Rewolucja on line

O kondycji polskiego Internetu, stanie badań i perspektywach jego rozwoju rozmawiamy z przedstawicielami agencji interaktywnych, instytutów badawczych i reklamodawców.



Rewolucja on line

Grzegorz Kiszluk, Iwona Lisek-Woubishet

O kondycji polskiego Internetu, stanie badań i perspektywach jego rozwoju rozmawiamy z przedstawicielami agencji interaktywnych, instytutów badawczych i reklamodawców.

O kondycji polskiego Internetu, stanie badań i perspektywach jego rozwoju rozmawiamy z Renatą Pasternak — dyrektorem zarządzającym Instytutu Badania Opinii i Rynku PENTOR, Anną Sakowicz — kierownikiem zespołu domu mediowego Mindshare (m digital), Grzegorzem Kujawskim — dyrektorem ds. badań i rozwoju SMG/KRC Poland Media, Grzegorzem Wójcikiem — wiceprezesem rady nadzorczej Interia.pl, Jarosławem Pawlakiem — dyrektorem zarządzającym I-Metrii, Marcinem Habryniem — senior project managerem Polskiej Platformy Internetowej, Kubą Łapottem — marketing managerem CASUS BTL, Jackiem Dzięcielakiem — dyrektorem zarządzającym Media Contacts oraz Michałem Sobolewskim — wicedyrektorem ds. marketingu mBanku.

Brief: —Zaprosiliśmy dzisiaj Państwa do dyskusji o obecnej kondycji ciągle nowego medium reklamowego, jakim jest Internet. Jakie są perspektywy jego rozwoju. I czy możemy zaryzykować stwierdzenie, bardzo popularne jeszcze przed dwoma — trzema laty, że Internet zagrozi prędzej czy później mediom tradycyjnym? Zwłaszcza że jesteśmy tuż przed debiutem profesjonalnych badań tego medium na polskim rynku.

Jarosław Pawlak: — Historia Internetu jest niesłychanie krótka, a zaczęła się na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy to Internet był ściśle związany ze środowiskiem naukowym i wojskowym (przede wszystkim w USA). I co ciekawe — rozwijał się bez żadnego marketingu, bez żadnych wielkich kampanii, tylko gdzieś tam z tyłu, w tle, jako „zabawka” zapaleńców. I nagle wybuchło. Już w połowie lat dziewięćdziesiątych, kiedy zaczęły powstawać pierwsze portale, nagle wszyscy zaczęli się tym interesować, również w Polsce...

Brief: — Bo pojawiło się, jak mówiono, najbardziej demokratyczne medium.

Jarosław Pawlak: — Bo ono takie właśnie jest, mimo wielu prób różnych ograniczeń, które spełzły na niczym. Natomiast fakt, iż Internet tak nagle pojawił się i w Polsce, było w pewnym sensie związane z całą otoczką nowej gospodarki. W tym czasie wszyscy w Polsce zaczęli poważnie traktować Internet w kategoriach analitycznych, jako medium. Pojawiły się pierwsze badania, pierwsze kategorie, pojawili się wreszcie pierwsi reklamobiorcy, jak właśnie Interia, WP czy Onet, które zaczęły funkcjonować jako powszechnie znane marki.

Renata Pasternak: — Dodajmy jeszcze, że pojawiły się również pierwsze prognozy na temat rozwoju Internetu, które rzeczywistość bardzo zweryfikowała. Przypomnijmy, iż dwa czy trzy lata temu mówiło się o bardzo dynamicznym przyroście internautów, z czym wiązały się duże oczekiwania, natomiast w rzeczywistości jest on bardzo delikatny; przez ostatnie dwa lata z poziomu 15 proc. — do 18 czy 19 proc.

Grzegorz Wójcik: — Rozwój Internetu podzieliłbym na trzy etapy. Pierwszy to etap uczelni i niekomercyjne zastosowania Internetu, następnie uruchomienie ogólnopolskiego numeru, przez TP S.A., co wielu ludziom umożliwiło korzystanie z Internetu w domu, wreszcie trzeci etap, który akurat teraz przeżywa swój intensywny rozwój — to jest Internet nie tylko w domach, ale i w firmach. O ile kiedyś to było narzędzie do posługiwania się dokumentacją, to teraz, choćby ze względu na liczbę osób posługujących się Internetem, możemy mówić, że jest to prawdziwe medium, które w połączeniu z innymi mediami, stanowi element komunikacji marketingowej.

Brief: — Ale rzeczywiście jest niekontrolowany, nie można go ograniczać?

Grzegorz Wójcik: — Niestety, technicznie jest to możliwe, przykładem są tutaj Chiny, gdzie jest to w 100 proc. kontrolowane.

Marcin Habryń: — Ale tak naprawdę to jest może jedyne miejsce, gdzie wpływy polityczne są ograniczone, nie ma cenzury czy autocenzury.

Kuba Łapott: — Dlatego np. najświeższe wiadomości z Bośni i Hercegowiny można było uzyskać na bośniackich serwerach, które znajdowały się w Stanach Zjednoczonych.

Grzegorz Kujawski: — Znane też są grupy specjalitów od czarnego PR-u, niepokornych dyskutantów, którzy odważają się oczerniać jakieś poważne firmy, ośmieszając i podważając ich wiarygodność.

Brief: — A czy można ich wyeliminować?

Grzegorz Kujawski: — Wystarczy odebrać wiarygodność słowom dyskutanta przy użyciu odpowiednich środków...

Marcin Habryń: — Głośna była sprawa użytkownika jednej z marek samochodowych, który na liście dyskusyjnej pochwalił się, że dokonał przeróbki w swoim samochodzie. Został namierzony, a firma odebrała mu gwarancję.

Grzegorz Wójcik: — Praktycznie jest to medium potężne, ale źle wykorzystane robi się niebezpieczne.

Anna Sakowicz: — Jest to również medium bezlitosne. Gdy jedna z firm z branży komputerowej opublikowała raport o swoich dochodach, natychmiast pod tym raportem ukazały się komentarze, niekoniecznie zadawalające samą firmę, natomiast w pewnym sensie dające do myślenia, czego oczekuje rynek.

Michał Sobolewski: — MBank jest tu dobrym przykładem, gdzie od początku były dyskusje na temat banku, pojawiały się komentarze, jeszcze przez wejściem na rynek, a poprawki czy sugestie na temat banku były wprowadzane natychmiast po uruchomieniu strony. Dzięki informacjom z list dyskusyjnych wiemy, z czego klienci wolą korzystać.

Marcin Habryń: — Przez wielu ludzi, którzy tworzą i czytają te listy, Internet jest postrzegany jako źródło wiarygodnej informacji.

Brief: — Jak wygląda struktura rynku internetowego w obrębie komunikacji marketingowej?

Jarosław Pawlak: — Struktura jest niemal identyczna, jak w przypadku innych mediów: są reklamodawcy i są reklamobiorcy, czyli pomioty medialne działające w Internecie, a między nimi są agencje reklamowe interaktywne, które są wyłącznie wyspecjalizowane w promocji i sprzedaży mediów interaktywnych. Istnieją również działy agencji tradycyjnych, specjalizujące się w sprzedaży tych mediów. Przy okazji chcę zwrócić uwagę na fakt, który jest fenomenem światowym, że największe sukcesy odnoszą te agencje, które powstały w Internecie. Tradycyjne agencje, mimo że mają swoje oddziały, nie odnoszą takich sukcesów w sprzedaży i planowaniu reklam na ten rynek.

Kuba Łapott: — Tu się wytworzył jakby drugi, równoległy łańcuch reklamowy, obok łańcucha reklamowego, który obsługuje media tradycyjne. I tak naprawdę większość kreacji, które wychodzą na rynek reklam, pochodzą z agencji interaktywnych, które — inaczej niż media tradycyjne — mają swoją logikę komunikacji się z klientami.

Anna Sakowicz: — Muszę tutaj zaprotestować. Nie do końca zgodzę się, że liczą się tu tylko agencje interaktywne. Ogromną wartością mojej agencji jest na przykład fakt, że jesteśmy w stanie oferować wszelkiego rodzaju media w jednym miejscu i tym, do czego dążymy, jest właśnie połączenie Internetu z innymi mediami; żeby Internet nie był jakimś tam dodatkiem do strategii. By nie zdarzały się sytuacje, że dopiero gdy na koniec roku zostaje kawałek budżetu, za mały na telewizję czy prasę, firma postanawia wykorzystać go w Internecie. Staramy się, żeby już na etapie briefu, w rozmowie z klientem, przekonać go, że Internet jest jednym z elementów marketingu-mix i nie powinien występować gdzieś tam na szarym końcu jako dodatek do wszystkiego.

Kuba Łapott: — W okresie swego bardzo intensywnego rozwoju Internet był pozycjonowany jako medium, które ma zagrozić pozostałym, dlatego przez pewien moment istniał w konkurencji i w związku z tym, zyskał równie mocny opór. Dobrze rozwijająca się firma ma w tej chwili tylko jedną komunikację i Internet musi być częścią tej komunikacji, wtedy będzie skuteczny.

Brief: — Kiedyś było tak, że klient przychodził do agencji i mówił: sprzedaję buty i pomóżcie mi je sprzedać. Teraz pewnie już tak się nie zdarza...

Anna Sakowicz: — Zdarza się.

Marcin Habryń: — Zdarza się i to bardzo często.

Jarosław Pawlak: — Gdyby tak się nie działo, to wielu ludzi straciłoby pracę...

Renata Pasternak: — I to dotyczy wszystkich aspektów współpracy firmy usługowej z klientem, nieważne, czy to agencja reklamowa, czy firma badawcza, czy jakikolwiek inny podmiot doradztwa i współpracy. Obserwujemy, że klienci coraz jaśniej formułują swoje cele i coraz częściej wiedzą, czego chcą i czego oczekują od firmy, z którą chcą współpracować; natomiast nadal zdarzają się sytuacje, kiedy bardzo trudno jest ustalić ten pierwszy moment: czego klient tak naprawdę oczekuje. Jeżeli on sam nie będzie tego wiedział, to żadna czy to kampania internetowa, czy jakiekolwiek wsparcie reklamowe, doradcze czy badawcze nie doprowadzą do sukcesu.

Michał Sobolewski: — Tak naprawdę to klient na końcu bierze odpowiedzialność za biznes i nie może on obwiniać agencji za swoje błędne decyzje, bo te decyzje zawsze leżą po stronie klienta — zawsze tak było i tak będzie, niezależnie od tego, jakie jeszcze media będziemy mieli do dyspozycji. mBank jest takim ciekawym przykładem, jak strategia, jeśli chodzi o internet ewoluowała. Zaczynaliśmy tradycyjnie, pierwszy brief oddając całkowicie agencji mediowej, kreatywnej. Po pewnym czasie zmieniliśmy strategię. Nasze podejście całkowicie się zmieniło. Nie było już tak, że my zlecamy reklamy i patrzymy na ich efekt. Większość naszych działań w Internecie polega na tym, że dzielimy odpowiedzialność i płacimy za skuteczność tych działań, czyli pozyskanie na koniec aktywnego klienta, aktywnego rachunku i na tej zasadzie staramy się rozliczać ze wszystkimi współpracującymi z nami portalami czy poszczególnymi stronami internetowymi. Gdybyśmy w ten sposób do tego nie podchodzili, nie przeznaczalibyśmy nigdy takich dużych środków na Internet.

Brief: — Pozostaje jedynie kwestia jego wiarygodnego pomiaru. Mówicie, że w Internecie można wszystko zbadać, że można wiedzieć wszystko o każdym internaucie, co pozwala precyzyjnie zaplanować kampanię.

Kuba Łapott: — Jest parę płaszczyzn, które można badać. Można badać samą stronę internetową i rzeczy, które wkoło niej się dzieją, czyli badania wokół strony. Są badania wokół wydawców (portali), czyli badania na przestrzeni emisji i można też badać rzeczy wokół reklamy, czyli wokół formy emisyjnej. Powiem więcej: możliwości badawcze przekraczają nawet granice zdrowego rozsądku.

Jarosław Pawlak: — Przede wszystkim bada się internautów, w centralnym punkcie jest zawsze użytkownik Internetu. Dobrze zidentyfikowany użytkownik Internetu to dla każdego wydawcy internetowego skarb, bo na tej wiedzy opiera się wszystko: całe kampanie, reklamy one to one itd. Pozostaje oczywiście kwestia narzędzi. Internet jest jedynym medium, który łączy w swoich badaniach nowoczesne technologie i metody tradycyjne, i często bywa tak, że niekoniecznie miary z tradycyjnych mediów przystają do nowego. W pewnym momencie wszyscy mieliśmy w Polsce kłopot — jak badać internet, ale dzięki Bogu, są Stany Zjednoczone i tam pokazali nam w agencjach badawczych, jak badać Internet. Powstały narzędzia, które pozwalają tak naprawdę dobrze zbadać cały Internet, zarówno kampanie reklamowe, jak i audytorium, przed kampanią, jak i po kampanii; i tak naprawdę jest to jedno z najlepiej zbadanych mediów na świecie.

Grzegorz Wójcik: — Uściślijmy. Jest kilka rodzajów badań, można badać różne rzeczy. Są badania użytkowników odwiedzających portal, ale po stronie praktyki, czyli tego, co się dzieje na stronie; z drugiej strony, znamy czas pobytu tych użytkowników na portalu. Teraz, żeby efektywnie powiedzieć, jak wygląda rzeczywistość, musimy użyć kilku narzędzi w postaci np. dokładnego zapisu, kto, kiedy i co obejrzał, jak się poruszał po stronie; każdemu użytkownikowi nadajemy numer (użytkownik pozostaje niezidentyfikowany z imienia i nazwiska) — to są badania od strony internetowej, od strony wydawcy. Z drugiej strony, mamy badania, które ukazują strukturę demograficzną odwiedzających, robione zupełnie w tradycyjnym świecie w ogóle bez potrzeby korzystania z Internetu. Mogą to być badania podobne do badań telemetrycznych, tzw. panel użytkowników Internetu. Polega to na tym, że analogicznie jak w telewizji instaluje się urządzenia, które mierzą oglądalność, tak na komputerze można zainstalować urządzenie, które rejestruje, co dany użytkownik ogląda — i zestawić te dane ze strukturą demograficzną naszych użytkowników.

Brief: — Wszyscy czekamy na pierwsze z prawdziwego zdarzenia w Polsce badania serwisów. Na zlecenie Polskich Badań Internetu, spółki skupiającej największe polskie portale, panele badawcze ma realizować I-metria. Co nowego wniosą tego typu badania i na czym mają polegać?

Jarosław Pawlak: — Jeśli chodzi o panel, to istotne jest, aby mierzyć rzeczywiste zachowanie, a nie deklaracje użytkowników. Dziś badania panelowe w sieci szeroko się rozpowszechniły, służą nie tylko do analizy Internetu jako medium, ale również do analizy i planowania kampanii reklamowych. Proszę zwrócić uwagę, że w Stanach Zjednoczonych po uruchomieniu dwóch pierwszych paneli internetowych, wzrosły budżety reklamowe. Myślę, że to jest klucz do przekonania, że reklamodawca musi wiedzieć, do kogo trafi jego kampania reklamowa. Badanie panelowe może mu pokazać, na konkretnych kreacjach, jaki ma zasięg i kto to ogląda.

Grzegorz Kujawski: — Warto o panelu rozmawiać, ale chyba nie dość dużo było krytycznej analizy wartości panelowych, a trzeba pokazać na pewne aspekty badania panelowego, nad którymi przejść do porządku nie sposób. Popularność badań panelowych bierze się chyba z nie do końca słusznego założenia, że jeśli Internet będzie miał takie same badania jak telewizja, to powinno się to przyczynić do jego komercyjnego sukcesu. Wychodzi się też z dosyć uproszczonego założenia, że i w telewizji, i w Internecie mamy do czynienia ze szklaną bańką, w której siedzi odbiorca przekazu, i dlatego metody badawcze powinny być podobne. Tymczasem telewizja od Internetu zasadniczo się różni. Technologia, którą dzisiaj mamy, dosyć dawno zaczęła pokazywać swoje ograniczenia; przykładowo: telewizja cyfrowa nie jest dobrze badana za pomocą prób telemetrycznych, bo grupy, które ją mają, są za wąskie. Fragmentaryzacja takich mediów jak Internet, jest od samego zarania dużo większa i ambicja, żeby scharakteryzować widownię portali i witryn, napotyka na znaczące trudności. Drugi problem, który się pojawia, to jest problem z budową takiego panelu. Telewizję ogląda się głównie w domu, natomiast w Internecie jest tak, że jak się spojrzy na dane, jak wygląda natężenie ruchu w sieci, w poszczególne dni tygodnia i w rozkładzie godzinowym, to ten rozkład ma kształt piły o tępych zębach, dołki ma w weekendy, a góry ma w tygodniu w godzinach 9 — 15, co oznacza, że z Internetu korzysta się najczęściej w dni robocze w godzinach pracy. Na świecie wszystkie panele radzą sobie z pomiarem użytkowników domowych Internetu, natomiast zdecydowanie słabo radzą sobie z pomiarem użytkowania Internetu w miejscach pracy. A żaden administrator nie zgodzi się na pomysł montowania w pracowniczych komputerach rejestratorów, więc liczba paneli w pracy na świecie jest minimalna, a sposób ich konstrukcji budzi wątpliwości. Nam w tej tradycyjnej części panelu niewielu ludzi, z którymi się skontaktowaliśmy, wyraziło zgodę na montaż takiego oprogramowania.

Kuba Łapott: — Od września ubiegłego roku, prowadzimy badania od strony witryn w systemie Atemis stosowanym przez firmy na całym świecie, i bardzo dobrze sobie radzimy z ocenianiem skuteczności kampanii. Już na drugi dzień jesteśmy w stanie wykluczyć rzeczy nieskuteczne i zoptymalizować kampanię.

Jarosław Pawlak: — Ale nie możesz powiedzieć, kto ją obejrzał i jaki miała zasięg.

Anna Sakowicz: — Możemy mierzyć skuteczność poszczególnych kreacji, możemy mierzyć skuteczność poszczególnych stron. Mówiąc skuteczność rozumiem to, ile razy dana kreacja została wyświetlona na danej stronie oraz ilu unikalnych użytkowników tę kreację widziało, ilu użytkowników kliknęło, i to jest jeden podstawowy etap. Z drugiej strony, korzystamy jeszcze z narzędzia na stronie reklamodawcy, które po tym kliknięciu śledzi zachowanie internauty na stronie. Załóżmy, że celem naszej kampanii jest założenie konta w banku na stronie internetowej; my możemy prześledzić drogę tego internauty, wiemy też, czy on na tę stronę wrócił, i wiemy, że np. po miesiącu założył konto, i wiemy, że to było w wyniku kampanii internetowej.

Kuba Łapott: — CTR-y były modne trzy lata temu i wtedy wszystkie agencje na nich pracowały .W tej chwili filozofia nowoczesnego pomiaru kampanii, to jest filozofia opierająca się na dwóch rzeczach: mierzymy tych, którzy kliknęli w baner i coś tam robili, np. założyli sobie konto, oraz mierzymy osoby, które widziały baner (5-6 razy) i w wyniku tego weszły do jakiejś instytucji. Myślę, że większość poważnych transakcji, tak na prawdę nie jest związana z kliknięciem. Baner fajnie jest mieć, bo jest to dodatkowe źródło do planowania.

Jarosław Pawlak: — Wracając do badań panelowych. To nie jest tak, że internetowcy byli zapatrzeni w telewizję, bo panel telewizyjny jeszcze mniej wnosi niż panel internetowy. Wiedza o użytkownikach z danych tradycyjnych nic nie daje wydawcy internetowemu. Na przykład dane na temat serwisu wiadomości Interia.pl są zawyżone. Jeżeli w Polsce 50 proc. użytkowników korzysta z Internetu w domu, a 30 proc. w pracy, a docelowo badanie panelowe obejmie obie grupy, to nie jest tak, że przepuścimy jakąś wielką rzeczywistość. Po drugie, korzystanie z tego medium w weekendy i w ciągu dnia przypomina sinusoidę, a nie piłę o tępych zębach. W ostatnim czasie bardzo wzrosła liczba użytkowników, którzy zaczynają korzystać z Internetu od 22 do 3 w nocy. W dodatku, my mówimy o zasięgach, ale dla badania marek internetowych jest ważne coś innego, czyli ta lekkość i przywiązanie użytkownika do marki, to jest głębokość wizyt, liczba wizyt na danej marce, liczba stron odsłanianych i możliwość segmentacji użytkowników po właśnie takich parametrach. Żadne inne badania oprócz badań panelowych, ani nawet surowe logi, które można wyciągnąć z serwera, nie dadzą wiarygodnych wyników, jeśli marka ma się rozwijać, planuje strategiczny rozwój. Najbardziej popularnym na świecie narzędziem, którego się używa przy badaniu skuteczności kampanii reklamowych, to jest narzędzie Awindex, który metodą kwestionariuszową sprawdza tę grupę, która widziała kampanię i tę, która nie widziała. Odchodzi się teraz od surowych logów, bo widać, że ta informacja jest niepełna. Co więcej, Polska jest technologicznie znakomicie przygotowana do takich badań, brakuje nam tylko i wyłącznie pieniędzy.

Grzegorz Wójcik: — Doszliśmy w tej dyskusji do jednej bardzo ważnej rzeczy. Otóż pora, by obalić mit, że skuteczność reklamy internetowej to jest CTR, że dla pomiaru skuteczności kampanii liczy się wyłącznie ilość kliknięć na baner. Owszem, ten pomiar jest skuteczny dla kampanii transakcyjnych, ale dla pozostałych ważniejsza jest reklama, która działa na podniesienie świadomości marki, na jej ocenę. Tu kliknięcia są nieważne. Jest jeszcze jedna bardzo istotna rzecz: jeśli chodzi o badania świadomości marki, wielu reklamodawców nie docenia tego, że powierzchnia internetowa jest równie cenna, jak powierzchnia w gazecie. Wiele osób twierdzi, że jak się nie da kliknąć na reklamę, to nie jest skuteczna, a tymczasem chodzi o to, że marka pokazuje się milion razy, kilkaset tysięcy użytkowników ma z nią ciągły kontakt.

Grzegorz Kujawski: — Ja często po prostu błagam tradycyjnych reklamodawców, żeby upubliczniali te dane, by pokazali, jak kampania w Internecie zadziałała, na świadomość, ale i na skojarzenia, na przekaz reklamowy.

Grzegorz Wójcik: — I to jest problem całej branży. Gdzieś są jeszcze ci mediaplanerzy, którzy mówią: „nie ma CTR, nie ma skutecznej reklamy w Internecie”.

Grzegorz Kujawski: — Oddziaływanie kampanii w mediach można podzielić na etapy. Po pierwsze, liczy się zasięg mediów, po drugie — zasięg kampanii i dopiero na końcu jest podjęcie działań, związanych z kupnem. Internet zrobił duży błąd, bo przeszedł od razu do fazy podjęcia działania, gdy tymczasem inne media ocenia się za pomocą bardziej liberalnych i słabszych kryteriów.

Kuba Łapott: — W porównaniu reklamy banerowej z reklamą prasową, okazuje się wg ostatnich opracowań, że wszelkiego rodzaju wskaźniki są bardzo podobne, z kolei porównanie reklamy telewizyjnej z reklamą w Internecie w ujęciu kosztowym, wychodzi na korzyść reklamie internetowej, która jest konkurencyjna. To, biorąc pod uwagę cenę reklamy internetowej, wpływa w bardzo korzystny sposób na wzrost świadomości marki.

Grzegorz Wójcik: — Jak się popatrzy na badania zasięgu, to nie liczą ani TVP, ani TVN, ani Polsat. Liczy się Internet, który ma znacznie większy zasięg, niż stacje telewizyjne.

Jarosław Pawlak: — Można zapytać, który tytuł prasowy ma czteromilionowe audytorium? A portale internetowe mają właśnie takie audytoria. Warto sobie zdać z tego sprawę, zwłaszcza że mówi się jeszcze w Polsce, że Internet jest medium niszowym.

Kuba Łapott: — Przykładowo: 600 tysięcy osób przewija się codziennie przez stronę główną Onetu...

Chór głosów: — Ale nie mówimy tu o odsłonach!

Brief: — Dlaczego liczba odsłon to nie jest dobry miernik?

Jarosław Pawlak: — Bo to jest mechanizm , który działa automatycznie.

Grzegorz Wójcik: — Liczy się zawsze na końcu klient. Nie zawsze ta sama odsłona ma ten sam efekt; jedne chcą przekazać treść internetową, a inne są dla zabawy Jeśli np. zrobimy na stronie ankietę, to takich odsłon będzie bardzo dużo, ale nie każda będzie świadczyła o skuteczności.

Grzegorz Kujawski: — Wracając do badań. Jest jeszcze jedna rzecz, którą niewiele osób zauważyło, że największego wzrostu zasięgu Internetu w ciągu ostatnich dwóch latach nie obserwujemy wśród użytkowników w miejscach pracy, czy w domach, ale w kawiarniach internetowych.

Renata Pasternak: — Przy okazji przyszłych badań pojawia się inny wątek: zupełnie inny jest sposób i cel korzystania z Internetu w domu, a inny w pracy. To chyba warto wziąć pod uwagę.

Brief: — Czy badania panelowe staną się standardem na polskim rynku?

Grzegorz Wójcik: — Mamy nadzieję taki standard wypracować. PBI podpisało z I-metrią umowę na czas nieokreślony na stworzenie panelu użytkowników Internetu, obejmującego trzy tysiące osób. Początkowo badaniem zostaną objęci użytkownicy domowi. Wkrótce dołączy do nich grupa tysiąca użytkowników, korzystających z Internetu w pracy. W założeniu badania te mają dostarczyć podstawowej wiedzy na temat profili socjo-demograficznych użytkowników Internetu oraz zasięgów serwisów wśród danych grup docelowych. Pierwsze wyniki poznamy już wkrótce.

Brief: — Dziękujemy za rozmowę.

Rozmawiali: Grzegorz Kiszluk, Iwona Lisek-Woubishet


opr. MK/PO

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama