżnicowanych zasad życia ekonomicznego. Niejednokrotnie oznaczało to powrót do prymitywnego kapitalizmu.
Powróciliśmy, niestety, do przestrzeni niejednokrotnie wyzysku człowieka.
Przejawem — może nie najistotniejszym, ale dość rozległym obecnego stanu rzeczy stały się tzw. umowy śmieciowe. Za tym niezbyt eleganckim pojęciem kryje się określenie umowy cywilnoprawnej zawartej pomiędzy pracodawcą a pracownikiem, szczególnie w celu ominięcia przepisów prawa pracy lub obniżenia klina podatkowego.
Przyjmując tak szerokie rozumienie tej umowy, zauważa się, że w 2010 r. w oparciu o umowy cywilnoprawne pracowało 20,9 proc. zatrudnionych w Polsce. Jednocześnie wyraźnie daje się zauważyć, iż zatrudnianie na podstawie takich umów cywilnoprawnych — zamiast solidnych umów o pracę — jest zjawiskiem narastającym.
Umowy śmieciowe zdają się stanowić dla stosujących je doskonałą albo przynajmniej dobrą zasłonę dla różnego rodzaju nadużyć. Pracownik zatrudniony na podstawie takiej umowy ma bardzo ograniczone prawa, jest po części uprzedmiotowiony.
Przykładów instrumentalizacji i wyzysku pracowników jest wiele. Jedna, drobna ilustracja z forum internetowego. Ktoś pisze: „Witam, co mogę zrobić w sytuacji gdy:
1) W umowie o pracę mam 40 godz. tygodniowo, a często jest tak, że pracuję po 12 godzin dziennie. Szef nie płaci nadgodzin, jest premia uznaniowa, ale to zależy od szefa, czy się ją dostanie.
2) Praca w każdą sobotę po 8 godzin dziennie lub więcej. W soboty nie podpisujemy listy obecności, wygląda to tak, jakby sobota była dniem wolnym od pracy.
3) Na dzień wolny trzeba się zapisać z tygodniowym wyprzedzeniem i tym dniem nie może być sobota” (http://forumprawne.org/prawo-pracy/155128-wyzysk-pracownika.html). Dodaje zarazem:
„chcę się dowiedzieć, jakich przepisów kodeksu pracy nie przestrzega pracodawca”. W odpowiedzi, ktoś inny wyjaśnia:
„Prawdopodobnie bardzo wielu przepisów, np.:
— art. 131 kp (maksymalny tygodniowy czas pracy łącznie z godzinami nadliczbowymi to 48 godzin);
— art. 151 kp (warunki, w jakich dopuszczalna jest praca w godzinach nadliczbowych);
— art. 151(1)kp, 151(2)kp, 151(3)kp — chodzi o wynagrodzenie i dodatki za pracę w godzinach nadliczbowych oraz inne kwestie (przeczytaj);
— art. 94 pkt 9a kp — nie prowadzi dokumentacji w sprawach związanych ze stosunkiem pracy”.
Ten krótki fragment wymiany zdań pokazuje dwa bieguny — z jednej strony jest to doświadczenie wyzysku, ale i lęku przed utratą pracy nawet w takich warunkach, z drugiej strony podana zostaje propozycja rozwiązań kodeksowych, prawnych. Te jednak okazują się zawodne.
W myśli Kościoła katolickiego praca ludzka odgrywała i odgrywa ogromnie ważną rolę. Dość przypomnieć dwa fakty. To chrześcijaństwo wniosło w naszą cywilizację pracę jako wartość. Przecież w antyku europejskim praca była domeną ludzi niewolnych — ludzie wolni byli wolni od pracy. Chrześcijaństwo, wzorując się na Jezusie Chrystusie, który sam własnymi rękami pracował, nadało pracy wyjątkową wartość.
Z refleksji nad pracą, z refleksji nad wyzyskiem pracowników zrodziła się nauka społeczna Kościoła. Pierwsza encyklika społeczna Rerum novarum Leona XIII stawała w obronie tzw. kwestii robotniczej. W sytuacji gdy wobec ewidentnego wyzysku robotników przez kapitalistów pojawiała się propozycja marksistowskiego uwłaszczenia i kolektywizacji, niemniej szkodliwa, Kościół zabrał głos.
Jednak szczególnej proklamacji wartości pracy ludzkiej dokonał Jan Paweł II. Nietrudno zauważyć, że jego rozważania i analizy zrodziły się wśród polskich konfliktów i niepokojów, ale były zarazem osadzone w przestrzeni całego świata, choćby latynoamerykańskiej tzw. teologii wyzwolenia. Nie bez znaczenia było to, że ich autor — naukowiec, biskup, papież — sam był robotnikiem kamieniołomu. Mógł zatem o pracy — także fizycznej, ciężkiej, wyzyskującej człowieka — mówić kompetentnie.
Wydaje się zatem, że warto w dobie współczesnych problemów z pracą ludzką, współczesnej choroby pracy, szukać pewnych wskazówek w orędziu nauczania społecznego Kościoła, które stanowi realną „Ewangelię pracy”.
Zgodnie z charakterystycznym dla myśli Kościoła nurtem personalistycznym podstawą określenia wartości pracy ludzkiej jest osoba ludzka, jej godność. Praca jest w tej perspektywie czynnikiem określającym „być albo nie być” człowieka. Dlatego w ujęciu Jana Pawła II była ona ukazywana z perspektywy nie tylko ekonomicznej, ale również społecznej, ustrojowej, a nade wszystko etycznej.
Praca ludzka jako czyn osoby może być rozpatrywana w różnych aspektach: techniczno-ekonomicznym, psychologiczno-moralnym i społeczno-kulturowym. Pierwszy wymiar odsłania zdolności człowieka do wytwarzania dóbr gospodarczych, drugi aspekt stwierdza, że praca jest miarą godności człowieka, przez którą przekracza on samego siebie, doskonaląc swe właściwości duchowe, psychiczne, moralne i biologiczne. Ostatni wymiar wskazuje, że człowiek poprzez pracę przyczynia się do wzbogacenia ludzkości w wartości kultury.
Oczywiście wszystkie trzy aspekty towarzyszą procesowi pracy w każdym miejscu i pokoleniu. Dlatego problemy pracy Jan Paweł II osadził w centrum kwestii społecznej (por. LE 2), uwydatniając prawdę, że „praca ludzka stanowi chyba najistotniejszy klucz kwestii społecznej” (por. LE 3).
Jan Paweł II podkreślał dobitnie, że współczesny kryzys ma swe główne źródło w relacjach międzyludzkich. Problemem nie jest zmiana struktur i systemu, ale zmiana relacji osobowych, sprzeciw wobec prób instrumentalizacji człowieka, które dokonywały się i dokonują w drapieżnym kapitalizmie i złowrogim marksizmie.
Obydwa systemy nastawione były i są na maksymalizację zysku kosztem pracownika. Główny punkt sprzeciwu teologii pracy, inspirowanej Ewangelią, wyraża się w tym, że główną troską pracodawcy jest rozwój przedsiębiorstwa i zainwestowanie kapitału na powstanie nowych stanowisk pracy. Na drugim miejscu stoją interesy pracowników, które dotyczą odpowiedniego wynagrodzenia, bezpieczeństwa zatrudnienia i humanitarnych warunków pracy. Dopiero na trzecim miejscu w teologii pracy znajdują się osobiste korzyści przedsiębiorcy, czyli zysk.
Jednak największym walorem Ewangelii pracy jest nie tylko przewartościowanie celów aktywności gospodarczej człowieka. Pierwsza Ewangelia pracy — czyli początki Księgi Rodzaju — ukazuje, że człowiek pracując, winien naśladować Boga. Oznacza to zatem świadomość, że praca ludzka jest uczestnictwem w dziele Boga. Sobór Watykański II uczył, że ta świadomość winna przenikać do zwykłych, codziennych zajęć. „Mężczyźni bowiem i kobiety, którzy zdobywając środki na utrzymanie własne i rodziny, tak wykonują swoje przedsięwzięcia, by należycie służyć społeczeństwu, mogą słusznie uważać, że swoją pracą rozwijają dzieło Stwórcy, zaradzają potrzebom swoich braci i osobistym wkładem przyczyniają się do tego, by w historii spełniał się zamysł Boży” (KDK 34).
Uczestniczenie przez pracę w dziele stworzenia wyraża się, zgodnie z nakazem Boga (por. Rdz l, 26) w czynieniu sobie ziemi poddaną. Oczywiście owo poddanie sobie ziemi nie jest i nie może być dowolne, Bożemu imperatywowi towarzyszy plan zbawczy związany z ładem moralnym i społecznym. Bezsensowne są zatem zarzuty różnych frakcji „ekologów głębokich” pod adresem chrześcijaństwa, że przyczynia się ono do dewastacji ziemi. Boży nakaz panowania nad ziemią jest określony ramami prawa naturalnego.
Wbrew popularnym niegdyś egzegetom ateistycznego marksizmu praca nie jest konsekwencją grzechu pierworodnego. To niewspółmierny i nadmierny trud, zmęczenie, a nawet i cierpienie są konsekwencją grzechu.
Ta sytuacja nabrała jednak nowego wymiaru wraz z podjęciem pracy przez Chrystusa. Odtąd człowiek, podejmując pracę wraz ze związanymi z nią ciężarem, męką, wyniszczeniem, gdy czyni to w jedności z Chrystusem, może w jakiś sposób uczestniczyć z Nim w odkupieniu świata.
Poprzez pracę człowiek nie tylko panuje nad światem, ale bierze udział w dziele Odkupienia i Zmartwychwstania.
Ostateczny sens pracy polega na tym, że człowiek przemienia sam siebie. Widać to zwłaszcza, gdy praca jest naznaczona trudem i cierpieniem. Będąc wówczas uczestnictwem w Krzyżu Chrystusa, staje się udziałem w Jego zmartwychwstaniu. „Pot i trud, jaki w obecnych warunkach ludzkości związany jest nieodzownie z pracą, daje chrześcijaninowi i każdemu człowiekowi, który jest wezwany do naśladowania Chrystusa, możliwość uczestniczenia z miłością w dziele, które Chrystus przyszedł wypełnić” (LE, 27).
Związek pracy ze Zmartwychwstaniem wskazuje także na to, że oprócz aspektu udziału w dziele stwórczym Boga, w dziele zbawczym Chrystusa, ma ona także swój wymiar eschatyczny. Mamy prawo wierzyć, że nasze dzieła, nasze prace pójdą za nami. Jak pisał kiedyś ks. prof. Cz. S. Bartnik, trudno byłoby wyobrazić sobie niebo bez dzieł Bacha czy Beethovena. Może także inne, mniej znane powszechnie, ale bezcenne dla samego człowieka jego dzieła, pójdą za nim do nieba?
Zejdźmy jednak z nieba na ziemię. Czy Ewangelia pracy ma swoje przełożenie praktyczne?
Oczywiście, że tak. Ewangelia w ogólności jest dobrą nowiną dla człowieka, dla ludzkiego pielgrzymowania poprzez ten świat.
Ta Ewangelia pracy podkreśla niezmiennie, że w pracy dokonuje się samorealizacja człowieka — możliwość zdobywania przez niego doświadczenia, wzmacniania siły swego charakteru oraz sił duchowych i fizycznych. Praca jest szkołą cnót moralnych — uczy poczucia obowiązku, sumienności, zdolności do poświęceń.
Teologia pracy podkreśla zarazem, że skoro najgłębszą motywacją pracy jest życie, dotyczy to najpierw i przede wszystkim życia pracownika i jego domowników. Dlatego Kościół od czasów Piusa XI i jego koncepcji płacy rodzinnej akcentuje żywotny związek pomiędzy pracą człowieka i rodziną. Jan Paweł II mówił kiedyś: „Każdy człowiek pracuje, ażeby utrzymać rodzinę, znaczy to, że w pracę swoją wkłada codzienny trud miłości. Rodzina bowiem bierze początek z miłości i jest stałym jej wyrazem, stałym jej środowiskiem” (przemówienie w Saint-Denis).
To właśnie prorodzinny charakter pracy wyznacza ramy dla kościelnego myślenia o pracy zawodowej kobiet, o rozróżnieniu co w tej pracy jest przymusem ekonomicznym, a co wyrazem samorealizacji kobiety, o strukturze płacy rodzinnej. Prorodzinny charakter pracy wyznacza wreszcie relacje między państwem a rodziną, ujęte w przestrzeń określoną przez zasady solidarności i pomocniczości.
Ewangelia pracy, która wyznacza nurty nauczania Kościoła jest na miarę chrześcijańskiej wizji człowieka. Akcentuje podmiotowość osoby ludzkiej, jej wolność i odpowiedzialność, podkreśla samorealizację i wymiar wspólnotowy, mówi o godziwości płacy i o duchowości ludzkiej aktywności zawodowej. Pokazuje nade wszystko, że warto traktować pracę bardziej jako powołanie niż jako zawód. Jak bowiem mawiał prymas Wyszyński — zawód przynosi zawód, powołanie daje satysfakcję.
Jan Paweł II podkreślał dobitnie, że współczesny kryzys ma swe główne źródło w relacjach międzyludzkich. Problemem nie jest zmiana struktur i systemu, ale zmiana relacji osobowych, sprzeciw wobec prób instrumentalizacji człowieka, które dokonywały się i dokonują w drapieżnym kapitalizmie i złowrogim marksizmie.
opr. ab/ab